Budująca historia byłego kryminalisty. Ludzie naprawdę się zmieniają

David Martindale
Obserwuj nas w
SPFL.co.uk Na zdjęciu: David Martindale

Gdy David Martindale odbierał w styczniu 2021 roku nagrodę dla menedżera miesiąca w szkockiej Premiership, miał łzy w oczach i nie krył swojego wzruszenia. – Kilka lat temu nie uwierzyłbym w to, że dojdę do czegoś takiego – powiedział łamiącym głosem. W 2004 roku trafił na sześć lat do więzienia i wszyscy mówili, że zniszczył sobie życie. Poznajcie historię człowieka, który dla wielu w Szkocji stał się prawdziwą inspiracją.

Wiosną 2004 roku Davida Martindale’a przewieziono na komisariat w Glasgow nieopodal stadionu Celtic Park. Został skuty kajdankami i otoczony kilkoma policjantami. Był kryminalistą, który dla zysku finansowego zdecydował się na współpracę z lokalnym gangiem. Po miesiącach spędzonych w areszcie usłyszał wyrok sześciu lat więzienia.

Jego adwokat powiedział mu po rozprawie, że gdyby nie szybkie przyznanie się do winy i pójście na współpracę, dostałby wyrok co najmniej dziesięciu lat za kratkami. – Nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia. Po tym, co zrobiłem, nie mogłem spojrzeć mojej żonie, rodzicom i synowi w oczy – przyznał Martindale. Mówi, że na dobre otrzeźwiał dopiero w celi. – Gdy siedzisz w zamknięciu masz czas, by przemyśleć swoje życie. Dla mnie cztery dni za kratkami ciągnęły się jak cztery miesiące. Wiedziałem, że moje życie i postępowanie musi zmienić się o 180 stopni – powiedział.

Od pożaru pubu do więzienia

Urodzony w 1974 roku w biednej dzielnicy Glasgow chłopak marzył o tym, by zostać piłkarzem. – Ja i moi kumple mieliśmy marzenie, by wyrwać się z tego miejsca. Chcieliśmy mieć dobre auto i kasę. Widzieliśmy naszych rodziców, którzy chodzili na całe dnie do fabryki, a ledwo starczało im na czynsz. My chcieliśmy czegoś innego, lepszego – opowiadał Martindale. Trenował w szkółkach juniorskich Rangers i Motherwell. Nie miał jednak wystarczająco dużego talentu i determinacji, by przebić się do profesjonalnej piłki.

Porzucił futbol i założył własny biznes. Pub, który otworzył w Glasgow miał być spełnieniem marzeń. Niestety Martindale zaniedbał sprawę ubezpieczenia i po pożarze pozostał bez niczego. To właśnie wtedy zszedł na złą drogę. Zaczął współpracować z lokalnymi gangami. Zaczęło się od przemytu kokainy, a skończyło na praniu brudnych pieniędzy. – Wiedziałem, że robię źle. Nie jest tak, że byłem tego nie świadomy. Kierowała mną chciwość, by mieć pieniądze i coś znaczyć. To było zupełnie niemoralne. Ja byłem niemoralny – opowiadał po latach.

Student z więzienia

Martindale’owi groziło paręnaście lat więzienia i jego “koledzy po fachu”, którzy długo szli w zaparte, takie wyroki otrzymywali. – Siedziałem na ławie oskarżonych i czułem, że moje dalsze życie jest w rękach sędziego. Był moim panem życia i śmierci – wspominał. Ostatecznie sąd był dla niego dość łaskawy i skazał go na 6,5 roku za kratkami. – Zaakceptowałem wyrok i w więzieniu zachowywałem się jak należy. Szanowałem system i chciałem stać się lepszą osobą – dodał. Ostatecznie, widząc jego zmianę i dobre sprawowanie, wypuszczono go na wolność po czterech latach.

Jeszcze podczas pobytu za kratkami Martindale postanowił zmienić swoje życie. Zapisał się na uniwersytet Heriot-Watt, gdzie zaczął studiować zarządzanie projektami budowlanymi. Część egzaminów zdawał wtedy, gdy udawał się na specjalną przepustkę. Był na tyle zdeterminowany, że studia ukończył i po zwolnieniu z więzienia przy pomocy uczelni znalazł nawet zatrudnienie.

