Copa America: główni bohaterowie na scenie, ale są problemy

Lionel Messi
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Lionel Messi

Brazylia na otwarcie Copa America 2021 ogoliła Wenezuelę, nowa Kolumbia zremisowała z nowym Ekwadorem, a Messi po staremu, śrubuje jeden rekord, goni kolejny. Copa America 2021, z przebojami, ale wystartowała.

  • Copa America 2021 z problemami, ale wystartowała
  • W pierwszych meczach faworyci grali ze zmiennym szczęściem
  • Lionel Messi pędzi po kolejne rekordy

Copa America 2021: COVID i rekordy

Na dziś, a za nami dopiero trzy dni turnieju, 41 osób z delegacji, w tym 31 piłkarzy, ma COVID. Stąd kadry 28-osobowe, a nawet nielimitowane możliwości dobierania personelu skąd tylko selekcjoner sobie zachce. Wenezuela posłużyła jako przykład, iż bez przygotowania i selekcji, nawet najbardziej chętny do poświęceń zawodnik oraz trener z 40-letnim doświadczeniem, mogą się zarazić. Tuzin graczy wypadł ze składu przed meczem otwarcia to i oklep od Brazylii był pewny. Neymar bawił się rywalami, kiwał, asysty dawał jak – nie przymierzając – John Stockton, a 3:0 to i tak niewiele, bo przecież Brazylia nie forsowała tempa. Bez Yefersona Soteldo, Salomona Rondona, Tomasa Rincona i wielu innych graczy, mających jakiekolwiek doświadczenie międzynarodowe, Wenezuela wyglądała ubogo. Na poprzedniej Copa Americe, w 2019, broniła się dzielnie i wybroniła 0-0. Dwa lata później z Brazylią grającą na pół gwizdka przegrała 0-3… COVID to naprawdę świństwo!

Za to Lionel Messi zagrał 145. mecz w reprezentacji kraju. Jeszcze trzy i będzie rekordzistą, przeskoczy Javiera Mascherano. Jeszcze sześć i zrówna się z Chilijczykiem Livingstonem, który 34 razy zagrał w spotkaniach Copa America (za jego czasów były to “Mistrzostwa Ameryki Południowej”). Ale by zagrać jeszcze sześć meczów, Argentyna musi grać do końca turnieju. Nie wiem czy to takie pewne, bo przeciwko Chile Albicelestes męczyli wzrok przeokrutnie. Jeden Messi stanął na wysokości zadania (o czym za chwilę), a w końcówce Di Maria (końcówce, bo niewiele minut miał mu do zaoferowania trener Scaloni).

No więc Messi… Strzelił jedynego gola dla Argentyny. Pięknego, co już jest normą dla tego artysty. Była to kopia trafienia Maradony z Copa America 1987, z meczu przeciwko Ekwadorowi. Nawet cieszynkę powtórzył! A wszystko dlatego, bo CONMEBOL przed meczem (szkoda, że Państwo tego nie widzieli) przygotował wspaniałe show multimedialne, wspominające maga futbolu. Ciekawostka, Maradona zagrał pięć razy w Copa America i żadnego nie wygrał. Leo gra już szóste…

Aha, Pele też nie wygrał, ale grał raz, w 1959 roku, jako 19-latek. Został królem strzelców imprezy, a po 1962 roku, kiedy Brazylia obroniła mistrzostwo świata, przestała interesować się turniejem kontynentalnym. Dla takich starych kibiców jak piszący te słowa oczywistością jest, że woleli tournee po różnych zakątkach świata. Na pokazowych meczach (wtedy nie nazywały się jeszcze towarzyskimi, nie było “terminów FIFA” i dlatego wielu z nich statystycy nie wliczają Brazylijczykom do zestawu gier w reprezentacji) zarabiali fortunę, bo to były czasy, kiedy niewiele klubów stać było na ich zatrudnianie a i sami Brazylijczycy brzydzili się grać poza krajami, gdzie płacono dużo, karmiono dobrze, języki i obyczaje były odległe od południowoamerykańskich. Słowem, cztery kraje Europy…

