Marcin Mięciel: realia w polskiej piłce są śmieszne

Piłkarze Legii Warszawa
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Piłkarze Legii Warszawa

– Nie oszukujmy się, jeśli piłkarze potrafią grać w piłkę, to mogą to robić nawet na piachu. Warunki gry będą takie same dla obu drużyn. Na pewno piłkę prowadzi się nieco szybciej na sztucznej nawierzchni. Równie dobrze rywale Legii mogą mieć kłopoty na naturalnym boisku. Jedyne co może mieć realny wpływ na przebieg meczu to fakt, że legioniści są na etapie przygotowań do sezonu. Niewiadomą są też nowi zawodnicy – mówi w wywiadzie Marcin Mięciel, który w przeszłości bronił barw Legii Warszawa, a także kilku klubów zagranicznych.

  • Marcin Mięciel w trakcie swojej kariery wygrał raz mistrzostwo Polski i dwukrotnie Puchar Polski. W szeregach Wojskowych zaliczył łącznie 151 spotkań, zdobywając w nich 44 bramki
  • W rozmowie z Goal.pl pięciokrotny reprezentant Polski wypowiedział się na temat potyczki Legii z Bodo/Glimt w ramach I rundy eliminacji do Ligi Mistrzów
  • 45-latek nie ukrywał, że śmieszne jego zdaniem są realia polskiej piłki, które wyróżniają się tym, że polskie drużyny często kończą swoje występy w europejskich pucharach, gdy te tak naprawdę dopiero się zaczynają

Legia Warszawa z trudnym przeciwnikiem już na starcie

Jakiej Legii spodziewa się pan w rywalizacji z wiceliderem ligi norweskiej?

Trudno powiedzieć, bo z występami polskich drużyn w europejskich pucharach różnie bywa. Transfery zostały zrobione, ale mam wrażenie, że troche zbyt późno, mając na uwadze to, że Legia chce walczyć o Ligę Mistrzów. Mam jednak nadzieję, że nowi zawodnicy sprawdzą się od razu. Po sparingach gra legionistów wyglądała nieźle, ale tego typu mecze nigdy nie mogą być wykładnikiem formy drużyny. Wierzę, że Legia wyeliminuje Norwegów, ale jestem pełen obaw.

Jak pan podchodzi do tematu rozstania takich zawodników jak Paweł Wszołek i Marko Vesovic z mistrzem Polski?

Paweł Wszołek na pewno był przydatnym piłkarzem, walczącym o miejsce w podstawowym składzie. W wielu spotkaniach pomógł drużynie, więc na pewno szkoda, że odszedł z klubu. Co do Marko Vesovicia mam wrażenie, że Josip Juranovic jest podobnym zawodnikiem, o ile nie lepszym. Drugą sprawą jest natomiast to, jak zachował się w stosunku do drużyny, prezesów i do klubu. Myślę, że to było bardzo złe zachowanie i nie mam sensu wracać do tego tematu.

Legia prawdopodobnie przeciwko Bodo-Glimt wystąpi w ustawieniu hybrydowym 3-5-2, przekształcającym się w defensywie na 5-4-1. To dobre rozwiązanie?

Każda taktyka jest dobra, jeśli się sprawdzi [śmiech]. Trener wie więcej na temat norweskiej ekipy, więc swoje wybory z pewnością przemyślał. Jest kilka czynników, które mogą mieć wpływ na losy rywalizacji. Norwegowie są w trakcie ligi, co sprawia, że są w gazie. Legia jest natomiast w okresie przygotowawczym do sezonu ligowego. Ponadto mecz odbędzie się na sztucznej nawierzchni. Trener w każdym razie na pewno wszystko przemyślał.

