Najpierw Warszawa, teraz Kraków
Siergiej Pałkin działa w Szachtarze już ponad 20 lat, bo zaczynał w 2004 roku. Od tego momentu ukraiński gigant zdobył aż 34 trofea, wielokrotnie grając w Lidze Mistrzów, kupując i sprzedając piłkarzy za wielkie pieniądze. Od 2014 roku klub jest jednak bezdomny, bo nie może grać na własnym stadionie w Doniecku.
Potem było jeszcze gorzej, bo agresja Rosji sprawiła, że mecze europejskich pucharów Szachtar musi grać poza Ukrainą. Kilka lat temu gościny udzieliła mu Legia, a teraz klub gra w Krakowie, ścisle współpracując w tym temacie z Wisłą. Już w najbliższy czwartek o 20:00 Ukraińcy podejmą na Reymonta Panathinaikos Ateny. W pierwszym meczu padł remis 0:0.
Przed tym meczem Siergiej Pałkin udzielił wywiadu goal.pl, w którym obszernie opowiedział o funkcjonowaniu klubu w trudnej wojennej rzeczywistości.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Mecze europejskich pucharów gracie w Krakowie, współpracując przy ich organizacji z Wisłą. Dlaczego zdecydowaliście się na taką opcję? Przypuszczam, że mieliście również inne możliwości…
Siergiej Pałkin, dyrektor generalny Szachtara Donieck:
To prawda, mieliśmy również inne opcje, ale uznaliśmy, że w tym sezonie Kraków będzie najlepszym rozwiązaniem dla nas. Logistycznie to dobre wyjście, bo jest blisko do granicy z Ukrainą, co bardzo ułatwia podróżowanie. Stadion jest nowoczesny i wygodny. Miasto ma prawie milion mieszkańców i bardzo mocno rozwiniętą piłkarską kulturę, coś, co bardzo doceniamy, co jest dla nas istotne. To wszystko sprawiło, że uznaliśmy Kraków za bardzo dobry wybór.
A jak ocenia pan współpracę z Wisłą w tym przypadku? Jakie ma pan odczucia po pierwszym meczu w zakresie organizacji, kibiców i tak dalej?
Wisła jest klubem o wielkiej historii, a z dotychczasowej współpracy jesteśmy bardzo zadowoleni. Są wielkimi profesjonalistami w tym co robią. Ludzie, którzy pracują przy naszych meczach są otwarci, pomocni i skuteczni. Nasz pierwszy mecz w Krakowie z Besiktasem tylko potwierdził, że podjęliśmy słuszną decyzję, wybierając ten stadion. Organizacja była bardzo dobra, a atmosfera fantastyczna. Wszystko związane z nami i Krakowem jest jak do tej pory ekstremalnie pozytywne.
Nie pierwszy raz gracie jako gospodarz w Polsce, kilka lat temu rozgrywaliście mecze Ligi Mistrzów w Warszawie. Jak pan wspomina współpracę z Legią?
Mam z tego okresu i tej współpracy tylko dobre wspomnienia. To był nasz pierwszy pucharowy sezon poza Ukrainą, a Legia udzieliła nam ogromnego wsparcia. Atmosfera na stadionie była bardzo emocjonalna. Graliśmy atrakcyjny futbol, fanom to się podobało. To był bardzo pamiętny okres.
