Posada van den Broma póki co jest bezpieczna. Ale ta statystyka szokuje

Jedno zwycięstwo w ostatnich pięciu meczach ligowych. Tendencja spadkowa w kontekście zaawansowanych statystyk. Styl gry ofensywy oparty na przebłyskach poszczególnych piłkarzy. Lech Poznań miał po odpadnięciu z pucharów odjeżdżać czołówce, a tymczasem to lider zaczyna odjeżdżać jemu. Czy wobec tego posada Johna van den Broma jest zagrożona?

John van den Brom (Lech Poznań)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: John van den Brom (Lech Poznań)
  • Lista wstydu Lecha Poznań się powiększa – do sensacji w Trnawie czy klęski z Pogonią doszedł przegrany mecz z Widzewem (tym Widzewem, który do niedzieli nie wygrał żadnego meczu na wyjeździe)
  • Choć Lech nadal jest na podium, to presja na Johna van den Broma wzrasta i nie brakuje głosów o tym, że zespół cofa się w rozwoju
  • Tendencja w golach oczekiwanych jest zatrważająca – Lech cofa sie w rozwoju

Oczekiwania były inne

Lech Poznań budował kadrę na trzy fronty. Miał mieć zespół, który będzie w stanie pożenić grę w Europie z regularnym punktowaniem na poziomie Ekstraklasy. Ponadto poznańscy kibice przebąkiwali, że warto wreszcie po latach sięgnąć po Puchar Polski. Ale po trnawskiej katastrofie i wręcz niewytłumaczalnym wypuszczeniu z rąk losów dwumeczu ze Spartakiem pozostało Kolejorzowi skupić się wyłącznie na krajowym podwórku.

Wobec awansów Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa to lechici wyrastali na najmocniejszych kandydatów do zdobycia tytułu. Zespoły Dawida Szwargi i Kosty Runjaica musiały grać więcej spotkań, a – co za tym często idzie w ekstraklasowych warunkach – pisały się na nieco gorsze punktowanie jesienią w Ekstraklasie. Lech z najdroższą kadrą w historii mógł z zazdrością patrzeć na pozostałe ekipy z TOP3 poprzedniego sezonu, ale jednocześnie oczekiwania wobec niego były jasne. Albo mistrzostwo, albo nic. Każdy inny wynik niż triumf w Ekstraklasie zostałby przyjęty w Poznaniu jako porażka.

Tymczasem Lech rywalom nie ucieka. Ma cztery punkty więcej od Legii oraz jeden więcej od Rakowa, ale oba te zespoły mają jeszcze mecz zaległy. Lechici tracą też dwa oczka do wicelidera z Białegostoku i siedem do Śląska Wrocław. Kolejorz jest też poniżej progu średniej dwóch zdobytych punktów na mecz – a przynajmniej taką średnią musiał w ostatnich latach odznaczać się zespół, który chciał myśleć o zdobyciu mistrzostwa.

Lechici wobec silnej kadry i braku pucharów mieli ruszyć z kopyta w lidze, ale mają tylko trzy punkty więcej niż rok temu na tym samym etapie sezonu. Co gorsza dla fanów z Wielkopolski – Lech gra coraz słabiej.

Lech cofa się w rozwoju

W Lechu panowała narracja o tym, że zespół będzie rósł w siłę. Nadzieje te opierały się głównie na powrocie do zdrowia, a w konsekwencji też do formy, poszczególnych piłkarzy. Mikael Ishak wyglądał blado po przebyciu boreliozy. Filip Szymczak stracił część lata przez zabieg kolana. Drobne urazy w okresie przygotowawczym męczyły też Filipa Dagerstala, a Ali Gholizadeh miał po rehabilitacji kolana wnieść dużo jakości.

Czas pracuje na naszą korzyść – można było usłyszeć przy Bułgarskiej.

Sęk w tym, że o ile Ishak faktycznie szybko wrócił do formy strzeleckiej, o tyle Gholiazadeh nadal nie zagrał żadnego meczu z wyjściowym składzie, zdrowotnie posypał się Hotić, a wielu zawodników – w tym Andersson, Ba Loua czy Marchwiński – obniżyli loty względem początku sezonu. Im dalej w las, tym Lech wygląda przeciętniej.

