Za Lewandowskim debiutancki sezon w La Lidze. Czy Polak stał się ofiarą własnego sukcesu?

Robert Lewandowski w swoim debiutanckim sezonie sięgnął z FC Barceloną po pierwsze mistrzostwo od czterech lat i od razu zrównał się z Karimem Benzemą w liczbie zdobytych koron króla strzelców hiszpańskiej ekstraklasy. Mimo tego trudno jednoznacznie pozytywnie ocenić występy Polaka w minionych miesiącach.

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
IMAGO / Sergio Ruiz Na zdjęciu: Robert Lewandowski
  • Robert Lewandowski ma pełne prawo czuć zadowolenie z występów swoich i swojej drużyny
  • Polak nie zanotował jednak tak spektakularnych wyników bramkowych, jak w ostatnich sezonach w barwach Bayernu Monachium
  • Wydaje się jednak, że nad Wisłą postrzeganie minionego sezonu w wykonaniu kapitana kadry narodowej jest nadmiernie deprecjonowany

Lewandowski fanów w Hiszpanii kupił już ubiegłego lata

Podczas, gdy w Polsce fani podzielili się na tych, którzy popierali działania Roberta Lewandowskiego i tych, którzy stali za jego pozostaniem w Bayernie Monachium, już sama walka o odejście ze stolicy Bawarii wystarczyła, by skraść serca kibiców FC Barcelony. Po sezonie 2021/2022 w Katalonii panował niepokój. Xavi Hernandez wywalczył wicemistrzostwo, zapewnił awans do Ligi Mistrzów i Superpucharu Hiszpanii. Zespołowi brakowało jednak jakiegokolwiek lidera ofensywy. Mówiąc o liderze, nie chodzi mi jedynie o liczby – choć klubowi królowie strzelców ówczesnej kampanii uzbierali zaledwie po 13 bramek we wszystkich rozgrywkach.

Chodziło w głównej mierze o odzyskanie mocno nadszarpniętego wizerunku klubu. Swoim zachowaniem Lewandowski udowodnił, że Barcelona to wciąż gigant, choć pogrążony w letargu. Gdy już Polak przywdział bordowo-granatowe barwy, viralowe stały się nagrania z treningów. Weteran nawiązał świetne relacje ze wschodzącymi gwiazdami zespołu, dając też swoją karierą przykład nagród, jakie może zagwarantować dbanie o każdy aspekt swej dyspozycji. I choć od samego początku wiadomo było, że 34-latek może nie pasować w stu procentach do legendarnego już “DNA Blaugrany”, wydawało się, że nic nie może pójść nie tak.

Lewandowski – gwarant goli i punktów

I rzeczywiście – nie poszło, choć faktem jest, że Lewandowski nie zdołał utrzymać swej wysokiej dyspozycji w przekroju całego sezonu. Polak wszedł w rozgrywki La Ligi z wysokiego C. Błyszczał przeciwko Realowi Sociedad czy Rayo Vallecano, w obu starciach otwierając wynik. Zresztą, przed Mistrzostwami Świata w Katarze strzelał z niezwykłą regularnością. W tamtym okresie do skuteczności dokładał też nieszablonowe zagrania, efektowne asysty czy przynajmniej otwierające podania. Widać było, że zmiana otoczenia podziałała na niego ożywczo.

Kryzys po mundialu

Najgorszy z okresów Lewandowskiego w debiutanckim sezonie na Camp Nou przypadł na przełom 2022 i 2023 roku. Mowa zatem o czasie, gdy wrócił ze średnio udanych dla siebie Mistrzostw Świata w Katarze. Media spekulowały, czy napastnikowi przeszkadza szum medialny dotyczący niesławnej afery premiowej, czy też może gwiazdor gra z niedoleczonym urazem. Tak czy owak, okres przezroczystości Lewego trwał relatywnie długo, bo mniej więcej do połowy kwietnia. W tym czasie Blaugrana zdążyła już pożegnać się z Ligą Europy, ale też efektownie pokonać Real Madryt w finale Superpucharu Hiszpanii. W tym meczu, zresztą, kapitan reprezentacji Polski prezentował się naprawdę dobrze i skończył go z bramką i asystą. A skoro już przy tym jesteśmy…

Czy Lewandowski tworzył różnicę w najważniejszych spotkaniach?

Pewnie, Lewandowski regularnie gwarantował Barcelonie punkty swoimi trafieniami. Mi najmocniej w pamięć zapadło jedyne trafienie w meczu z Valencią, gdy Polak wykorzystał podanie Raphinhi już w doliczonym czasie gry. Takie gwiazdy zawsze ocenia się jednak przez pryzmat spotkań najważniejszych, decydujących o trofeach, bądź tych, w których mierzył się z najsilniejszymi rywalami.

Duma Katalonii już w fazie grupowej trafiła na swoją bestia negra, czyli Bayern Monachium. Grupowy dwumecz zakończył się rezultatem 0:5, a Polak właściwie przeszedł obok obu spotkań. Jak później przyznał, rywalizacja z Die Roten okazała się dla niego zbyt  wyczerpująca pod względem mentalnym. Kluczowe dla wyjścia z grupy okazały się jednak starcia z Interem Mediolan. Tu ponownie Polak się nie popisał – zwłaszcza w starciu we Włoszech. W rewanżu ustrzelił dublet, ale Nerazzurri i tak wywalczyli korzystny dla siebie remis. Kto by pomyślał, że tamta drużyna znajdzie się w finale Ligi Mistrzów… Przejażdżka w pociągu o nazwie Liga Europy również nie była zanadto długa – ani komfortowa. Z dwumeczu z Manchesterem United zapamiętamy gol Polaka z rzutu karnego i… niewiele więcej.

