Ariel Mosór dla Goal.pl: mówili, że gram przez tatę. Nikt mi nic nie dał za darmo

Ariel Mosór jest dzisiaj jednym z najbardziej utalentowanych obrońców w PKO Ekstraklasie. Teraz 20-latek w rozmowie z Goal.pl mówi m.in o tym, czy jest gotowy na wyjazd z Polski i jak podchodzi do plotek transferowych. Obrońca zdradził także kilka aspektów pracy z psychologiem oraz wspomniał, że musiał udowadniać, że nie gra za nazwisko ojca. Zapraszamy do lektury!

Ariel Mosór, Piast Gliwice
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Ariel Mosór, Piast Gliwice
  • Ariel Mosór w rozmowie z Goal.pl mówi m.in. o plotkach łączących go z drużyną Spezii oraz Genoi
  • 20-latek wspomina także, że w czasach juniorskich musiał udowadniać, że nie gra przez nazwisko
  • Wraca do odejścia z Legii Warszawa i przenosin do Piasta Gliwice, gdzie dostał prawdziwą szansę
  • Obrońca mówi również o twardym stąpaniu po ziemi oraz pracy z psychologiem

“Trzeba było walczyć dwa razy mocniej”

Włochy to fajne miejsca do gry w piłkę?

Myślę, że bardzo fajne.

Pewnie wiesz dlaczego pytam. Jest coś na rzeczy jeśli chodzi o twoje przenosiny do Spezii lub Genoi?

Na razie spokojnie do tego podchodzę. Nie chcę za bardzo o tym mówić, gram w Piaście Gliwice i przygotowuję się do każdego kolejnego meczu.

Po niespełna 60 spotkaniach w Ekstraklasie czujesz się gotowy na wyjazd?

Nie ma idealnego momentu na to, żeby być gotowym na wyjazd. Jeżeli przyjdzie oferta, która będzie interesująca, a przede wszystkim będzie z klubu, w którym będę miał szansę na regularną grę, to wtedy się zastanowię. Niemniej pozostanie w Piaście na dłużej też będzie dla mnie wciąż rozwijające.

Fakt, że tata był piłkarzem pomagał Ci, czy przeszkadzał na początku kariery?

Dużo osób mówiło, że gram w piłkę przez to, że tata miał znajomości, albo coś w tym stylu. Ja się jednak tym nigdy nie przejmowałem. Zawsze wiedziałem, że muszę udowadniać wszystkim dwa razy mocniej, że zasługuję na grę, że nie jestem tu z przypadku. 

Być może było to momentami uciążliwe, ale z drugiej strony dawało mi to też sporo dodatkowej motywacji.

Spotkałeś się w czasach juniorskich z czymś w stylu: gra za nazwisko?

Nie raz, nie dwa spotykały mnie takie sytuacje. Czasami było nawet jakiś podśmiechiwanie, ale ja się tym nie przejmowałem. Znam swoją jakość, wiem ile potrafię i zawsze miejsce w składzie wywalczyłem sobie sam. Nikt mi nic nie dał za darmo.

Na obecnym etapie dużo rozmawiacie z tatą o piłce, twoich zachowaniach na boisku, analizujecie twoją grę? 

Tak, dużo rozmawiamy po meczu. Często oglądamy skróty, albo całe spotkania i zawsze tata coś mi podpowiada. Czasami, jak się nie do końca zgadzam, to dyskutujemy na dany temat, ale w większości przypadków przyznaję mu rację, bo te wskazówki są dla mnie bardzo cenne.

Z Legii do Piasta

Masz żal do Legii Warszawa za brak prawdziwej szansy w pierwszej drużynie?

Czy żal? Widocznie tak miało być, że miałem iść inną drogą. Zawsze szanowałem taką decyzję. Jestem szczęśliwy tu, gdzie teraz jestem.

Czujesz się legionistą, utożsamiasz się z tym klubem jeszcze w jakiś sposób?

