Proste błędy zaważyły o wyniku w Londynie

Harry Kane
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Harry Kane

Wczesnym popołudniem w Londynie, Tottenham zagrał z Leicester w ramach 14. kolejki Premier League. Starcie dwóch drużyn z górnej części tabeli było emocjonujące już od pierwszych minut. Po zaciętej walce to Lisy zgarnęły cenny komplet punktów, dzięki wygranej 2:0 (1:0).

Początek spotkania na Tottenham Hotspur Stadium nie był zbyt intensywny. Zdecydowanie częściej byliśmy świadkami walki o piłkę w środku pola. Obie ekipy w pierwszych minutach zagrały w taktyczne szachy. O wiele więcej działo się w końcówce premierowej odsłony. Najpierw temperaturę podgrzał strzał głową Kane’a. Niestety futbolówka przeleciała tuż ponad poprzeczką. Chwilę później do akcji wkroczył VAR. W doliczonym czasie gry jeden z piłkarzy Leicester upadł na murawę w polu karnym Kogutów. Pretensje gości wymusiły na arbitrze przeanalizowanie całej sytuacji. Sędzia po krótkiej przerwie wskazał na wapno i przed wielką szansą na gola do szatni stanęły Lisy. Jedenastkę na bramkę bez większego problemu zamienił Jamie Vardy, strzelając pewnie w sam środek.

Tymczasem początek drugiej połowy wciąż był emocjonujący. W 48. minucie sędzia anulował trafienie Maddison’a, ponieważ gracz Leicester strzelał z pozycji spalonej. Plany na remis po godzinie gry zaprzepaścił Toby Alderweireld, który skierował piłkę do własnej bramki. Od tego momentu grunt pod nogami Kogutów zaczął się walić. Gospodarze wyglądali na podłamanych, jednak nie zrezygnowali z walki o korzystny wynik końcowy. Na ich nieszczęście między słupkami znakomitą formę prezentował Kasper Schmeichel. Duńczyk kapitalnie obronił strzał Kane’a z 62. minuty i do ostatniego gwizdka miał pełne ręce roboty, ale zakończył spotkanie z czystym kontem.

Komentarze

Comments 5 comments

Po prostu “The best team lost”

Dobrze, że ta anulowana bramka Maddisona nie miała przełożenia na końcowy wynik. Milimetrowe spalone (o ile w ogóle czasami można mówić o spalonym) to jakaś zmora, ale mierzenie linii od… łokcia?

Drugi mecz z rzędu lepsza drużyna przegrała. Ciekawe co lekarz przepisze, aby złagodzić ból głowy Józka ze Spurs? 😉
A tak już na poważnie, to Leicester w tym sezonie jest bezkompromisowe i jak na razie żadnego remisu. Po cichu liczyłem na remis, ale z dwojga złego wolę zwycięstwo Lisów.

Co ciekawe te proste błędy powiela Jose od kilku spotkań.
Końcówkę meczu już można było przewidzieć. Spurs bez pomysłu atakowali i liczyli na aferę. Karnego albo zamieszanie pod bramką Lisów.
Totalne dno i metr mułu.

Nie wiem czy można by tu użyć określenia “zacięta walka”, bo Lisy były o wiele lepszym zespołem… Nieuznany gol Maddisona to dziwna sprawa, bo linia spalonego była zrobiona nie z tym obrońcą Spurs… Na dole boiska był bodajże Aurier, który chyba złamał jednak tą linię, ale to nie do niego był porównany Maddison…
Co do Spurs, to ta końcówka była strasznie irytująca, bo każde wrzucenie piłki w pole karne było jednoznacznie kończone pretensjami o karnego…