Test oka potwierdza też test szkiełka – poniżej tendencja goli oczekiwanych dla Lecha i goli oczekiwanych przeciwko Lechowi.

Źrodło: StatsBomb

Wykres prezentuje całą kadencję Johna van den Broma w Lechu. Widać tutaj udaną wiosnę w Ekstraklasie (zwłaszcza pod kątem goli oczekiwanych dla Lecha, bo Kolejorz wówczas pokazywał moc w ofensywie), spadek jakości bronienia na początku tego sezonu i… No właśnie. Czy w kontekście Lecha można użyć słowa “kryzys”? Jedno zwycięstwo w ostatnich pięciu meczach ligowych (z przedostatnim w tabeli Ruchem). Wypuszczone prowadzenie 3:0 z Jagiellonią, bezpłciowy w ataku mecz przy Łazienkowskiej (0:0), porażka u siebie z Widzewem i wypuszczone prowadzenie z Cracovią.

Zatem przy optyce “Lech jest trzeci, wciąż może zostać mistrzem, nie ma co panikować” retoryka o kryzysie nie ma racji bytu. Ale wystarczy postawić tezę “Kolejorz miał odjeżdżać rywalom, a tymczasem wygrywa jeden z pięciu meczów i tylko dzięki błędom innych trzyma się podium”, by zrozumieć to, że wielu kibiców zaczyna odwracać się od Johna van den Broma. Coraz głośniej poddaje sie pod wątpliwość to, że Holender jest w stanie powalczyć z tą drużyną o tytuł mistrzowski.

W przypadku tegorocznego Kolejorza nie działa stara prawda faworytów spod znaku “grają dobrze, ale nie punktują”. Tabela oczekiwanych punktów pokazuje, że Lech wykręca właśnie wyniki ponad stan względem tego, jak układały mu się spotkania.

Lech Poznań - punkty oczekiwane
Źródło – WyScout

Van den Brom – zwolnienia (póki co) nie bedzie

Jak się zatem mają sprawy w kontekście przyszłości Holendra? Póki co w Lechu opcja zwolnienia go nie jest na poważnie rozważana. Do końca roku van den Brom może spać spokojnie. To oznacza, że 57-latek poprowadzi zespół w meczach z Koroną (2.12), Arką (Puchar Polski – 7.12), Piastem 910.12) i Radomiakiem (16.12).

Owszem, odpadnięcie z Pucharu Polski mogłoby znacząco zmienić nastroje w gabinetach przy Bułgarskiej, natomiast Kolejorz dziś po prostu nie jest gotowy na to, by dokonywać zmiany szkoleniowca na finiszu rundy jesiennej. A z szkoleniowcami tymczasowymi w Poznaniu mają na tyle złe wspomnienia, że nikomu w stolicy Wielkopolski nie chce się w to mieszać.

Dlatego van den Brom dostał czas. Bez żadnego ultimatum punktowego, ale przy Bułgarskiej każdy zdaje sobie sprawę z tego, że zarówno wyniki, jak i gra Kolejorza, musi ulec poprawie. O wynikach wspomnieliśmy wyżej, ale gra lechitów też stała się bardzo przewidywalna. Daniel Myśliwiec po niedzielnym zwycięstwie nad poznaniakami przyznał, że Lecha analizuje się trudno, bo bazuje w ataku na indywidualnościach.

Tylko u nas

I podobne głosy można usłyszeć z innych sztabów – że Kolejorza trudno jest rozgryźć nie dlatego, że ma taki skomplikowany system rozgrywania ataków. Trudno go rozgryźć, bo tego systemu nie ma. Lechici czekają na błysk Velde, skuteczność Ishaka, wejście z drugiej linii Marchwińskiego, ale w sytuacjach patowych kończy się najczęściej na piłce kierowanej do bocznego obrońcy i wrzutki. Jedyna wypracowana rzecz w ofensywie, to wysoki pressing – tu faktycznie Kolejorz wygląda bardzo dobrze (najniższe PPDA w lidze, czyli średnia liczba podań rywala przed podjęciem akcji defensywnej przez lechitów).

