Frankowski: nie byłem przemotywowany na Old Trafford

Tomasz Frankowski
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Tomasz Frankowski

– Wiadomo, że tego typu spotkania są niezwykle prestiżowe. Ja jednak byłem przed tym meczem zmotywowany pozytywnie, ale na pewno nie przemotywowany. Nawet porażka dawała nam awans na Mistrzostwa Świata, więc pod tym względem presja na pewno była na nas mniejsza. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku spotkania, które będzie miało miejsce w środowy wieczór – przekonuje w wywiadzie Tomasz Frankowski, który jest ostatnim polskim piłkarzem z bramką zdobytą na angielskiej ziemi.

  • Tomasz Frankowski strzelił wyrównującego gola w starciu na Old Trafford, co miało miejsce w październiku 2005 roku. Anglia wygrała jednak 2:1 w meczu 10. kolejki eliminacji do Mistrzostw Świata 2006 roku. Bramki dla Synów Albionu zdobyli wówczas Michael Owen i Frank Lampard
  • 22-krotny reprezentant Polski w rozmowie z Goal.pl wrócił pamięcią do spotkania z Anglikami sprzed blisko 16 lat, opowiadając między innymi o nastawieniu mentalnym przed tym starciem
  • Nie zabrakło wątków dotyczących Jerzego Brzęczka, zagranicznej myśli szkoleniowej, czy rywalizacji z Rio Ferdinandem i Johnem Terrym

“Franek łowca bramek”

Jest pan ostatnim zawodnikiem, który strzelił gola na angielskiej ziemi dla reprezentacji Polski. Jakie są pana wspomnienia ze spotkania na Old Trafford?

Blisko 16 lat minęło od tamtego meczu. Myślę, że powinno mnie to cieszyć. Chociaż jestem świadomy tego, że reprezentacji Polski nie udało się wygrać jeszcze nigdy w historii w Anglii. Dla mnie to był gol, który padł w dobrym okresie mojej kariery, dający nam w danej chwili remis. Tym bardziej że wchodziłem na boisko z ławki. Później bramkę zdobył niestety Frank Lampard i przegraliśmy 1:2.

Oglądając materiały wideo z pana golem w Manchesterze przykuwają uwagę słowa Dariusza Szpakowskiego, komentującego spotkanie, sugerujące, że siedziała w panu sportowa złość, gdy wchodził pan na boisko. Jak było naprawdę?

Chciałem zdobyć bramkę. Graliśmy na stadionie, gdzie obecnych było 70 tysięcy widzów, a chyba 10 tysięcy z tego, to byli nasi rodacy. Euforia była duża po moim golu. Pamiętać jednak trzeba, że to było spotkanie, kończące eliminacje. My z Anglikami byliśmy już pewni awansu na mundial, a rozstrzygnięte miało być tylko to, kto zajmie pierwsze, a kto drugie miejsce w grupie.

Taka gra bez presji ułatwiała sprawę, czy mecze z Anglią zawsze generują chęć udowodnienia swojej wartości na tle takiego rywala?

Wiadomo, że tego typu spotkania są niezwykle prestiżowe. Ja jednak byłem przed tym meczem zmotywowany pozytywnie, ale na pewno nie przemotywowany. Nawet porażka dawała nam awans na Mistrzostwa Świata, więc pod tym względem presja na pewno była na nas mniejsza. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku spotkania, które będzie miało miejsce w środowy wieczór. W przypadku wygranej Anglików nasze szanse na awans oddalą się i to bardzo. Oni będą mieli dziewięć punktów, a my tylko cztery.

Pana gol na Old Trafford był ostatnim w reprezentacyjnej koszulce. Co miało na to wpływ?

Po tym meczu zbyt wiele razy w reprezentacji już się nie pojawiałem. Niestety forma sportowa musiała decydować o tym. Po trenerze Pawle Janasie pojawiałem się w drużynie narodowej jeszcze tylko kilka razy.

Zdobyć kolejny level

W meczu z Anglią mierzył się pan między innymi z Johnem Terrym, czy Rio Ferdinandem. Po rywalizacji z takimi rywalami ma pan jakąś receptę, jak polscy piłkarzy powinni przygotować się do pojedynków z angielskimi defensorami?

Doradzać to ja mogę zawodnikom, którzy wchodzą do Ekstraklasy, a nie piłkarzom, którzy mają okazję mierzyć się praktycznie co tydzień z najlepszymi na świecie. Nasi reprezentanci występują w Bundeslidze, Ligue 1, czy Serie A. Zawodnicy tacy jak Arek Milik, czy Krzysztof Piątek od kilku lat mierzą się z najlepszymi zawodnikami na świecie, mając co chwilę przetarcie.

