Klasyk z wyraźnym faworytem. Lewandowski największą nadzieją Barcelony

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Jest w ciągu roku dwukrotnie taki wyjątkowy czas, kiedy w ludziach wyczuwa się dodatkową energię, a atmosfera nerwowego oczekiwania z każdą kolejną godziną staje się coraz bardziej nieznośna. Prawdziwe święto hiszpańskiego futbolu, które wykracza daleko poza granice Półwyspu Iberyjskiego – El Clasico. Nietrudno zgadnąć, która drużyna przystąpi do niego w kiepskich nastrojach.

  • Do meczu z Realem Madryt FC Barcelona przystąpi bezpośrednio po wpadce w Lidze Mistrzów z Interem Mediolan
  • Psychiczna przewaga jest po stronie Królewskich, którzy w tym sezonie jeszcze nie przegrali
  • Da się jednak znaleźć przynajmniej kilka argumentów, które przemawiają na korzyść Blaugrany

Temat awansu niemal zamknięty. Czas skupić się na lidze

Narracja w hiszpańskich mediach po remisie w Lidze Mistrzów z Interem Mediolan jest dość jednoznaczna – FC Barcelona powinna już skupić się na rozgrywkach La Liga. Duma Katalonii ma jedynie matematyczne szanse na awans i wygląda na to, że drugi rok z rzędu nie uda jej się awansować do fazy pucharowej. W tabeli La Liga jej sytuacja wygląda bardzo dobrze, ale to jednak rozgrywki Ligi Mistrzów miały determinować to, czy sezon 2022/23 w Katalonii będzie mógł zostać uznany za względnie udany. Xavi bije się w pierś, przeprasza i prezentuje mocne postanowienie poprawy. Niestety powoli kibice i zarząd przestają mu już wierzyć.

Po klęsce w dwumeczu z wicemistrzem Włoch coraz głośniej słychać głosy nawołujące do zwolnienia szkoleniowca, który do tej pory wygrał z Barcą tylko jeden mecz w Lidze Mistrzów. Już przed sezonem Joan Laporta zapowiadał, że porażki będą miały swoje konsekwencje. Zwolnienie Xaviego byłoby jednak całkowitą głupotą.  

Budowanie drużyny to proces, choć jak wiadomo, na Camp Nou, zawsze musi się on odbywać w przyspieszonym tempie. Abstrakcją byłoby zwolnienie szkoleniowca, dzięki któremu gra powoli nabiera wreszcie kształtu, a drużyna prowadzi w tabeli La Liga, mając po ośmiu kolejkach straconą tylko jedną bramkę. Rynek nie daje z resztą obecnie zbyt wielu opcji. Kto miałby zatem objąć posadę trenera klubu o tak wymagającym zarządzie i kibicach jak FC Barcelona? Nie myli się ten, kto nic nie robi, a tak się składa, że Xavi dla klubu zrobił już całkiem dużo, choć w tym świecie od trenerów Blaugrany szybciej szacunek tracą chyba jedynie polscy politycy.

Marc- Andre Ter Stegen znów bohaterem

Biję się w pierś przyznając, że sam gotów byłem już pożegnać Marca-Andre ter Stegena, a przynajmniej oponowałem za sprowadzeniem mu godnego zastępcy, z którym zmuszony byłby rywalizować o miejsce między słupkami. Niemiec w tym sezonie wyrósł na jedną z głównych, obok Roberta Lewandowskiego i Pedriego postaci w Barcelonie. Po kilku słabszych sezonach 30-latek znów rozgrywa mecze niesamowite i to w dużej mierze dzięki jego interwencjom spotkanie z Interem Mediolan nie zakończyło się dla klubu porażką. 

Niemiec wygląda, jakby wybudził się z wyjątkowo długiego snu zimowego i niczym wygłodniały niedźwiedź miał ochotę dorwać jak najszybciej Trofeo Zamora dla najlepszego golkipera w lidze hiszpańskiej. Po ośmiu meczach ma on na koncie już siedem czystych kont i tylko raz musiał wyciągać piłkę z siatki. To zdecydowanie jego najlepszy start w karierze, a do tego śrubuje on rekord kolejnych minut bez straty bramki. 