Argentyna – Chile – kilka lat temu najbardziej elektryzujący mecz kontynentu, po tym jak dwa razy z rzędu zagrali przeciwko sobie w finałach Copa America. Lata mijają, a w Chile ciągle Claudio Bravo na bramce, Isla na boku obrony, Arturo Vidal rządzi w środku a Vargas w ataku. Alexisa Sancheza celowo nie wymieniłem, bo ze względu na stan zdrowia w meczach fazy grupowej brać nie może. Inna sprawa czy zasadnie będzie go eksploatować na resztę turnieju, o ile obecni kadrowicze awansują do fazy pucharowej, co w domyśle oznacza, że będą już w innym punkcie formy, zgrania i zaawansowania turniejowego. Ale o tym rozpisywać się będę w meldunku za jakieś dwa tygodnie, o ile ekipa Martina Lasarte awansuje. A propos, znowu inny trener? Tak Watsonie! Po trzech Argentyńczykach i Kolumbijczyku przyszedł czas na Urugwajczyka. Mamy zatem w dziesięciu ekipach na Copa America dwóch trenerów z Urugwaju, czterech z Argentyny, po jednym z Portugalii (tak, to ten doświadczony co prowadzi Wenezuelę, Jose Peseiro), Kolumbii, Wenezueli i Brazylii.

Brazylia może sobie wygrywać Copa Americę, demolować konkurentów w eliminacjach do mundialu, a jej kluby co roku wygrywać Copa Libertadores, ale trenerzy z tego kraju jakoś nie są cenieni na świecie. Ot, paradoks, któremu warto przyjrzeć się kiedyś w tekście.

Gdzie ci brazylijscy trenerzy? Polski wątek

Tak samo jak czeka jeszcze Was, Drodzy Czytelnicy, analiza zmiany w sposobie gry Kolumbii, bo to co się tam odstawia mrozi krew w żyłach. Kiedy w Polsce usilnie szuka się gry wahadłowymi, chociaż takiego gatunku u nas nie ma, w Kolumbii wielka zmiana na gorsze, zapoczątkowana jeszcze przez Carlosa Queiroza. Kibice z lepszą pamięcią zapewne pamiętają jak za Jose Pekermana (do mundialu 2018) Kolumbia imponowała odważną i agresywną grą bocznych obrońców. Ci nasi niedoszli wahadłowi mogliby się uczyć od Armero i Zunigi, bo ten duet dosłownie fruwał na bokach. Ale lata minęły, a awizowani na ich następców Frank Fabbra i Santiago Arias nie odpalili, zniszczyły ich kontuzje. Jonathan Mojica i Stefano Medina też raczej z tych kryształowych, zatem trenerzy są w kropce. Może i Reinaldo Rueda by zaryzykował, ale po tym jak w listopadzie Kolumbia przegrała 1:6 z Ekwadorem i pogoniono trenera Carlosa Queiroza, nie było ani jednej okazji do zagrania meczu! Rueda , w dobie pandemii, nie miał czasu na poszukiwania, kontuzje ma aż czterech bocznych obrońców, zatem serwuje nam Williama Tesillo na boku, chociaż do 29. roku życia facet był zawsze stoperem. Efekt tego taki, że żadna ręka nie klaszcze. Bo i klaskać się nie da, Kolumbia bez finezji Jamesa (nie dostał powołania), bez szerokiego grania na flankach po prostu traci pazur, traci rozmach, ogląda się niewiele lepiej niż reprezentacja Polski.

O, może czasem warto skorzystać z doświadczeń innych, bo czasem nie ma co odkrywać drugi raz Ameryki. O czym publicznie mówi Carlos Valderrama, krytykując grę Kolumbii. Może “El Pibe” tak doradza bo widzi mizerne poszukiwania wahadeł w Polsce i dlatego domaga się powrotu do sprawdzonych pomysłów za Pekermana. Tylko kto miałby zagrać po pekermanowsku skoro COVID i kontuzje przetrzebiły kadrę? 

Bartłomiej Rabij

Komentarze