Radosław Majdan: To, co zrobił Sousa, było szalone, ale w jednym bardzo mi się spodobał

Kamil Glik i Wojciech Szczęsny
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Kamil Glik i Wojciech Szczęsny

– Jeżeli zagralibyśmy tak z Anglikami, do przerwy byśmy przegrywali 0:5. Osobiście nie wierzyłem, że selekcjoner już w pierwszym meczu zdecyduje się na grę trójką w obronie. Było to odważne, ale też szalone. Mieliśmy szczęście, że graliśmy z Węgrami i dało się doprowadzić do wyniku, który może nas zadowalać, ale z mocniejszym rywalem nie mielibyśmy szans – mówi w rozmowie z Goal.pl Radosław Majdan.

  • Z byłym bramkarzem reprezentacji Polski szeroko porozmawialiśmy o meczu Węgry – Polska (3:3)
  • – Paulo Sousa przyznał mówiąc, że dokonał złych wyborów w pierwszej jedenastce. To mi się w nim podoba i co mieliśmy za złe trenerowi Brzęczkowi. Że zakłamywał po złych meczach rzeczywistość. Takie proste przesłanie trenera może nas przekonać, że ma charakter, wie, co robi i jest szczery – mówi
  • – Ja jestem zwolennikiem takiego nastawienia, szanuję trenerów, którzy są gotowi zaryzykować stratę gola, bo dążą do tego, by strzelić o jednego więcej. Na tym polega rozwój piłkarski i dobrze, że nie wygląda to tak, że bronimy całym zespołem na swojej szesnastce licząc na to, że Robert Lewandowski wykorzysta kontrę – dodaje
Radosław Majdan (fot. PressFocus)

Dobrze, że to byli tylko Węgrzy

W czwartek wieczorem widzieliśmy więcej plusów, czy minusów w debiucie Paulo Sousy?

Minusów. Jeżeli zagralibyśmy tak z Anglikami, do przerwy byśmy przegrywali 0:5 i nie byłoby czasu na odrabianie strat. Do 60. minuty gra wyglądała bardzo słabo. Należało się spodziewać, że nie wszystko będzie się kleić, bo zmiany personalne robią swoje. Wiemy, dlaczego nie zagrał Kamil Glik. Tłumaczył to sam selekcjoner, że do gry wysoką obroną potrzebni są szybcy stoperzy, a faktem jest, że Kamilowi tej szybkości już brakuje, ale jego brak był widoczny. Defensywa nie miała lidera. Osobiście nie wierzyłem, że selekcjoner już w pierwszym meczu zdecyduje się na grę trójką w obronie. Do tego potrzeba czasu, bo nawet jeśli niektórzy zawodnicy grają w tym systemie w klubach, to w kadrze w innym zestawieniu, jest to coś innego. Było to odważne, ale też szalone. Mieliśmy szczęście, że graliśmy z Węgrami i dało się doprowadzić do wyniku, który może nas zadowalać, ale z mocniejszym rywalem nie mielibyśmy szans. Wydawało mi się, że mecz z Andorą byłby lepszym do wdrożenia jakichś nowości, które prowadzą do rzeczy, które nie powinny się zdarzyć, jak choćby pierwsza bramka. Słabo wyglądało, jak przypadkowo była ustawiona linia obrony, nikt nikogo nie asekurował. Do tego strata piłki na połowie Węgrów nie wywołała żadnej presji z naszej strony, a to miało być charakterystyczne dla nas. W tej akcji zabrakło wszystkiego, a później podobnie wyglądała cała połowa. Paradoksalnie to Węgrzy pokazali nam, jak się ustawiać, by zabijać atuty rywala. Natomiast plusem na pewno jest to, że drużyna, która przegrywała 0:2 i 2:3, potrafiła doprowadzić do remisu. Podnieśliśmy się po dwóch knock-downach.

Minusów więcej podobnie jak piłkarzy, którzy zawiedli?

