Niesamowita walka. Villarreal nie wykorzystał szansy

Piłkarze FC Barcelony
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Piłkarze FC Barcelony

W środowy wieczór rozegrano dwa mecze ćwierćfinału Pucharu Króla. Rywalizacja Levante z Villarrealem rozstrzygnęła się dopiero na kilka sekund przed końcem dogrywki 1:0 (0:0). Natomiast starcie Granady z FC Barceloną zszokowało większość piłkarskiego środowiska 3:5 (1:0). Duma Katalonii prezentowała lepszy futbol, jednak długo nie potrafiła wykorzystać swojej przewagi. Niespodziewanie chwilę przed ostatnim gwizdkiem, goście doprowadzili do remisu, a w dogrywce pokazali rywalom miejsce w szeregu.

Niesamowite emocje na Nuevo Los Cármenes

Początek spotkania pomiędzy Granadą i Barceloną z każdą minutą utwierdzał nas w przekonaniu, że piłkarze Koemana zmiotą swojego przeciwnika z powierzchni ziemi. Blaugrana przed pierwsze pół godziny zdominowała ekipę z Andaluzji, spychając ją do głębokiej defensywy. Mijały kolejne minuty, a bombardowanie bramki Granady nie przynosiło oczekiwanego rezultatu. W dodatku Leo Messi stanął przed wielką szansą z rzutu wolnego. Strzał Argentyńczyka z bliskiej odległości znakomicie wybronił Escanedll.

Niespodziewanie w 34. minucie, prowadzenie gospodarzom zapewnił Kenedy. Alberto Soro wykorzystał błąd Umtittiego i wystawił piłkę koledze jak na tacy. Brazylijski pomocnik zgubił krycie i z bliskiej odległości pokonał Ter Stegena. Tymczasem druga część spotkania znakomicie ułożyła się po myśli podopiecznych Martineza. Już w 47. minucie na tablicy wyników było 2:0, dzięki trafieniu Soldado. Długie podanie Angela Montoro otworzyło wolny korytarz doświadczonemu napastnikowi. Hiszpan w sytuacji sam na sam, umieścił futbolówkę tuż obok prawego słupka.

Duma Katalonii ruszyła do odrabiania strat. Czas nie grał na korzyść gości. Gdy druga część rywalizacji dobiegała końca, Barca robiła co mogła. Bramka Granady drżała od strzałów w poprzeczki, czy słupki. Zawodnicy holenderskiego menadżera dopięli swego dopiero w 88. minucie. Kilkanaście prób wreszcie zakończyło się golem. Griezmann dopadł piłkę parę centymetrów przed końcem boiska i w locie zdołał trącić ją czubkiem buta w kierunku bramki. Futbolówka szczęśliwie odbiła się od golkipera, a po chwili była już w siatce. Ten gol mocno podbudował Barcę, która nie zrezygnowała z gonienia wyniku. Na kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem wyrównanie Barcelonie zapewnił Jordi Alba, więc o awansie musiała zadecydować dogrywka, lub rzuty karne.

Na nudę w dogrywce nie mogliśmy narzekać. Barcelona wyszła na prowadzenie w setnej minucie, po uderzeniu głową przez Griezmanna. Reprezentant Francji ustrzelił dublet, ale to nie było ostatnie trafienie w tym meczu. Chwilę później doszło do zamieszania w polu karnym gości. Arbiter dostrzegł nieprzepisowe zagranie Sergino Desta i wskazał na wapno. Przed szansą na remis stanął Fede, który w stylu Lewandowskiego zmylił niemieckiego golkipera przed samym strzałem. Bez większych problemów trafił do siatki obok lewego słupka.

Duma Katalonii nie zamierzała czekać na konkurs rzutów karnych. W 108. minucie Frenkie de Jong z dobitki zapewnił klubowi z Katalonii ponowne prowadzenie. Holender był w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Z kilku metrów dobił wcześniej odbite uderzenie, trafiając prawy dolny róg. Na dodatek zaraz potem, Jordi Alba wpakował futbolówkę pod samą poprzeczkę, ustalając ostateczny wynik rywalizacji.

Żółta łódź podwodna zatopiona

Przez większość spotkania to Villarreal prezentował wyższą jakość piłkarską. Goście zdominowali rywali w pierwszej połowie, spychając Żaby do głębkiej defensywy. Levante lepiej czuło się w kontratakach oraz stałych fragmentach gry. Gdyby nie znakomita postawa Cardenasa między słupkami to podopieczni Emerego powinni prowadzić przynajmniej dwoma golami.

Po przerwie nie wiele uległo zmianie. Wciąż to Villarreal był stroną dominującą, ale nie potrafił wykorzystać swojej przewagi. Czas mijał, a wynik nie ulegał zmianie. W pewnym momencie rajdy ofensywne graczy z Walencji przypominały bicie w głową w mur. W konsekwencji czekała nas dogrywka. Co ciekawe, w dodatkowych dwóch kwadransach to gospodarze wyglądali lepiej na tle swojego przeciwnika. Niespodziewanie, gdy większość z nas czekała na konkurs jedenastek gola na wagę awansu do półfinału strzelił Marti Roger. Gracz Levante z kilku metrów wpakował futbolówkę w sam środek bramki, po tym jak Jose Morales wykorzystał błąd obrońców i zagrał do lepiej ustawionego kolegi.

Komentarze