Luis Enrique, czyli selekcjoner poszukujący

Luis Enrique
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Luis Enrique

Gdyby nie zmiana selekcjonera, w Polsce mówilibyśmy, że na marcowym zgrupowaniu Biało-czerwoni powinni mieć już określoną kadrę, z którą powalczymy na nadchodzącym EURO. Tymczasem Luis Enrique na marcowe spotkania powołał aż siedem nowych, w porównaniu do zgrupowania listopadowego, twarzy. Nie obyło się bez kontrowersji, ale w Hiszpanii wierzą w odwagę i wizję selekcjonera.

Kłopot bogactwa kontra eksperymenty

O ile na niektórych pozycjach La Roja jest jedną z najlepiej obsadzonych reprezentacji na świecie, o tyle na innych ma spore problemy. Luis Enrique kombinuje zatem z zestawieniem środkowych pomocników nie dlatego, że niewystarczająca liczba graczy prezentuje wysoki poziom, ale dlatego, iż na przestrzeni kilku miesięcy zmienia się układ sił, co nakazuje mu sprawdzenie zawodników w najwyższej formie. Z drugiej strony powołanie dla Pedro Porro to spore zaskoczenie, ale nie doszło do niego przez to, że Luis Enrique chciał pokazać, jakim jest reprezentacyjnym hipsterem, ale dlatego, że w ostatnim czasie w gry nie ma zawodników, których na tej pozycji najbardziej podziwia. Przeanalizujmy kontrowersyjne powołania jednego z najbardziej intrygujących selekcjonerów na świecie.

Trudno podtrzymać sukcesję

Był taki okres, gdy na zgrupowania reprezentacji Hiszpanii jechała żywa legenda, Iker Casillas, a jego zmiennikiem był sięgający po wszelkie klubowe trofea Victor Valdes. Ich dublerem był z kolei solidny, doświadczony Pepe Reina. Dziś o takim kłopocie, jakim było niezadowolenie, świetnego skądinąd, golkipera Barcelony, Luis Enrique może pomarzyć.

Na początku kadencji, selekcjoner stawiał mocno na Davida De Geę i nie było w tym nic dziwnego. Mimo kolejnych wpadek, zawodnik Manchesteru United gwarantował największe doświadczenie i świetne warunki fizyczne. W końcu jednak pikująca forma golkipera zmusiła Enrique do poszukiwania alternatyw. Po ostatnim zgrupowaniu na prowadzenie wyszedł Unai Simon. Baskowi ten sukces jednak nie posłużył. Między listopadem, a marcem, golkiper Athleticu poczuł się zbyt pewny siebie i notował błędy w każdym elemencie swojego rzemiosła. To jednak nie odstraszyło całkowicie selekcjonera, Simon dostał kolejne powołanie. Należało jednak wpuścić do rywalizacji nieco świeżego powietrza.

Z przeciętniaka do mistrzów świata i Europy

I tu dochodzimy do pierwszego kontrowersyjnego powołania. Gdyby nie kontuzja, nie zdziwiłoby mnie, gdyby do kadry wezwano Aitora Fernandeza z Levante. Opinia publiczna nie protestowałaby też, gdyby bluzę reprezentacyjną mieli założyć Sergio Asenjo czy Alex Remiro.

Powołanie dla Roberta Sancheza jest jednak zaskoczeniem sporego kalibru. 23-latek przebił się do składu Brighton w listopadzie, po tym, jak Matthew Ryan wpuścił trzy gole w spotkaniu z Leicester. Hiszpan miejsca już nie oddał, a Australijczyk został zimą wypożyczony do Arsenalu. Luis Enrique powołaniem dla Sancheza wysłał kilka ważnych wiadomości.