Wiadomo, że od dzieciństwa mieszkałem w Warszawie i zawsze Legii kibicowałem. Teraz jednak nasze drogi się rozeszły.

Trzymasz jeszcze kontakt z kimś z tamtych drużyn młodzieżowych w Legii?

Do teraz mam kontakt z Szymonem Włodarczykiem, ale to właściwie nie od czasów akademii, a już od dzieciństwa. Poza nim czasami z niektórymi chłopakami powymieniam kilka wiadomości, ale nic konkretnego.

Kto spotkany przez Ciebie w Legii miał największy talent? 

To jest bardzo trudne pytanie, ale myślę, że Radosław Cielemęcki.

Rozumiem, że gdybyś jeszcze raz stanął przed takim wyborem, to ponownie wybrałbyś tę drogę, którą poszedłeś?

Myślę, że tak. Przez ostatnie dwa lata bardzo mocno się rozwinąłem. Stałem się lepszym graczem pod każdym względem i na pewno podjąłbym taką decyzję jeszcze raz, bo wiele zawdzięczam Piastowi.

Co sprawiło, że trafiłeś właśnie do Gliwic?

Wiedziałem, że trener Fornalik mnie chce. Podobnie jak dyrektor sportowy. Do tego wujek Jacek Bednarz tu pracował, więc wiedziałem, że wszystko w klubie jest poukładane. Długo nikt nie musiał mnie namawiać, bo rozmowy były bardzo konkretne i szybko się zdecydowałem na ten ruch.

Wiele zawdzięczasz trenerowi Fornalikowi, który wtedy był szkoleniowcem Piasta?

Z pewnością. Zawsze będę pamiętał trenera Fornalika, bo to u niego dostałem pierwszą prawdziwą szansę. To on postawił na ledwie 18-letniego chłopaka na bardzo newralgicznej pozycji, więc jestem mu za to bardzo wdzięczny.

A czym różni się praca z trenerem Fornalikiem, a Vukoviciem?

Jeden i drugi jest bardzo dobrym trenerem. Każdy z nich coś dołożył do moich umiejętności, wpłynął na mój rozwój. Obaj są świetnymi fachowcami i to w nich cenię.

Twoje zadania się zmieniły?

Teraz w obronie gramy bardzo dużo jeden na jeden. Jest to futbol ofensywny pod tym względem, że staramy się wychodzić wysoko pressingiem i odbierać piłkę. Sporo w tym ryzyka, ale wiadomo, że w dzisiejszej piłce trzeba tak grać.

Dużo dała Ci chyba współpraca z Jakubem Czerwińskim.

To na pewno. Przy Kubie bardzo się rozwinąłem, dzięki niemu poczułem większą pewność siebie. Nadal jednak wiele się od niego uczę. Jest świetnym piłkarzem i chyba na lepszego partnera do gry w obronie w tak młodym wieku nie mogłem trafić.

Był moment w tamtym sezonie, że było dość gorąco jeśli chodzi o pozycję w tabeli. Czuliście w zespole, że kadrowo nie jesteście tak słabi, aby być tak nisko?

Było coś takiego. Patrząc na nasz skład, to mieliśmy przecież mocną ekipę, co udowodniliśmy wiosną. Zdawaliśmy sobie wtedy sprawę, że jesteśmy w ciężkim momencie. Nie wiem dlaczego wtedy coś zawodziło, ale wraz z nową rundą wszystko się odwróciło.

Dobra runda wiosenna z pewnością podniosła apetyty, jaki jest cel na ten sezon?

Ja patrzę krótkoterminowo. Chcemy wygrywać każdy mecz i patrzeć, jak sytuacja będzie wyglądała dalej.

Ten mecz z Lechem nie poszedł jednak po waszej myśli.

