Michał Nalepa: nie możemy odlatywać

Michał Nalepa
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Michał Nalepa

W Lechii Gdańsk coraz mniej już zawodników, którzy pamiętają sukcesy z sezonu 2018/2019: Puchar i Superpuchar Polski oraz 3. miejsce w Ekstraklasie. Jednym z nich jest Michał Nalepa, który marzy o tym, aby powtórzyć wymienione wyżej osiągnięcia. Ze środkowym obrońcą biało-zielonych rozmawiamy o tym, co się musi stać, aby gdański klub znów wrócił na ligowe podium.

  • Czy kiepska końcówka poprzedniej rundy zachwiała pewnością siebie Lechistów?
  • Dlaczego najważniejsze jest przede wszystkim to, aby nie tracić goli?
  • Za co Nalepa już zawsze będzie wdzięczny Piotrowi Stokowcowi?

Gorzki koniec 2021 roku

Ulżyło Wam po zwycięstwie ze Śląskiem Wrocław? Lechia Gdańsk bowiem dopiero po raz drugi w ostatnich pięciu latach wygrała pierwsze spotkanie w nowym roku.

Szczerze, to nawet nie znałem tej statystyki. Wiadomo jednak, że te pierwsze mecze są specyficzne i to jest zawsze niewiadoma. Inny poziom stresu, młodzi piłkarze też mają ciężkie zadanie, aby dobrze wejść w to pierwsze spotkanie. Co się już tyczy samego meczu ze Śląskiem to jesteśmy bardzo zadowoleni – nie tylko z wyniku, ale i z gry, bo wyglądało to dobrze. Mieliśmy dużo klarowanych sytuacji po naszych akcjach czy odbiorach piłki na połowie przeciwnika, dużo stałych fragmentów. Dlatego jest to dla nas pozytywny impuls.

To zwycięstwo jest też o tyle ważne, że końcówkę roku mieliście bardzo słabą. Jedno zwycięstwo w pięciu meczach, do tego 12 straconych bramek. Te wyniki dały wam trochę do myślenia, nie zachwiały pewnością siebie?

Na pewno ta końcówka roku dała nam do myślenia, ale myślę, że bardzo dobrze, że dała nam do myślenia. Mogliśmy bowiem czas w przerwie zimowej poświęcić na polepszenie naszej gry. Tych bramek było straconych zdecydowanie za dużo i koncentrowaliśmy się na tym, żeby tracić ich znacznie mniej. Chodziło o to, aby zaangażowanych w to było więcej ludzi, nie tylko obrońcy, ale zarówno boczni pomocnicy, jak i napastnicy. Na obozie poświęciliśmy na to naprawdę dużo czasu i efekt tego był widoczny w meczu ze Śląskiem, bo rywal też nie stworzył sobie dużo sytuacji. Miał może z trzy okazje, ale też ciężko rozegrać mecz, w którym przeciwnik nie ma żadnych szans do zdobycia bramki. Zatem jak na 90 minut rywalizacji było więc ich stosunkowo mało.

Lechia a mistrzostwo Polski?

W styczniowym wywiadzie dla interia.pl powiedział pan, że woli zaatakować miejsce pierwsze lub drugie. Czy to była zapowiedź walki o mistrzostwo Polski przez Lechię?

Każdy zawsze pyta przed rozpoczęciem sezonu czy rundy o deklaracje, ale my naprawdę skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu. Wiadomo, że każdy chciałby być na pierwszym miejscu, ale to trzeba robić systematycznie, z meczu na mecz i żadnego rywala nie można zlekceważyć. Wiemy bowiem jaka ta liga jest, że każdy z każdym może wygrać. Dlatego do każdego starcia trzeba podchodzić w 100% skoncentrowanym.

A jakby pan ocenił potencjał Lechii na tle Lecha, Pogoni i Rakowa?

Myślę, że ten potencjał w zespole jest duży, zwłaszcza jeśli chodzi o zawodników ofensywnych, którzy „robią” nam liczby. I z pewnością z tymi drużynami na pewno jesteśmy w stanie nawiązać walkę. Z każdym w tej lidze jesteśmy w stanie wygrać, ale tylko jeśli w 100% będziemy skoncentrowani i zaangażowani w mecze. Nie możemy „odlatywać”, nie możemy myśleć, że jesteśmy blisko mistrzostwa Polski, bo tak nie jest. Tylko idąc systematycznie, krok po kroku, możemy coś osiągnąć.