Sebastian Szymański w klubie gra częściej w środku pomocy. Może sprawdziłby się jako skrzydłowy, bo przecież z niezłym skutkiem pełnił już taką rolę u Jerzego Brzęczka, natomiast jako wahadłowy – widzieliśmy, że nie. Z drugiej strony biegał Reca, który próbował ofensywnie się angażować, dużo razy podpinał się pod ataki, ale brakowało go w defensywie, tracił piłki, wszystko było takie chaotyczne. Dwie pierwsze bramki dla Polski pokazały, że jeśli myślimy o wahadłach, grać powinien Kamil Jóźwiak. To zawodnik, który nie może nie być brany pod uwagę, jeśli chodzi o pierwszą jedenastkę. Dla mnie było dziwne, że nie znalazł uznania w oczach selekcjonera, choć teraz pewnie jednoznacznie go przekonał. Trzecia bramka pokazała, jak powinien współpracować obrońca z pomocnikiem, ale nie w systemie z wahadłowymi, bo wiadomo, że w takim Bereszyński musi przede wszystkim bronić, a jego asysta przy golu Lewandowskiego była nawiązaniem do ustawienia z czwórką z tyłu i ofensywnym wejściu obrońcy. Reasumując, miałem wrażenie, że tworzymy wszystko od początku. Zmiany wprowadzone przez Paulo Sousę nie były kosmetyczne, a radykalne. Jestem ciekawy, czy nie ma za mało czasu na naukę tego systemu i czy mamy odpowiednich zawodników, którzy sprawdzą się w tym systemie.

Błędy po obu stronach

Sousa źle dobrał skład, czy dobrze przeprowadził zmiany?

Moim zdaniem to pierwsze. Trochę irytuje mnie to, że Jerzego Brzęczka media by linczowały za fatalne wybory w pierwszej jedenastce. Obrywało mu się za Arka Recę w pierwszym składzie, a trener Sousa też po niego sięgnął. Wyrównaliśmy tylko dlatego, że Węgrzy byli słabym zespołem w defensywie, a w 60. minucie zeszli z boiska na kawę. W zmianach zawsze potrzebny jest łut szczęścia, którego nie da się zaplanować – jak choćby tego, że piłka otarła się o Krychowiaka i trafiła do Piątka. Oczywiście trzeba powiedzieć, że Sousa zmianami pomógł, ale one wynikały z wcześniej popełnionych błędów. Co sam selekcjoner przyznał mówiąc, że dokonał złych wyborów w pierwszej jedenastce. To mi się w nim podoba i co mieliśmy za złe trenerowi Brzęczkowi. Że zakłamywał po złych meczach rzeczywistość. Takie proste przesłanie trenera może nas przekonać, że ma charakter, wie, co robi i jest szczery.

No właśnie, nawiązał pan do Jerzego Brzęczka. Zbigniew Boniek na konferencji, na której ogłaszał zmianę selekcjonera, mówił, że chciał przerzucić odpowiedzialność na piłkarzy. Tymczasem trener Sousa zdecydował się na małą rewolucję, graliśmy bez klasycznych skrzydłowych, obrona bardzo wysoko się ustawiała. Czy to oznacza, że znów odpowiedzialność za fatalną pierwszą połowę spada na trenera, a nie zawodników?

Na pewno nie powiem, że wszystko, co złe w pierwszej połowie, idzie na konto Sousy. Przecież to piłkarze grają. Mówimy o reprezentantach kraju, oni z definicji powinni reprezentować określony poziom. Odpowiedzialność jest podzielona. Błędy Sousy znamy, bo sam się do nich przyznał, natomiast jeśli zmienia się trener, a piłkarze wciąż zawodzą, jest to wyraźny sygnał, że z nimi też jest coś nie tak. Pamiętamy, co było za trenera Brzęczka, gdy dziennikarze narzekali, iż nie umie wydobyć z piłkarzy takiego potencjału, jaki ci pokazują w klubach. Znów będziemy powielać tę retorykę, jeśli u Paulo Sousy nic się nie zmieni? W drugiej połowie na szczęście Polacy pokazali, że w ofensywie czują się dobrze. Ja jestem zwolennikiem takiego nastawienia, szanuję trenerów, którzy są gotowi zaryzykować stratę gola, bo dążą do tego, by strzelić o jednego więcej. Na tym polega rozwój piłkarski i dobrze, że nie wygląda to tak, że bronimy całym zespołem na swojej szesnastce licząc na to, że Robert Lewandowski wykorzysta kontrę. Wczoraj miał jedną sytuację, w której zachował się fenomenalnie, ale w oczy rzucały się jego powroty. Czyli coś, co było nawiązaniem do niemocy z wcześniejszych czasów. To nie jest jego rola, zwłaszcza w systemie 3-5-2, gdzie jest pięciu pomocników.