Już po kilku kolejkach media wskazywały “odzyskanie ter Stegena” jako jeden z największych sukcesów dotychczasowej pracy Xaviego. Niemiec jest jak skała. Wielokrotnie wyciągał już piłki niemożliwe, a dodatkowo wyzbył się nadmiernego efekciarstwa, które charakteryzowało jego interwencje jeszcze dwa sezony temu. Mając tak dobrze dysponowanego bramkarza, dużo pewniej czują się obrońcy (nie liczme tu karykaturalnego meczu Pique i Garcii przeciwko Interowi). Nie boję się stwierdzić, że w takiej dyspozycji Marc-Andre ter Stegen jest zdecydowanie w TOP 3 najlepszych bramkarzy świata. O ile nie jest już numerem 1.

Madrycka szkoła starzenia się wzorem

Spotkanie z Interem Mediolan nie pozostawiło wątpliwości – Gerard Pique nie nadaje się już do gry w meczach z topowymi rywalami. Jakość interwencji weterana pozostawiała wiele do życzenia, a jego zachowanie przy golu wyrównującym Nerazzurrich stało się obiektem żartów i memów. Hiszpan wyraźnie odstawał motorycznie i miał ogromne problemy z odpowiednim ustawianiem się. Spotkania do udanych nie zaliczy też Sergio Busquets. To od jego niecelnego podania zaczęła się akcja zakończona bramką Lautaro Martineza. Defensywny pomocnik został stosunkowo szybko zamieniony, a Xavi wydawał się mocno rozczarowany jego postawą. Z Albą do kompletu są to weterani, których klub najprawdopodobniej pożegna latem.

Zespołowi nie spodobała się również wypowiedź pomeczowa kapitana, który podkreślił, że wydarzenia z meczu Ligi Mistrzów na pewno wpłyną na nich w starciu z Realem. Czy Busquets zasugerował, że Duma Katalonii stoi na straconej pozycji? Kiepski przykład dla młodszych kolegów z szatni.

Na przeciwległym biegunie znajdują się Luka Modrić i Toni Kross, którzy mimo wielu lat na karku wciąż stanowią o sile środka pola Realu Madryt. Duet pomocników Królewskich jest najlepszym dowodem na to, że w topowym klubie można się “dobrze zestarzeć”. Podczas gdy Alba, czy Pique w Barcelonie są obecnie brzemieniem, Chorwat z Niemcem zdają się bawić na boisku tak samo dobrze, jak czynili to jeszcze 5-6 lat temu.

Ancelotti podgrzał atmosferę

O wyjątkowej aurze Klasyku najlepiej świadczą ostatnie wypowiedzi Carlo Ancelottiego, który do tej pory kojarzony był z raczej stonowanymi wypowiedziami w mediach. Trener Realu Madryt już przed niedzielnym meczem zdecydował się jednak rozniecić małe ognisko, wbijając Xaviemu szpilkę. 

– Możemy to tak zaaranżować, żeby Xavi przed El Classico przyjechał dwa dni wcześniej i ocenił stan murawy na Santiago Bernabeu. Zagwarantujemy mu również nożyczki, żeby w razie czego mógł przyciąć ją, jeśli nie będzie mu odpowiadała. Nie będzie mógł wówczas narzekać na nią, kiedy pokonamy go w Madrycie – rzucił odważnie Włoch. 

Według Thomasa Roncero z AS-a miał podczas treningu w rozmowie z piłkarzami rzucić, że “Barcelona jest obecnie martwa i jedynym sposobem na powrót do życia, będzie dla niej pokonanie Realu na wyjeździe”. 

– Mamy lepszy system gry, ale wiemy, że Real Madryt zawsze walczy do końca. Mam nadzieję, że nasz styl gry przeważy. Oby było tak jak w zeszłym sezonie. Jestem przekonany, że po końcowym gwizdku będziemy liderami – odpowiedział mu za pośrednictwem mediów prezydent Barcy, Joan Laporta.

Tak więc w buńczucznych wypowiedziach po tej rundzie 1:1.

Lewypendencia pełną gębą

Prawdopodobnie żaden z zawodników FC Barcelony nie cieszy się obecnie w szatni takim szacunkiem jak Robert Lewandowski. Polak przybył latem na Camp Nou jako twarz nowego projektu sportowego i lider, którego zespołowi brakowało w ubiegłym sezonie. Swojej wartości udowadniać nie musiał, bo każdy dobrze zdawał sobie w klubie sprawę, do czego jest zdolny. Po 12 meczach 34-latek ma na koncie już 14 goli, czyli więcej niż Memphis Depay w całej ubiegłorocznej kampanii. Na Polaku ciąży jednak zdecydowanie większa presja, z którą na razie radzi sobie znakomicie.