Wraca pan czasem myślami do sezonu 2018/2019, kiedy biało-zieloni byli blisko tytułu, przewodząc Ekstraklasie przez 2/3 rozgrywek? A jeśli tak, to jak to doświadczenie może pomóc im w bieżących rozgrywkach?

Myślę, że każdy sezon uczy czegoś nowego. Tamte rozgrywki mi osobiście bardzo dużo dały, gdyż zagraliśmy mnóstwo meczów na zero z tyłu. Doświadczenie z tamtego okresu jest więc takie, że jeśli uda się nie stracić bramki, tak jak teraz w meczu ze Śląskiem, pewność zespołu w kontekście gry obronnej wzrasta. Zatem jeśli rozegramy w najbliższym czasie jeszcze 2-3 takie spotkania, to ta pewność będzie już na naprawdę wysokim poziomie. Każdy wówczas będzie chciał bronić, bo czasem jest tak, że jak się straci bramkę, to każdy już skupia się tylko na tym, aby jak najszybciej wyrównać. Grając cały czas na zero z tyłu, to podejście do gry może się zmienić, tak jak było to w sezonie 2018/2019. Wtedy każdego cieszyło to czyste konto, a przecież to też daje nam punkty. I tym też wygrywa się spotkania.

Jakby miał pan porównać Lechią obecną z tą sprzed trzech lat, to na czyją korzyść wypadłoby to porównanie?

Ciężko powiedzieć. Składy są zupełnie inne, ale jakość zespołu jest naprawdę porównywalna.

Drugie życie od Stokowca

Tomasz Kaczmarek pracuje w Gdańsku od sześciu miesięcy. Jakby pan ocenił te pół roku?

Bardzo dobrze. Gramy piłką, jest to futbol niewątpliwie atrakcyjny dla oka. Nie chcemy jednocześnie zwariować na punkcie tej atrakcyjności, bo wiemy, że można grać ładnie, a i tak przegrać. Tak było w kilku naszych ostatnich meczach, dlatego takich sytuacji wolimy unikać. Musieliśmy poznać się nawzajem, ale po tych sześciu miesiącach już wiemy, czego trener od nas oczekuje. Treningi są powtarzalne, dzięki czemu udaje się wypracować pewne schematy.

Czyli zgodzi się pan z opinią mediów, że Lechia Kaczmarka gra jednak futbol efektowniejszy, ładniejszy dla oka, aniżeli Lechia Piotra Stokowca?

Nie chciałbym tego porównywać. Na pewno kilka rzeczy trener Kaczmarek po przyjściu chciał mieć swoich. Kilka rzeczy również zmienił. Nie chcę wchodzić już w niuanse, ale największą zmianą jest to, że chcemy się jak najdłużej utrzymywać przy piłce. A jeżeli już ją stracimy, to jak najszybciej mamy ją odzyskać, aby dalej ją mieć i kreować kolejne sytuacje.

A jak w ogóle wspomina pan te 3,5 roku spędzone z Piotrem Stokowcem?

Wspominam ten czas bardzo dobrze, bo trener Stokowiec dał mi drugie życie w Gdańsku. Nie wiem, gdzie bym był, gdy szkoleniowiec nie przyszedł do Lechii. Dostałem u niego drugą szansę. Bardzo się też rozwinąłem pod jego skrzydłami, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Przeczytaj również: Michniewicz: Lechia dużo zawdzięcza Stokowcowi

Pytam też nie bez przyczyny, bo wielu zawodników o poprzednim szkoleniowcu nie miało dobrego zdania. Swoje niezadowolenie wyrażali jednak dopiero po odejściu z Lechii. Nie dziwiła pana taka postawa byłych kolegów?

W szatni jest wielu zawodników, o silnej osobowości i własnym zdaniu. I to jest naturalne, że jednemu piłkarzowi trener się podobał, a drugiemu nie. W każdej pracy jest tak samo.

Obok Flavio Paixao i Dusana Kuciaka, to pan ma najdłuższy staż w zespole Lechii Gdańsk. Czuję się pan już w związku z tym symbolem biało-zielonych?

Symbolem się nie czuję, ale jestem już bardzo związany z Gdańskiem. Urodziła mi się tu dwójka dzieci, i z miastem i klubem po tych pięciu latach jestem zżyty. Chciałbym tu mieć jeszcze jakieś sukcesy, zagrać w europejskich pucharach, bo jest to na pewno wartość dodana. To jest moje marzenie na najbliższy czas.

Komentarze