Kazimierz Węgrzyn: Byłem zaskoczony zwolnieniem z C+ [WYWIAD]

Głos Kazimierza Węgrzyna jest znany każdemu kibicowi ekstraklasy. Siła, wiadro witamin, to kreślenia które jako pierwsze kojarzą się z byłym reprezentantem Polski. Jak wyglądało jego odejście z C+? Jakie to uczucie skomentować mecz reprezentacji? Dlaczego w Polskiej piłce jest za mało pieniędzy? O tym wszystkim opowiedział w wywiadzie udzielonym Marcinowi Ryszce.

Kazimierz Węgrzen
Obserwuj nas w
IMAGO/Krzysztof Porębski/PressFocus/Newspix Na zdjęciu: Kazimierz Węgrzen
  • – Wcześniej na stanowisku komentatorskim nigdy czegoś takiego nie przeżyłem
  • – Dyrektor Szkolnikowski miał obawy czy sobie poradzę
  • – Brakuje takich piłkarzy jak Vadis Odjidja-Ofoe
  • – Raków? W Europie była przepaść

Niesamowite przeżycie

Często meldował się pan przeciwnikowi na początku meczu? Tak żeby wiedział, że w meczu nie będzie mu łatwo?

Nie, nigdy tego nie robiłem. Albo prawie nigdy. Jeśli ktoś kierował do mnie agresję, no to oczywiście musiałem odpowiedzieć.

Przypomina mi się materiał wspominkowy o panu i Grzegorzu Mielcarskim, trochę na boisku się okładaliście.

Tak, tak. Do dzisiaj się tego wstydzę. To było zachowanie tragiczne. Pamiętam, kiedyś wszedłem do domu i były pokazywane urywki po meczu w którym zrobiłem jakiś ostrzejszy faul. Byłem cały czerwony ze wstydu. Żona na mnie krzyczała coś ty zrobił? To były trochę inne czasy. Nie było kamer. Często takie zachowania po prostu uchodziły bez konsekwencji. Było to bardzo głupie i niepotrzebne.

To ja zamelduje się tak – co daje więcej satysfakcji, komentowanie na co dzień ekstraklasy, czy komentowanie może rzadziej, ale dużych turniejów z udziałem polskiej reprezentacji?  

Dobre pytanie. Myślę, że jeśli człowiek wpada w rytm i jeżeli robi coś cyklicznie to na pewno się do tego przyzwyczaja. Nie chodzi mi tu o rutynę, ale niektóre rzeczy robi się automatycznie. Jeśli pracujesz rzadziej, czasami ten komfort, taka pewność siebie może być na niższym poziomie. Komentowanie dużych turniejów czy meczów reprezentacji to niesamowite przeżycie. Nigdy nie przypuszczałem, że po karierze piłkarskiej zostanę komentatorem. Niesamowita przygoda.

Ile razy Tomek Smokowski składał panu propozycje żeby przyjść do C+?

Oj tych podejść było kilka. Kiedyś ze Smokiem oglądaliśmy razem na stadionie Wisły któryś mecz pucharowy. Skomentowałem jakieś wydarzenie boiskowe i wtedy Tomek zaproponował, żebym zacząć komentować dla Canal+. Nie traktowałem tego poważnie. Nie wyobrażałem siebie w takiej roli, nie chciałem się skompromitować. Tomek nie odpuszczał, kilka razy rozmawialiśmy. Muszę przyznać, że ma dar przekonywania i w końcu trochę na zasadzie, żeby się odczepił, zgodziłem się zrobić pierwszy mecz. Osobiście, kiedy przestałem grać w piłkę chciałem zostać trenerem i w takiej roli się widziałem. Jak widać potoczyło się zupełnie inaczej (śmiech).

Kraków musi być lubiany w Canal+. Pan, Marcin Baszczyński, Kamil Kosowski, kiedyś Mirosław Szymkowiak czy Grzegorz Mielcarski. Wszyscy związani z Krakowem.

Myślę, że Kraków nie ma z tym nic wspólnego (śmiech). Smoku ma talent do wyciągania osób które później się sprawdzają w mediach. 

Biało-czerwony mikrofon bardzo się różni od tego ekstraklasowego?

