Kibice Liverpool FC nigdy nie widzieli go w tak słabej formie. I właśnie w niespodziewanej niedyspozycji Virgila van Dijka, podopieczni Czesława Michniewicza mogą upatrywać szansy na korzystny wynik w czwartkowym meczu z Holandią.
- Virigl van Dijk w tym sezonie jest cieniem gracza z poprzednich lat
- Holenderski obrońca popełnia masę prostych i głupich błędów
- Czy Robert Lewandowski i spółka wykorzystają niespodziewany regres jego formy?
Długa lista grzechów
– Mecz z Fulham FC. Od początku rywalizacji na Craven Cottage, Virgil van Dijk miał ogromne problemy z szalejącym w ataku Aleksandarem Mitroviciem. W końcu holenderski obrońca nie wytrzymał i w jednej z akcji nadepnął na stopę serbskiego napastnika w polu karnym, co skończyło się jedenastką dla The Cottagers. Dodajmy, że wykorzystaną;
– Starcie z Crystal Palace FC. Szybka kontra The Eagles skończyła się golem Wilfrieda Zahy, który przebiegł z piłką pół boiska. W szesnastce Liverpool FC towarzyszył mu co prawda van Dijk, ale tylko przyglądał się, jak atakujący Wybrzeża Kości Słoniowej oddawał strzał;
– Potyczka z Manchester United. W polu karnym The Reds szalał Jadon Sancho, który prostym zwodem „położył” na murawę Jamesa Milnera. Naprzeciwko Anglika stał van Dijk, ale zamiast ruszyć w kierunku gracza MU, tylko patrzył, jak ten strzela w prawy róg bramki Allisona, który sugerował mu stojący obok Bruno Fernandes. Zaraz po stracie gola, 47-krtony reprezentant Holandii otrzymał solidną burę od Milnera;
– I w końcu bój z SSC Napoli. Choć 31-latek dwoił się i troił, nie był w stanie zapobiec utracie aż czterech bramek. Znów też sprokurował rzut karny, faulując Victora Osimhena. Na jego szczęście jednak, Nigeryjczyk nie wykorzystał jedenastki;
To ułożona chronologicznie lista grzechów z początku sezonu 2022/2023 opoki klubu z Anfield Road. I choć w bieżącej kampanii w drużynie Juergena Kloppa zawodzą wszyscy, nie wyłączając nawet Mohameda Salaha, to jednak dziwnie patrzy się na tak nieporadnego i momentami wprost bezradnego van Dijka. Najtęższe głowy na Wyspach Brytyjskich zastanawiają się zatem od sierpnia, skąd wziął się ten regres.
Przeczytaj również: Polska – Holandia: typy, kursy, zapowiedź (22.09.2022)
Kontuzja wciąż tkwi w głowie?
Zdaniem Matthew Upsona, obecnie eksperta Sky Sports, a wcześniej byłego gracza m.in. West Ham United, a także 21-krtonego reprezentanta Anglii, diabeł tkwi w braku kontroli 19-krtonych mistrzów Anglii. – Van Dijk jest dobry w pojedynkach „jeden na jeden”, doskonale czyta grę. Liverpool jednak ostatnio nie kontroluje meczów, gra teraz bardziej odsłonięty. Holender musi więc często ratować się wślizgami, interweniować desperacko w ostatniej chwili. Nie jest do takiej gry w ogóle przygotowany – uważa.
I nie sposób nie przyznać racji Upsonowi, wszak od kiedy van Dijk trafił do Liverpoolu, zespół z miasta Beatlesów zwykle walczył o najwyższe cele. Wyjątkiem był sezon 2020/2021, kiedy to klub nawiedziła plaga kontuzji i zarażeń koronawirusem. Klopp nie miał wtedy do dyspozycji praktycznie żadnych środkowych obrońców, zatem w centrum defensywy musieli grać np. Fabinho i Jordan Henderson. Holender wówczas także pauzował z powodu zerwania więzadeł krzyżowych. Nie było mu dane zatem występować w drużynie, która od stycznia do marca 2021 przegrała aż osiem spotkań! Kto wie, może z tym doświadczeniem grałoby mu się teraz łatwiej?
Zerwanie więzadeł krzyżowych to jak do tej pory najbardziej traumatyczny moment van Dijka w historii jego prawie pięcioletnich występów w ekipie LFC. 10-miesięczna pauza spowodowała konieczność oglądania EURO 2020 z perspektywy widza. Holendrzy z kolei, bez swojego lidera w obronie, odpadli niespodziewanie już w 1/8 finału, przegrywając 0:2 z Czechami. Ten, który miał zastąpić VVD, a więc Matthijs de Ligt wyleciał z boiska z czerwoną kartką.
– Nie jest na swoim poziomie. Przed kontuzją wyglądał jak jeden z najlepszych środkowych obrońców. I chociaż po urazie wrócił do dawnej formy, psychologicznie nie jest w tym samym miejscu. Mam na myśli to, że nie jest tak fizycznie zaangażowany w grę i trochę się chroni, nawet o tym nie wiedząc. Grałem z kilkoma piłkarzami, którzy również wrócili po kontuzji więzadeł krzyżowych i zachowywali się dokładnie tak samo – przyznał były gracz The Reds, Danny Murphy.
