Podczas porannego przeglądu angielskiej prasy, natrafiłem potężny artykuł sygnowany marką The Athletic. “Rebuilding Manchester United”, po naszemu “Odbudowa MU”. Oczywiście lekturę odłożyłem na później i o całej sprawie zapomniałem, jednak po kilku dniach zdecydowałem się wrócić do tematu, ale w nieco specyficzny sposób. Dzieło ekspertów tylko pobieżnie przejrzałem, by podświadomie nie przesiąknąć ich uwagami i sposobem myślenia. Dokonałem samodzielnej analizy wsteczno-teraźniejszej problemów klubu z Old Trafford. Cóż, wydawało mi się to trochę łatwiejsze.
- Jak przyciągnąć nowych graczy na Old Trafford? Owocowe, przepraszam, “ligoeuropejskie” czwartki mogą nie wystarczyć
- Manchester United zmaga się z ogromnym kryzysem. Erik ten Hag stoi przed najtrudniejszym zadaniem w karierze – od Holendra wymaga się, by przywrócił klubowi utracony blask
- Pieniądze to nie wszystko – w czerwonej części Manchesteru potrzeba przede wszystkim czasu
Czy w szkole uczą jak radzić sobie z problemami?
To nie może być trudne, prawda? Wyobraźcie sobie, że chodzicie do szkoły, a pani w piątek zadaje wam rozprawkę na wiadomy temat. A że przed wami weekend, co dyskwalifikuje jakiekolwiek chęci do czegokolwiek, o wszystkim przypominacie sobie w niedzielny wieczór. Oprócz tego, że humor macie zepsuty samym faktem istnienia “niedzieli wieczoru”, to jeszcze ktoś zmusza was do działania. Może coś się wymyśli, może ktoś da spisać. O, albo napiszę w autobusie.
Autobus się spóźnił, więc czasu nie ma zbyt wiele. Byle tylko mieć jakieś podstawy, chociaż jakiś plan, cokolwiek. Jest! Eureka! Co powinien zrobić Manchester United? Pożegnać Ralfa Rangnicka i Paula Pogbę! Trochę mało, no ale przecież nie można powiedzieć, że nie ma nic. Dzwonek, wchodzimy do klasy.
- (tu proszę wstawić swoje imię), pokaż nam swoją pracę. Czemu masz tylko jedno zdanie?
- Proszę Pani, nie będę ukrywał, że zapomniałem o zadaniu. Zdążyłem napisać tylko tyle.
- Żeby mi to było ostatni raz! Nie wystawię ci jedynki, ale na jutro musisz to dokończyć. Początek masz dobry.
- Oczywiście, jutro już będzie gotowe!
Niejednokrotnie, gdy myślałem o sytuacji w gabinetach United, oczyma wyobraźni widziałem właśnie takie niechlujstwo. Albo założenia wydawały się dobre, ale ich wykonanie nigdy nie dochodziło do skutku, albo założenia już z góry prezentowały się źle, a efekty jeszcze gorzej, czyli klasyczne “szyny były złe, a podwozie też było złe. I w tym miejscu właśnie się dowiedziałem, że ten cytat ma swój osobny artykuł na Wikipedii. Cóż, w końcu to kawał historii polskiego dziennikarstwa.
Jeżeli chciałabym/chciałbym porównać Old Trafford do miejsca z mitologii greckiej, wybrałabym/wybrałbym…
Moyes, van Gaal, Mourinho, Solskjaer i nawet ten nieszczęsny Rangnick – wszystkich da się obronić lub usprawiedliwić. Niektórych nawet bronić nie trzeba, ponieważ wynikami obronili się sami. Tak, mowa o panu, panie Mourinho. No ale. Przejdźmy do meritum, czyli sytuacji faktycznej i aktualnej. Co wiemy? Manchester United zajął dopiero 6. miejsce, więc w Lidze Mistrzów go nie zobaczymy. Liverpool i City są lata świetlne przed Czerwonymi Diabłami. Ogólnie rzecz biorąc: jest źle, a nawet bardzo źle. To nasz punkt wyjścia.
Nie ma na co czekać, trzeba chwycić za miotłę i rozpocząć sprzątanie. Old Trafford to mityczna stajnia Augiasza. Tylko tutaj bałagan jest jak najbardziej realny. Rangnick jako tymczasowy Herakles kompletnie się nie sprawdził. Mam uzasadnione wątpliwości, czy i w funkcji “doradcy” Niemiec by sobie poradził. Miało być dobrze, skończyło się zdecydowanie gorzej, niż było zanim Herr Ralf w ogóle za to wszystko się wziął. Nie dziękujemy, bo i nie ma za co. Auf Wiedersehen, niech się panu wiedzie w Austrii. Rangnicka zastąpi trener z prawdziwego zdarzenia. I to właśnie pierwszy punkt planu odbudowy. Albo nawet nie pierwszy, a zerowy. Absolutna baza. Fundament, bez którego nawet nie mielibyśmy prawa liczyć na to, że coś drgnie we właściwym kierunku.