– Mamy okazję zmienić mentalność swoją i naszych fanów. Po złym meczu trzeba jak najlepiej zmierzyć się z rzeczywistością. Pokazać, że można grać dobrą piłkę i wygrywać – stwierdził w rozmowie z Movistar.

Zdaniem hiszpańskich dziennikarzy obecnie Barca jest wręcz uzależniona od bramek Roberta Lewandowskiego. Jak Lewy nie strzela, Barcelona nie wygrywa. Prosta matematyka. Żurnaliści Mundo Deportivo nie mają wątpliwości, że to on jest największą bronią Blaugrany przed Klasykiem, a w przeszłości potrafił już rozgrywać spektakularne mecze przeciwko Realowi. Dla niego będzie to najważniejszy mecz tego sezonu. W przeciwieństwie do Barcelony, Lewy nie musi jednak nikomu nic udowadniać. Kibice na Camp Nou już zdążyli go pokochać, a sztab szkoleniowy podkreślał wielokrotnie, jak ciężką pracę wykonuje na boisku.

Co przemawia za zwycięstwem Realu, a co za Barceloną?

Bukmacherzy jako faworyta w tym meczu typują gospodarzy, co nie powinno zbytnio dziwić. Real, nawet gdy nie gra na 100 procent, zdaje się w pełni kontrolować przebieg większości meczów. Wyjątkiem może być jedynie ostatnie starcie z Szachtarem Donieck. El Clasico to jednak spotkania, które rządzą się swoimi prawami i nieroztropne byłoby przed pierwszym gwizdkiem sędziego skreślać którąkolwiek z drużyn. Jako że w redakcji Goal.pl znajdziemy sympatyków zarówno jednej, jak i drugiej drużyny, razem z Ernestem Chalimoniukiem wypunktowaliśmy argumenty, które przemawiają na korzyść obu zespołów.

Dlaczego to FC Barcelona wygra El Clasico?

  1. Większa presja towarzyszy gospodarzom – Barca nie jest postrzegana jako faworyt, podobnie jak w ubiegłym sezonie. Z tego powodu w teorii większe oczekiwania wiąże się z występem Królewskich, ograniczając przynajmniej trochę presję, która ciąży na piłkarzach Dumy Katalonii
  2. Real prawdopodobnie bez Courtoisa – Do treningów z drużyną wciąż nie wrócił Thibaut Courtois, który imponował na starciu sezonu formą. Bez Belga Los Blancos stracą nieco pewności w defensywie. Rezerwowy golkiper Andrij Łunin nie jest zbyt pewnym punktem, a swoimi umiejętnościami nie jest w stanie nawiązać nawet do dyspozycji 30-latka.
  3. Nieprzewidywalność wyborów personalnych Xaviego – Jeśli coś w Barcelonie w tym sezonie można wziąć za pewnik, to nieprzewidywalność Xaviego przy doborze składu. Hiszpan często decyduje się na nieoczywiste wybory, czym może zaskoczyć Carlo Ancelottiego. 

Dlaczego to Real Madryt wygra El Clasico?

  1. Kibice 12 zawodnikiem Realu Madryt – Miejsce rozgrywania Klasyku nie jest bez znaczenia. Kibice Królewskich na pewno zadbają o odpowiednią atmosferę, która potrafiła już przytłoczyć niejeden topowy zespół. Tym bardziej że w Madrycie stawi się Blaugrana rozbita mentalnie ostatnią kolejką Ligi Mistrzów
  2. Benzema z lepszym serwisem od Lewandowskiego – Oceniając ostatnie mecze w wykonaniu skrzydłowych FC Barcelony, można stwierdzić, że to Los Blancos są lepiej uskrzydleni. Vinicius Jr. nieprzerwanie podtrzymuje wysoki poziom, a grający na zmianę na prawym skrzydle Rodrygo i Valverde są gwarantem solidności. Na tle chaotycznych Dembele i Raphinhy wyglądają dużo lepiej.
  3. Duma Realu podrażniona po ostatnim Klasyku – Podczas marcowego meczu na Santiago Bernabeu Azulgrana upokorzyła wręcz Real, wygrywając aż 4:0. Ta zadra mogła pozostać w sercach piłkarzy ze stolicy Hiszpanii do teraz. W niedzielę postarają się oni zmazać tę plamę na honorze. To może podkręcić ich motywację i cechy wolicjonalne.

Przeczytaj również: Media podgrzewają atmosferę. “Lewandowski postrachem Los Blancos”

Komentarze