Niejednoznaczna ocena

Paulo Sousa po meczu zachwycał się występem Grzegorzem Krychowiakiem, ale kibiców jego występ podzielił.

Trudno go jednoznacznie ocenić. W drugiej połowie, gdy został przesunięty do przodu, radził sobie dużo lepiej, choć uważam, że to on się zdrzemnął przy golu na 2:3. Jako zawodnik numer 6, musi mieć szerszą perspektywę, w ciągu dwóch-trzech sekund zanalizować zagrożenie. A jemu zabrakło kilku metrów do piłkarza, który “przegłówkował” asystę tylko dlatego, że patrzył na piłkę, a nie strefę, w którą wbiegał rywal. Z racji doświadczenia musimy od niego wymagać takiego przewidywania. Rozczarował mnie Jakub Moder. Wydawało się, że po ostatnim meczu w Anglii, za który zebrał bardzo dobre recenzje, da dużo więcej, zwłaszcza gdy środek pola nie funkcjonował. Ale o tym wiemy, że młodość ma swoje prawa i tak często nas zachwyca, jak i rozczarowuje.

Piłkarze reprezentacji Polski
fot. Grzegorz Wajda

Czy dowiedzieliśmy się czegoś nowego o tej kadrze?

Że mamy selekcjonera, który potrafi postawić na nieoczywisty wybór i nie boi się trudnych decyzji. Oraz to, że potrafimy podnieść się w sposób spektakularny. Mam po tym meczu przeczucie, że dużo lepiej będziemy prezentowali się za trenera Sousy w ofensywie niż w defensywie, a w ubiegłych latach było odwrotnie. W obronie może być spory problem. Na dziś nie wyobrażam sobie, by w kolejnym meczu nie wyszedł Kamil Glik. Jeśli faktycznie wróci do podstawowej jedenastki, a będziemy wciąż grać bardzo wysoko ustawioną obroną, kwestią czasu jest jakiś gol stracony po tym, że Kamil nie zdąży wrócić, bo szybkościowcem nie jest, ale jak spojrzymy, jakim jest liderem i jak ustawia defensywę, nie możemy tego zlekceważyć.

Kto powinien bronić – Szczęsny czy Fabiański

Jak pan oceni grę Wojciecha Szczęsnego?

Bardzo niewdzięczny mecz dla niego. Wyłączając strzał w środek bramki, Węgrzy uderzali trzy razy i trzy piłki wpadły do siatki. Przy pierwszym golu chyba zgubił ustawienie względem bliższego słupka, miałem wrażenie, że po strzale wydawało mu się, że piłka zmierza obok bramki. Choć pamiętajmy, to była sytuacja jeden na jednego, bramkarz zawsze próbuje oszukać rywala i może stąd wzięło się to niecodzienne ustawienie. Na pewno nie ułatwił sobie interwecji. Przy pozostałych golach trudno było coś zrobić. Węgrzy nie dali mu za bardzo okazji do rehabilitacji.

Gdyby pan wszedł w buty Łukasza Fabiańskiego, który nosił się z zakończeniem kariery reprezentacyjnej po MŚ 2018 i do zmiany decyzji przekonał go Jerzy Brzęczek, czy obecna sytuacja, gdy już wie, że nie będzie u Sousy jedynką, nie będzie dla niego deprymująca? Zwłaszcza, że patrząc na Szczęsnego nie może mieć myśli, że Wojtek jest od niego lepszy.

