Oparcie okna transferowego o Helika grozi stłuczeniem szyby w tymże oknie | Dwugłos Tetryków

PressFocus.pl
Obserwuj nas w
Piotr Rutkowski Na zdjęciu: PressFocus.pl

Piotr Rutkowski i jego głośny wywiad dla Meczyki.pl, w którym sternik Lecha sam przejechał się po okienku Lecha. Helik i Kownacki – kto powinien być priorytetem Kolejorza? Raków, który odbił sobie na Śląsku porażkę w Pradze. Miedź, która oddała Lechii miano najgorszej drużyny w lidze. No i Arek Milik, który został nowym piłkarzem Juventusu. Tetrycy zapraszają na dwugłos.

  • RUTKOWSKI: POMIĘDZY HELIKIEM A KOWNACKIM
  • RAKÓW ZŁOMUJE ŚLASK, SCENARIUSZ Z FM-A
  • JAKOŚTOBĘDZIZM LECHII
  • CIEKAWY PRZYPADEK ARKA MILIKA

Jakub Olkiewicz: Leszek, wiem, że w galopującym świecie futbolu to już właściwie nieaktualny temat, ale chciałbym na moment wrócić do zamierzchłych czasów, gdy Lech Poznań przymierzał się do przeprowadzenia pewnych transferów, które mogłyby mu pomóc w walce na każdym z trzech frontów, w które Kolejorz jest w tym sezonie zamieszany. Dzięki Dawidowi Dobraszowi z portalu Meczyki, który przeprowadził wywiad z Piotrem Rutkowskim mamy wreszcie nieco pełniejszy obraz sytuacji. Wiele razy szydziliśmy: hohoho, ciekawe, czy Lech już się dogadał z Helikiem, hohoho, ciekawe, na jakim etapie jest saga transferowa z Damianem Kądziorem.

Okazało się, że trzy najgłośniejsze nazwiska łączone z Lechem wysypały się w taki sposób, że ja naprawdę będę potrzebował mnóstwo czasu, by się z tego otrząsnąć. Dawid Kownacki, obecnie ładujący i asystujący w Fortunie Dusseldorf, został odpuszczony niejako “zgodnie z planem”, w ramach gromadzenia funduszy na Michała Helika. Już tutaj jesteśmy dość wysoko, że ktoś stawia Helika nad Kownackim, kolejnego stopera nad zawodnikiem ofensywnym, który może obskoczyć praktycznie wszystkie pozycje w ataku, ale pal licho. Moglibyśmy dodać jeszcze ten aspekt kibicowsko-wizerunkowy, związki Kownackiego z Lechem i Poznaniem, skojarzenia, jakie wywołuje powrót wychowanka, ale to w gruncie rzeczy didaskalia. Dalej jest jednak Kądzior, którego nie ściągnięto, bo potrzebny był zawodnik na tu i teraz. No i finalnie: jest fiasko rozmów z Helikiem, gdy okazało się, że sam Helik niespecjalnie chce wracać do Polski. Piotr Rutkowski użył sformułowania: “to okienko nie układa się po naszej myśli”, ale eufemizm to nieco zbyt delikatne słowo na określenie takiego wydźwięku wypowiedzi.

Najbardziej bolesna jest świadomość, że Lech ściągając Helika prawdopodobnie dużo więcej by nie zyskał – ot, może sprzedaż Satki z czystym sumieniem. Ale już inwestując w Kownackiego i Kądziora w zdecydowanie najgorszym przypadku zyskałby chociaż spokój kibiców, trochę więcej zaufania trybun oraz dwa bardzo konkretne argumenty w walce o pozbycie się wizerunku wiecznych minimalistów z katastrofalnym poziomem “zarządzania sukcesem”. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej uważam, że Lech powinien sobie na spokojnie wczytać sejwa z czerwca i to rozegrać jeszcze raz. A przecież rozmawiamy tuż po jego awansie do fazy grupowej europejskich pucharów.

