“W trofeach najważniejsza jest prowadząca doń droga” – dziedzictwo Cruyffa ma się dobrze

"Dziedzictwo Barcelony, dziedzictwo Cruyffa"
Obserwuj nas w
Wydawnictwo SQN Na zdjęciu: "Dziedzictwo Barcelony, dziedzictwo Cruyffa"

Nowa książka Jonathana Wilsona ukazała się w specyficznym momencie. Jesteśmy bowiem teraz w momencie cyklu, w którym ideały “filozofii Johana Cruyffa” są – bezpodstawnie – mieszane z błotem, głównie przez poznanie ich po macoszemu. Autor udowadnia jednak, że cykle się zmieniają, ale dziedzictwo pozostaje na zawsze.

“Styl Cruyffa mierzony jest wynikami Barcelony”

Tym cytatem Wilsona wytłumaczyć można sporo. Choć Johan Cruyff praktycznie wychował się na stadionie amsterdamskiego Ajaxu, swój najtrwalszy pomnik zbudował w Barcelonie. Jako zawodnik poprowadził Blaugranę do pierwszego mistrzostwa od czternastu lat. Jako trener sięgnął po cztery mistrzostwa z rzędu. Choć takie wyliczanki przeczą się nieco z filozofią Holendra, unaoczniają kwestię problemu. Pomimo, że Johan Cruyff został zwolniony w aferze skandalu z roli trenera Dumy Katalonii, nikt – no, prawie nikt – nie podważał jego nauk. W Amsterdamie? Tam zawsze znaleźli się inni, równie uparci Holendrzy, którzy chcieli postawić na swoim.

Uczniowie: od Mourinho, przez van Gaala, po Guardiolę

Założenia, których korzenie sięgają jeszcze XIX wieku i reprezentacji Szkocji, ewoluowały pod okiem Rinusa Michelsa, a na standardy lat 70. przełożył je Cruyff. Jego zespoły miały nieustannie atakować zorganizowanym, wysokim pressingiem, a po odzyskaniu piłki gracz powinien mieć co najmniej dwie opcje do rozegrania piłki w kierunku bramki przeciwnika. Brzmi znajomo? Tak, bo ubierając to w inne słowa i dopasowując nieco pod obecne realia, dostaniemy coś, co dziś nazywa się gegenpressingiem.

Cruyff i Holendrzy zalali tą myślą szkoleniową całą Europę. A co ważniejsze – okazało się, że dzięki niej można łączyć piękny futbol z wynikami.

I tu pojawia się powód kryzysu filozofii śp. Johana. Dopóki jego namaszczony, Pep Guardiola, rozszarpywał Europę na strzępy w roli trenera Barcelony, nikt nie śmiał podważać zasadności pryncypiów legendarnego Holendra. A choć sam Pep nie tylko od filozofii nie odszedł, ale i wciąż ją udoskonala, to stał się wyspą. Wyspą, na której głównej zasady nie chcą zrozumieć prezesi kolejnych klubów. To piękna, acz zorganizowana gra w piłkę prowadzi do trofeów. Puchary, same w sobie, nie mają wartości w kontekście historycznym.

Źródło: księgarnia Labotiga

Gra ważniejsza niż wynik

I tak kolejni wyznawcy Cruyffa polegali na największych arenach. Mowa tu Juanmie Lillo czy Marcelo Bielsie. Guardiola również nie zdołał wygrać Ligi Mistrzów po opuszczeniu Katalonii. Dla piłkarskich romantyków wydaje się brakować miejsca, choć przecież sukces ojca gegenpressingu, Juergena Kloppa, ani w Borussii, ani w Liverpoolu, nie przyszedł od razu.

“Dziedzictwo Barcelony, dziedzictwo Cruyffa” nie jest jednak opowieścią wyłącznie o śp. Johanie. Jonathan Wilson, w swoim stylu, prowadzi nas za rączkę od samych zalążków idei futbolu totalnego, prezentując losy kolejnych związanych z nim postaci. Jeżeli to jeszcze nie przekonało cię do sięgnięcia po ten tytuł, dowiedz się, iż znaczna część nowej książki Wydawnictwa SQN poświęcona jest Jose Mourinho. Dość powiedzieć, że związki Portugalczyka z Barceloną są o tyle bliskie, co toksyczne.

Czy filozofia zmarłego przed pięcioma laty geniusza zaniknie? Śmiem wątpić. Widać to w grze Manchesteru City. Widać to w ruchach starego-nowego prezydenta Joana Laporty, który nie tylko ufa Ronaldowi Koemanowi, ale też walczy o zatrudnienie syna Cruyffa, Jordiego. Wreszcie, widać to w samych graczach. “Tytuły są ważne, ale najważniejsza jest prowadząca do nich droga” – powiedział w niedawnym wywiadzie Gerard Pique. Takie słowa z ust kogoś, kto wygrał wszystko, uwydatniają, że proroków świętego Johana nadal jest sporo. A jego religia wróci jeszcze na salony.

Komentarze