Przede wszystkim dobrze się stało, że selekcjoner postawił na któregoś z nich. Z własnego doświadczenia wiem, że ta pozycja wymaga spokoju psychicznego, pewności, że jesteś jedynką. Łukasz jest na tyle doświadczonym piłkarzem, że wie, jak istotna jest rola “dwójki”. Na Euro 2016 jechał w roli rezerwowego, a wrócił z Francji jako bohater. Piłka jest bardzo nieprzewidywalna. Trener po meczu powiedział, że popełnił kilka błędów, ale nie wskazał nazwisk. Gdzieś pojawia się pytanie, czy nie chodziło mu o bramkę, ale nie spodziewam się, by tak było. Po jednym meczu, jednym błędzie, nie powinno się zmieniać bramkarza. Tym bardziej, że na jakiejś podstawie tego Szczęsnego wybrał. Łukasz nie powinien się deprymować i zniechęcać, a czekać, co przyniesie mu los. Wcześniej już się do niego uśmiechał.

Gdyby pan miał wybierać jedynkę, kto by nią został?

Miałbym olbrzymi dylemat, a w dodatku nie jestem z nimi w treningu. Możemy analizować tylko to, co widzimy. Wojciech Szczęsny w eliminacjach bronił dobrze, ale nie miał udanych turniejów. Zawalił bramkę z Senegalem w Rosji, we Francji miał pecha, bo szybko złapał kontuzję, a na Euro 2012 w meczu otwarcia zrobił karnego i dostał czerwoną kartkę. Ma trzy nieudane imprezy z rzędu, a Łukasz zaliczył bardzo udane mistrzostwa Europy. Tylko, że po imprezach znów jest życie, a w tym Szczęsny wywalczył “jedynkę” w Juventusie, co jest dla niego najlepszą rekomendacją. Poza tym jest młodszy od Fabiańskiego. Zbierając te wszystkie informacje chyba też bym postawił na Wojtka. Jego przewagą jest wiek i regularna gra w lepszym klubie, który pozwala mu zbierać doświadczenie w Lidze Mistrzów, non stop grać na gigantycznej presji.

Milik wciąż przed Piątkiem?

Zaskoczyło pana, że da się na boisku jednocześnie zmieścić Lewandowskiego, Milika i Piątka? Napastnik Herthy wywalczył w czwartek miejsce obok naszego kapitana?

Wydaje mi się, że hierarchia się nie zmieni. Krzysiek wszedł i zrobił, co do niego należy, ale czy dziś jest w innym położeniu niż przed meczem? Nie sądzę, dajmy mu zagrać jeszcze kilka dobrych meczów przed taką decyzją. To wymagałoby poświęcenia Milika, a to trochę inny typ zawodnika. On uzupełnia Roberta Lewandowskiego, choć konkretnie w Budapeszcie to nie działało, spodziewałem się po nim więcej. Widać, że jeszcze nie wrócił do optymalnej formy. Cała trójka pojawiła się razem na boisku, bo ustawienie zaproponowane przez Sousę daje możliwość do płynnej zmiany taktyki na 3-4-3. Goniliśmy wynik, więc moment na wprowadzenie Piątka był dobry.

Trójka w ataku jest wariantem na gonienie wyniku, a trójka w obronie? Sousa znów tak zagra z Anglią?

Selekcjoner ma teraz duży problem. Chyba inaczej sobie to wyobrażał. Dziś już widzi, że trzymając się wizji z wysoko ustawioną linią defensywną, Anglicy zrobią nam to, co Węgrzy przy pierwszym golu. Jest bardzo mało czasu na majstrowanie przy taktyce. Sousa udowodnił, że jest odważny, ale jeśli na Anglię znów wyjdzie trójką obrońców, ryzyko będzie niewiarygodne.

Komentarze