Leszek Milewski: No tak, to jest dość szokujące, że w 2022, przy takim przepływie informacji, Lech dziś rozbrajająco przyznaje, że przez priorytetyzowanie Helika wysypał się Kownacki, a także po części Kądzior, a także w zasadzie całe okienko przez to wygląda tak jak wygląda. Czyli, cytując za tobą klasyka, “nie układa się po ich myśli”. Esencja polega na tym, że priorytetyzowano zawodnika, który nawet nie był zainteresowany Lechem Poznań. To jest zdumiewające. Lech słynie ze skautingu, czasem wydaje się, że wystarczy parzyć kawę skautingowi Lecha, a już czeka na ciebie stołek dyrektora sportowego w innym klubie, a tutaj takie niedopatrzenie?

Jeśli jest więcej w tej historii, to w interesie Lecha jest to zdradzić. Dogadali się z klubem, wszystko OK, ale jak mogli przeoczyć niechęć Helika do powrotu? Czy wcześniej chciał, potem nie? Wątpliwe. Czy jeśli mało prawdopodobne były jego przenosiny od samego początku, to dlaczego postawiono tak wiele na helikową kartę? Czy liczono, że jednak go przekonają, co jednak też zdaje się dość mało wiarygodnym tłumaczeniem, ryzykownym? I na tle tego wszystkiego tak jak powiedziałeś: Piotr Rutkowski sam przyznał, że 1.5 miliona i Kownacki byłby w Lechu. Te pieniądze były zabezpieczone, ale Helik. Wielka, wielka szkoda, Kownacki to lider, Kownacki to piłkarz mogący ciągnąć ten ofensywny wózek, Kownacki to piłkarz, który jest na ewidentnej wznoszącej, Kownacki to postać dla poznańskich trybun.

Kądzior jest jakby konsekwencją dalszą, błędem innego rodzaju, ale jak niezręczne jest wydawania cudzych pieniędzy, tak patrzę, Bodo/Glimt sprowadza Patrika Berga za 4 mln euro. Europejska klasa średnia, jeśli chcesz do niej należeć, robi się coraz bardziej wymagająca. UEFA jej w tym pomaga, bo takie cztery bańki na luzie zarobi się w grupie Ligi Konferencji, czyli rozgrywkach, gdzie Vaduz jest losowany z trzeciego koszyka. Biorąc to wszystko pod uwagę, jakkolwiek nie jestem ekonomem, tak wydaje mi się, że cena za Kownackiego była skrajnie okazyjna. A biorąc pod uwagę jego świetny początek w Fortunie, to byłby rozbój w biały dzień.

JO: Będzie wracał ten tweet Tomka Włodarczyka, wielokrotnie, w najbardziej bolesnych dla Lecha momentach. Człowiek, który na rynku transferowym zjadł zęby, który rozmawia swobodnie z działaczami, menedżerami i samymi piłkarzami, który po prostu na tym się cholernie dobrze zna, ocenia: przy odpowiednim wyczuciu czasu za 2,5 miliona euro można było zamknąć oba tematy. Jak dobrze wiesz ty, jak wiedzą czytelnicy – na piłce znam się średnio. Natomiast trochę czasu spędziłem i dalej spędzam na trybunach, tutaj mogę pisać swobodnie, bo wiem, co sam bym sobie pomyślał jako kibic Lecha, gdyby klub kupił taki duet w ramach przygotowań do gry na trzech frontach. To byłaby ekscytacja, to byłaby ciekawość, to byłaby duma, że klub nareszcie wykonuje ruchy, które można określić mianem ruchów mocarstwowych – a przecież każdy kibic Lecha, każdy poznaniak i każdy Wielkopolanin myśli o Lechu w kategoriach mocarstwowych właśnie.

Może to by nie poprawiło pozycji ligowej Lecha. Może to by nie ułatwiło roboty w eliminacjach europejskich pucharów, może nadal zdarzałyby się te kompletnie niepotrzebnie pogubione rankingowe punkty w starciach islandzko-luksemburskich. Ale o ile skoczyłaby frekwencja? O ile stopni zmieniłaby się ta słynna temperatura Kotła, który ponoć albo jest wrzący z ekscytacji, albo zimny jak jego stalowe ostrze krytyki wymierzone we władze Lecha? Atmosfera wokół klubu byłaby zupełnie inna, to przekładałoby się na atmosferę wokół drużyny i tych słynnych “poznaniaków, którzy zaczepiają Piotra Rutkowskiego na ulicy”. Takie ruchy były wyczekiwane jak deszcz podczas suszy, a zamiast tego Lech postanowił wszystkim zaoferować trochę piasku, by na tej spiekocie przynajmniej mogli sobie ulepić jakąś fikuśną babkę.