Przenieśmy się na poletko ligowe. Barcelona przegrała pierwszy Klasyk 1:3 i choć Lewy zanotował asystę przy trafieniu Ferrana Torresa, nie sposób było oceniać jego występu pozytywnie. W marcowym rewanżu zaprezentował się już lepiej, choć wciąż nie dopisał do swojego konta nic konkretnego. Pomógł jednak drużynie w wywalczeniu wymęczonego zwycięstwa (2:1), które znacznie przybliżyło ją do mistrzostwa. 34-latek był zawieszony na pierwszy mecz z Atletico Madryt, a w rewanżu ponownie był przezroczysty. Z tego starcia fani najprawdopodobniej zapamiętają tylko jego fatalne rozegranie kontry, które pozbawiło Raphinhi stuprocentowej sytuacji.

Krótko mówiąc – słabizna. Nieco lepiej wyglądało to w pucharach. W finale Superpucharu Hiszpanii był jednym z liderów zespołu, który pokonał Real Madryt (3:1) i sięgnął po pierwsze trofeum w erze Xaviego. Zakończył mecz z golem i asystą. To był jednak jego jedyny skalp przeciwko duopolowi ze stolicy. Z powodu kontuzji opuścił pierwszy, wygrany półfinałowy Klasyk w Pucharze Króla (1:0), a w rewanżu dopasował się do poziomu drużyny, która otrzymała srogą lekcję (0:4) i pożegnała się z rozgrywkami.

Lewy w ujęciu statystyk

Fani powinni docenić fakt, że Lewandowski potrzebował zaledwie jednego sezonu, by zostać królem strzelców La Ligi. Dla porównania Karim Benzema osiągnął tyle samo podczas 14 lat w barwach Realu Madryt. Kapitan Biało-czerwonych zdołał też zostać Pichichim, nie strzelając ani jednej bramki z rzutu karnego. A przecież jest to jedna z cech wiodących polskiego snajpera! Tu trzeba jednak dodać, że 34-latek mógł dołożyć do swojego konta jednego gola z tego stałego fragmentu gry. Nie wykorzystał go jednak w starciu z Almerią.

Przejdźmy do dalszych statystyk. Lewy w samej La Lidze zdobył 23 gole. Wskaźnik expected goals wskazuje, że gwiazdor “powinien” mieć na koncie o jedno trafienie więcej, gdyby popisał się lepszą – bądź też zwykłą dla siebie skutecznością. Lepiej wygląda to, gdy pod uwagę weźmiemy bramki i asysty. W klasyfikacji kanadyjskiej Polak uzbierał łącznie 30 punktów, wliczając siedem ostatnich podań. Współczynnik spodziewanych trafień i asyst wskazuje, że 34-latek jest nieco “nad kreską” (29,8), a zatem pomagał kolegom trafiać w nieoczywistych sytuacjach, tym samym zwiększając wachlarz możliwości drużyny.

No tak, nie zapomnijmy dodać, że choć Lewandowski rozegrał zaledwie pięć spotkań w tym sezonie Ligi Mistrzów, uzbierał w nich pięć bramek. To więcej, niż choćby Leo Messi, Vinicius, Neymar czy Karim Benzema. Z kolei z takim samym dorobkiem na wielki finał czeka sam Erling Haaland.

Mogło być lepiej, ale Lewy z pewnością na Camp Nou nie zawiódł

Wszystkie powyższe informacje składają się w jedną całość. Czy Robert Lewandowski rozegrał spektakularny sezon? Nie. I trudno się było tego spodziewać. Sam Polak potwierdzał na każdym kroku, że zdaje sobie sprawę, że trafił do klubu w przebudowie. On miał poprowadzić młodzież i wspomóc zespół swoim doświadczeniem. Skoro drużyna zakończyła sezon z wymarzonym mistrzostwem Hiszpanii, a do tego dołożyła kolejne krajowe trofeum, nie ma powodów do narzekań. Bo chyba żaden realistycznie patrzący na ocenę jakości drużyny fan Blaugrany nie spodziewał się natychmiastowego triumfu w Lidze Mistrzów. Z drugiej strony, patrząc na drabinkę grupowego rywala z Mediolanu… Ale, pozostańmy przy faktach.

Lewy kończy kampanię z kolejnym, dziewiątym już z rzędu tytułem mistrzowskim. Do tego dopisał sobie do CV szóstą kolejną koronę ligowego króla strzelców. Łączny dorobek prezentuje się następująco: 46 spotkania we wszystkich rozgrywkach, a w nich 33 trafienia i osiem asyst. Pamiętając o tym, że przed rokiem najlepszymi snajperami Blaugrany byli Memphis Depay i Pierre-Emerick Aubameyang z 13 trafieniami, ten dorobek musi budzić szacunek. Do tego dodajmy błyskawiczną aklimatyzację w zespole i wielokrotnie powtarzany przez Xaviego przykład profesjonalizmu i wejście w rolę mentora dla młodych. Zapewniam czytelników, że nikt na Camp Nou nie żałuje podpisania umowy z reprezentantem Polski. Za to każdy zaciera już ręce na kolejny, jak mają nadzieję jeszcze bardziej udany, sezon. A kto wie, czy w jego trakcie 34-latek nie będzie mógł liczyć na najlepszy serwis w postaci podań Lionela Messiego…

Zobacz też: Benzema żegna się z Realem Madryt. “Ten klub zawsze będzie jak moja rodzina”

Komentarze