Szpaler i wakacje Rakowa, czyli stary mistrz popsuł świętowanie

Raków Częstochowa w sezonie 2022/2023 został pierwszym mistrzem Polski z województwa śląskiego od 2019 roku. Wcześniej ten region czekał na sukces aż 20 lat. Impulsem był triumf Piasta Gliwice pod wodzą Waldemara Fornalika, który w pokonanym polu zostawił przede wszystkim Legię Warszawa.

Raków Częstochowa - Lech Poznań
Obserwuj nas w
fot. Imago / Jakub Ziemianin / 400mm.pl Na zdjęciu: Raków Częstochowa - Lech Poznań
  • Raków Częstochowa na finiszu sezonu dopadł kryzys
  • Czerwono-niebiescy w niedzielnym hicie z Lechem Poznań nie dali rady ustępującemu mistrzowi Polski
  • Kolejorz najpierw zrobił szpaler Rakowowi przed meczem, a później częstochowianie na boisku szpalerowali lechitom

Mistrzowski tytuł ponownie w województwie śląskim

Fakt związany z rywalizacją na niższych poziomach rozgrywkowych w Polsce łączył przed długi czas Piasta Gliwice i Raków Częstochowa. W każdym razie droga do sukcesu gliwiczan wydawała się rozsądna. Najpierw budowa stadionu, który ma spełniać oczekiwania lokalnej społeczności. Później starania o sukcesy sportowe. Droga do sukcesów Rakowa Częstochowa wyglądała inaczej. Architektami dobrej postawy Czerwono-niebieskich w ostatnim czasie byli przede wszystkim właściciel klubu Michał Świerczewski i trener Marek Papszun. Pierwszy inwestował niemałe pieniądze w budowę solidnej ekipy. Z kolei opiekun Czerwono-niebieskich miał zdolność do stworzenia drużyny, która najpierw dwa razy z rzędu wygrała krajowy puchar i dołożyła do tego wicemistrzostwa Polski. W końcu Rakowowi udało się też w dobrym stylu wygrać mistrzowski tytuł, zapewniając sobie taki sukces na trzy kolejki przed końcem rozgrywek.

Kibice Rakowa Częstochowa w trakcie spotkania z Lechem Poznań (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Piłkarze Medalików świętowali wygranie mistrzostwa Polski w drodze powrotnej z Kielc po przegranym meczu z Koroną (0:1). Okoliczności bynajmniej nieszablonowe. W każdym razie rozgłos wokół celebracji sukcesu był naprawdę spory. Wisienką na torcie mogło być zrobienie szpaleru zawodnikom Rakowa przez graczy Lecha Poznań. Okazja była wyborna, bo obie ekipy mierzyły się ze sobą przy Limanowskiego w niedzielę 14 maja w ramach 32. kolejki PKO Ekstraklasy. Tak też się stało. Już przed spotkaniem trener John van den Brom zapowiedział, że taka sytuacja miała miejsce. Zgodnie z tym, co przekazał Holender, piłkarze Kolejorza zachowali klasę, podchodząc z szacunkiem do osiągnięcia częstochowian.

Szpaler przygotowany przez przedstawicieli Lecha Poznań dla Rakowa Częstochowa (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Historia zatoczyła koło

Niedzielne starcie dla Rakowa było okazją do świętowania. Kibice Medalików przed meczem w grupie kilkusetosobowej wybrali się przemarszem na stadion, zaczynając tak naprawdę prawdziwe świętowanie. O ile fani częstochowskiej drużyny w dobrych nastrojach wspierali swoją drużynę, to Raków występujący w niezwykle eksperymentalnym zestawieniu najnormalniej w świecie się skompromitował. Można przegrać z ustępującym mistrzem Polski. Aczkolwiek nie w takim stylu, jakim było to udziałem Rakowa, który przez całe zawody nie oddał nawet jednego celnego strzału. Ostatecznie Lech wygrał z częstochowianami 2:0 przy Limanowskiego po raz pierwszy od 25 lat w takim stosunku goli. W pewnym sensie historia zatoczyła koło, bo Raków w 1998 roku spadał z ligi. Tym razem nie przejmował się za bardzo przegraną, bo już wcześniej zapewnił sobie mistrzowski tytuł.

Oprawa kibiców Rakowa Częstochowa (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Kibice Rakowa szczególnie w drugiej połowie zaprezentowali się z dobrej strony. Najpierw odpalili świece dymne, co skutkowało tym, że zrobiło się czerwono-niebiesko przy Limanowskiego. Chwilę później zostały z kolei odpalone fajerwerki. Zdecydowanie lepszy efekt zrobiłaby taka oprawa po zmroku. W każdym razie i tak nieźle to wyglądało. Fani gości starali się obelgami w kierunku kibiców Rakowa zepsuć świętowanie. Gospodarze sprawiali jednak wrażenie, jakby obraźliwe hasła po nich spływały.

