Finał marzeń. Wielcy artyści spotkają się na szczycie

Lionel Messi
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Lionel Messi

Tak jak sobie CONMEBOL wymarzył, w finale Copa America 2021 zagrają Argentyna oraz Brazylia. Neymar i Messi. Obaj w znakomitej formie. Czyli nic to, że turniej długimi fragmentami przynudzał, rozczarowywał, bez publiczności wręcz krzyczała ciszą. Najważniejsze, że wyszło tak jak wyjść miało. Greatest hits i tak zagramy na koniec!

  • W finale Copa America 2021 zmierzą się ze sobą Brazylia i Argentyna, czyli dwaj główni faworyci
  • Brazylia i Argentyna spełniły oczekiwania kibiców, ale poziom turnieju rozczarował
  • Czy Europa odjechała Ameryce Południowej, czy trudno porównać dwa turnieje do siebie?

Brazylia – Argentyna: o taki finał chodziło

Czy to źle? W zasadzie nie. Bo do finału dotarły naprawdę najlepsze ekipy na kontynencie. Bo Argentyna po kilku latach degrengolady wreszcie zbiera się do kupy, bo Lionel Messi wyczynia cuda i jest wreszcie liderem o jakim Argentyńczycy marzą od lat. Najwięcej goli, asyst, dryblingów, otwierających podań – rządzi! Tak samo w Brazylii, Neymar gra za dwóch, drybluje genialnie, gra widowiskowo, “robi różnicę” zmuszając kolegów do fantazyjnej gry. A taka zawsze się podoba.

Czemu więc miałbym narzekać? Narzekam na brak konkurencji! Skończyły się czasy Pekermana, znowu mamy bardzo średnią Kolumbię. Skończyły się czasy Bielsy i Sampaoliego, w Chile znowu mamy posuchę. To samo w Paragwaju i Ekwadorze. Innymi słowy, kontynentalni liderzy nie czują presji ze strony pretendentów. Nawet Urugwaj drugi turniej z rzędu zagrał słabo, ewidentnie wskazując na wyczerpanie formuły z “wiecznymi liderami”.

Pretendenci em masse wypadli słabo. Grali chaotycznie, bez pomysłu. Oczywiście, że “momenty były” ale całych meczów to już niewiele.
W półfinale przeciwko Peru, grając w dziesiątkę, Brazylia oddała inicjatywę, a i tak kontrolowała przebieg zawodów. Zwalniała i wybijała z uderzenia przeciwników. Kanarki prowadziły 1:0 i chciały nieznaczne prowadzenie dowieźć do końca meczu. Dowiozły. Coś podobnego chciała zrobić dzień później, w swoim półfinale Argentyna. Messi w 150. meczu w reprezentacji wypracował kapitalną pozycję Lautaro Martinezowi, a ten trafił jak się patrzy. Do przerwy Kolumbia miała dwie okazje na gola, chociaż i tak najlepszą miał Nicolas Gonzalez, po którego główce powinno być 2:0. Ale znamy mantrę pt. “niewykorzystane sytuacje się mszczą”. Kapitalna akcja najlepszego u Kolumbijczyków Luiza Diaza dała wyrównanie, którego nie oddali do końca meczu. Argentyna próbowała, miała szanse ale na 2:1 nie strzeliła. Dlaczego?

Mecz odbył się tuż po fenomenalnym popisie taktyczno-technicznym drużyn Hiszpanii i Włoch. Niewielkie pole gry, pozamykane przestrzenie. Piłkarze muszą grać szybko i bardzo precyzyjnie. Taka gra wymaga stałego ruchu i wychodzenia na pozycje. A zatem wielu schematów prowadzenia akcji. Kiedy oglądałem półfinały Copa America, a dla uczestników były to już szóste mecze w turnieju, nie widziałem ani schematów, ani kompaktowej gry, ani niczego nowoczesnego. Jakby z odejściem Bielsy, Pekermana, Sampaoliego skończył się pomysł na granie. Wróciliśmy do lat 90.

Drużyny bazują na indywidualnej inicjatywie piłkarzy. To dlatego w Kolumbii najlepiej prezentowali się Barrios i Luis Diaz, bo są świetnie wyszkoleni technicznie, dużo widzą, jeden szybko gra piłką, a drugi szybko z nią biega. Duvan Zapata zostawiony na szpicy raził prymitywnym ostrzałem bramki, nie szukawszy jakiegokolwiek grania z partnerami. Kompletnie abstrahując od ich obecności. Czy zabrakło mu do towarzystwa Muriela, czy jest po prostu jednowymiarowym centrem skupiony na jednym celu – kopnięciu na bramkę, tego nie wiem. Ale enty raz w reprezentacji był po prostu taranem. 

Za to Messi czy Di Maria to już maestria, to już kunszt nad kunsztami. Ale znowu, pograli ze sobą, zaczarowali zwodami, balansem, podaniem otwierającym, podczas gdy reszta towarzystwa pojawiała się i dobiegała w trakcie akcji. Słowem, przejęcie piłki dopiero dawało zaczyn do zagrania czegoś wspólnie. To zasadnicza różnica w jakości gry między czołówką europejską i południowoamerykańską.

Oczywiście zadasz czytelniku pytanie: czy oni o tym nie wiedzą? Pewnie, że tak! Tylko jak mają dogonić drezynami uciekający TGV?
Ten kto wpadnie na rozwiązanie owej kwestii powinien dostać Nobla w dziedzinie piłki nożnej. Nie ma takiej? A… wcale mnie to nie dziwi, bo nawet jeśli wpadnie, to wyjedzie do Europy, nim system zacznie działać. Takie są smutne realia Ameryki Południowej w 2021 roku.

Czy jest aż tak źle? Chcę pocieszać się myślą, że tegoroczne Euro jest bardziej widowiskowe od dwóch poprzednich edycji, a Copa mniej widowiskowa od kilku ją poprzedzających. Może jedni mieli szczęście a drudzy pecha. Może pospołu – puste trybuny, niechęć graczy do startu w imprezie w czasach, kiedy epicentrum pandemii przeniosło się do Ameryki Południowej, kryzys w CBF i konflikt na linii piłkarze – działacze – rzuciły się cieniem na imprezę, którą trzeba było przenieść na jeszcze inny termin. Tylko który? 2022 to rok mundialu. 2023 to zaraz po grudniowym mundialu, 2024 i tak już jest zaplanowany turniej. A wypuścić z rąk ponad 100 mln USD od sponsorów? No pasaran!

Bartłomiej Rabij

Komentarze