Mariusz Rumak zna przyczyny zapaści Lecha, ale nie do końca

Jeśli piłkarze Lecha Poznań uwierzą, że potrafią grać w piłkę, znów będą wygrywać. Mniej więcej taki przekaz, z tak prostą metodą na sukces, płynie z ust Mariusza Rumaka. Bez odpowiedzi, dlaczego tę wiarę stracili.

Mariusz Rumak
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Mariusz Rumak

  • Lech Poznań od dłuższego czasu znajduje się w fatalnej dyspozycji
  • Po wysłuchaniu konferencji prasowej przed meczem z ŁKS-em trudno o optymizm
  • Mariusz Rumak przez ponad 30 minut nie powiedział niczego, co dawałoby nadzieję, że wie, jak poprawić sytuację

Najgorsza seria od miesięcy

Remis, porażka, porażka, remis, zwycięstwo, remis, zwycięstwo, porażka – dokładnie taki jest bilans ostatnich dwóch miesięcy Lecha Poznań. Odpadnięcie z Pucharu Polski i dziewięć punktów w siedmiu meczach. W żadnym z nich, w którym Lech tracił punkty, “z gry” nie zasługiwał na lepszy rezultat niż osiągnął, za to jedno z dwóch zwycięstw – to z Pogonią – było w głównej mierze mieszanką szczęścia i niskiej skuteczności Pogoni Szczecin. W ciągu tych ośmiu meczów Lech zdobył cztery gole – wraz z nudną do granic możliwości Wartą Poznań najmniej w całej lidze.

Dwa miesiące to też wystarczająco, by uznać coś za regułę i wykluczyć przypadek – Lech całkowicie sprzeciętniał. W stopniu znacznie większym niż nawet w najgorszych momentach Johna van den Broma. W czasie półtorarocznego pobytu Holendra tylko raz zdarzył się przypadek, by (wliczając wszystkie rozgrywki) Kolejorz na przestrzeni ośmiu spotkań punktował na poziomie gorszym 1,29 punktu na mecz – na samym początku jego pracy w Poznaniu (0,56 punktu na mecz!). Gdy van den Brom względnie postawił już Lecha na nogi, nigdy nie był nawet blisko tak złej serii, jaką obecnie notuje ekipa z Wielkopolski. Nawet gdy wszyscy byli zgodni, że musi odejść ze względu na niewykorzystywanie potencjału, jaki drzemie w jego zespole (ostatnie osiem meczów tego trenera to cztery zwycięstwa i po dwa remisy i porażki).   

Coś gorszego niż wyniki

Ale dziś jest coś gorszego od niskiej jakości gry oraz punktowania na niższym poziomie (w omawianym okresie) od ŁKS-u, Radomiaka czy Stali Mielec – trudno szukać nadziei w słowach trenera. Piątkowa konferencja prasowa Mariusza Rumaka trwała ponad pół godziny i mimo niewidocznego, choć zapewnianego przez trenera, entuzjazmu, trudno było się tam doszukać przekonującej diagnozy problemów.

Kilka teorii oczywiście Mariusz Rumak przedstawił. Na przykład liczne kontuzje. Oczywiście one ograniczają pole manewru, ale patrząc na wygląd podstawowej jedenastki oraz nazwiska wchodzące z ławki – wygląda to na wymówkę. Zwłaszcza, gdy nie łączy się ze sobą dwóch frontów i porówna te nazwiska oraz ich potencjał do rywali po drugiej stronie boiska.

Tym, co jednak najmocniej się przebija z wypowiedzi trenera Lecha, był brak pewności siebie u piłkarzy. Pytanie, kto za to odpowiada, bo przecież przed rundą dostał zespół, który akurat z tą sferą nie miał problemów.

Tylko u nas

Kilka wypowiedzi z konferencji:

Musimy zacząć przekładać na mecz to, co się dzieje na traningu. Na treningach wyglądamy bardzo dobrze, a w meczu po dwóch-trzech zagraniach nie ma ciągłości i tego, co chcielibyśmy grać. Najważniejsze, to dobrze przygotować mentalnie zespół.

***

Gramy nierówno i są momenty w meczu, w których tracimy kontrolę i pewność siebie spada. Trzeba wrócić do początku, powtórzyć rzeczy, które wydawały nam się już dobre, przywrócić tę pewność siebie.

***

Widzę spójność zespołu. Jak reaguje na to, co się dzieje na zewnątrz, jak rozmawiają ze sztabem. To fundament, na którym można budować i zapewniam, że jeżeli przełożymy to, co na treningu, możemy dużo zrobić.

***

Wczoraj długo rozmawiałem z Velde. Co on czuje po pierwszym nieudanym zagraniu, jak mu dodać pewności siebie. Jak go przywrócić. Niekoniecznie musi podejmować ryzyko w pierwszej minucie, ważniejsze, by poczuł mecz. Drybling jeden na dwóch czy trzech tylko obniża jego pewność siebie.