Przeczytaj również: Louis van Gaal docenił Roberta Lewandowskiego
Oszczędzanie na mundial
Faktem jest jednak, że po powrocie do gry w sezonie 2021/2022, Holender ponownie był jednym z czołowych graczy 6-krotnych triumfatorów Pucharu Mistrzów. Liverpool FC z nim w składzie wygrał Puchar Anglii i Puchar Ligi Angielskiej. Nieznacznie przegrał walkę o mistrzostwo Anglii z Manchester City, a w finale Ligi Mistrzów zatrzymał go dopiero Real Madryt. Teraz nie brak jednak głosów, że van Dijk podświadomie oszczędza się na finały MŚ 2022 w Katarze. Mimo 31 lat na karku i prawie 50 występów w drużynie narodowej Pomarańczowych, urodzony w Bredzie obrońca nie miał bowiem do tej pory okazji grać na wielkim turnieju. EURO 2020 stracił bowiem z powodu wspomnianego już poważnego urazu. Na MŚ 2018 i EURO 2016 Holendrzy niespodziewanie się nie zakwalifikowali. Z kolei na MŚ 2014 nie załapał się jeszcze do kadry, debiutując w niej dopiero w październiku 2015. Van Dijk i reprezentacja Holandii to więc na razie związek pełen rozczarowań, a nie pięknych i wzruszających momentów.
Jedyny sukces to awans do Final Four Ligi Narodów 2019. Po kapitalnym półfinale z Anglią (3:1), w finale Holendrzy musieli jednak uznać wyższość Portugalii. W kolejnej edycji, mistrzowie Europy 1988 w fazie grupowej walkę o awans do czołowej czwórki o punkt przegrali z Włochami. W bieżącej edycji są na najlepszej drodze do ponownej promocji do Final Four w 2023 r. Wystarczy, że w dwóch ostatnich meczach (z Polską i Belgią) zdobędą cztery punkty. Sam van Dijk jednak zaprzecza jakoby jego słabsza forma wynikała z chęci oszczędzania się na katarski mundial.
– Nie martwię się o siebie. Oczywiście chcę być gotowym na MŚ, ale bycie gotowym, moim zdaniem, nie polega na skupianiu się na tym, żeby nie doznać kontuzji, tylko na tym, aby grać dalej i być w dobrej dyspozycji. Jeśli będziesz skupiał się tylko na tym, aby uniknąć urazu, to możesz mieć problem. Najważniejsze jest teraz myśleć o każdym najbliższym meczu i tak też czynię. W ogólnie nie wybiegam myślami do tego, co wydarzy się w listopadzie – podkreślił główny zainteresowany.
To zresztą nie tylko zarzut do van Dijka, ale i do całego Liverpoolu. Ok. 13-14 graczy Kloppa ma szansę pojechać na MŚ 2022. Gracz The Reds jednak kompletnie się z tymi opiniami nie zgadza. – Rozumiem, że ze względu na słaby start, wszyscy szukają teraz odpowiedzi na pytanie dlaczego tak źle nam idzie. Mogę jednak wszystkich zapewnić, że to nie jest jeden z powodów. Skupiamy się tylko na grze – zapewnił w rozmowie z The Times.
(Nie)odporny na krytykę
Nie da się jednak ukryć, że Holender nie do końca potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której miast pochwał, zabiera gromy. – Jeśli radzimy sobie dobrze, to dostajemy pochwały, a jeśli nie, to nie, to oczywiste. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, co musimy poprawić. Krytyka jest więc oczywista, ale byli piłkarze, którzy nas teraz tak negatywnie oceniają, powinni zdawać sobie sprawę, że możesz mieć gorszy okres. Zbyt łatwo jest mówić tego typu rzeczy – przyznał. Van Dijk mógł pić przede wszystkim do wypowiedzi byłego gracza m.in. Chelsea FC, Jasona Cundiego, który na antenie talkSPORT tak wypowiadał się o holenderskim obrońcy: – Ma szczęście, że ma obok siebie takich zawodników jak Trent Alexander-Arnold, Joe Gomez czy Kostas Tsimikas. Wówczas ta krytyka jest skupiona na nich, a nie na nim. Ta opinia mocno zabolała van Dijka, który stwierdził: – Nie zajedziesz daleko, jeśli winnych będziesz szukał wszędzie, tylko nie u siebie.
Ostatnio atmosfera w czerwonej części Merseyside nieco się uspokoiła. LFC w Premier League rozbił Bournemouth FC 9:0, a także po zaciętym meczu pokonał Newcastle United 2:1 oraz zremisował z Everton FC 0:0. W Lidze Mistrzów z kolei, w dramatycznych okolicznościach pokonał Ajax Amsterdam 2:1. – Przeciwko Ajaksowi pokazaliśmy przebłyski tego, kim zwykle jesteśmy. A jesteśmy dobrzy, grając zespołowo – podkreślił po końcowym gwizdku sędziego.
Chwilowo zatem problemy w Anglii zeszły na dalszy plan. Teraz dla van Dijka liczy się tylko reprezentacja Holandii. – Za każdym razem, gdy zakładam pomarańczową koszulkę, widzę w tym szansę na osiągnięcie wielkich rzeczy. Nie tylko dla siebie i zespołu, ale przede wszystkim dla mojego kraju. To wyjątkowe, że mogę to robić jako kapitan – podkreślił w rozmowie z portalem onsoranje.nl. Czy zatem w narodowych barwach zobaczymy w czwartek innego, lepszego Virgila van Dijka? Polscy kibice, a przede wszystkim piłkarze, liczą na to, że nie.
Przeczytaj również: Depay głodny gry i z niedosytem. “Dwa występy to zdecydowanie za mało
Komentarze