Po pierwsze, ważna jest dla niego przyszłość kadry, stąd powołanie dla 23-letniego prospekta, a nie wspomnianego przeze mnie Sergio Asenjo. Ponadto Hiszpanie często marginalizują zagraniczne ligi, nawet jeśli chodzi o Premier League. Selekcjoner pokazał, że, jeżeli jesteś w wysokiej dyspozycji, miejsce, w którym grasz, a także poziom drużyny, nie ma żadnego znaczenia. Znajdzie to zresztą odzwierciedlenie na innych pozycjach. Po trzecie, powołując Sancheza, Enrique podkreślił, jak ważna jest dla niego umiejętność wyprowadzania piłki na pozycji golkipera. 23-latek dlatego tak świetnie zaimplementował się w grze Brighton, bo pasuje do filozofii trenera. Ma skuteczność 87% podań na własnej połowie. Długie piłki śle z rzadka, też z niezłym skutkiem. Choć Marca awizuje do wyjściowego składu na mecz z Grecją Unaia Simona, rywalizacja na pozycji bramkarza nie została jeszcze zakończona.

Prawa obrona – wysokie wymagania kontra brutalna rzeczywistość

Enrique nie jest wyjątkiem w hiszpańskiej szkole trenerskiej – skrajni obrońcy mają być szybcy, nadawać się do gry wzajemnej i nieustannie atakować. Numerem jeden dla selekcjonera jest Dani Carvajal, a numerem dwa Sergi Roberto. Obaj zawodnicy pozostają kontuzjowani. Kto zatem powinien otrzymać powołanie? Logika podpowiadała nazwiska Jesusa Navasa i Lucasa Vazqueza. Luis Enrique uznał jednak, że weteran z Sevilli obniżył loty względem poprzedniego sezonu, a gracz Królewskich nie jest uwzględniony w jego wizji. Powołanie otrzymał więc Pedro Porro. Zawodnik lizbońskiego Sportingu, który w klubie występuje na wahadle, jest obecnie jedynym prawym defensorem w kadrze. I może się okazać, że właśnie dla zawodnika lawirującego między klubami zrzeszonymi w City Group, a Sportingiem, to zgrupowanie może okazać się kluczowe, bo selekcjoner nie ma dla niego żadnej alternatywy. Powołanie Porro to jeszcze wyraźniejszy sygnał, obwieszczający, iż Enrique obserwuje hiszpańskich zawodników wszędzie. I każdy może liczyć na powołanie.

Jak dobrać partnera do legendy?

Odkąd Gerard Pique zakończył reprezentacyjną karierę w 2018 roku, trwa nieustanne poszukiwanie partnera dla Sergio Ramosa. Przez długi czas wydawało się, że faworytem w tej rywalizacji został Pau Torres, ale 24-latek w tym sezonie nie ma szczęścia. Nie dość, że znacznie obniżył loty, regularnie stwarzając zagrożenie pod własną bramką, to na tydzień przed zgrupowaniem odniósł kontuzję. W jej wyniku stoperami powołanymi przez Enrique zostali, rzecz jasna, Sergio Ramos, a także Eric Garcia i Inigo Martinez.

Pozycja gracza Athleticu nie budzi kontrowersji. Bask gra regularnie i pod wodzą Marcelino prezentuje się co najmniej solidnie. Eric Garcia, natomiast, jest w tym sezonie niemal przyklejony do ławki rezerwowych. Pep Guardiola korzysta z niego w ostateczności lub w trakcie mniej istotnych spotkań. Zachowując proporcje, można by uznać stopera Manchesteru City za odpowiednik Kamila Grosickiego. Jest jednak pewna, kluczowa, różnica. Powołując Garcię, Luis Enrique pokazał, że w pełni wierzy w umiejętności 20-letniego stopera i chce dodać mu pewności siebie. Jest bowiem jasne, że tak rzadkie okazje do gry spowodowane są nie brakiem formy piłkarza, a jego sytuacją kontraktową. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, iż obrońca dogadał się już z Barceloną i trafi na Camp Nou latem. Selekcjoner La Rojy zamierza nadal budować stopera, który – w jego mniemaniu – niebawem powinien wyrosnąć na podporę reprezentacji.

