Śląsk Wrocław dał się pokochać [PODSUMOWANIE KOLEJKI]

Możemy tylko podejrzewać, że gdyby mecz Cracovii ze Śląskiem Wrocław trwał jeszcze siedem dodatkowych godzin, a ekipa Jacka Magiery dostała jeszcze trzy czerwone kartki, to "Pasy" i tak gola by nie strzeliły. Zwycięstwo w dziewiątkę Śląska to jedno z wydarzeń weekendu, ale działo się sporo. No, może poza Warszawą. Podsumujmy zatem tę kolejkę Ekstraklasy.

Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1
Obserwuj nas w
Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1 / PressFocus Na zdjęciu: Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1
  • Śląsk Wrocław ma zaledwie dwa punkty mniej niż lider na tym samym etapie poprzedniego sezonu
  • W jedenastce 15. kolejki Ekstraklasy znalazło się miejsce dla Kaya Tejana – tego się nie spodziewaliśmy
  • Hity Ekstraklasy? Ten w Warszawie rozczarował, ten w Szczecinie już nie – czyli jednak się da

Przemiana Śląska szokuje, ale jej efekty nie

Lider Ekstraklasy poprzedniego sezonu miał 35 punktów na koncie po 15. kolejkach, bilans bramkowy +16 i siedem punktów przewagi nad wiceliderem.

Śląsk ma obecnie po 15. kolejce 33 punktów na koncie, bilans bramkowy +14, a nad drugą drużyna w tabeli ma trzy oczka przewagi.

Dziś wrocławianie nie są tak mocnym liderem, jakim był Raków w sezonie mistrzowskim. Ale też oczekiwania względem ekipy Magiery przed tym sezonem były zdecydowanie mniejsze niż wobec zeszłorocznej maszyny Papszuna. Jakiś czas temu na Goal.pl mogliście przeczytać obszerny tekst o tym, dlaczego Śląsk w teorii nie ma zbyt wielu atutów, by być na czele Ekstraklasy.

I po zwycięstwach nad ŁKS-em Łódź i Cracovią pojawiają się głosy, że to ślizganie się po wynikach. Że w beznadziejnym ŁKS-em wrocławianie wygrali dopiero po golu w doliczonym czasie gry. I że ze słabą Cracovią męczyli się do ostatnich sekund starcia. Śląskowi wytyka się to, że nie dominuje, że czasem detal decyduje o zdobyciu trzech punktów zamiast remisu, że bazuje na indywidualnością.

Ale z tezami o “farciarskich” czy “niezasłużonych” zwycięstwach jest tak, że jeśli są wyjątkami, to można je tak nazwać. Oddać zasługi fortunie, szczęściu, fartowi. Jednak jeśli ten fuks powtarza się kilkukrotnie w krótkim okresie, to raczej jest już powtarzalność i metoda, a nie uśmiech losu.

POLECAMY TAKŻE

Ostatni kwadrans meczu Cracovii ze Śląskiem był czymś, w co trudno do dziś uwierzyć. Jasne, zespoły grające w osłabieniu (nawet przy braku dwóch piłkarzy) są w stanie się wybronić przed stratą bramki. Ale przecież mamy w pamięci Śląsk, jako drużynę, która nie ma wielu rzeczy – w tym jakości, ataku, obrony, rozegrania, a przede wszystkim ducha. Mecz w Krakowie pokazał jak w soczewce, że ten duch drużyny, ofiarność, zaangażowanie i poświęcenie też w tym krótkim okresie się we Wrocławiu wykuło.

Lider jest niesiony tymi wszystkimi okolicznościami, a kibice lgną do drużyny. We wtorek klub poinformował o tym, że bilety na mecz z Rakowem się wyprzedały. Sęk w tym, że mecz z Rakowem zostanie rozegrany… za prawie trzy tygodnie. Czy takie zaangażowanie społeczności wrocławskiej może dziwić? Patrząc na tabelę, okoliczności ostatnich zwycięstw, przemianę zespołu i wizerunku klubu – nie może dziwić wcale.

Jedenastka 15. kolejki Ekstraklasy

Kovacević – Bejger, Craciun, Dieguez – Ameyaw, Romańczuk, Remacle, Getinger – Kądzior, Tejan, Grosicki.

Trudno się było tego spodziewać, ale jesteśmy przed faktem dokonanym – Kay Tejan został najlepszym napastnikiem kolejki. Wiadomo, że trochę z braku laku, bo rozczarowali niemal wszyscy topowi strzelcy ligi. Pekhart bez gola, Ishak bez gola, Henrique bez gola, Exposito bez gola, Koulouris bez gola… Moglibyśmy tak wymieniać. A Tejan w drugiej połowie meczu z Piastem ujawnił to dobre oblicze swojej podwórkowej techniki.

Poza tym mamy tutaj nasycenie pomocy barwami Korony Kielce. To w ogóle takie nieoczywiste odkrycie jesieni, czyli pomocnicy Korony naprawdę dobrze wyglądają. Remacle notuje liczby i wygląda rzetelnie, Hoffmeister poniżej pewnego poziomu nie schodzi, dołóżmy do tego Nono, Czyżyckiego, Deaconu… Niby na papierze nie wygląda to jakoś olśniewająco, ale na boisku aż miło czasem zawiesić oko.