Piotr Rutkowski wydaje się zresztą rozumieć mechanizmy, jakimi rządzi się klimat wokół klubu. A jednak – kompletnie to zignorował w okresie, gdy naprawdę można było mocno pomóc szczęściu na boisku, a przy tym zdecydowanie odmienić stosunek kibiców do swojego ukochanego klubu. Warto docenić, że mówi o tym otwarcie, ale jednak – ja czuję zawód, że znów nie wykorzystano potencjału, znów nie wykorzystano sukcesu w optymalny sposób, znów zamiast za jednym potężnym sierpowym poprawić lewym prostym, Lech cofa się z wysoko uniesioną gardą.

LM: Tak, nadmienię, że poruszamy się po kwestiach palących, bolących Lecha, ale też nie miałem wrażenia, że sternik Lecha stracił kontakt z rzeczywistością. Wydaje mi się, że kilka lat temu w takim wywiadzie mogłoby być gorzej. Tu jest zrozumienie czym jest Lech Poznań – “tu zawsze jest albo gorąco, albo zimno”. Jest przyznanie, że Lech powinien zdobywać znacznie więcej trofeów za Rutkowskich. Jest przyznanie, że okienko zostało spartaczone zamiast szukanie jakichś wymówek. Vikingur? Fatalny pierwszy mecz, nie zasłużyli na więcej. Raków faworytem do mistrzostwa. Jasne przedstawienie sprawy Jóźwiaka, gdzie Lech został okradziony o 15 baniek. No i chyba najmocniejszy strzał: nikt z nowych piłkarzy nie pomógł. Czyli jasna krytyka tak swoich ruchów, jak i prztyczek w tych grajków. Dodam, że wywiad w sobotę, więc gol Sousy był już później.

Nie twierdzę, że to zmienia aż tak wiele, że to wybiela, że to będzie stanowić balsam. Rozumiem, że kibice Lecha mogą być sfrustrowani. Ale żeby być uczciwym, mogąc na to spojrzeć bez emocji – uważam, że też nie można tego tak całkiem nie dostrzec. Brakło mi w wywiadzie większego przyciśnięcia o sprawę odpowiedzialności za to okienko – jedno z najgorszych w wykonaniu mistrzów Polski ostatnich lat. Kto je zawalił i w jakim wymiarze, kto odpowiedział za niedopatrzenia w sprawie Helika, kto skautował Rudkę i tym podobne. Natomiast nie jest to na pewno wywiad, jakiego udzielił choćby Mioduski zeszłej jesieni, po którym to wywiadzie w zasadzie zapadł się pod ziemię, bo zrozumiał, że jakiekolwiek wywiady to sabotaż w jego wykonaniu. Tu jest wyjście do kibiców, w też niełatwym momencie. Z tego co wiem, też wyciągnięte wnioski, jakaś próba reakcji od zaraz – choćby ceny biletów na LKE.

JO: Ligę Konferencji, która niestety przeszła koło nosa Rakowowi. Myślałem nad tym, jaki ekstraklasowy temat powinniśmy poruszyć jako pierwszy i ten Raków mocno się narzuca. A to dlatego, że miniona kolejka była w jego wykonaniu mocno “efemowa”. Jesteśmy z tym na czasie, bo gramy Podbeskidziem, ale najbardziej ewidentne tego typu sytuacje to okres trzeciego, czwartego sezonu gry, gdy jesteś już za silny na Ekstraklasę, ale puchary nadal stanowią wyzwanie. Wówczas często przychodzi taki moment, gdy twój pierwszy garnitur odpada w Europie, więc siłą rzeczy jesteś zmuszony grać nim w lidze. I dzieje się to, co we Wrocławiu.

