Luis Fernandez: odkąd Jarosław Królewski został prezesem, wiele się zmieniło

- Szczerze mówiąc jesteśmy tutaj bardzo szczęśliwi z żoną. Trochę czasu zajęło zaadaptowanie się do mieszkania w Polsce, ale teraz wszystko nam się podoba. Gram w niesamowitym klubie wspieranym przez niesamowitych kibiców, ale przyszłość nie zależy tylko ode mnie - mówi w rozmowie z Goal.pl Luis Fernandez, lider klasyfikacji strzelców I ligi.

Luis Fernandez
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Luis Fernandez
  • Wisła Kraków wiosną punktuje jak szalona, natomiast nie jest tak, że w klubie nie ma żadnych zmartwień. Jednym z nich jest przyszłość najlepszego piłkarza tej drużyny, Luisa Fernandeza
  • Zapytaliśmy Hiszpana, na ile prawdopodobne jest jego pozostanie w Wiśle. Aktualny kontrakt wygasa z końcem sezonu
  • Fernandez opowiedział też, co zmieniło się w klubie, odkąd jego prezesem został Jarosław Królewski

Czy Luis Fernandez zostanie w Wiśle Kraków?

Wiesz, jakie pytanie najczęściej się pojawiało na Twitterze, gdy napisałem, że będziemy rozmawiać?

Chyba się domyślam, ale powiedz mi.

Czy zostaniesz w Wiśle Kraków w kolejnym sezonie.

(chwila zastanowienia) Szczerze mówiąc jesteśmy tutaj bardzo szczęśliwi z żoną. Trochę czasu zajęło zaadaptowanie się do mieszkania w Polsce, ale teraz wszystko nam się podoba. Gram w niesamowitym klubie wspieranym przez niesamowitych kibiców, ale przyszłość nie zależy tylko ode mnie. Dlatego nie odpowiem ci jednoznacznie. Poczekajmy do końca sezonu, co się wydarzy. Teraz jestem w pełni skoncentrowany na każdym kolejnym meczu i sięganiu weekend po weekendzie po trzy punkty.  

Decyzja o pozostaniu jest uzależniona od tego, czy awansujecie do Ekstraklasy?

To chyba zbyt wąskie spojrzenie, więc nie odpowiem, że tak lub nie. Bardziej: to zależy od tego, jak będzie wyglądać nowy projekt. Jakie nowe rzeczy wydarzą się w klubie. Na dziś nie wiem, co się stanie, więc po prostu czekam. Nie jestem w stanie ci nic więcej powiedzieć o przyszłości…

  • Zobacz także: Kosmiczna Wisła Kraków

Wisła Kraków – seria zwycięstw w I lidze

Rozumiem. Spytam zatem o przeszłość i teraźniejszość. Skąd taka zmiana, że z drużyny bijącej marazmem po oczach staliście się maszynką do wygrywania?

Na pewno pomógł nam obóz w Turcji, gdzie przez trzy tygodnie pracowaliśmy na najwyższym poziomie. Do tego skład został wzmocniony kilkoma jakościowymi zawodnikami. Kadra jest szersza niż jesienią, więc trener ma większe pole manewru w razie potrzeby. W pierwszej części sezonu tego trochę brakowało, czuliśmy, że nie jest nas wystarczająco wielu, by bezboleśnie przejść przez całą rundę. No i dziś mogę powiedzieć, że czujemy radość z wychodzenia na boisko, bo trudno o przyjemniejsze uczucie niż wygrywanie. To buduje. Podobnie jak spoglądanie w tabelę, gdzie nasza sytuacja z weekendu na weekend jest coraz lepsza.

Słyszałem opinię z wewnątrz klubu, że takiej atmosfery nie było już dawno. Robią ją ludzie, czy wyniki?

W piłce wszystko zależy od wyników, ale będąc szczerym to dobra atmosfera była u nas już jesienią. Pomimo serii meczów bez zwycięstwa. W szatni mamy po prostu fantastycznych ludzi. Nie mam na myśli tylko piłkarzy, ale cały sztab, władze Wisły, ludzi pracujących w biurach. W Wiśle czuje się, że każdy może liczyć na każdego. Do tego dochodzą fani, dla których po prostu chce się grać. Dlatego na twoje pytanie odpowiedziałbym, że u nas atmosferę w większym stopniu robią ludzie niż wyniki.

Jak to wygląda w szatni? Są grupy Hiszpanów i Polaków?

Wiadomo, że czasem tworzą się grupki, co jest naturalne ze względu na barierę językową. Ale to nie ma nic wspólnego z tworzeniem jakichś barier między jedną a drugą grupką. Każdy kto przychodzi do Wisły widzi, że podstawową zasadą jest pomaganie sobie nawzajem. Niekiedy korzystamy z pomocy tłumacza, ale to nie ma żadnego znaczenia.

