Zemsta bywa słodka. Od telefonu Suareza po rajd Adebayora

Atletico Madryt - FC Barcelona
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Atletico Madryt - FC Barcelona

Luis Suarez usłyszał o tym, że nie chcą go w Barcelonie podczas rozmowy telefonicznej. W ostatni weekend udanie zrewanżował się byłemu pracodawcy prowadząc Atletico do wygranej 2:0. Podobnych przypadków, gdy piłkarze ucierali nosa swoim dawnym klubom było więcej.

  • Luis Suarez był niechciany w Barcelonie, a kilka dni temu poprowadził Atletico do zwycięstwa nad swoim byłym klubem.
  • Urugwajczyk wykonał po strzeleniu gola sugestywny gest ręką, nawiązując w ten sposób do niemiłej rozmowy jaką odbył z trenerem Ronaldem Koemanem.
  • Suarez udanie zrewanżował się byłemu klubowi. W przeszłości sztuka ta udawała się także innym zawodnikom.

Rewanż niechcianego Suareza

To Ronald Koeman, nowy trener Barcelony, zadzwonił latem 2020 roku do Luisa Suareza. Urugwajczyk miał być zaskoczony faktem, że mimo ważnej jeszcze przez dwa lata umowy usłyszał, że szkoleniowiec nie chce go dłużej na Camp Nou. Napastnik poczuł się upokorzony, zwłaszcza, że za współpracę podziękowano mu przez telefon. Nic dziwnego, że żal za to ma zarówno do działaczy Barcy, jak i Koemana.

Można więc wyobrazić sobie przed ostatnim weekendem Suarez był zmotywowany. I ostatecznie to on poprowadził Atletico do wygranej. Najpierw asystował przy bramce Lemara, a tuż przed przerwą sam pokonał Marca-Andre ter Stegena. Wykonał wówczas gest, o którym głośno na całym świecie: przyłożył rękę do głowy, jakby dzwonił gdzieś telefonem. Nawiązanie do Ronalda Koemana było oczywiste, chociaż sam piłkarz nie chciał przyznać tego w pomeczowym wywiadzie.

To było dla ludzi, którzy wiedzą, że cały czas mam ten sam numer telefonu. Dla Koemana? Nie, wcale nie dla niego. Żartowałem z dziećmi, że to zrobię – powiedział po spotkaniu La Liga Suarez.

Rajd Adebayora

Emmanuel Adebayor był autorem najgłośniejszej cieszynki jaką zaprezentowano w ostatnich latach na meczach Premier League. Będąc graczem Manchesteru City strzelił gola przeciwko swojemu dawnemu klubowi, Arsenalowi. Togijczyk przebiegł po chwili całe boisko, by wykonać ślizg na kolanach przed kibicami gości.

Gdy pytano go później o to zachowanie, tłumaczył: – Wściekłość na Arsenal okazała się zbyt wielka. Wszystko rozbijało się o jego transfer z 2009 roku. Gdy opuszczał Kanonierów wylała się na niego fala krytyki, a wielu komentatorów i kibiców Arsenalu uważało, że odszedł dla pieniędzy. Sam Adebayor podkreślał później, że nie była to prawda, bo w drużynie nie chciał go sam menedżer Arsene Wenger.

Nie miałem innego wyboru, jak odejść do Manchesteru City. Cieszyłem się, że mogłem tam trafić. Wenger powiedział mi, że nie widzi dla mnie miejsca w drużynie, tymczasem potem zorganizował konferencję prasową i mówił, że to ja chciałem odejść ze względu na duże pieniądze i takie sprawy. Od tamtego dnia nienawidzę Arsenalu – tłumaczył Adebayor.

Potrzebował trzech minut, by zdobyć gola

Trzecia z opisywanych przez nas sytuacji również dotyczy odejścia z Arsenalu, tym razem w przypadku Robina van Persie’ego. Na Holendra, podobnie jak na Adebayora, wylała się z tego powodu fala krytyki. Gdy w 2012 roku przechodził do Manchesteru United mówiono, że robi to dla pieniędzy i dla większej szansy na sukcesy. Kilka lat później van Persie udzielił wywiadu, w którym wyjaśnił, że było trochę inaczej.