Niespodziewane pytania…

Przy okazji meczu niejednokrotnie z ust dzieciaków można było usłyszeć słowa, które łapały za serce. – Mamo, kiedy będzie tutaj nowy stadion? – pytały. Niebyły to odosobnione przypadku. Okazuje się zatem, że problem z infrastrukturą stadionową nie jest wstydliwy tylko dla najzagorzalszych fanów Medalików, ale już także do tej młodszej generacji kibiców.

Z jednej strony fajnie, że pojawiło się nowe i o mistrzowski tytuł nie walczą już tylko Lech Poznań i Legia Warszawa, ale także inne drużyny. Zdecydowanie dodaje to smaczku rywalizacji. W każdym razie aktualny obiekt pasuje do mistrza Polski jak pięść do oka. Analizując głównych kandydatów do mistrzostwa w ligach europejskich trudno znaleźć zespół, który może się wyróżnić areną na podobnym poziomie, jaki znamy z Częstochowy. Na szczęście ostatnio coś drgnęło w sprawie. Złośliwi lub źle życzący Rakowowi mogą kpić z obietnicy prezesa rady ministrów w trakcie kampanii wyborczej. Z drugiej strony nikt wcześniej na tak konkretną deklarację w kontekście przebudowy areny przy Limanowskiego sobie nie pozwolił, więc jest światełko w tunelu na pozytywne zakończenie sprawy.

Premier Mateusz Morawiecki nie tylko obiecał wsparcie finansowe na stadion Rakowa, ale też osobiście pofatygował się do Częstochowy. Bez wątpienia droga do finalizacji obietnicy jest długa. Z drugiej strony pierwsze wiadomości w sprawie projektu przebudowy areny przy Limanowskiego i ustalenia harmonogramu prac udało nam się dowiedzieć, że mają się pojawić za kilka tygodni. Tak naprawdę wszystko dzisiaj jest uzależnione od decyzji władz miasta, które muszą wygospodarować sumę na poziomie mniej więcej 30 milionów złotych, aby realizacja przebudowy areny w Częstochowie miała miejsce.

Goście przez duże G

O randze sukcesu, jaki stał się udziałem Rakowa, dużo mówi też to, że na spotkaniu pojawiły się legendy polskiej piłki. Przed spotkaniem częstochowian z Lechem trener Marek Papszun miał okazję uścisnąć dłonie takich osobistości jak: Kazimierz Kmiecik, Lesław Ćmikiewicz, Grzegorz Lato, Jan Domarski, czy Włodzimierz Lubański. Tymczasem w przerwie rywalizacji uhonorowani za swój wkład w sukcesy Rakowa przez prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kulę zostali przedstawiciele władz klubu z Limanowskiego na czele z Michałem Świerczewskim, Wojciechem Cyganem i Piotrem Obidzińskim.

Niepokojące w kontekście przyszłości Rakowa może być z kolei to, że w niedzielnym starciu częstochowianie po raz trzeci z rzędu schodzili z placu gry na tarczy, licząc wszystkie rozgrywki, co już długo nie miało miejsca. Oczywiście nie ma mowy o tym, aby rozpowszechniać stwierdzenia, że pomnik trenera Marka Papszuna został uszkodzony. Najpewniej motywacja zawodników po zrealizowaniu celu po prostu spadła. W każdym razie idzie nowe.

Już w trakcie niedzielnej batalii widoczne było, że powoli żegnający się z posadą szkoleniowiec oddawał pałeczkę swojemu następcy Dawidowi Szwardze, dając 32-larkowi więcej swobody w działaniu. Pytanie, jak będzie wyglądał Raków w nowej kampanii, na dzisiaj jest bez odpowiedzi. Przede wszystkim poza sternikami klubu nikt nie wie, jak będzie wyglądała sytuacja kadrowa częstochowskiej ekipy w nowym sezonie. Nowy sezon jednak już dzisiaj zapowiada się mega ciekawie. Wszak nie tylko Lech będzie chciał odzyskać tron, ale również Legia Warszawa. Ponadto niewykluczone, że inne rozpędzone na finiszu trwającej kampanii ekipy z województwa śląskiego pokuszą się o odzyskanie dawnego blasku. Z jednej strony sezon PKO Ekstraklasy dobiega końca, a z drugiej już zaczyna się wyczekiwanie kolejnej kampanii, która wystartuje błyskawicznie, bo 20 lipca. Czasu na rewolucje kadrowe zatem nie będzie. Ta się jednak może pojawić w kontekście sponsora tytularnego rozgrywek. To już jednak temat na zupełnie inne rozważania, o których wkrótce powinno być głośniej – także na Goal.pl.

Czytaj więcej: Dariusz Banasik o nowej erze: to nie krytyka, to stanowcze stwierdzenie

Komentarze