W szatni częściej słychać hiszpański czy polski?

Polski, zdecydowanie. Przede wszystkim dlatego, że trener mówi po polsku, a większość drużyny stanowią Polacy. To hiszpański i angielski są dodatkami, a nie czymś wiodącym.

Macie dziś poczucie, że możecie wygrać wszystkie mecze do końca sezonu?

Tak! Naprawdę w to wierzę, choć staram się nie wybiegać tak daleko w przyszłość, a za każdym razem myśleć tylko o zwycięstwie w najbliższym meczu. Ale myślę, że jesteśmy na tyle mocni, że jesteśmy w stanie pokonać w I lidze każdego. Co oczywiście nie będzie proste. Wierzymy jednak w siebie, wierzymy w zasady, które przedstawia nam trener. I jeśli będziemy za tym podążać, dołożymy do tego 100 proc. zaangażowania, to dlaczego mielibyśmy stracić punkty?

Jarosław Królewski prezesem Wisły Kraków

Czy coś się w klubie zmieniło odkąd prezesem został Jarosław Królewski?

Tak. Odkąd doszło do tej zmiany otrzymujemy więcej informacji, co się dzieje w klubie. Czasem przychodzi i mówi wprost: cześć chłopaki, mamy problem z pewną rzeczą, musicie poczekać. Wszystko stało się bardziej przejrzyste. Jaro jest naszym kumplem. I stara się rozmawiać z nami po kumpelsku. Mieć kontakt z każdym zawodnikiem. Naprawdę to doceniamy.

Jarosław Królewski udzielił wywiadu w Meczykach, w którym powiedział: “Luis Fernandez udowadnia, że jest liderem w szatni. Myśli o kolegach z szatni. Jest osobą, która ciągnie tę drużynę nawet w trudnych momentach”. Nie dziwię się, że mówisz o nim ciepło, skoro wystawia ci taką laurkę.

Miło to słyszeć. Faktycznie staram się mieć pozytywny wpływ na chłopaków, choć nie wiem, czy nazwałbym siebie liderem. To tylko słowo, nie ma większego znaczenia. Nie myślę o sobie: hej, jestem liderem i muszę coś zrobić. To raczej przychodzi naturalnie, wynika z mojego charakteru. A że Jaro tak to ocenia, to się cieszę.

Królewski powiedział także: “Wiemy, co Luis chce osiągnąć jako piłkarz – finansowo i sportowo. Znamy jego wymagania, ambicje”. To dobry moment, bym cię spytał, jakie wymagania i ambicje miał na myśli.

Chcę grać na najwyższym poziomie. Wiem, że sobie tam poradzę. Akceptuję to, że czasem trzeba zrobić krok do tyłu, by z większą mocą pójść naprzód, ale wierzę, że ten krok jest już za mną, za nami. Chciałbym cieszyć się z Wisłą grą w Ekstraklasie.

A gdzie jest szczyt możliwości Wisły Kraków i obecnej drużyny?

Wszystkie limity są w naszych głowach. Wspomniałem ci, że jestem pewien, iż jesteśmy w stanie wygrać każdy mecz do końca sezonu, ale nie zrobimy tego, jeśli nasze głowy nie będą na to gotowe. Jeśli choć trochę odpuścimy i wyjdziemy na boisko bez pełnej koncentracji. Pracujemy nad tym.

Chodziło mi bardziej o ocenę waszej siły na tle innych drużyn w Polsce. W I lidze wygraliście wiosną siedem na siedem meczów, więc chciałem, byś porównał waszą obecną moc do drużyn z Ekstraklasy. Znasz je w końcu z poprzedniego sezonu.

Obawiam się, że nie jestem w stanie na to odpowiedzieć. Bo zbyt wiele rzeczy, o których dziś nie mam pojęcia, składa się na tę odpowiedź. Piłka to nie tylko to, co widzisz na boisku. Teraz idzie nam świetnie, ale nie wiemy, jak wyglądałaby nasza mentalność, gdybyśmy nagle przenieśli się do Ekstraklasy. Powiem na przykładzie: dziś uważam, że nasza wiara we własne umiejętności jest na najwyższym poziomie. Wychodzimy na boisko i wiemy, że jesteśmy mocni, że rywal nas za takich uważa. Ale czy tak by też było w Ekstraklasie, gdzie poziom jest wyższy i pewnie przydarzyłaby się jakaś porażka? Podejście mentalne odgrywa ogromną rolę. Jesienią straciliśmy sporo wiary w siebie, ale w Turcji potrafiliśmy pokonać w sparingu Wisłę Płock 5:1 i uważam, że po tym meczu dotarło do nas, że jesteśmy silniejsi niż nam się wydawało. Dlatego nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, że w Ekstraklasie bylibyśmy na tym lub innym miejscu. To zależy od dużo większej liczby czynników niż tylko jakość, którą mamy.

