Nowy rok, stara Premier League

Frank Lampard
Obserwuj nas w
Press Focus Na zdjęciu: Frank Lampard

Po niesamowitym zamieszaniu, jakiego byliśmy świadkami w poprzedniej kolejce, trudno przewidzieć, czy wszystkie spotkania 17. serii gier dojdą do skutku. Znaków zapytania jest zdecydowanie więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Niestety, musimy udawać, że jest normalnie i przynajmniej spróbować żyć nadzieją na spokojną kontynuację ligowych zmagań.

Nowy rok zaczniemy w Liverpoolu, a konkretnie na Goodison Park. Do miasta Beatlesów przyjedzie West Ham, który nie wygrał czterech spotkań z rzędu. Młoty po zwycięstwie nad Leeds notują serię bezbarwnych spotkań i tylko fatalna dyspozycja gospodarzy mogłaby sprawić, że podopieczni Davida Moyesa wrócą do stolicy z jakąkolwiek zdobyczą punktową. Everton mimo porażki w Pucharze Ligi z Manchesterem United od 12 grudnia radzi sobie znakomicie i z pewnością narzuci rywalom swoje warunki. Carlo Ancelotti mimo wszystko nie ukrywał zadowolenia z zaistniałej sytuacji – dzięki przełożeniu starcia z City jego drużyna w spokoju mogła przygotować się do kolejnego starcia.

Kolejnym miejscem na ligowej mapie jest Old Trafford, gdzie zmierzą się wicelider i piąta drużyna tabeli. Przed starciem z Aston Villą Ole Gunnar Solskjaer komplementował gwiazdę rywali, Jacka Grelisha.

Jest piłkarzem Aston Villi i Anglii, a od dłuższego czasu tylko się poprawia. Nie chcę mówić zbyt wiele o graczach innych drużyn, ale oczywiście jest zawodnikiem, na którego musimy uważać. Bramka, którą zdobył w zeszłym sezonie, była genialna. Jacka widzieliśmy wystarczająco dużo razy, by wiedzieć, że to będzie trudny mecz.

Drugi dzień stycznia rozpoczniemy w Londynie – Leeds wybierze się na wycieczkę na Tottenham Hotspur Stadium. Czy ekipa Marcelo Bielsy może liczyć na korzystny rezultat? Jeżeli Leeds nawiąże do poziomu, jaki prezentowało w potyczce z West Bromwich Albion, wizyta w stolicy będzie przyjemnością.

Każda gra ma inne momenty. W ostatnim meczu z Burnley atakowaliśmy w pierwszej połowie, a w drugiej musieliśmy bronić się we własnym polu karny. Ten mecz wyglądał podobnie przez 90 minut. Tottenham ma sposób gry, który jest bardzo skonsolidowany, bardzo zdecydowany i we wszystkich liniach mają graczy, którzy mogą nas skrzywdzić. Sposób, w jaki grają, odpowiada ich graczom. Więc dla nas każda gra to nowe wyzwanie.

Szable walczą o… spadek

Kolejnym przystankiem na drodze 17. serii gier jest Selhurst Park, gdzie zmierzą się Crystal Palace i Sheffield United. Goście chyba postawili sobie za punkt honoru słowa Franciszka Smudy i od początku sezonu walczą o spadek. Jeżeli nie przełamią się w pojedynku z Orłami, o kolejną taką okazję będzie niesamowicie trudno. Dwie i pół godziny później wirtualnie zasiądziemy na trybunach Amex Stadium, które będzie areną rywalizacji ekip z dolnej połowy tabeli. Chociaż gospodarze tracą do przyjezdnych aż osiem punktów, w meczu Brighton z Wolverhampton nie można wskazać faworyta. Mewom brakuje skuteczności, a Wilkom – doświadczonego napastnika. Styczeń na Molineux będzie niezwykle pracowity.

Dzień zakończymy potyczką West Bromwich Albion z Arsenalem. Kanonierzy raczej nie powinni mieć problemu z wysoką wygraną. Jednak jeżeli z The Hawthorns wrócą bez kompletu oczek, będziemy mieli ogromny problem, by po raz kolejny zaufać Mikelowi Artecie. Spotkanie z pozostającym w strefie spadkowej WBA to doskonała okazja na wypracowanie zwycięskiej serii.

W niedzielę czekają nas trzy pojedynki. O 13:30 Burnley podejmie Fulham – chociaż drużyna Seana Dyche znajduje się tuż nad kreską, a jej rywal tuż pod nią, spodziewamy się widowiska na przyzwoitym poziomie. Jeżeli oglądaliście chociażby starcie The Clarets z Leeds (przegrane w kontrowersyjnych okolicznościach), to doskonale wiecie, jak obecnie grają gospodarze. Nie wiem, co Dyche powiedział swoim piłkarzom, albo co dodał do ich bidonów, ale Burnley już nie przypomina tego nudnego, angielskiego zespołu, do jakiego zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Zatrzymaliśmy Liverpool i swoje postępy

Z Lancashire przenosimy się do hrabstwa Tyne and Wear, czyli ojczyzny Newcastle – Sroki ugoszczą Leicester. Drużyna Steve’a Bruce’a zatrzymała Liverpool, jednak jej dyspozycja jest na tyle chimeryczna, że powtórzenie tego małego sukcesu w starciu z kolejnym mocnym rywalem raczej nie będzie należało do najłatwiejszych. Lisą są wściekłe po dwóch kolejnych remisach i zrobią wszystko, by do domu wrócić z trzema punktami. Możemy być pewni, że w podstawowej jedenastce gości wybiegnie Jamie Vardy, który potyczkę z Crystal Palace zaczął na ławce rezerwowych. Brendan Rodgers już nie popełni tego samego błędu i nie zaufa Kelechiemu Iheanacho. Nigeryjczyk w wyjątkowo efektowny sposób zmarnował swoją szansę na regularne występy.

Na koniec dnia czeka nas absolutny hit tej serii gier. Na Stamford Bridge zawita Manchester City. Konia z rzędem temu, kto poprawnie wytypuje wynik i przebieg boiskowych wydarzeń. Fatalna dyspozycja Chelsea nie pozwala pokładać w podopiecznych Franka Lamparda zbyt gorącej nadziei, jednak starcie z niesamowicie mocnym przeciwnikiem może okazać się fantastyczną okazją na przełamanie. Jeżeli The Blues polegną w pojedynku z Obywatelami, dołączą do grona tych, którzy powoli wypisują się z walki o końcowy triumf. Na razie w tej „grupie” znajduje się tylko Tottenham.

Zmagania 17. kolejki Premier League zamkniemy w poniedziałek na St. Mary’s Stadium, gdzie Liverpool stanie naprzeciw Świętych. Co łączy obie ekipy? W dwóch poprzednich meczach nie potrafiły przełamać oporu rywali i dwukrotnie zanotowały remisy. Czy potyczka drużyn, które w dwóch ostatnich spotkaniach zdobyły łącznie jedną bramkę (!), może budzić aż takie emocje? W lutym The Reds rozbili Świętych aż 4:0, więc zapewne będą chcieli powtórzyć tamten dzień.

Komentarze