Nie chcę oczywiście za daleko wybiegać w przyszłość, to nadal jest polska liga, polska piłka i jak się okazało w czwartek – polski Raków. Ale kurczę, częstochowianie nawet zostawili na ławce Lopeza, a i tak wyglądało to jak starcie drużyn z różnych lig. Patrząc na natężenie spotkań, również związane z wcześniejszym zakończeniem rundy z uwagi na Mistrzostwa Świata, trudno mi sobie wyobrazić jakąkolwiek próbą pogoni Lecha za rywalem spod Jasnej Góry. Raków już w tym okresie gry na wielu frontach zdołał udowodnić, że punktuje wciąż nieźle – dwa mecze mniej, piąte miejsce w tabeli, ledwie 3 punkty straty do Pogoni, 4 do Legii. A co będzie teraz, gdy tych wszystkich ludzi obecnych w Częstochowie będzie trzeba rzucić na ligowe zmagania? Takie mecze jak ze Śląskiem, tylko częściej?

LM: Na pewno logika wskazuje na Raków – mają mocniejszą, bardziej wyrównaną kadrę niż Lech, a przy tym jeden front mniej. Nie dziwi, że Raków także przez Rutkowskiego wskazywany jest za faworyta. Ale spokojnie. To wciąż dopiero sierpień. Można analizować sierpniowe przewidywania i sierpniowe tabele sprzed lat i zobaczyć, ile zdążyło się po drodze zmienić. Oczywiście, że wiele wskazuje na regularne punktowanie Rakowa, ale to też nie jest tak, że Raków nie jest w stanie wpaść w kryzys. A przecież bardzo dobrze punktuje Pogoń, która właśnie rozbiła Zagłębie, znowu trzy punkty dorzuciła Legia, gdzie już widać, ile jakości wniesie Carlitos. Ja jestem sobie jeszcze w stanie wyobrazić pościg Lecha, bo to jednak na Ekstraklasę mocna kadra, ale są też inni. Arcyciekawie w tym kontekście zapowiadają się środowe zaległe mecze, w tym szczególnie wyjazd Portowców do Częstochowy.

Z wydarzeń na dole tabeli, zwraca uwagę wygrana Miedzi, która ugruntowała dość mocno pozycję Lechii jako najgorszej drużyny w lidze. Przegrać nie tylko z Miedzą, ale przegrać z Miedzią grającą godzinę w dziesiątkę – duża sztuka. A przecież w osłabieniu Miedź jeszcze dorzuciła bramkę. U legniczan przełom w postaci wreszcie rzetelnej defensywy, bo ci ludzie z przodu jednak są gwarantem okazjonalnych ładnych akcji, stwarzanych sytuacji. Problemy były z tyłu, w tym meczu znacznie mniej. Choć wciąż ręce na kołdrę, to tylko Lechia, no i bramkarz Lenarcik był w tej formacji najlepszy, a jak bramkarz jest najlepszy to wiesz, że jednak szanse były. To nie tak jak Lech, który Piastowi nie pozwolił prawie na nic.

Lechia natomiast całkowicie rozbita. Kaczmarek brał całą odpowiedzialność na siebie: dla mnie dość zaskakujące, biorąc pod uwagę jakie dostał narzędzia na ten sezon, kim został wzmocniony jego zespół. Dla mnie to klasyczne gadanie po to, by ściągnąć uwagę na siebie, a piłkarze by mieli trochę więcej spokoju. No cóż, nie wiem czy ten mityczny spokój i legendarny powrót pewności siebie to główne problemy Lechii, obawiam się, że sięgają znacznie głębiej. A swoją drogą, to już kawalkada problemów Lechii. Kpi z nich nawet przeszłość: doceniano postawę z Rapidem, a tu Rapid wyrzucony przez Vaduz. Jeszcze jakby tego było mało, Kuciak w Legnicy zaatakował chłopca do podawania piłek. No, bywało lepiej.