Niedawno usłyszałem, że właściciel klubu, Rinat Achmetow i dyrektor sportowy Darijo Srna powiedzieli, że chcą zbudować najsilniejszy Szachtar w historii. Jeślie te słowa są dokładne i prawdziwe, to proszę powiedzieć jak chcecie to zrobić? Bez Ligi Mistrzów w tym roku, przy wciąż toczącej się wojnie…
Tak, te słowa są dokładne i prawdziwe. A jak chcemy to zrobić? Odpowiem przysłowiem o tym, że nie od razu Rzym zbudowano. Zbudowanie zwycięskiej drużyny wymaga czasu i cierpliwości. Nawet jeśli nie gramy w Champions League w tym sezonie, to wciąż uważamy, że jako klub idziemy w dobrym kierunku. Czasem trzeba zrobić krok do tyłu, aby potem wykonać jeszcze większy do przodu. Pan Achmetow prowadzi ten klub od niemal 30 lat – to jeden z najdłużej działających prezesów w europejskim futbolu. Jego doświadczenie, ambicje i wielkie poświęcenie dla klubu znów nam pomoże osiągnąć bardzo wysokie cele. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Siedem stadionów zamiast domu
Co jest najtrudniejsze w funkcjonowaniu klubu w takich okolicznościach? Bez własnego stadionu od wielu lat… To logistyka, kwestie mentalne, czy strata pieniędzy, bo bywało i tak, że piłkarze rozwiązywali kontrakty, a Szachtar nie dostawał za nich pieniędzy…
Najcięższe jest granie od lat z daleka od własnego domu i naszych najwierniejszych kibiców. Od 2014 roku używaliśmy już siedmiu stadionów na nasze „domowe” mecze w pucharach. Żaden inny klub w Europie nie przechodził przez coś takiego. Tu nie chodzi tylko o logistykę czy finanse – to emocjonalne koszty tego, że nie możemy grać u siebie, że nie możemy mieć bliskiego kontaktu z naszą społecznością.
Wróciliście niedawno do swojej starej polityki kupowania zdolnych Brazylijczyków, ale tymczasem pierwszy tytuł w czasach wojennych wywalczyliście dzięki młodym Ukraińcom. To skąd zwrot znów w stronę Ameryki Południowej?
Mamy bardzo długą tradycję ściągania, szlifowania i rozwijania młodych Brazylijczyków, pomagania im w stawaniu sie piłkarzami absolutnego topu w Europie. W Brazylii Szachtar jest znany jako klub, który inwestuje w takich piłkarzy i rozwija ich bardzo mocno. Taką mamy w Brazylii opinię, to daje nam przewagę nad wieloma innymi klubami. Z drugiej jednak strony wciąż mocno dbamy o rozwijanie naszych ukraińskich talentów. To unikalna mieszanka naszych ukraińskich cech z tym, co mogą zaoferować Brazylijczycy. Ten mikst czyni nas szczególnym klubem, to nas wyróżnia na tle innych.
Polscy piłkarze w Szachtarze? Teraz nie, ale…
A interesowaliście się na przykład jakimiś polskimi piłkarzami czy po prostu zawodnikami z polskiej Ekstraklasy ostatnio?
Polska ma długą tradycję wychowania sportowców światowej klasy, wystarczy wymienić Roberta Lewandowskiego, jednego z najlepszych napastników w historii futbolu. W przeszłości mieliśmy już Polaków w naszym klubie. W tym momencie nie interesujemy się nikim z polskiej ligi, ale w piłce wszystko szybko się zmienia. Na pewno jest możliwe, że w przyszłości w Szachtarze znów zagra piłkarz z Polski.
Jak przekonujecie zagranicznych piłkarzy do zasilenia Szachtara zważywszy na to, że wojna wciąż trwa?
Szachtar jest silną piłkarską marką i każdego dnia pracujemy nad tym, aby była jeszcze silniejsza. Nasza dobra reputacja pomaga przekonywać piłkarzy. Oczywiście, nie każdy gracz, o którego się staramy zgadza się do nas dołączyć, co my w pełni rozumiemy, zważywszy na trudny kontekst. Ale ci którzy do nas przychodzą okazują się ludźmi odważnymi, ambitnymi. Wierzą w nasz klub i wartości, które wyznajemy.