Przyszłość ponownie zagraniczna?

Posada van den Broma – przynajmniej na ten moment – jest zatem bezpieczna. Ale co w przypadku, gdyby Lech jednak zdecydował sie wiosna na zmianę szkoleniowca? Wydaje się, że Kolejorz znów szukałby trenera poza Polską. Dla władz klubu bardzo istotnym wpisem do CV dla potencjalnego nowego szkoleniowca jest doświadczenie z gry w pucharach, a niewielu polskich trenerów może się pochwalić łączeniem gry na kilku frontach. To też był jeden z kluczowych czynników przy wyborze van den Broma, a zresztą lista jego konkurentów o posadę to potwierdza – brani pod uwagę byli chociażby Wiktar Hanczarenka, Marko Nikolić czy Darko Milanić.

Ciekawych nazwiskiem na polskich rynku jest wciąż wolny Marek Papszun. Natomiast w kontekście tej kandydatury pojawia się kilka “ale”. Po pierwsze – Papszun nie mówi zbyt dobrze po angielsku, a przy międzynarodowej szatni Lecha jest to kwestia bardzo ważna. A po drugie – tajemnicą poliszynela jest to, że fanem tego wyboru nie byłby Piotr Rutkowski. Poza tym Papszun nie dostałby w Poznaniu takiej wolności, jak w Rakowie, gdzie tylko Michał Świerczewski miał do powiedzenia więcej. Przy Bułgarskiej ex-trener Rakowa musiałby podzielić się wpływami z dyrektorem sportowym, szefem skautingu, prezesem ds. sportowych. Byłby jednym z głosów na komitecie transferowym, a nie człowiekiem wytyczającym kierunek filozofii klubu.

POLECAMY TAKŻE

Kto poza tym? Na trybunach podczas meczu z Widzewem obecny był Janusz Niedźwiedź, ale to zdecydowanie jeszcze nie ten rozmiar kapelusza. Wraz z końcem tego sezonu wygasa kontrakt Dawida Szulczka z Wartą, natomiast choć jest on trenerem konsekwentnie realizującym cele Warty Poznań, to jednak nie został sprawdzony w pracy pod skrajnie większa presją i prowadził w Ekstraklasie zespół, który przede wszystkim się broni.

Oczywiście trudno zapomnieć w tej wymieniance o Macieju Skorży, który wraz z końcem sezonu odejdzie z Urawy Red Diamonds. Ale Skorża z kolei ma już inne priorytety – najpierw chce sie skupić na rodzinie, a później marzy mu się rozwijanie kariery poza Polską. Posmakował już pracy zagranicznej, jego obsesją jest gra w Lidze Mistrzów, ale w środowisku mówi sie, że mógłby się skusić na ciekawą ofertę z Arabii Saudyjskiej. Lech – choć byłby zainteresowany powrotem dwukrotnego mistrza Polski z Kolejorzem – nie powinien być dla Skorży priorytetem.

To jednak tylko spekulacje na temat przyszłości. Van den Brom pozostaje na stanowisku i ma sprawić, że tendencja punktowa Lecha się odwróci.

Komentarze

Na temat “Posada van den Broma póki co jest bezpieczna. Ale ta statystyka szokuje

Skończy się tak jak z Żurawiem – milion drugich szans i zwolnienie dopiero gdy zespół stracił całkowicie szanse na europejskie puchary.

Dodatkowym kamieniem do ogródka VdB i Rząsy są fatalne transfery – z 10 piłkarzy, którzy przyszli do Lecha od lipca 2022 regularnie gra 1 lub 2 (w meczu z Legią zagrał tylko Blazić; reszta piłkarzy to wychowankowie lub ściągnięci za Skorży – dla porównania Runjaić zaczął pracę w tym samym czasie i wystawił 8 graczy kupionych za swojej kadencji).