Punkt drugi: czas/cierpliwość/spokój. Dopóki w czerwonej części Manchesteru nie uwierzą, że sukces można odnieść tylko w ten sposób, dopóty chaos nigdy nie ustąpi. Erik ten Hag musi dostać ogromny kredyt zaufania. Nic na hurra, nic na chybcika. Nawet kosztem kolejnego gorszego sezonu, nawet jeżeli United będzie balansowało na krawędzi Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Holender jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, jednak tylko przy założeniu, że nikt nie będzie mu stał nad głową i szeptał do ucha bezsensownych frazesów o “natychmiastowych wynikach” i “presji wielkiego klubu”. Jeżeli sam zdaje sobie sprawę z tego, gdzie trafił, to w zupełności wystarczy. Więcej stresu mu nie potrzeba.
ETH może stać się tutaj kimś więcej niż Moyes, van Gaal, Mourinho, Solskjaer i Rangnick razem wzięci. Fergusona (zapewne) nie przebije – teraz pewne kwestie w futbolu zmieniają się nieco szybciej – ale ma szansę przebić dorobek wspomnianej piątki na Old Trafford. Tylko musi dostać ten słynny czas. Nie ma innej opcji. Nawet setki milionów wydane na transfery nie są i nie będą w stanie zrekompensować jego braku.
Czerwony marker w dłoń, możemy działać
Wyobraźcie sobie, że… Nie, tym razem bez żadnych szkolnych inscenizacji. Wyobraźcie sobie, że jesteście Erikiem ten Hagiem. Jeszcze przed zakończeniem sezonu otrzymujecie listę nazwisk, które należą do kadry United. Na zielono zaznaczacie tych, którzy zostają, na czerwony tych, którzy odchodzą, niezależnie od sposobu odejścia. Wszyscy z dopiskiem koniec kontraktu – nie przedłużamy lub na sprzedaż – stają się czerwoni. Teraz mamy ten komfort, że już wiemy, kto pożegnał się z Old Trafford. Jednak postawcie się na miejscu Holendra, który dostał kartkę i mógł wybrać, z kim chce współpracować dalej.
Cavani, Matić, Mata, cała trójka out – to bardziej oczywiste nazwiska, tu decydujący jest wiek. Następnych dwóch jest nieco mniej oczywistych, przynajmniej w teorii. Kto chciałby pożegnać 29-letniego Lingarda i 29-letniego Pogbę bez zainkasowania choćby funta za ich odejście? Jeżeli weźmiemy pod uwagę potencjał to nikt. Niestety, praktyka czy inna rzeczywistość czasami nie idzie w parze z teorią. Dlatego dobrze się stało jak się stało, a JL i PP opuścili Manchester United.
Z pierwszego jeszcze, ale tylko przy odpowiednich warunkach i konkretnych założeniach, mogłoby jeszcze coś być, natomiast z drugiego już nic wykrzesać się tutaj nie dało. Paul Pogba, mimo całego swojego futbolowego geniuszu, częściej przypominał celebrytę niż profesjonalnego piłkarza. Mącił, podkopywał, mamił, mydlił oczy kolejnym trenerom. Francuz ma ogromny talent do gry, jednak na Old Trafford zwykle szło to w parze z ogromnym talentem do nierobienia kompletnie niczego. Zdolny, ale leń.
Gdzie transfery? (Czy ktoś w ogóle chce tu trafić?)
Zgodnie z oczekiwaniami nie ma ani Pogby, ani Lingarda, ani Maticia, więc potrzebujemy środkowego pomocnika. Zresztą potrzebowaliśmy go już wcześniej, jeszcze zanim wspomniana trójka odeszła. Do klubu wraca Donny van de Beek, jednak on sam, zwłaszcza wobec nieco chimerycznej dyspozycji (zarówno w United, jak i Evertonie), Czerwonych Diabłów nie zbawi. Cała nadzieja w ten Hagu, który zna swojego rodaka i jest w stanie, a przynajmniej spróbuje wykrzesać z niego to, co najlepsze. Okej, no to mamy jednego. Gdzie reszta – to znaczy – gdzie transfery?
I tu właśnie leży pies pogrzebany. Transferów nie ma. Nawet niespecjalnie słychać o tym, że ktoś jest blisko. Co z tego, że media informują o zainteresowaniu United kolejnymi piłkarzami, jeżeli dzień po opublikowaniu takiego newsa należy wypuścić jeszcze jednego, tym razem niejako “prostującego” poprzednią wiadomość. “Arsenal/Chelsea/City/Liverpool/Tottenham prowadzą w wyścigu o tego i tamtego”. Darvin Nunez trafił do Liverpoolu, Jurrien Timber postanowił posłuchać rad van Gaala, Eriksen preferuje Londyn, Frenkie de Jong niby chce, ale negocjujący z Old Trafford nie potrafią dojść do porozumienia z Barceloną. A to tylko przykłady. Manchester United przestał jawić zawodnikom się jako atrakcyjny kierunek. Zarówno tym młodszym, jak i starszym. Zarówno gwiazdom, jak i graczom, którzy do tego miana dopiero aspirują.