JO: Dobrze, że wspomniałeś o Rapidzie, bo to jest mecz, który spokojnie można było wstawić do gabloty: “postawienie się faworyzowanemu rywalowi z mocniejszej ligi, choć przecież naszym najmocniejszym atutem nadal jest maść na stawy Dusana Kuciaka, jedyna rzecz, jaką kupiliśmy w letnim okienku transferowym”. A tu dupa, bo zaraz ktoś gasi Lichtensteinem. U mnie walczą dwa wilki – jeden z nich jest oczywiście w stu procentach wilkiem współczującym. Bo Tomaszowi Kaczmarkowi należy współczuć. Ta kadra nie była ani przez moment gotowa na wyzwania, które przed nią postawiono. Ba, wydaje się, że już wcześniej dochodziło do anomalii, gdy osiągane wyniki były zdecydowanie lepsze od tego, do czego ten zbiór zawodników powinien się nadawać.

Ale jest też ten drugi wilk – czy na pewno to jest najgorsza drużyna ligi, która jest gorsza od dziesięciu zawodników Miedzi? Czy na pewno nie dało się zrobić nic więcej? Czy na pewno nie było szans sprawić, by Durmus czy Terrazzino byli częściej najlepszymi wersjami samych siebie, a nie tym, co obecnie nam obaj oferują? Natomiast to i tak są mimo wszystko didaskalia – Lechia raczej nie spadnie, puchary jej nie grożą, trzeba się po prostu prześlizgnąć na pozycji wyższej niż szesnasta. Gorzej, że do mediów wyszła Agnieszka Syczewska i wprost stwierdziła: wizję rozwoju klubu będzie kreślił nowy właściciel. Czyli kto, czyli kiedy, czyli jaką? Narzekaliśmy, że Lechia tkwi w zawieszeniu, ale to już jest jakiś kolejny poziom: usprawiedliwianie bezruchu, usprawiedliwiania tego zawieszenia ruchem, który z perspektywy kibiców jest totalnie tajemniczy i niepewny. Gdyby był sympatykiem Lechii, czułbym naprawdę głęboki niepokój – a jeśli faktycznie władze klubu postanowiły niczego nie ruszać, by nie spieprzyć przed nadejściem nowych właścicieli? Czy wobec tego zgłosili imprezę masową na kolejny domowy mecz? Czy wynajęli autokar i hotel dla zespołu? Czy jeśli te negocjacje dotyczące sprzedaży klubu potrwają dłużej, to już zawsze Lechia będzie musiała grać tym obecnym składem? To są bardzo konkretne pytania, na które odpowiedź “jak się dogadamy, to będzie inaczej” raczej nie przekonuje. Zwłaszcza, że nie wiadomo z kim tu się dogadać i w jakich tematach, bo klub nadal pozostaje pod tym względem szalenie oszczędny w słowa.

LM: Liga jest coraz bardziej konkurencyjna. Zobacz jaka płaska jest tabela. Wszyscy mają argumenty na swoją obronę, w tym także kwestionowani najczęściej przed sezonem – Stal, Korona, Warta, Widzew. Narobiły już mnóstwo punktów. Należy zadać pytanie: jak w coraz bardziej konkurencyjnej lidze konkurencyjny ma być klub, który jest w próżni? W próżni, bo ma go dopiero układać nowy właściciel? Moim zdaniem Ekstraklasa może – nie musi, ale może – okazać się dla takiej tymczasowości bezlitosna. Bo w pozostałych siedemnastu klubach te wizje są, takie czy inne, ale są. I tam działają każdego dnia, by się budować, tworzyć. W jakimś obranym kierunku zmierzać. W Lechii jest aktualnie uprawiany “jakośtobędzizm”, który będzie ranił klub coraz mocniej z każdym miesiącem bez właściciela. A wiemy, że to często nie są sprawy rozwiązywane tak szybko, jak nasze transfery w Podbeskidziu.

Lechia w tym momencie wygląda trochę jak Loshaj w legendarnej już końcówce meczu Cracovia – Warta. Spokojnie, mam czas. Spokojnie, jestem lepszy. Spokojnie, mam piętnaście metrów bliżej do piłki. Spokojnie, tego nie da się spieprzyć tak, żeby doszło do czegoś poważnego. Spokojnie, nic się nie stanie. A jednak się stało. Naprawdę, Lechia uważająca, że jej też nic bardzo złego w tym sezonie stać się nie może, powinna przyjrzeć się tej akcji. Bo takich ambitnych Szymonowiczów wśród klubów nasze ESA też bym dostrzegł.