Mecze reprezentacji nie komentuje cyklicznie. Można powiedzieć, że to tylko epizody. Jest to na pewno niesamowite przeżycie. Za każdym razem ogarniają mnie ogromne emocje. Pamiętam wyjazdowy mecz w Albanii. Żeby myśleć o mistrzostwach świata musieliśmy wygrać. Czułem taką adrenalinę jak przed jakimś ważnym meczem w którym sam grałem. W nocy problemy ze spaniem, w ciągu dnia już nie mogłem się doczekać kiedy to wszystko się zacznie. Wygraliśmy ten mecz. Atmosfera była gorąca. Kibice, trybuny, cała otoczka powodowała, że na długo to zapamiętam. Wcześniej na stanowisku komentatorskim nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Takie mecze chciałoby się robić jak najczęściej.

Domyślam się, że mecze reprezentacji komentuje się sercem.

Trochę tak jest. Nie można jednak zapominać o tym, żeby mówić faktycznie to co się uważa. Mi czasami może brakuje dyplomacji. Może czasami nie powinienem mówić aż tak dosadnie to co widzę. Mój kolega zwracał mi kiedyś uwagę po meczu reprezentacji, że w niektórych momentach trochę przesadziłem. Ja wychodzę z założenia, że mecz oglądają kibice i oni zasługują na to, żebym faktycznie mówił to co uważam w danej sytuacji.

Tylko u nas

Transfer do TVP

Propozycja z TVP Sport pojawiła się szybko po zakończonej współpracy z C+?

Na szczęście tak. Kiedy zwolniono nie z Canal+ wydawało mi się, że nic takiego wielkiego się nie stało. Człowiek musi się z tym pogodzić i tyle. Było mi jednak tak dziwnie, że nie komentuję meczów. Robiłem to już przecież szmat czasu. Dostałem propozycję i bardzo się ucieszyłem, bo ja po prostu lubię to robić.

Z propozycją wyszedł Mateusz Borek?

Dokładnie tak. Mati potrzebował współkomentatora. To były czasy pandemii. Pamiętamy jak to wyglądało. Obostrzenia, testy. Oczywiście przyjąłem tę propozycję i zaczęła się nowa przygoda.

Przed pierwszym meczem usiedliście porozmawiać jak wasz komentarz będzie wyglądał? Ustalić zasady?

Zupełnie nie. Wiadomo, że przed miałem jakieś obawy czy nie zepsuje Matiemu jego komentarza. To co dał mi Canal+ to ogromne doświadczenie. Współpracowałem z wieloma komentatorami. Każdy z nich miał własny styl. Dyrektor Marek Szkolnikowski powiedział mi szczerze, że obawiał się czy sobie poradzę. Były to jednak trochę inne warunki. Duża impreza, inne oczekiwania. Myślę jednak, że dałem radę.

Zwolnienie z C+ było dla pana mocnym ciosem?

Na pewno dużym zaskoczeniem, ale takich sytuacji, że zostałem zaskoczony w życiu miałem sporo. 

Dowiedział się pan skąd taka decyzja?

Przyszedł nowy dyrektor Michał Kołodziejczyk, który zakomunikował kilku osobom, że współpraca nie będzie kontynuowana i oczywiście ma do tego prawo. Jakaś formuła się po prostu wyczerpała. Jak widać Canal+ istnieje, funkcjonuje znakomicie. Ja jestem wdzięczny za te wiele lat pracy. Myślę, że to jest trochę jak w piłce. Czasami piłkarz zmienia klub dopiero wtedy kiedy już go tam nie chcą. Nie ma odwagi spróbować czegoś innego. Ja oczywiście przez pierwszy miesiąc zastanawiałem się dlaczego podjęto taką decyzję. Jak widać odnalazłem się w innych realiach, a gdybym nie odszedł z C+, to nie poznałbym wielu nowych rzeczy.

Czyli nie wyrzucił pan ze złości dekodera za okno?

(śmiech) absolutnie nie. Powiem więcej, kupiłem nowy, lepszy. Cały czas śledzę Ekstraklasę. Nie jest jednak już tak jak kiedyś, że oglądałem każdy mecz w kolejce. Z tego nadmiaru człowiekowi już te mecze się czasami mieszały. 