Owocowe, przepraszam, “ligoeuropejskie” czwartki
No bo co można im zaoferować? Oprócz pieniędzy, których tu raczej nie brakuje. To wszystko trochę przypomina ofertę pracy, w której na pierwszy plan wysuwa się “możliwość zatrudnienia w szeregach lidera rynku/rozpoznawalnej marki”. Tymczasem pod płaszczykiem wyniosłych sloganów skrywa się firma od lat borykająca się z ogromnymi problemami. Perspektywy? Wątpliwe. Panie, wpiszesz se pan do CV, mamy młody zespół, a w czwartki Liga Europy. To co, podpisujemy?
Świat się zmienia, poszukujący pracy są coraz bardziej świadomi rynku i swoich praw, a rynek daje całkiem sporo możliwości. Nie inaczej sprawa wygląda w futbolu. Ci, którymi interesuje się Manchester United, doskonale zdają sobie sprawę z tego, że na Old Trafford nie dzieje się najlepiej. Nie ma Ligi Mistrzów, jest za to ogromny bałagan, który nawet trudno nazwać placem budowy. Jasne, Czerwone Diabły to nadal “rozpoznawalna marka”, ale to zdecydowanie za mało, by przekonać takich piłkarzy, jak wspomniany Darwin Nunez. Nawet zestawienie Ronaldo-ten Hag-wysoki kontrakt nie działa.
W takim razie jak przyciągnąć piłkarzy do czerwonej części miasta? Niestety wyżej wspomnianym zestawieniem, do którego należy dołączyć hasła takie jak “ciekawy projekt” i “”powrót na szczyt”. Ale czy ten projekt faktycznie jest ciekawy? Dla kibiców United może tak, dla nowych zawodników – niekoniecznie. A i sami fani chyba wcale nie do końca wierzą w tę “ciekawość”. I tu nie chodzi tylko o absencję w LM, bo przecież taki Arsenal także nie zdołał zakwalifikować się do tych rozgrywek, a mimo tego aktualnie wydaje się zdecydowanie bardziej atrakcyjnym miejscem pracy. Kanonierzy jeszcze w czerwcu powinni sfinalizować przynajmniej dwa-trzy transfery. Czyli najprawdopodobniej o dwa-trzy transfery więcej niż Manchester.
Glazers out, a jeżeli nie out, to przynajmniej proszę nie przeszkadzać
Old Trafford stało się miejscem kojarzonym ze stagnacją i marazmem. Do tego doprowadzili nie tylko piłkarze i trenerzy, ale także właściciele. Dla rodziny Glazerów to przede wszystkim biznes. I to widać na każdym roku. Życie na kredyt, regularne pobieranie milionowej dywidendy, brak inwestycji w stadion i zaplecze treningowe – nic dziwnego, że społeczność zgromadzona wokół Czerwonych Diabłów domaga się odejścia amerykańskich włodarzy. Tak, nie ma usprawiedliwienia dla słabej dyspozycji piłkarzy i nieumiejętnego prowadzenia drużyny przez kolejnych trenerów. Jednak jeżeli góra koncentruje się niemal wyłącznie na aspektach finansowych i nie utożsamia się z klubem, ma to przełożenie na funkcjonowanie szatni.
Erik ten Hag staje przed niesamowicie wymagającym zadaniem. Musi tchnąć życie w umierające ciało. Pół biedy, jeżeli czekałaby na niego nowoczesna, w pełni wyposażona sala operacyjna. W takich warunkach można działać, prawda? Tymczasem Holender wchodzi do zaciemnionego pomieszczenia, przypominającego składzik na miotły, i zanim w ogóle podejdzie do pracy, musi uprzątnąć panujący tam bałagan. Jako kibic Manchesteru United wierzę, że były szkoleniowiec Ajaxu okaże się wytrawnym chirurgiem, który potrafi funkcjonować nawet w najtrudniejszych okolicznościach. Jednak jeżeli zabieg się nie powiedzie, czy ktokolwiek będzie zaskoczony? Przepraszam, koniec z czarnymi myślami. Pozwólmy mu działać i miejmy nadzieję, że góra, ktokolwiek na niej nie będzie, także zbyt szybko nie postanowi się wtrącać. W tej sytuacji najważniejszy jest spokój i czas. Tego nie zastąpią nawet największe pieniądze.
Komentarze