Chelsea zaszalała na rynku. Real patrzył z boku

Frank Lampard
Obserwuj nas w
fot. SPORT PICTURES Na zdjęciu: Frank Lampard

Okno transferowe w Europie zostało zamknięte, do następnego poczekamy prawie całe… trzy miesiące, więc nie będzie oddechu od kolejnych spekulacji. Na razie jednak podsumujmy to, co za nami, a działo się sporo.

Czytaj dalej…

  • Letnie okno transferowe zostało zamknięte. Kilka klubów zaszalało, inne musiały zaciskać pasa
  • Najciekawiej było w Premier League. Angielskie kluby wydały łącznie na transfery ponad 1,3 bln euro
  • Real Madryt nie wydał ani euro na wzmocnienia. Dla Królewskich to nietypowe okno transferowe od lat

Tym razem nie padł globalny rekord, żaden z klubów nie wyłożył ponad 100 mln euro na stół za jednego zawodnika, co też po części jest spowodowane sytuacją gospodarczą na świecie związaną z pandemią koronawirusa, a także faktem, że akurat w tym oknie nie było piłkarza z tak dużym nazwiskiem, który decydowałby się na zmianę barw klubowych. Kilka dużych firm postanowiło jednak zaszaleć, zrobić rewolucję w składzie, przewietrzyć szatnię, lub odbudować potęgę.

Przebili wszystkich

Na pierwszy plan w transferowym wyścigu, już na samym jego początku, wysunęła się Chelsea. Klub ze Stamford Bridge sprowadził za grube pieniądze (80 mln euro) Kaia Havertza z Bayeru Leverkusen i ustanowił rekord tego okna. Na dokładkę wyłożył 53 mln za Timo Wernera z RB Lipsk i 50 mln za Bena Chilwella (poprzednio Leicester City). Frank Lampard, który pamięta największe sukcesy The Blues z poziomu murawy, chce odbudować potęgę i na serio włączyć się do wyścigu o tytuł. Dlatego Roman Abramowicz nie szczędził pensa na zachcianki menedżera i łącznie wydał prawie ćwierć miliarda euro. Oprócz wymienionej wcześniej trójki sporo kosztowali także Hakim Ziyech (40 mln, transfer z Ajaxu) i Edouard Mendy (24 mln, transfer ze Stade Rennes). Po takich wzmocnieniach od Chelsea trzeba wymagać miejsca w TOP 3 Premier League, a nawet czegoś więcej.

Oczywiście właściciele Manchesteru City nie byliby sobą, gdyby w oknie transferowym nie kupowali. Wprawdzie nie tak spektakularnie jak Chelsea, ale również szastali pieniędzmi, wyhamowując przed granicą 160 mln. Podium zamknęło… Leeds United, nieznacznie przekraczając setkę. Beniaminek, który zaczął sezon w imponującym stylu, może sporo namieszać. Za plecami tej trójki uplasowały się Tottenham, który prawie dobił do granicy 100 mln i Arsenal, który w nocy przyklepał zakup Thomasa Parteya z Atletico za 50 mln. Aktywny był również Wolverhampton. Wilki sprzedały dwóch piłkarzy Diogo Jotę (Liverpool) i Heldera Costę (Leeds) za ponad 60 mln, a wiadomo, że liczba Portugalczyków musi się tam zgadzać, więc kupiono Fabio Silvę (Benfica) i Nelsona Semedo (FC Barcelona) za 70 mln.

Real w lockdownie

W Hiszpanii tym razem było nadspodziewanie cicho, jeśli chodzi o wielkie sumy, choć było kilka mocnych momentów. FC Barcelona po laniu od Bayernu Monachium w ćwierćfinale LM po chwili dostała kolejny cios. Lionel Messi powiedział, że zamierza odejść. Klub mu jednak na to nie pozwolił, zrobiła się afera, w której w roli głównej wystąpił prezes Bartomeu, a po wszystkim pozostał wielki niesmak. Po kilku tygodniach Messi znowu wyciągnął kanister na dogasający ogień i żegnając Luisa Suareza, który odchodził do Atletico, zaczął polewać beznzyną, wbijając mocne szpile we włodarzy, którzy nie pożegnali jak należy urugwajskiego snajpera. Płomień znowu buchnął, na szczęście dla Blaugrany, tym razem mocno, ale krótko. Sam Messi po chwili przeprosił kibiców i zadeklarował pełne oddanie dla klubu. Przynajmniej do końca sezonu.

Luis Suarez choć odszedł za darmo (oczywiście nie licząc wszelkich kontraktowych podpisów, bonusów itp.), to był jednym z najgorętszych nazwisk tego okna w LaLiga. Przez kilka dni był blisko Juventusu, ale ostatecznie został w Hiszpanii i dołączył do drużyny Diego Simeone.