Cały czas miał jednak w głowie futbol, dlatego postanowił zrobić kurs trenerski. – Uważam, że gdybym jako dzieciak bardziej przyłożył się do piłki, to mógłbym zajść dużo dalej. Chciałem po latach naprawić ten błąd pracując jako trener – powiedział. W 2014 roku po raz pierwszy trafił do klubu Livingston, zaczynał od najniższego szczebla. – Nie miałem sobą zbyt wiele do zaoferowania. Pomagałem trenerowi Johnoni McGlynnowi charytatywnie dwa razy w tygodniu. Nosiłem piłki i wykonywałem inne tego typu prace. Przy okazji podglądałem zajęcia sztabu szkoleniowego. W pozostałe dni tygodnia wracałem do normalnej roboty – opowiadał.

Wstydził się swojej przeszłości

Kolejny szkoleniowiec Livingston, Mark Burchill, pozwolił Martindale’owi pracować na pełen etat. Zajmował się naprawą krzesełek na stadionie i wykładaniem podłóg w klubowych pomieszczeniach. Nikt nie przypuszczałby wówczas, że za kilka lat Martindale zostanie menedżerem pierwszego zespołu.

Jego życie odmienił kolejny szkoleniowiec Livingston, David Hopkin. – Zaoferował mi pracę asystenta i będę mu wdzięczny do końca swoich dni. To odmieniło moje życie i pozwoliło mi zaistnieć w świecie piłki – powiedział Martindale. Nikt w Livingston nie patrzył na niego nigdy jak na byłego skazanego. Wiedzieli, że się zmienił i chcieli dać mu drugą szansę.

Hopkin poprowadził klub do kolejnych awansów ze Scottish Lague One do Scottish Premiership. Gdy w maju 2018 roku odszedł działacze byli gotowi zaoferować poprowadzenie pierwszej drużyny właśnie Martindale’owi. Ten odmówił. Uważał bowiem, że jego kryminalna przeszłość może zaszkodzić klubowi. Wolał pozostać w cieniu jako asystent menedżera. Z każdym kolejnym rokiem jego pozycja w Livingston stawała się coraz istotniejsza i otrzymał nawet tytuł dyrektora do spraw operacji piłkarskich.

Ludzie się zmieniają

Ostatecznie Martindale dał się namówić na prowadzenie pierwszej drużyny w listopadzie 2020 roku, gdy zrezygnował Gary Holt. Wstępnie ustalono, że będzie prowadzić zespół tylko tymczasowo. Drużyna spisuje się jednak rewelacyjnie i wiele wskazuje na to, że Martindale zostanie na stałe. Po tym, jak jego podopieczni wygrali cztery mecze z rzędu, prezes klubu powiedział, że kontakt menedżera będzie ważny przynajmniej do końca sezonu.

W styczniu w krótkim odstępie czasu zespół Martindale’a zanotował dwa remisy przeciwko Celticowi. Został on przy tym nagrodzony tytułem menedżera miesiąca w szkockiej Premiership. Gdy odbierał tę nagrodę miał łzy w oczach. – Kilka lat temu nie uwierzyłbym w to, że dojdę do czegoś takiego – powiedział łamiącym głosem.

Historia menedżera Livingston może być inspiracją dla innych osób, które zeszły na złą drogę. Martindale pokazuje, że zawsze, nawet za kratkami, jest jeszcze szansa na poprawę. – Wiem, że ludzie mogą mnie oceniać na podstawie mojej przeszłości ich za to nie winię. Mają do tego prawo, a łatka byłego kryminalisty przylgnęła do mnie na zawsze. Nie wyprę się przeszłości i tego, co zrobiłem. Chcę jednak, by ci, którzy mnie oceniają wiedzieli, że nie jestem już tą samą osobą co w 2004 roku. Ludzie naprawdę się zmieniają – skwitował Martindale.

Komentarze