Nie każdy mecz można wygrać. Myślę, że zabrakło nam trochę szczęścia w tym starciu. Dobrze weszliśmy w spotkanie, prowadziliśmy, ale szybko stracone dwie bramki, jedna po drugiej i skończyło się tak, jak się skończyło. Nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku, ale bierzemy to na klatę. Jak najszybciej chcemy się zrehabilitować. Okazję mamy już w niedzielę.

“Latanie w chmurach jest fajne, ale na krótki moment”

Jak zareagowałeś na 35. miejsce w rankingu Golden Boy?

Podchodzę do tego bardzo spokojnie. Oczywiście, cieszę się z tego, że znalazłem się w takim gronie. Jednak wiem też, że to dopiero początek mojej kariery. Teraz muszę jeszcze ciężej pracować, aby udowodnić, że to nie był przypadek. 

Na Tobie robią wrażenie takie rankingi, zestawienia i inne opinie dziennikarzy?

Może nie tak, że nie robią, bo bardzo się z tego cieszę, ale tylko ciężką pracą na treningach i dobrymi występami w meczach mogę udowodnić swoją prawdziwą jakość.

Jakie było uczucie, gdy wychodziłeś na scenę podczas gali Ekstraklasy i odbierałeś statuetkę dla najlepszego młodzieżowca sezonu 2022/2023?

Byłem bardzo szczęśliwy. Gdyby ktoś mi powiedział po pierwszej rundzie, że zdobędę taką nagrodę, to bym się go zapytał, czy sobie ze mnie żartuje. To dla mnie wielkie wyróżnienie, ale teraz jest nowy sezon i wiem, że trzeba włożyć dużo pracy, aby być może udało się to powtórzyć.

Odnoszę wrażenie, że jesteś człowiekiem twardo stąpającym po ziemi.

Od dzieciństwa tak jest. Zawsze wolałem twardo stąpać po ziemi, niż latać w chmurach, bo to jest fajne, ale na krótki moment. Potem można spaść bardzo mocno na ziemię. To jest tak naprawdę dopiero mój początek z piłką, więc nie latam ponad ziemią.

Jaki jest twój największy boiskowy atut?

Myślę, że gra jeden na jeden.

Kiedyś spotkałem się z taką opinią, że najbardziej bazujesz na inteligencji oraz czytaniu gry. To prawda?

Myślę, że tak jest. Bazuję na tym, bo jak wiadomo moje warunki nie są idealne. Ja się jednak tym nie przejmuję, bo wystarcza mi to, żeby wygrywać większość pojedynków w powietrzu i dobrze radzić sobie w obronie.

Jesteś też chyba bardzo świadomym zawodnikiem. Kiedyś powiedziałeś, że pracujesz z psychologiem, dużo Ci to pomogło?

Myślę, że bardzo dużo. Do dzisiaj pracuję z nim regularnie, bo wiele mi pokazał i pomógł. Był ze mną wtedy, kiedy nie wychodziło, w ciężkich momentach, ale i w tych dobrych. Właściwie nawet bardziej w tych lepszych, bo wtedy sporo mi pomagał w rozwoju.

Tym najgorszym momentem była zmiana klubu?

To z pewnością nie był łatwy moment. Wiadomo, wyprowadzka z domu, nowe otoczenie, do tego byłem po takim pół roku, gdzie miałem kontuzje. Udało mi się jednak z tego szybko wyjść.

A jakim człowiekiem jest Ariel Mosór?

Spokojnym, ambitnym i świadomym.

W ogóle interesujesz się piłką poza obowiązkami?

Tak. Lubię oglądać mecze, ale wiadomo, że nie jest tak, że codziennie patrzę na wszystkie spotkania. Po prostu lubię to robić, interesuje mnie to, ale trzeba znać umiar.

Twoja umowa wygasa za rok, to ostatnie miesiące w Gliwicach? 

Czas pokaże, co będzie dalej.

Czego Ci życzyć na początku tego sezonu?

Zdrowia, braku kontuzji i wierzę, że będzie dobrze.

To tego życzę i dzięki wielkie za rozmowę.

Dzięki również.

Komentarze