Na uwagę zasługuje występ Damiana Kądziora, który w Ekstraklasie zanotował pierwsze konkrety w rubryce gole/asysty od… lutego tego roku. Stracil końcówkę sezonu przez uraz, ale w tym sezonie w każdym spotkaniu pojawiał się na boisku. I żeby dopisać się do protokołu sędziowskiego potrzebował dopiero starcia z ŁKS-em Łódź.

Bohater kolejki: Vladan Kovacević

Gdyby nie Kovacević, to Raków w Szczecinie by przegrał. Sprawa jest jasna, tutaj nie ma pola do dyskusji. Rzut oka na liczby dostarczane przez WyScouta – golkiper mistrzów Polski miał współczynnik oczekiwanych goli puszczonych na poziomie 2,75 xCG. A puścił jedną bramkę. Pieć udanych interwencji, z czego trzy z kategorii “na refleks”. Celne rozgrywanie piłki od bramki – 17 na 18 podań krótkich było celnych, długi 3 na 5. Bezszprzecznie najlepszy wystep Kovacevicia w lidze w tym sezonie, w pucharach… Mecze Sturmem? Tak, chyba tylko to może sie równać z tym, co Bośniak wyczyniał w Szczecinie.

Żałować może jedynie Rafał Leszczyński, który w meczu z Cracovią zachował czyste konto i też bronił fantastycznie. Natomiast musimy oddać Kovaceviciowi to, że był najlepszym bramkarzem kolejki.

Zagranie kolejki: Główka Nahuela

Konkurencja była spora, bo przecież mieliśmy “akcję meczu Legia-Lech” (dogranie piłki głową w ręce Tobiasza, wspaniała akcja, te emocje, pościgi, wybuchy), a i wielkie starcie MMA między Dioudisem oraz całą społecznością Widzewa Łódź.

Ale ta czerwona kartka Nahuela to jest jednak przyczynek do szerszej opowieści. Soczyste wypłacenie “z byka” Jugasowi, krew, szybkie szycie. Pewnie kilkumeczowe zawieszenie dla Hiszpana. Zaraz druga żółta kartka dla Macenki, Śląsk gra w dziewiątkę… A i tak broni się dzielnie. Siła przyjaźni wygrywa, wrocławianie nie tracą gola. Nahuel niby osłabił zespół, niby zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie, ale ostatecznie dzięki niemu Ślask mógł zamanifestować, że jest zespołem, który nawet w trzyosobowym składzie ugrałby punkty przy Kałuży.

Mecz kolejki: ŁKS Łódź – Piast Gliwice 3:3

W ostatnich tygodniach jest już tak, że na najlepszy mecz kolejki wybieramy albo starcie z udziałem Jagi, albo z udziałem Korony. W ten weekend obie ekipy grały między sobą i też oglądało się to bardzo dobrze, ale starcie z Łodzi było jednak na inny poziomie.

Aczkolwiek warto docenić Pogoń i Raków, że zadały kłam teorii o tym, iż “mecz na szczycie” musi być nudny. Emocje do końca mieliśmy w Krakowie, jednak tam wynikało to po prostu z dramaturgii. A mecz ŁKS-u z Piastem miał wszystko. Jakość, ładne bramki, zwrot akcji, emocje do końca.

Tutaj wypada podziękować Katranisowi za ten bezmyślny faul i czerwona kartkę. ŁKS z 0:3 przy grze jedenastu na jedenastu by się nie podniósł. To jest chyba jasne dla wszystkich. A Katranis wcisnął przycisk “reset”. No i rzecz jasna sprawił, że Piast mógł z czystym sumieniem śrubować swoją sumę remisów.

Zastanawialiśmy się przed tygodniem – kto podtrzyma swoja passę? ŁKS dowiedzie, że traci dużo goli i meczu nie wygra? A może Piast zrobi wszystko, by zanotować jedenasty remis w sezonie? Okazało sie, że dostaliśmy podwójną dawkę

Cytat kolejki: Remis jest okej

Van den Brom: Remis jest okej. Jest w porządku. Nie mieliśmy wielu okazji, Legia też. Akceptuję taki wynik.

Runjaic: Wynik jest, jaki jest, czyli bezbramkowy. Nie jestem ani szczęśliwy, ani rozczarowany.

Wypowiedzi obu trenerów po meczu Legii z Lechem są do bólu wymowne. To trochę jak z tym memem o psach w przeszłości, które jeździły czołgami, a psach z teraźniejszości, które boją się petard. Dziś starcie Legii z Lechem jest po prostu elementem terminarza, a jeszcze kilka lat temu było wydarzeniem miesiąca. Wtedy Skorża, Czerczesow, Rumak czy Urban nie mieli prawa powiedzieć “remis jest ok, nie jestem rozczarowany”.

Komentarze