Uwięziony w śpiączce od 39 lat. Koszmar dawnego gracza PSG

Jean-Pierre Adams
Obserwuj nas w
PressFocus/Twitter Na zdjęciu: Jean-Pierre Adams

Co kupić na urodziny osobie, która od blisko 40 lat znajduje się w śpiączce? To pytanie zadają sobie każdego roku bliscy Jeana-Pierre’a Adamsa. Były defensor Paris Saint-Germain jest nadal podtrzymywany przy życiu. Gdyby teraz się obudził, dowiedziałby się, że ma już ponad 70 lat.

Był 17 marca 1982 roku. 34-letni Jean-Pierre udał się do szpitala w Lyonie, by przejść rutynowy zabieg związany z kontuzją kolana. W ostatniej rozmowie z żoną, Bernadette powiedział, że czuje się naprawdę dobrze. Zakładał, że w szpitalu spędzi kilka dni i zostanie wypisany do domu. Minęło pięć godzin od zakończenia operacji, a Bernadette otrzymała telefon. Powiedziano, że jej mąż nie może się wybudzić. Szybko okazało się, że w czasie operacji popełniono kilka poważnych błędów, które uszkodziły mózg zdrowego do tej pory mężczyzny.

Bernadette spędziła przy łóżku męża cały tydzień, podczas gdy synowie byli pod opieką jej rodziców. Stan Jeana-Pierre’a nie poprawiał się. Lekarze z każdym kolejnym tygodniem mieli coraz mniejszą nadzieje na to, że ich pacjent się obudzi. Po kilku miesiącach rodzina Adamsa znalazła się w tragicznej sytuacji. Szpital w Lyonie uznał, że nie może już dłużej zajmować się pacjentem, któremu nie dawano większych szans na wybudzenie. Zdesperowana żona zdecydowała się zabrać go do domu i tam się nim zajmować.

Miłość na całe życie

Zaniedbań związanych ze szpitalem było od groma. Okazało się, że z powodu niewłaściwego łóżka w odleżyny Jeana-Pierre’a wdarła się infekcja. Bernadette po dziś dzień, począwszy od 1982 roku, zajmuje się mężem. Wstaje o 7 rano. Wtedy po raz pierwszy przewraca go na drugi bok, zmieniając jego pozycję. W czasie dnia go karmi, myje i przeprowadza zabiegi rehabilitacyjne. W wywiadzie dla CNN powiedziała, że od lat nie pojechała na żadne wakacje. Po pierwsze nie pozwalają jej na to finanse, a po drugie nie ma nikogo, kto odpowiednio zająłby się jej małżonkiem.

Mijają lata, a jedno się nie zmienia. Jean-Pierre zawsze dostaje prezenty, zarówno na święta, dzień ojca, jak i urodziny – powiedziała Bernadette. Adams, który skończył 10 marca 72 lata, może samodzielnie oddychać bez pomocy szpitalnej aparatury. W mieszkaniu nieopodal Nimes zajmuje osobny pokój, który do złudzenia przypomina salę w szpitalu. – Kupujemy mu takie prezenty jak t-shirty, bluzy i ubieramy go w łóżku. Przebieramy go każdego dnia – powiedziała Bernadette.

Dziennikarze spytali żonę dawnego piłkarza, skąd bierze siły na to, by przez tyle lat opiekować się nieświadomym niczego mężem. – Robię to z miłości. Kocham go tak samo jak wtedy, w marcu 1982 roku, gdy rozmawialiśmy po raz ostatni. On prawie się nie zmienił. Wciąż wygląda tak młodo i ma tylko kilka kosmyków siwych włosów. Nie tracę nadziei, że się obudzi – powiedziała.

Bernadette jest przekonana, że Jean-Pierre zachował choć część świadomości. – On czuje, że to ja go karmię i się nim opiekuję. Pielęgniarki powiedziały mi, że to możliwe i że takie przypadki u osób w śpiączce się zdarzają. Gdy jestem poza domem i opiekują się mężem synowie, mówią, że Jean-Pierre wygląda na smutnego. Jakby za mną tęsknił. Myślę, że on rozpoznaje dźwięk mojego głosu – powiedziała Bernadette.

Doceniony przez Beckenbauera

Bohater naszej historii na świat przyszedł w 1948 roku w Senegalu. Piłkarskie tradycje w jego rodzinie zapoczątkował wujek Alexandre Diadhiou. Babcia Jeana-Pierre’a podjęła decyzję o tym, by jako młody chłopak udał się do Europy. Tam trafił do katolickiej szkoły i zaopiekowała nim się jedna z francuskich rodzin. Bernadette poznał w latach 60., gry grał w amatorskim klubie piłkarskim. Z uwagi na trwające we Francji protesty, nie był to łatwy czas dla mieszanej pary. – Czarny mężczyzna i biała kobieta razem? Wtedy nie patrzono na to zbyt przychylnie – wspominała Bernadette. – Nie zawsze było nam łatwo, ale nie zważaliśmy na to, co mówią ludzie. Zamieszkaliśmy razem, a potem się pobraliśmy. Mama nie była przychylna naszemu związkowi. Postawiłam ją przed faktem dokonanym i po prostu dostała zaproszenie na ślub. Potem było już w porządku. Moja rodzina doceniła Jeana-Pierre’a i zobaczyła go w lepszym świetle – dodała.