Walka o otwarcie bram do elity

Paulo Sousa w reprezentacji Polski już pokazał, że nie można przywiązać wagi do jednego ustawienia danej drużyny w trakcie spotkania…

Do wszystkiego potrzeba jednak czasu. Jeśli trener dobrał do swojego planu na grę takich ludzi, jakich chciał, to na pewno wszystko będzie grało. Aby wszystko funkcjonowało jak należy, potrzebny jest jednak czas i odpowiedni piłkarze.

Mówił pan, że jest pełen obaw w kontekście występu Legii przeciwko Bodo/Glimt. Czym jest to podyktowane?

Przede wszystkim miałem na myśli to, że będzie to pierwsze spotkanie o stawkę drużyny Czesława Michniewicza w nowym sezonie. Do tej pory Legia nawet z tymi teoretycznie słabszymi zespołami w pierwszych meczach sezonu nie prezentowała się najlepiej. Poza tym w losowaniu też drużynie nie dopisało szczęście, bo trafiła najgorzej jak mogła. Norwegowie potrafią grać w piłkę, a ponadto są już od dłuższego czasu w grze, co będzie miało duże znaczenie.

Pan w trakcie kariery miał również okazję grać przeciwko Skandynawom w europejskich pucharach. Jak wspomina pan te spotkania?

W czasach, gdy ja grałem, to w tych pierwszych rundach europejskich pucharów było łatwiej. Nierzadko było tak, że grało się przeciwko zespołom półamatorskim. Od kilku lat widzimy natomiast, że polskie ekipy rywalizują z drużynami, które mogą wydawać się słabsze, a jednak nie potrafią ich eliminować.

Dużo mówi się o sztucznym boisku, na którym Legia będzie grała z Bodo/Glimt. Może mieć ono znaczenie dla losów rywalizacji?

Nie oszukujmy się, jeśli piłkarze potrafią grać w piłkę, to mogą to robić nawet na piachu. Warunki gry będą takie same dla obu drużyn. Na pewno piłkę prowadzi się nieco szybciej na sztucznej nawierzchni. Równie dobrze rywale Legii mogą mieć kłopoty na naturalnym boisku. Jedyne co może mieć realny wpływ na przebieg meczu to fakt, że legioniści są na etapie przygotowań do sezonu. Niewiadomą są też nowi zawodnicy.

Marcin Mięciel
Marcin Mięciel (fot. PressFocus)

Koniec z kontrowersyjną zasadą

Legia zagra mecz w nowej rzeczywistości, bo w spotkaniu nie będzie systemu VAR, który w meczach PKO Ekstraklasy już na stałe zagościł. Jakie ma pan zdanie w sprawie braku wideoweryfikacji w meczach w europejskich pucharach?

Ogólnie myślę, że to nie ma większego znaczenia. Sędziowie mogą po prostu popełniać błędy. Czasem pewne niedociągnięcia miały wpływ na końcowy wynik meczu. Efekty wówczas były inne, bo inaczej wyglądał układ tabeli. System VAR to świetna rzecz, która bardzo pomaga. Tym razem wszystko będzie jednak tylko w rękach sędziów, więc pozostaje nam przyglądać się ich pracy.

Sezon 2021/2022 będzie również wyróżniał się tym, że zniknęła zasada goli na wyjeździe w meczach pucharowych. Co pan o tym sądzi?

To dobre rozwiązanie, bo wcześniej drużyny grały bardziej zachowawczo, przywiązując dużą wagę do taktyki. Zespoły skupiały się na grze defensywnej. Chciały szybko zdobyć bramkę, a następnie skupić się na tym, aby zakończyć mecz na zero z tyłu. Wierzę, że ta zmiana w regulaminie wpłynie na ofensywniejszą grę.

Trener Czesław Michniewicz mówił przed spotkaniem, że przede wszystkim zależy mu na tym, aby jego drużyna nie straciła bramki. Jak to się ma zatem do tej zasady według pana?

Może trener nie słyszał jeszcze o tym przepisie [śmiech]. A tak naprawdę, to wiadomo, że dla mentalności zawodników kluczowe jest to, aby zespół nie tracił bramek.

