Szokujący kierunek dla pomocnika wypychanego z Juve

Arthur
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Arthur

Juventus szukał nabywcy dla Arthura Melo przez całe lato. Licznie doniesienia każą wierzyć, że w ostatni dzień okna transferowego Brazylijczyk trafi do Liverpoolu.

  • Massimiliano Allegri nie widzi dla Arthura Melo miejsca w składzie Juventusu
  • Wygląda na to, że zawodnik, którego odrzuciła Valencia, najbliższy rok spędzi w Liverpoolu
  • The Reds nie zapewnili sobie opcji wykupu Brazylijczyka po zakończeniu wypożyczenia

Arthur już w drodze na Wyspy, czas na kolejny wielki klub w CV

Juventus przez całe lato poszukiwał chętnych nabywców na dwóch pomocników. Adrien Rabiot i Arthur Melo rozczarowują podczas swojego pobytu w Turynie. Ich wysokie kontrakty odstraszają jednak inne kluby. O Brazylijczyka starała się choćby Valencia, ale wymagania finansowe były dla zespołu z Estadio Mestalla nie do spełnienia. Wydawało się, że były pomocnik Barcelony spędzi kolejny sezon na Allianz Stadium, gdy spadła mu – i Starej Damie – gwiazda z nieba.

Liczne źródła podają bowiem, że Arthur Melo zostanie nowym zawodnikiem Liverpoolu. To ruch z jednej strony sensacyjny, z drugiej zrozumiały. The Reds mają ogromne problemy z kontuzjami w drugiej linii. Jednocześnie Juergen Klopp podkreślał, że nie zamierza sprowadzać nowych graczy na tę pozycję – a przynajmniej na stałe. Wypożyczenie 26-latka zdaje się zatem złotym środkiem. Anglicy przejmą wysoką pensję gracza, ale nie zapewnili sobie opcji wykupu. Oznacza to zatem, że po roku Arthur najprawdopodobniej wróci do Juventusu. Trzeba przyznać, że Brazylijczyk ponownie wylądował na cztery łapy. Już w Barcelonie zarzucano mu niską efektywność, ale w ramach wymiany trafił do Starej Damy. Teraz, choć interesowały się nim zespoły pokroju Valencii, dopisze sobie do CV kolejną ogromną instytucję, jaką bez wątpienia jest Liverpool.

Arthur w minionym sezonie rozegrał 31 spotkań we wszystkich rozgrywkach. Zanotował jedną asystę w Pucharze Włoch.

Zobacz więcej: Szczęsny po badaniach. Michniewicz odetchnął.

Komentarze