Rozwinąć skrzydła

W linii pomocy nie ma mowy o niespodziankach, chyba, że weźmiemy pod uwagę powołanie znajdującego się w wyraźnym dołku Thiago. Jest to jednak gracz na tyle doświadczony i klasowy, iż Enrique uznał, że przyda się na zgrupowaniu pełnym młodych graczy, pokroju Pedriego. Choć 18-latek pojechał na kadrę po raz pierwszy, trudno spodziewać się, by nie tylko pozostał w niej na dłużej, ale i występował w wyjściowej jedenastce. Komplementy spływają na młodziana z każdej strony i są w pełni zasłużone. Jeżeli nie przydarzy się nic nieprzewidzianego, Pedri może być liderem drugiej linii Barcelony i reprezentacji na kolejną dekadę. Ciekawiej sprawa wygląda w linii ataku, a konkretnie na skrzydłach.

Pierwsze powołanie otrzymał bowiem Bryan Gil. Zerkając na jego profil, mogliście się zastanawiać: co w reprezentacji robi gracz Eibaru, który jako skrzydłowy zanotował zaledwie po trzy gole i asysty? Gil jest jednak jednym z odkryć obecnego sezonu La Ligi. Przebojowy lewonożny skrzydłowy, grający w “starym stylu”, czyli na lewej stronie ataku, jest właściwie jedynym powodem, by włączać spotkania Eibaru. Dysponujący fantastycznym przyspieszeniem, sprytnym dryblingiem i celnym dośrodkowaniem gracz przekonał do siebie Enrique również wielką pewnością siebie, pokazywaną w odważnych rajdach przeciw znacznie bardziej doświadczonym rywalom. Hiszpania nie ma problemu bogactwa wśród skrzydłowych, więc wypróbowanie Bryana Gila przeciw mało wymagającym rywalom wydaje mi się bardziej niż rozsądne.

Po drugiej stronie ataku swoje miejsce ma także Ferran Torres, którego sytuacja na boisku jest podobna do jego kolegi z klubu, Erica Garcii. W Manchesterze City były gracz Valencii stracił miejsce w wyjściowym składzie. Świetna postawa Raheema Sterlinga, Riyada Mahreza czy nawet Phila Fodena sprawiła, że Hiszpan stał się dla Guardioli ekskluzywnym rezerwowym. Dla Enrique jest jednak pewniakiem do gry w kadrze.

Luis Enrique w czwartek znów zaskoczy

Już w czwartek, gdy Węgrzy będą mierzyć się z Polakami, Hiszpanie także rozpoczną swoją walkę w eliminacjach. Zagrają z Grecją. O tym, jak nieprzewidywalny jest Luis Enrique niech mówi fakt, że będąca blisko kadry Marca napisała wprost, że “selekcjoner na treningu powtarza mechanizmy i ćwiczenia, ale nie pozostawia nawet wskazówek, po których gracze mogliby zorientować się, kto wybiegnie w wyjściowej jedenastce”. Mimo tego hiszpański dziennik twierdzi, że w bramce stanie Unai Simon.

Na lewej stronie obrony nie zobaczymy, będącego w życiowej formie Jordiego Alby, a Jose Gayę. Sergio Ramosowi partnerować będzie Inigo Martinez, a obok Koke i Rodriego, w drugiej linii zadebiutuje Pedri. Kontuzjowanego Gerarda Moreno zastąpi Alvaro Morata, wspierany przez Daniego Olmo i wspomnianego wcześniej Ferrana Torresa. Czy to skład kontrowersyjny? Jasne. Tak samo, jak same powołania. Nie wspomniałem przecież nawet o tym, że w obozie bierze udział też rezerwowy obrońca Leeds Untied, Diego Llorente, a pozostawienie na ławce Jordiego Alby byłoby niemożliwe w przypadku 95% innych reprezentacji.

Ale mi taki sposób pracy z kadrą imponuje. Luis Enrique stawia własne warunki, nie trzyma się utartych schematów, ale i nie skreśla tych, którzy mają problemy w klubach. Były trener Barcelony wie, że kadra, jaką dysponuje, to już nie La Furia Roja z lat 2010-2012. I potrafi się dostosować.

18+ | Graj odpowiedzialnie! | Obowiązuje regulamin

Komentarze