Czuje pan różnice pracy w telewizji otwartej, gdzie docieracie do szerokiego grona ludzi, a tej kodowanej, gdzie ten widz powiedzmy jest bardziej nastawiony na produkt za który płaci?

Jeśli chodzi o samą prace nie czuję różnicy. Funkcjonuje jako komentator czy ekspert od kilkunastu lat. Człowiek nie zastanawia się nad tym gdzie pracuje, tylko wykonuje swoją pracę tak jak potrafi. Czuję jednak, że odbiór jest o wiele szerszy, że docieramy do większej ilości miejsc w Polsce. Wiele osób które znam dopiero teraz dowiadują się, że jestem komentatorem (śmiech). Przyznam szczerze, że szokowało mnie to na początku.

Gdyby była potrzeba skomentowania meczu Ekstraklasy w TVP Sport, robi go pan od ręki?

Tak jak powiedziałem, jestem na bieżąco więc pewnie tak. Uważam osobiście, że to właśnie pójdzie w tą stronę, że co raz więcej meczów polskiej ligi będzie trafiało do kanałów otwartych. Może nie wszystkie mecze w kolejce, ale jakaś część. Fajnie żeby więcej kibiców miało okazję do śledzenia naszej ligi.

Wspominał pan, że komentując mówi pan często to co widzi i uważa. Nie raz oberwało się któremuś piłkarzowi za grę, albo trenerowi za podjętą decyzję. Po meczu dochodzą czasami do pana głosy ze środowiska, że śmiał pan kogoś skrytykować?

Na pewno takie pretensje są i to jest jak najbardziej zrozumiałe. Dany piłkarz czy drużyna dostają od trenera instrukcje jak zachowywać się w konkretnych sytuacjach. Ja jako ekspert nie znam tych założeń. Mówię i analizuję to co sam widzę. Czasami taka wizja może się trochę rozjeżdżać i piłkarz czy trener może mieć do mnie o to pretensje. Kiedyś miałem sytuacje z jednym ze szkoleniowców, który nie zgodził się z moim zdaniem na temat jego drużyny. Spotkaliśmy się i porozmawialiśmy co miałem na myśli. Wydaje mi się, że przekonałem go do swojej racji i wytłumaczyłem o co mi chodziło mówiąc dane słowa. 

Który to był trener?

To nie jest ważne. Powiedziałem o tym, żeby pokazać, że ja zawsze jestem gotowy na dialog, jeśli ktoś się nie zgodził z moją opinią, ale ta rozmowa musi odbywać się oczywiście na jakimś poziomie.

Przypięto do pana łatkę słów “siła”, “wiadro witamin”. Przeszkadza to panu? Może czasami denerwuje?

Jest mi to obojętne. Faktycznie uważam, że siła w piłce jest bardzo ważna. Sam w wieku dwudziestu dziewięciu lat zrozumiałem że do tej pory trenowałem po prostu źle. Świętej pamięci dr Wielkoszyński wytłumaczył mi jak powinno się pracować. Najgorzej jest wtedy kiedy człowiek myśli, że robi wszystko dobrze, że mu to pomaga, a na końcu okazuje się, że żył w błędzie.

Człowiek uczy się całe życie.

Dzisiaj jest już trochę inaczej. Komputery, różnego rodzaju monitory pomagają nam żeby się jak najlepiej przygotować. Myślę jednak, że wiele osób które śmiały się z tego co próbowałem wytłumaczyć jeśli chodzi o trening siłowy do dzisiaj nie zrozumiało co miałem na myśli. Często piłkarze są wrzucani do jednego kotła. To nie jest dobra droga. Podam przykład – grając w Wiśle Kraków u trenera Smudy często rozgrywaliśmy mecze sparingowe z niemieckimi drużynami. Proszę mi uwierzyć, że często traciliśmy bramki w taki sposób, że ktoś kogoś pchnął w polu karnym, ktoś nie utrzymał się na nogach. Niby detale, ale piłkarz na wysokim poziomie musi być przygotowany właśnie siłowo, żeby w takich kluczowych momentach nie dać się wytrącić z równowagi.