Śledził pan ostatnie spotkania reprezentacji Polski?

Tak. Jak każdy kibic.

Miał pan wobec tych meczów jakieś oczekiwania, czy podchodził pan do nich na spokojnie?

Spodziewałem się, że Paulo Sousa po nieco chaotycznym okresie pracy trenera Jerzego Brzęczka wprowadzi drużynę na wyższy level. Liczyłem, że reprezentacja Polski wykona krok do przodu. Niestety jednak gra wyglądała bardzo podobnie. Z Andorą wygraliśmy, ale to nie był rywal, który mógł nam sprawić jakieś problemy. Nie wygraliśmy 8:0, ale trzy punkty zostały zaksięgowane.

Pan jest entuzjastą zagranicznej myśli szkoleniowej, czy jednak wolałby pan, aby selekcjonerem reprezentacji Polski był Polak?

Myślę, że chyba każdy wolałby na takim stanowisku rodaka. Najważniejsze jest jednak to, aby trener prowadził drużynę z sukcesami. Oczekuję przede wszystkim, że piłkarze pokroju Roberta Lewandowskiego, Grzegorza Krychowiaka, czy Wojciecha Szczęsnego poprowadzą reprezentację przynajmniej do ćwierćfinału Euro.

Remis można brać w ciemno

Czas, gdy reprezentację Polski prowadził trener Jerzy Brzęczek, można traktować w kategorii nieudanego, czy po prostu presja na poprzedniku Paulo Sousy była zbyt duża?

Nie wiem, czy odpowiedzialność za to ponosi tylko trener, czy może jednak piłkarze. W każdym razie, aby presja została udźwignięta, to zawodnicy potrzebują kogoś, kto przekaże im oczekiwania w sposób jasny, klarowny i zdecydowany. Być może prezes Zbigniew Boniek uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli ktoś będzie takie komunikaty przekazywał w języku angielskim.

Można podchodzić ze spokojem do spotkania z Anglią, czy może po ostatnich dwóch meczach reprezentacji trzeba się liczyć z tym, że odpowiedzi po nich, budzą więcej powodów do obaw?

Odpowiedzi otrzymamy w środę około godziny 23. Na dzisiaj odpowiedzią na to będzie jedno zdanie. Sukcesem będzie remis na Wembley.

Wiadomo, że Robert Lewandowski nie zagra w środowym spotkaniu. Kto może być objawieniem w polskim zespole w związku z tym?

Musi pojawić się napastnik, który będzie potrafił rozszarpać obronę rywali w pierwszych 45 minutach. Przypuszczam, że o pierwszy skład będą rywalizować Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik, a w drugiej połowie jako rezerwowy na podmęczonego przeciwnika być może zagra Karol Świderski.

Tomasz Frankowski
Tomasz Frankowski (fot. PressFocus)

Trener Paulo Sousa ostatnio próbował różnych rozwiązań taktycznych, z lepszym, lub gorszym skutkiem. Jak pan to ocenia?

Szczerze mówiąc, nie skupiam się na taktycznych zawiłościach. Koncentruję się na tym, czy gra może się podobać, czy nie i tyle. Patrzę na to, czy zawodnicy są dobrze przygotowani do meczu, czy są szybsi od rywali, blokują ich w obronie i kiwają w ataku. Przypuszczam jednak, że Biało-czerwoni na Anglików zagrają w ustawieniu 4-5-1 z wysuniętym napastnikiem, opierając się na grze z kontry.

Duże oczekiwania w reprezentacji Polski są względem Piotra Zielińskiego. Tymczasem nawet w spotkaniu z Andorą jego potencjał nie został ujawniany. Co może być tego przyczyną?

Wydaje się, że psychika. Chciałbym, aby w meczu z Anglią, na tle mocnego przeciwnika Piotr Zieliński i Grzegorz Krychowiak zdominowali drugą linię.

Jest pan optymistą przed środowym spotkaniem?

Zawsze nim jestem. Chociaż muszę przyznać, że wyzwanie będzie weryfikacją umiejętności polskich piłkarzy. Wierzę jednak, że zawodnicy pokroju Zielińskiego, Krychowiaka, Szczęsnego, Glika, czy Bednarka zagrają tak dobrze, jak w swoich klubach. A to by znaczyło, że remis jest w naszym zasięgu.

Komentarze