Nuda, nuda… czyli Copa America 2021

Brazylia - Peru
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Brazylia - Peru

Nuda! Już 14 lat komentuję i sprawozdaję mecze piłkarskie z Ameryki Południowej i nadziwić się nie mogę jak władze federacji stają na głowie by popsuć jakość widowisk, które mogliby stworzyć Messi, Suarez, Vidal i Neymar. Czego czepiam się tym razem? Bezsensownego systemu grupowego, rozleniwiającego faworytów i skazującego nas na ciągłe oglądanie przeciętniaków.

  • Za nami kolejne spotkania Copa America 2021
  • Awans do fazy pucharowej wywalczą cztery z pięciu drużyn grających w obu grupach
  • Sprawia to, że rywalizacja w fazie grupowej Copa America nie należy do najciekawszych

Dwie grupy po pięć drużyn, każdy gra z każdym, czyli wszystkie ekipy mają cztery mecze do rozegrania. Sprawiedliwe? Pewnie, każdy zagra sobie o minimum jedno spotkanie więcej niż na mundialu czy Euro. Nawet najsłabszy uczestnik turnieju zagra cztery mecze, więc będzie mógł się nagrać aż widzów trafi szlag na widok jego beznadziejnej gry!
Ale CONMEBOL ma jakiś perwersyjny zwyczaj przeciągania struny. Tu doda, tam odetnie, dobrze działające zastąpi gorszym i jeszcze powie, że to aby było lepiej.

No więc wyobraź sobie drogi Czytelniku, że z tych dziesięciu drużyn trzeba wyłonić jakiś parzysty zestaw, żeby w parach rywalizowali. Trzy pary sensu nie mają, z dwóch pozostałych opcji – tak, zgadłeś – CONMEBOL wybrał gorszą, czyli do fazy pucharowej wchodzi osiem drużyn. 80% uczestników! Po czterech meczach drużyna, która może przegrać nawet trzy z nich, w nagrodę dojdzie do ćwierćfinałów i dalej będzie męczyć widzów swoimi „popisami”. Doprawdy nietrudno przewidzieć co dzieje się zatem podczas tegorocznej edycji Copa America. A mianowicie… nic się nie dzieje.

Copa America 2021. Gorzej się nie dało

W Ameryce Południowej mamy tylko dziesięć drużyn. W eliminacjach do mundialu wszyscy rywalizują ze wszystkimi, czyli znają się świetnie, kiedy więc przychodzi Copa America i ten sam zestaw drużyn staje do zmagań o puchar to oczywistą oczywistością byłoby podkręcenie tempa rywalizacji, bo przecież cała dziesiątka właśnie rywalizuje ze sobą w 18-kolejkowych eliminacjach. Niech sobie zagrają te 20 meczów fazy grupowej, a potem najlepsi staną do walki o medale i puchar. Otóż nie! Federacja południowoamerykańska jest tak spragniona bojów z udziałem Boliwii, Wenezueli i Ekwadoru, że wybrała wariant z awansem ośmiu drużyn.

O dziwo, nikogo nie zaskoczył kompletny brak emocji podczas meczów. Nuda, nuda. Brazylia na starcie zagrała z przetrzebioną przez COVID Wenezuelą, wygrała 3:0. Trener Tite wymienił połowę składu i w następnym meczu pokonali 4:0 Peru. Na trzecie spotkanie z Kolumbią wystawi już nawet trzeciego bramkarza. A co – awans ma zaklepany na dwa mecze przed końcem zmagań grupowych więc może wystawić nawet masażystów. Tym bardziej, że w związku z sytuacją pandemiczną do składu dobierać można dowolną liczbę nowych graczy.

Brazylia gra przyjemnie dla oka, ale w tempie treningowym. Za to Argentyna męczy się sakramencko. Po trzech meczach widać, że plan grania dalej opiera się na dyspozycji Messiego. Reszta koleżeństwa wyraźnie szuka go w każdej niepokojącej sytuacji. Mecz Argentyny z Urugwajem był męką dla widzów. Ślamazarne tempo, chaos, nuda, aż dziw, że grało w tym meczu tyle gwiazd z największych klubów świata.

Problem? Ani trochę, są kolejne mecze, jedna wpadka, drugi słabszy. To nic – można odbić na Paragwaju czy Boliwii. No bo dzięki temu, że cztery z pięciu drużyn awansują do kolejnej rundy można grać “na luziku”. I tak toczy się najstarszy, ciągle jeszcze rozgrywany, międzynarodowy turniej na świecie.

CONMEBOL zamiast wykorzystać cudownych graczy, których ma do dyspozycji, pozwala nam patrzeć jak męczą się w meczach o pietruchę. Wiadomo, że awansują.
Całe mistrzostwa rozpoczną się za kilka dni, kiedy zacznie się faza pucharowa. Pytanie: czy po czterech meczach rozgrywanych po morderczym sezonie wszyscy dotrwają w jednym kawałku, bo już teraz Chilijczycy padają jak muchy wskutek kontuzji. I to w meczach o nic!

Istnieje obawa, że kiedy przyjdą wreszcie mecze o stawkę to trener Martin Lasarte ruszy do boju bez Alexisa Sancheza, Eduardo Vargasa i Arturo Vidala. Gdyby chociaż stoczyli ciężkie boje o awans… A tu po prostu popadali od kontuzji mięśniowych wynikających z przemęczenia. Chile odpadnie, bo kiedy przyjdzie wreszcie do meczów o stawkę, to nie będzie miało kluczowych zawodników? Może tak się zdarzyć i będzie to ironia losu, bo nim zacznie się prawdziwa gra, za burtą znajdzie się jedna z ciekawszych drużyn.

I to jest właśnie clou niniejszego tekstu: mieć wspaniałych piłkarzy do dyspozycji i nie umieć zrobić z tego krótkiego, ale wspaniałego i intensywnego turnieju, który bawiłby cały świat – oto przekleństwo federacji CONMEBOL.

Ostatnia Copa America z Suarezem, Cavanim, Messim, Aguero, Vidalem, Thiago Silvą zawiewa koszmarną nudą niegodną pożegnania z mistrzostwami kontynentu tak wielkich mistrzów futbolu. I pomyśleć, że wystarczyłoby odjąć ledwie cztery mecze jednej rundy, aby zmienić turniej w fascynującą batalię o miano najlepszej drużyny Ameryki. Bo wszyscy, od pierwszego gwizdka, musieliby zasuwać jak w toczącym się równolegle Euro 2020, okrutnie obnażającym pogłębiające się różnice między rozgrywkami Ameryki Południowej i Europy.

Bartłomiej Rabij

Komentarze