Dawid Szot: Przez problemy finansowe pojawiła się szansa
Dawid Szot (Wisła Kraków)

Dawid Szot – chłopak z Nowej Huty Marcin Ryszka: Nie będziemy zakłamywać rzeczywistości. W składzie Wisły obcokrajowców jest sporo. Jednak krakusów z krwi i kości nie brakuję. Ty jesteś tego przykładem. Dawid Szot: To prawda. Wychowałem się na Nowej Hucie. Tam stawiałem swoje pierwsze piłkarskie kroki. Może to się wydawać dziwne, ale byłem bardzo nieśmiałym

Czytaj dalej…

Polska Ekstraklasa

Nie dawno w Kanale Sportowym Flavio Paixao mocno narzekał na trening w Polsce. Dużo biegania i walki, a mało gry w piłkę.

Myślę, że Portugalczyk chyba nie rozumie trochę piłki. Oczywiście w jego ojczyźnie trening na pewno wygląda zupełnie inaczej. Możesz mieć technikę, znakomite wyszkolenie, ale jeśli nie będziesz przygotowany fizycznie to nie jesteś wstanie nic osiągnąć. Może właśnie dlatego Flávio karierę zrobił u nas gdzie poziom jest niższy. Myślę, że my faktycznie zrobiliśmy postęp pod względem waleczności. Mamy problem z wyszkoleniem technicznym, z szybkością operowania piłką. Nad tym musimy mocno pracować, żeby gonić tych najlepszych. Najważniejszy jest ten główny komputer czyli głowa. Tutaj najczęściej zapadają najważniejsze decyzje.

Czyli teraz w wolnym czasie ma pan możliwość popracować nad siłą?

Totalnie nie. Powiem więcej, ja nienawidzę siłowni  (śmiech).  Jako piłkarz robiłem to po prostu z musu, żeby być lepiej przygotowanym.

Patrząc na Ekstraklasę z boku jak ocenia pan jej poziom?

Zaskoczył mnie Lech Poznań. Zrobili super robotę w europejskich pucharach, gdzie w tamtym sezonie pokazali się ze świetnej strony. Widziałem, że faktycznie trafiają tam co raz lepsi piłkarze. No i przyszedł ten sezon i ogromne rozczarowanie. Nie wiem skąd coś takiego się bierze. Raków to oczywiście znakomita praca właściciela Świerczewskiego. Patrząc jednak na to co Raków prezentował w Europie widzimy, że ci zawodnicy którzy decydują o piłce, którzy mają kreować grę, do których piłka trafia w tej trzeciej tercji boiska pod bramką przeciwnika są dużo słabsi. Tam gdzie jest duży pressing, mało miejsca, sobie po prostu nie radzą. Takim piłkarzem z górnej półki był Vadis Odjidja-Ofoe. W pojedynkę był wstanie zrobić różnicę. Kogoś takiego w lidze teraz nie mamy i to jest nasz duży problem. Kiedyś powiedziałem kontrowersyjną rzecz, że w polskiej piłce jest za mało pieniędzy. Spotkało się to z dużym niezrozumieniem. Wyliczano mi ile kto zarabia. Oczywiście na nasze realia to są duże kwoty. Popatrzmy sobie na to co dzieję się w innych ligach na zachodzie, jak często dochodzi do ogromnych pomyłek transferowych, ale kluby podejmują ryzyko, żeby ściągać tych najlepszych. Nasze najlepsze drużyny jak Legia, Lech czy teraz Raków płacą nieźle i sprowadzają niezłych piłkarzy, ale jeśli chodzi o naszą Ekstraklasę. W Europie jak widzimy później z tymi najlepszymi jest przepaść.

Na koniec, kto zostanie mistrzem Polski?

Nie mam kryształowej kuli (śmiech). Chciałbym jednak, żeby była to drużyna, która później będzie nas godnie reprezentować w europejskich pucharach i będziemy się cieszyć z jej występów, bo niestety bardzo różnie z tym bywa.

Komentarze

Comments 3 comments

Ten cały kolodziejczyk to jest straszny buc. Jestem abonentem C+ od ponad 15 lat, ale mam wrazenie, że obecnie, pod jego wodzą jest najgorszy czas dla stacji. Zwolnienie Węgrzyna to jest, według mnie, mnie był ogromny błąd. Dobrze sie sprwdzał jako ekspert w studiu, a i jako komentator wypadał bardzo dobrze. Lubię jego komentarz bo jest prawdziwy, od serca. Wszystkiego dobrego Panie Kazimierzu!