Barca najwięcej wydawała. Sprowadziła Miralema Pjanicia z Juventusu za 60 mln euro, a także Trincao za połowę tej kwoty z Bragi. Oprócz Suareza z klubu odszedł Arthur, który zamienił się miejscami z Pjaniciem.

Cicho było w białej części Madrytu, choć można się było tego spodziewać, bo Florentino Perez mówił o zaciskaniu pasa i braku spektakularnych zakupów. Real nie był aktywny na rynku, jeśli chodzi o pozyskiwanie nowych zawodników. Królewscy “wzmocnili” się tylko zawodnikami wracającymi z wypożyczeń. Zarobili jednak blisko 100 mln euro na transferach w drugą stronę. Achraf Hakimi poszedł do Interu za 40 mln, a Sergio Reguilon za 30 mln do Tottenhamu. Najgłośniejsze były jednak odejścia Garetha Bale’a (także do Spurs) na wypożyczenie i Jamesa Rodrigueza do Evertonu na zasadzie wolnego transferu. Klub z Liverpoolu zrobił dobry interes, przynajmniej tak to wygląda na początku sezonu, bo Kolumbijczyk szaleje, The Toffees są liderem Premier League.

Lokalny rywal Realu brał udział w dwóch głośnych transferach. O pierwszym (Suarez) już było, drugim był Alvaro Morata, który odszedł do Juventusu. Ruchy Atletico były oceniane jako majstersztyk. Suarez ściągnięty za darmo, a Morata, który wiele razy zawodził, oddany do Juve na wypożyczenie za 10 mln euro, z opcją wykupu (45 mln).

Nieudane transfery Milika

W Bundeslidze najwięcej mówiło się o transferach piłkarzy za granicę. Wspomniani Havertz i Werner zamienili odpowiednio Bayer Leverkusen i RB Lipsk na Chelsea. Aptekarze zamknęli okno na dużym plusie, podobnie jak lub z Lipska. Więcej wydali niż zarobili dwaj główni kandydaci do tytułu. Bayern Monachium wyłożył 45 mln euro na Leroya Sane, z kolei Borussia Dortmund o 3 mln więcej dała za duet Emre Can i Jude Bellingham.

Przez chwilę pojawiły się plotki o zainteresowaniu Robertem Lewandowskim ze strony Barcelony i Juventusu, ale szybko zgasły. Chyba autorzy dostrzegli, że nie ma co pompować tematu, skoro “Lewy” jest szczęśliwy w Monachium, spełnił marzenie o wygraniu Ligi Mistrzów i śrubuje kolejne rekordy Bundesligi.

Polskich kibiców najbardziej interesowała saga transferowa z Arkadiuszem Milikiem w roli głównej. Napastnik pożegnał się już z Napoli, był jedną nogą w Romie, ale na ostatniej prostej transfer się wykoleił. W kontekście Polaka pojawiały się takie marki jak: Juventus, Tottenham, Valencia, Fiorentina czy Atletico Madryt. Wszystkie opcje ostatecznie upadły, a Milik został tam, gdzie był. W Neapolu pewnie nieprędko podniesie się z ławki, więc i jego wyjazd na Euro może stanąć pod znakiem zapytania.

Napoli zrobiło jeden z najdroższych transferów lata, ściągając z Lille Victora Osimhena za 70 mln euro. Bilans na zamknięcie okna i tak ma jednak na plusie, ponieważ sprzedało kilku piłkarzy za niezłe sumy. Allan poszedł do Evertonu za 25 mln euro, Simone Verdi za 20 mln do Torino, a Roberto Inglese za 18 mln do Parmy. Łącznie na wszystkich sprzedanych zawodnikach klub z Neapolu zarobił prawie 114 mln euro.

Najwięcej na transfery w lidze włoskiej wydali oczywiście dwaj główni kandydaci do Scudetto. Juventus nieco ponad stówkę, a Inter nieco poniżej stówki. W przypadku pierwszych największym wydatkiem był Arthur, z kolei mediolańczyków 40 mln kosztował Hakimi, a kolejne 45 duet Nicolo Barella i Stefano Sensi.

Paris Saint-Germain nie szalało w zakończonym oknie transferowym. Jedynym większym wzmocnieniem był transfer Mauro Icardiego z Interu za 50 mln euro. Ciekawym ruchem wydaje się wypożyczenie z Evertonu Moise Keana.

Blisko 50 mln euro wydało Stade Rennes, które szykuje się do występu w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Z kolei Lille zarobiło krocie na sprzedaży Osimhena i… to by było właściwie na tyle jeśli chodzi o ciekawsze akcenty w lidze francuskiej, choć sumarycznie Ligue 1 przebiła LaLigę czy Bundesligę.

Komentarze