Kariera Adamsa szybko nabrała rozpędu. Po ślubie w 1969 roku przenieśli się do Nimes, gdzie podpisał on swój profesjonalny kontrakt. Szybko zainteresowała się nim reprezentacja Francji i został jednym z pierwszym czarnoskórych piłkarzy w jej barwach. Adams grał w kadrze na środku defensywy u boku Mariusa Tresora. Nazywano ten duet “Czarną strażą”. – Adams i Tresor tworzyli jedną z najlepszych par stoperów w całej Europie – powiedział w magazynie piłkarskim Onze sam Franz Beckenbauer. Z uznaniem o Tresorze i Adamsie wypowiadał się też Brazylijczyk Pele.

Jean-Pierre rozegrał łącznie 22 mecze w reprezentacji. Jeśli chodzi o kluby, najwięcej osiągnął z Paris Saint-Germain i Niceą. Z tymi ostatnimi omal nie zdobył mistrzostwa kraju. Za jeden z jego większych sukcesów uważa się wyeliminowanie z Pucharu UEFA w 1974 roku Barcelony. Eksperci we Francji uważają, że Adams mógłby grać dłużej na najwyższym poziomie, gdyby nie kontuzje. Te zaczęły go nękać pod koniec lat 70. To wtedy pojawiły się pierwsze problemy z kolanem, które doprawiły do koszmarnej w skutkach operacji.

To był anioł, który nigdy nie przestawał się uśmiechać. Towarzyski i kochany dla mnie, dzieci oraz przyjaciół – wspominała Bernadette. W 1981 roku zakończył piłkarską karierę i jego marzeniem było trenowanie młodzieży. Udał się nawet do Dijon na specjalny kurs szkoleniowy. Miał kontynuować pracę w tym zawodzie po zabiegu w szpitalu w Lyonie.

Dwunastoletnia batalia sądowa

Kiedy nadszedł dzień operacji pojawił się problem. Pracownicy szpitala w Lyonie strajkowali. Pomimo tego przeprowadzono operację. Anestezjolog, która zajęła się Jeanem-Pierrem była przemęczona. Musiała zająć się ośmioma pacjentami i nie miała nikogo do pomocy. Pracowała jak na linii montażowej. Ponadto przy operacji czuwał stażysta z rocznym doświadczeniem. Później na rozprawie sądowej powiedział: – Nie sprostałem zadaniu, które mi powierzono.

Śledztwo wykazało masę błędów. Z powodu źle zamontowanej rurki Jean-Pierre nie otrzymał w czasie operacji wystarczającej ilości tlenu. Doszło z tego powodu do zatrzymania jego akcji serca. Bernadette sugerowano oddanie męża do placówki, która zajmuje się osobami starszymi i niedołężnymi. Odmówiła. – On wróci do domu – oznajmiła lekarzom i tak też się stało.

Całodobowa opieka nad mężem sprawia, że Bernadette nie może nigdzie pracować. Na szczęście dostaje dożywotnią rentę. By ją otrzymać musiała przez lata walczyć ze szpitalem w sądzie. – Proces trwał prawie 12 lat. Myślę, że liczono, że się poddam i odpuszczę – powiedziała. Choć do zabiegu doszło w 1982 roku, personel medyczny i szpital zostali uznani za winnych dopiero siedem lat później. Potrzeba było kolejnych pięciu, by renta dla żony Jeana-Pierre’a została przyznana.

W międzyczasie rodzinie Adamsów pomagało środowisko piłkarskie, na czele z francuską federacją i Variety Club of France – organizacją byłych reprezentantów tego kraju. – W ciągu kilku lat rozegraliśmy pięć lub sześć meczów charytatywnych dla naszego dobrego kolegi z boiska – wspominał dyrektor Variety Club, Jacques Vendroux.

Lekarze nigdy nie przeprosili

Mózg Jeana-Pierre’a był w czasie operacji pozbawiony tlenu. Został na tyle uszkodzony, że perspektywa powrotu do zdrowia jest nikła. – Jego stan się nie pogarsza, ale też nie poprawia. Nadal wierzę, że jeszcze się obudzi. Może medyczna pójdzie tak do przodu, że lekarze coś jeszcze zdziałają? – powiedziała jego żona.

Eutanazja w każdym razie nie wchodzi w grę. – On samodzielnie oddycha. Naprawdę oczekujecie, że z dnia na dzień przestanę go karmić, by w ten sposób umarł? – spytała dziennikarzy CNN Bernadette. Zapowiedziała, że będzie zajmować się mężem do końca swoich dni. Później rolę tę przejmą prawdopodobnie jej dorośli synowie.

Stażysta i anestezjolog otrzymali łagodne wyroki – jeden miesiąc więzienia w zawieszeniu i niewielką karę finansową w wysokości 750 euro. Władze szpitala nigdy nie wyraziły skruchy i żony Jeana-Pierre’a nie przeprosiły.

Komentarze