Jaki był powód tego, że Wisła miała tak słabe rezultaty, kiedy trenerem był Jerzy Brzęczek?

Nie mam pojęcia, serio. Mogę tylko przypuszczać. Może chodziło o presję, której w tamtym momencie nie wytrzymywaliśmy? Mieliśmy świadomość, że Jerzy Brzęczek dopiero był selekcjonerem reprezentacji Polski, że jest znanym gościem, na którego każdy patrzy, i ta presja w jakimś stopniu przenosiła się do szatni. Ale na pewno nie chciałbym oceniać Jerzego Brzęczka, bo byłoby to zwyczajnie nie fair. Może gdyby dysponował taką kadrą, jaką mamy obecnie, wyniki też byłyby lepsze?

Luis Fernandez i czerwone kartki

Po poprzednim sezonie była plotka, że chcesz zostać w Wiśle pomimo relegacji, bo czułeś, że jesteś to winien klubowi po tym, jak dostałeś czerwoną kartkę. Mam okazję, więc spytam, czy to prawda.

Szczerze mówiąc, to był bardzo trudny moment, ale nie kojarzę, bym kiedyś wypowiedział podobne zdanie do tego, które cytujesz. Jestem profesjonalistą, wiem, czego się ode mnie oczekuje i jakie są moje obowiązki, więc po prostu uznałem, że zostanę w Wiśle, by pomóc jej w niższej lidze. I nigdy nie czułem się z tą decyzją źle, nawet pomimo ofert z innych klubów, które spływały. I nawet jeśli finansowo były jeszcze lepsze niż mój obecny kontrakt.

Oczywiście nie zdradzisz, kto chciał cię pozyskać.

Przecież wiesz, że nie (śmiech).

Jeśli już mówimy o czerwonych kartkach… Dostałeś też jedną bezsensowną na początku obecnego sezonu, ale od tego zagrałeś około dwudziestu meczów i zobaczyłeś tylko dwie żółte kartki. Pracowałeś nad tym, nad mentalem?

Tak, przepracowałem to w głowie. Choć jeśli spojrzałbyś na moją karierę całościowo, to nigdy nie miałem problemów z nadmierną agresją, czy gotowaniem się. Jeśli się nie mylę, do momentu przyjścia do Wisły czerwoną kartkę obejrzałem tylko raz – grając w drugiej drużynie Deportivo. I to nie za jakiś brutalny faul czy zachowanie, a za taktyczny faul, gdy zatrzymywałem kontratak. Ale faktycznie – obie czerwone kartki w Wiśle wynikały z rzeczy, które nie miały prawa się wydarzyć. Dlatego czułem, że muszę się nad tym poważnie pochylić i coś zmienić w sobie.

W klubie mieli pretensje o te czerwone kartki?

W klubie byli źli jak cholera! Ale rozumiałem to. Zaakceptowałem wszystkie konsekwencje, które wynikały z mojego zachowania.

Czujesz się prowokowany przez rywali?

Tak, ale dziś generalnie nie mam z tym problemu. To nigdy nie może być usprawiedliwienie dla takiego zachowania. Myślę, że teraz w pełni to kontroluję, że umiem się skupić tylko na boisku i nawet nie zwracam uwagi, czy sędzia odpowiednio ucina tego rodzaju prowokacje. Moja robota polega na graniu w piłkę.

Na koniec chciałbym zadać ci kilka pytań od kibiców z Twittera. Kto jest twoim najlepszym kumplem w drużynie?

Nie wskażę jednego, bo uważam, że mam dobre kontakty z wszystkimi.

Jak będziesz świętował awans do Ekstraklasy i tytuł króla strzelców?

To drugie kompletnie mnie nie obchodzi. A świętowanie awansu? Na sto procent zrobimy coś konkretnego, ale pewnie na spontanie. Bez planowania.

Jak duże są szanse, byś został w Wiśle?

Nie wiem. Tak jak mówiłem wcześniej – skupiam się tylko na graniu. Jestem tutaj szczęśliwy, ale czekam na pewne wiadomości z klubu.

Ostatnie pytanie od kibiców: czy chcesz zostać legendą klubu, która kiedyś wygra z Wisłą mistrzostwo Polski?

Jasne, że tak! Ale czy zostanę legendą? To byłoby bardzo trudne. Mówimy przecież o jednym z największych polskich klubów, przez który przewinęły się prawdziwe legendy. Być jedną z nich byłoby czymś niesamowitym, a wygranie Ekstraklasy? Czemu miałbym o tym nie marzyć?

Komentarze