JO: Okej, gadamy i gadamy, a nie zbliżyliśmy się do kluczowego tematu ostatnich dni. Leszek, kiedy ostatnio atakowaliśmy mecze reprezentacji piłkarzami Juventusu, bo tak się składa, że ja pamiętam kiedy – wtedy, jak ci zawodnicy po trzy gole Belgii ładowali, medale przywozili, generalnie: byli lepsi, niż ci, co są teraz. Bądź spokojny, nie chcę od ciebie wysępić opinii na temat rywalizacji Arkadiusza Milika z Dusanem Vlahoviciem o miejsce w składzie Starej Damy. Bardziej interesują mnie dwa tzw. niuanse. Niuans pierwszy – czy jeśli Arkadiusz Milik strzeli dla Juventusu więcej goli, niż swego czasu strzelił inny polski piłkarz, to sonda na Twitterze, w której Boniek wyjaśni jak rzadko grał na ataku pojawi się jeszcze tego samego dnia, czy dopiero o poranku dzień później? I drugi niuans – czy my kiedyś mieliśmy atak złożony z piłkarzy pokroju Barcelony i Juventusu? I mam tu na myśli realne życie, a nie zakup Saganowskiego do prowadzonego przez siebie Realu Madryt w FIFA 2005.

LM: Na pewno Milik w Juventusie to transfer, którym kilka, kilkanaście lat temu żyłaby cała Polska. Lewandowski – chyba tak to trzeba nazwać – w pewnym sensie jest przekleństwem Milika. Bo Milik, w trochę innych czasach, byłby wizytówką polskiej piłki. Całe lata nie mieliśmy takiego napastnika jak Milik, tyle znaczącego w Europie – jego problem polega na tym, że Lewy znaczy jeszcze o wiele, wiele więcej. Ale potrafię sobie wyobrazić, że w innych czasach piłkarska Polska oglądałaby każdy mecz Milika w Ajaxie, w Napoli, w Marsylii. Teraz, transfer do Juve, byłby prawdziwym ukoronowaniem, nawet jeśli Milik nie idzie tam rozdawać kart.

Milik to casus na jakieś osobne opowiadanie, na pracę magisterską, sam nie wiem na co. Zawodnik bardzo dobry, zawodnik bardzo nielubiany. Milik ma przyprawioną łatkę kogoś, kto pudłuje. Kto nie jest dość dobry. I oczywiście ona nie wzięła się z nikąd. Ale została gdzieś wykoślawiona. Nie wiem, czy to również przyczynek do tego, jak Milik nie potrafi lepiej “sprzedać” swojego wizerunku. Gdzie widziałem na własne oczy, odwiedzając Rozwój Katowice, ile Milik ma serca do swoich korzeni. Ale też może sęk w tym, że nie robi tego na pokaz, nie chce by jego zaangażowanie i pomoc Rozwojowi była na sztandarach, była posądzana o robotę PR-ową.

Milik zawsze będzie drugi, jak w Nic Śmiesznego. Choćby się rozstrzelał, choćby został gwiazdą, ale jeśli jego mecz będzie w trakcie meczu Barcy – obejrzą go tylko fanatycy Serie A i starzy przyjaciele. Serca Polaków chyba już nie zdobędzie. Bardzo ciekawy przypadek, Milika ostatecznie chyba nie zmartwi, ale dla mnie tak: to jedna z najbardziej niedocenianych karier ostatnich lat, na której postrzeganie wpłynał wybitny Lewandowski, pudła Milika w kadrze i chyba jakieś bliżej nieokreślone przypadki, nad którymi trzebaby się zastanowić na spokojnie.

JO: Przekonałeś mnie. Z całego tego piłkarskiego świata, najbliżej nam do Milika. Będę trzymał kciuki, również dlatego, że po prostu jestem ciekawy tweetów Zbigniewa Bońka.

Jakub Olkiewicz i Leszek Milewski

Komentarze