Remis w Norwegii na wagę złota?

Poruszył pan wcześniej ciekawy wątek związany z tym, że Legia zagra przeciwko Bodo/Glimt, zaczynaja dopiero sezon. Ostatnie lata pokazały, że polskie drużyny niejednokrotnie miały kłopot ze wstrzeleniem się z formą na najważniejsze spotkania. To duże wyzwanie.

W przeszłości polskie drużyny miały okazję grać z zespołami z Cypru, czy Grecji, które zaczynały rozgrywki miesiąc później. Mimo wszystko polskie drużyny przegrywały z rywalami z tych krajów. Na zachodzie nigdy nie było to kłopotem, aby przygotować się na czas. Tymczasem u nas trenerzy niejednokrotnie dawali do zrozumienia, że zawodnicy mieli za mało odpoczynku w trakcie urlopu lub okres przygotowawczy był za krótki. Ja wychodzę z takiego założenia, że jeśli takie sytuacje faktycznie mają miejsce, to należy wydłużyć okres przygotowawczy albo przedłużyć piłkarzom wakacje. Niepotrzebne jest szukanie wymówek. Ciekawe jest też to, że w Polsce zawodnicy po przerwie między sezonami są zmęczeni. Tymczasem w momencie, gdy wyjeżdżają na zachód, to zmęczenie już im nie dokucza. Takich sytuacji można wymienić kilka. Prawda jest taka, że w zagranicznych rozgrywkach przerwy w rozgrywkach są krótsze. Wszystko jest tak naprawdę uzależnione od nastawiania mentalnego i ułożenia konkretnego planu.

Gole padną?

Można mówić o tym, że polskie kluby mają problem z określeniem, co tak naprawdę należy traktować priorytetowo, występy w europejskich pucharach, czy ligę?

Spójrzmy na ligę angielską, gdzie zespoły grają przez cały rok. Drużyny przechodzą okresy przygotowawcze, które mają konkretny cel, aby zawodnicy byli gotowi do gry przez cały rok. Optymalna dyspozycja powinna być od początku do końca sezonu. Niesamowite jest to, że w naszym kraju muszą być prowadzone takie rozmowy. Czasem mam wrażenie, że zespoły z polskiej ligi, które walczą o występy w europejskich pucharach w przypadku osiągnięcia celu, ponoszą karę. Nie chcę, aby było tak, że wyjadę na urlop do Grecji, a po powrocie okaże się, że polskich drużyn nie ma już w europejskich pucharach. Takie śmieszne są realia w polskiej piłce. Polska rzeczywistość jest taka, że drużyny muszą być tak naprawdę w gazie przez kilka miesięcy, a później znów mają przerwę. W przypadku lig zagranicznych mowa o przygotowaniu jednym na cały sezon. A nierzadko się zdarza, że zawodnicy po rozegraniu sezonu biorą jeszcze udział w turniejach takich jak na przykład Euro, czy mistrzostwa świata.

Z drugiej strony wyliczyłem sobie, że Legia w przypadku pomyślnych rozstrzygnięć w europejskich pucharach może rozegrać do końca sierpnia nawet 15 meczów. To może być tempo wyniszczające już na starcie.

Nie zapominajmy jednak, że w Anglii drużyny grają nie tylko w lidze, ale też w Pucharze Anglii, Pucharze Ligi Angielskiej, a także w europejskich pucharach. Wielu zawodników wyjeżdża też na zgrupowania reprezentacji. W momencie, gdy piłkarze z polskiej ligi odpoczywali, to najlepsi wciąż grają na Mistrzostwach Europy. Wydaje mi się, że wszystko jest uzależnione od ułożenia sobie w głowie konkretnego planu.

Na zakończenie, jaki typuje pan wynik na spotkanie Bodo/Glimt – Legia?

Moim zdaniem mecz zakończy się remisem 1:1.

Komentarze