Wyjawił, że próbował rozmawiać z działaczami i menedżerem Wengerem, przedstawiając im swoje pomysły. Zależało mu na tym, by Arsenal po latach posuchy włączył się do walki o trofea. Nie spotkało się to jednak z pozytywnym odzewem.

– Ludzie nie wiedzą, że podczas transferu, tak jak podczas małżeństwa, za kulisami dzieje się wiele rzeczy, których kibice nie rozumieją lub nie widzą. My musimy dużo nad tym myśleć, dokonać wyboru z uwzględnieniem własnych celów, ale także godząc się z faktami. Jednym z największych problemów, czy też faktów, było to, że Arsenal prawdopodobnie się mną znudził. Początkiem było to, że nie zaproponowali mi nowej umowy – tłumaczył van Persie.

W opinii wielu ekspertów Arsenal popełnił poważny błąd dając Holendrowi odejść. Gdy doszło do spotkania obu klubów na boisku, van Persie potrzebował zaledwie trzech minut, by wpisać się na listę strzelców. Manchester United wygrał mecz 2:1, a koniec końców sięgnął po kolejne mistrzostwo Anglii. Spora była w tym zasługa właśnie van Persie’ego. Jeśli chciał utrzeć nosa działaczom Arsenalu, to z pewnością mu się to udało.

Świński łeb w stronę Luisa Figo

Wydaje się jednak, że żaden z piłkarzy nie spotkał się z taką nienawiścią jak Luis Figo. W Barcelonie był przez długi czas uwielbiany. Zmieniło się to jednak, gdy przed dwoma dekadami zdecydował się wzmocnić największego rywala, czyli Real Madryt. Portugalczyk przekonał się o tym na własnej skórze, gdy zawitał ze swoją nową drużyną na Camp Nou.

Gdy Figo podchodził do narożnika boiska, by wykonać rzut rożny, przeżywał prawdziwe piekło. Nie chodziło tylko o same gwizdy i buczenie. W jego kierunku leciały co rusz liczne przedmioty, od kubków po zapalniczki. Fani nie zamierzali zresztą na tym poprzestawać, bo w pewnym momencie w okolicach boiska rzucono… świński łeb.

Dla bezpieczeństwa zawodników, na czele z samym Figo, mecz został na ponad kwadrans przegrany. Ostatecznie zakończył się bezbramkowym remisem. Koniec końców to Figo i Real Madryt byli jednak górą, sięgając w tamtym sezonie po mistrzostwo Hiszpanii.

Słodki rewanż Glena Johnsona

O tym jak dobrze smakuje rewanż na dawnym pracodawcy przekonał się też Glen Johnson. Zawodnik ten był jednym z pierwszym zakupów nowego właściciela Chelsea, Romana Abramowicza. Z biegiem czasu popadł jednak w niełaskę i w 2006 roku wysłano go na wypożyczenie do Portsmouth. Anglik odżył dopiero w Liverpoolu. To właśnie w jego barwach zdobył w 2011 roku jednego z najważniejszych goli w całej karierze. W 87. minucie otrzymał podanie od Charlie’ego Adama i zdecydował się na rajd, po którym pokonał bramkarza The Blues. To właśnie dzięki niemu Liverpool wygrał ligowy mecz 2:1.

Warto nadmienić, że gdy Johnson przybywał do Chelsea w 2003 roku, klub płacił za niego rekordową jak na 18-latka kwotę 10 milionów funtów. Łącznie w czasie całej kariery ten prawy defensor zdobył 16 goli. Jak przyznał w jednym z wywiadów, żaden nie smakował jednak tak dobrze jak ten przeciwko The Blues. Stwierdzenie, że zemsta bywa słodka jest najwyraźniej prawdziwe.

Czytaj także: Better Call Salah

Komentarze