Przyczyny niby znane. Czy na pewno?

Może się czepiam, może to zbyt daleko idący wniosek, ale tak mocno artykułowany tu brak pewności siebie u piłkarzy to nie jest przyczyna, lecz skutek czegoś. We wczoraj opublikowanym tekście o kulisach pracy Goncalo Feio w Motorze Lublin ujawniłem, skąd tak zachowawcza gra jego zawodników w schyłkowej fazie ery Portugalczyka w tym klubie – od kilku tygodni nasilająca się krytyka spływająca ze strony trenera w kierunku piłkarzy wytworzyła w piłkarzach potrzebę wybierania najbezpieczniejszych rozwiązań. Drużyna stała się jednowymiarowa, przewidywalna, bez elementu zaskoczenia, którym imponowała przez większość kadencji Feio, a więc przez większość czasu, w którym wraz z trenerem stanowiła jeden nierozrywalny organizm. Nie mówię, że z identyczną sytuacją mamy do czynienia w Lechu i że zespół cierpi na atmosferze terroru wprowadzonej przez trenera, bo w Poznaniu takiej atmosfery nie ma. Jednak obniżenie pewności siebie w zespole zawsze jest czymś spowodowane.

Będziemy szukać. Będziemy rozmawiać. Będziemy próbować.

Mariusz Rumak nie wyglądał w piątkowy poranek na człowieka, który by wiedział, jaka jest przyczyna. A trudno rozwiązywać problemy bez stawiania właściwych diagnoz. Pewności siebie – jeśli faktycznie jej brak jest główną przyczyną tak słabej gry – też nie brakowało tylko w meczu z Puszczą, a właściwie w każdym pozostałym. Gdybym był kibicem Lecha, byłbym takim czymś – zarówno faktem, jak i brakiem pomysłu na rozwiązanie – zwyczajnie przerażony.

Drużyna – jak przekonuje Mariusz Rumak – stoi murem za trenerem. – Jakbym czytał, co się o mnie pisze, tobym zwariował. Ale ja patrzę, jak reagują ludzie wokół mnie, a reagują fantastycznie. Bliskości relacji jest bardzo dużo i na tym opieram przygotowania przed meczem z ŁKS-em – mówi. Problem w tym, że z jakichś przyczyn nie realizuje nakreślonych przez niego zadań. Plan zakłada mocne wejście w mecz? Trudno je dostrzec. Ćwiczymy w defensywie stałe fragmenty gry pod Puszczę? Co z tego, skoro dokładnie w ten sposób strzelają nam bramkę. Tak mało zdobytych goli wynika ze zbyt małej liczby piłkarzy w polu karnym? W takim razie, dlaczego ich nie ma? Przez dwa miesiące problemy w Lechu się wyłącznie kumulują i jednocześnie nie są rozwiązywane. I gdyby to tylko dało się nazwać przypadkiem…

Ale grunt, że entuzjazm nie gaśnie.

Inne fragmenty konferencji Mariusza Rumaka:

Przygotowywaliśmy się na odprawach na to, jak Puszcza wykonuje rzuty wolne, ale nie zareagowaliśmy na to w odpowiednim momencie w meczu. Nie przesunęliśmy tej strefy, gdzie powinna być przesunięta, by kontrolować zawodników. Dlatego padła ta bramka. Dobrze broniliśmy auty, poprawiliśmy rzuty rożne, choć nie były perfekcyjne. Przed meczem z ŁKS-em pracujemy głównie nad tym, by skoncentrować się na sobie. Najważniejsze, byśmy my wrócili do naszej tożsamości.

***

Nie zastanawiałem się, czy lepiej odejść przed ŁKS-em, bo coś się stanie. Gdybym miał tak myśleć, to równie dobrze powinienem odejść całkiem z zawodu. Ja mam dużo optymizmu, a piłkarze na pierwszym treningu okazali dużo wsparcie.

***

Jaki jest pomysł na ofensywę? W ostatnich meczach zbyt mała liczba zawodników w polu karnym. Jeżeli nie ma tam nas trzech, czterech, to zawsze brakuje kogoś. Mikael strzelił gola z Puszczą, bo tam był, gdy Filipowi nie wyszedł strzał. Najważniejszy aspekt do poprawy – sprawić, byśmy byli w polu karnym.

***

To nie jest granie na 0:0. Zawsze chcemy zacząć mocno, ale zastanawiamy się, czemu to nie wychodzi.

***

Czasami jest tak, że nawet dzień wcześniej piłkarze przychodzą i mówią: trenerze, nie do końca się czuję. A ja mu muszę powiedzieć, że jest jedynym na tę pozycję. I on nie gra na 100 proc., co nie wynika z jego winy.

Komentarze