“Nadsparing” w Krakowie. Dlaczego mówienie, że mecz Wisły z Napoli jest ważny to nie tylko kurtuazja

Wisła - Zagłębie
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Wisła - Zagłębie

Minęło niemal 3500 dni od ostatniego meczu Wisły Kraków w europejskich pucharach, więc możliwość gry przeciwko SSC Napoli musi być czymś więcej niż tylko sparingiem do odbębnienia. Warto więc poświęcić chwilę na prześledzenie, z kim dokładnie zmierzy się w środę Biała Gwiazda.

  • W środę czeka nas jeden z najciekawszych sparingów w polskim futbolu w ostatnich latach
  • Mecz Wisły z Napoli jest interesujący z wielu powodów. Być może będzie się w nim ważyć rola Piotra Zielińskiego w zespole budowanym przez Luciano Spallettiego. Jest ryzyko – jak piszą włoskie media – że Polakowi zostanie zabrana magia
  • Początek spotkania w środę o godz. 18

Wisła w fazie budowy

Tomasz Pasieczny w wywiadzie dla neapolitańskiego radia Kiss Kiss, powiedział, że dla jego klubu mecz z Napoli to wydarzenie o wielkiej wadze. Skoro mowa zaledwie o grze towarzyskiej, można byłoby to uznać za kurtuację, ale na etapie, na jakim znajdują się krakowianie, nic lepszego nie mogło ich spotkać. Dyrektor sportowy Wisły niedawno zamieścił na swoim Twitterze zdjęcie piłkarzy schodzących z boiska po zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin (3:0) i opatrzył to komentarzem: „fajny początek długiej drogi”. Jak długiej, kibice Białej Gwiazdy przekonali się w weekend w Niecieczy, gdzie ich zespół był o klasę słabszy od Bruk-Betu, ale szczęśliwie wywiózł remis.

Mniej więcej na godzinę przed golem Macieja Sadloka, Napoli zakończyło swój mecz na Allianz Arenie z Bayernem Monachium. Wynik może straszyć w kontekście sparingu w Krakowie, bo ekipa Luciano Spallettiego wygrała 3:0, ale wszystkie bramki padły w ostatnich 20 minutach, gdy mistrzowie Niemiec zostawili na boisku niemal anonimowy skład. Włoski trener na seryjne zmiany pozwolił sobie dopiero po golu na 2:0, jakby chciał wysłać wyraźny sygnał: zespół trzeba budować zwycięstwami, a żadna minuta okresu przygotowawczego nie może zostać zmarnowana.

Skąd się wziął Spalletti

To właściwie mogło wydarzyć się tylko we Włoszech – im lepiej grało w poprzednim sezonie Napoli, tym pewniejsza wydawała się zmiana trenera w tym klubie. Oczywiście to teza nieco na wyrost, bo przecież nie było tak, że Aurelia de Laurentiisa irytować zaczęła kończąca sezon seria meczów bez porażki, w której Napoli regularnie wbijało rywalom cztery lub więcej goli, a konsekwencja zakulisowych rozmów odbywanych przez prezydenta SSC kilka miesięcy wcześniej. De Laurentiis zaczął romansować z innymi trenerami za plecami Gennaro Gattuso, a ten publicznie powiedział, co o tym sądzi. Było jasne, że tego związku nic już nie uratuje i nawet, gdyby Napoli nie zapracowało w ostatniej kolejce na tytuł największych przegranych sezonu (awans do Ligi Mistrzów mieli we własnych rękach, ale na koniec zremisowali z Hellasem – jedną z najsłabszych ekip rundy rewanżowej), doszłoby do zmiany. Choć może nie takiej szybkiej, bo informacja o rozstaniu z Gattuso pojawiła się w social mediowych kanałach Celestich niespełna godzinę po meczu.

Różne były spekulacje co do nazwiska następcy „Rino”, pojawiał się w nich nawet Massimiliano Allegri, ale ostatecznie padło na Luciano Spallettiego. Jeśli chodzi o ustawienie na papierze, na San Paolo nie powinno dojść do wielkiej zmiany. Włoch trenując w sezonie 2018/19 Inter Mediolan najczęściej korzystał z 4-2-3-1, które od czasu do czasu zamieniał na ofensywne 4-3-3. W teorii to bardzo podobne do rozwiązań stosowanych przez Gattuso, który od 4-3-3 zaczynał przygodę w Neapolu, by przekształcić ją właśnie w 4-2-3-1, ale w praktyce zatrudnienie „Spala” jeszcze mocniej przestawia wajchę na atak. Zdarzało się, że ten trener w przeszłości „murował” dostęp do własnej bramki, ale jedynie w starciach z potentatami, co często kończyło się bezbramkowymi remisami – ale to dotyczyło trzech-czterech meczów w sezonie.

Z Bayernem Napoli wyszło na boisko w ustawieniu 4-2-3-1, więc należy się takiego rozwiązania spodziewać również w Krakowie.

Ważna rola Zielińskiego

W obu ustawieniach stosowanych wcześniej przez Gattuso kluczową rolę pełnił Piotr Zieliński, który na zmianie trenera nie mógł zyskać – jego akcje stały tak wysoko, że wyżej się nie dało – ale bardzo wątpliwe, że straci. Podobnego zdania są dziennikarze serwisu Corriere dello Sport, którzy analizując styl Spallettiego wskazali, iż rozpoczęcie wybierania składu właśnie od Polaka jest wręcz obligatoryjne. Póki co mecz z Bayernem był dla niego pierwszym po powrocie, ale niemal pewny jest jego występ w podstawowej jedenastce w Krakowie.

Pytanie – w jakiej roli. W Monachium zaczął tak, jak skończył poprzedni sezon – za plecami napastnika. Ale po poważnej kontuzji Diego Demme opcją jest cofnięcie Polaka na pozycję, na której już grał za Gattuso, zanim ten został zmuszony do przesunięcia Zielińskiego na „dziesiątkę”. Włoskie media piszą, że jest to możliwe, ale wtedy Spalletti straciłby całą magię, jaką nasz reprezentant wypracował w ostatnich miesiącach, a to odbiłoby się także na jego liczbach. Nie da się interesować polską piłką i nie zwrócić w środę uwagi, jak wykorzystywany jest Piotr Zieliński.

Komentarze