Od niedawna trenerem Szachtara jest Arda Turan. Dlaczego akurat jego wybraliście? Kandydatów na pewno wam nie brakowało…
Wybraliśmy Turana, bo mamy taką samą piłkarską filozofię – ofensywny styl, oparty na posiadaniu piłki, wysokiej intensywności i odwadze. Nasz trzeci gol w Stambule strzelony Besiktasowi to idealny przykład tego podejścia – tę bramkę obejrzały miliony ludzi na całym świecie. Arda to nie tylko były świetny piłkarz z wielkim doświadczeniem, ale i ambitny trener, wielki lider i fantastyczna osoba. Jesteśmy przekonani, że podjęliśmy w tej sprawie bardzo dobrą decyzję.
Achmetow? Nadejdzie dzień, gdy wróci na trybuny
Wspomnieliśmy Rinata Achmetowa. Jak by pan opisał jego zaangażowanie w Szachtara? Gdzie ogląda mecze? Jak mocno jest zorientowany w codziennym funkcjonowaniu klubu? Ma pan pełną dowolność w podejmowaniu decyzji, czy jednak te najważniejsze są zarezerwowanae dla niego?
Pan Achmetow jest sercem, duszą i mózgiem Szachtara. I choć może nie jest widoczny publicznie, to całkowicie angażuje się w klub i jest doskonale poinformowany. Wie wszystko – począwszy od tego co się dzieje na treningu po szczegóły dotyczące każdego piłkarza. Jego doświadczenie i pasja to filar naszego klubu. Od lat mecze Szachtara ogląda w domu, ale wszyscy mamy nadzieję, że wkrótce nadejdzie dzień, gdy wróci na stadion. Jego zaangażowanie jest nieocenione, a kluczowe decyzje w klubie są zawsze zgodne z jego wizją.
Niestety wojna wciąż trwa. Co klub piłkarski, taki jak Szachtar, może dać ludziom w tych trudnych chwilach?
Nadzieję i emocjonalne wytchnienie. Piłka nożna daje ludziom 90 minut ucieczki od ciężkiej rzeczywistości wojennej. Sprawia, że czekasz na coś pozytywnego. Taką nadzieję dał na przykład nasz pierwszy mecz z Panathinaikosem. Ludzie mają na co czekać, bo 14 sierpnia znów będą mogli na moment zapomnieć o koszmarze wojny. Futbol daje namiastkę normalności, radość, narodową dumę wtedy, gdy ona jest najbardziej potrzebna.
„Wojna zmieniła nas wszystkich”
A jakie znaczenie według pana mają gesty solidarności? Na przykład po meczu przeciwko Krywbasowi autokar z piłkarzami Szachtara pojechał na miejsce tragedii, gdzie rosyjska rakieta uderzyła w przedszkole. Zdjęcia płaczących piłkarzy były bardzo poruszające. Jaki tego typu gest Szachtara zapamiętał pan najbardziej?
Wojna zmieniła nas wszystkich. Już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi co kiedyś. Każdego dnia natrafiam na historię, o ktorych można by nakręcić film. Klub i jego społeczność wykazują się niesamowita wytrwałością. Jak na przykład 13-letnia Yana, która straciła obie nogi na skutek ataku rosyjskiej rakiety. A mimo tego przebiegła maraton w Tokio na protezach. Albo nasz bramkarz Dmytro Riznyk, który stracił brata, a na swój sposób dalej walczy dla klubu i kraju. To nie są tylko piłkarskie historie. To historie o niezłomnej postawie.
Na koniec wróćmy na murawę. Co pan powie o pierwszym meczu z Panathinaikosem? I co pan przewiduje na rewanż? To wciąż 50 na 50, czy ze względu na to, że gracie „w domu” uważa pan, iż to Szachtar jest faworytem?
To był trudny mecz z mocnym rywalem. Szanujemy Panathinaikos. Niemniej 0:0 na wyjeździe daje nam solidne podstawy. Wierzę, że kibice zobaczą ekscytujący mecz w Krakowie. Wciąż uważam że szanse są 50 na 50, ale grając jakby u siebie… Uważam, że to daje nam pewien handicap i zrobimy wszystko, aby to wykorzystaćii awansować do kolejnej rundy.