LN: Bośnia rozbita, reprezentacja Polski jak drużyna Premium

Reprezentanci Polski
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Reprezentanci Polski

Zbigniew Boniek od dwóch lat podkreśla, że celem Jerzego Brzęczka był awans na Euro i utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów. Jeśli dodałby do tego poprawienie stylu, Jerzy Brzęczek mógłby zapisać przy każdej z tych trzech pozycji “zrobione”. W meczu z Bośnią i Hercegowiną Polska wygrała we Wrocławiu 3:0 (2:0) i grała porywająco.

Czytaj dalej…

  • Polska rozegrała świetny mecz i odniosła jedno z najbardziej efektownych zwycięstw pod wodzą Jerzego Brzęczka. Grający po bolesnym urazie Robert Lewandowski strzelił dwa gole i zaliczył asystę
  • Dodatkową nagrodą jest pozycja w Lidze Narodów. Na dwie kolejki przed końcem Biało-Czerwoni awansowali na pierwsze miejsce w grupie A
  • Utrzymać prowadzenie będzie ekstremalnie trudno, bo przed nami mecze z Holandią i Włochami, ale styl, w jakim zaprezentowali się Polacy pozwala wierzyć, że nie jest to niemożliwe. Utrzymanie w Dywizji A właściwie stało się faktem

Tak, można się zastanawiać, jak ten mecz by wyglądał, gdyby nie czerwona kartka już w 15. minucie dla Anela Ahmedhodzica po faulu na Lewandowskim. Można mówić, że była to decyzja na wyrost (prawdopodobnie tak), że pierwszy kwadrans był nawet ze wskazaniem na Bośniaków. Ale z drugiej strony od gdybania jeszcze nic się nie urodziło, więc lepiej oceniać fakty.

A te są takie, że od momentu osiągnięcia przewagi liczebnej Polacy Bośniaków wręcz miażdżyli. Co wcale nie jest takie oczywiste, wystarczy wspomnieć choćby wymęczone zwycięstwo z Armenią (2:1) w Warszawie za Adama Nawałki. W drużynie działały właściwie wszystkie kombinacje. Idealnie współpracował środek pola z Karolem Linettym i Jackiem Góralskim. Doskonale zazębiała się współpraca Mateusza Klicha z Robertem Lewandowskim. Nawet jeśli nie stawialiśmy w środę na grę skrzydłami, Kamil Jóźwiak i tak w odpowiednim momencie znalazł się w polu karnym, by wystawić piłkę “Lewemu” jak na tacy. We Wrocławiu oglądaliśmy reprezentację premium, która w ciągu miesiąca potrafiła zmienić szyld z “Męczy nas piłka” na “Cieszy nas piłka”.

Nawet Wojciech Szczęsny zaliczy ten mecz do udanych, bo choć przez 75 minut nie miał pracy w zasadzie żadnej, w pierwszym kwadransie świetnie zachował się przy strzałach Miralema Pjanicia i Edina Dzeko.

Pjanić zresztą boisko opuścił dość szybko, bo Dusan Bajević widział narastającą przewagę Polaków, a wyrwa w obronie po usunięciu z niej Ahmedhodzicia wyglądała na krater. Nie pomogło. Pierwszy sygnał ostrzegawczy Lewandowski posłał jeszcze w trybuny, gdy dostał idealne podanie od Klicha, ale później nie było “przebacz”. W 40. minucie strzał Linettego został zablokowany, ale piłka spadła pod nogi Jóźwiaka. Ten chciał uderzać, ale widząc nadbiegającego “Lewego” po prostu pozwolił zdobyć mu gola.

Pięć minut później Lewandowski do dorobku dorzucił asystę i możemy się tylko zastanawiać, co w tej akcji było najpiękniejsze – krótka wymiana podań na małej przestrzeni między kilkoma naszymi piłkarzami, dogranie kapitana delikatną podcinką nad głowami Bośniaków, czy kontrujący strzał głową Linettego.

Bliźniaczo podobną asystę, tyle że do Lewandowskiego, zaliczył Klich tuż po przerwie. Napastnik Bayernu skończył wszystko uderzeniem z woleja, a Ibrahim Sehić tylko odprowadził piłkę wzrokiem.

Forsowania tempa do końca nie było, ale pełna kontrola – owszem. Jerzy Brzęczek od początku przygody z reprezentacją Polski mówił, że wierzy w wykrzesanie stylu, w efektowną grę. Jeśli to było to, co widzieliśmy w październiku – pozostaje tylko przyklasnąć i powiedzieć “dobra robota”. Nie zapominając, że prawdziwe egzaminy dopiero przed nami, gdy w listopadzie zagramy z Holandią i Włochami.

Z Wrocławia Przemysław Langier

Komentarze