Baraże o Ekstraklasę, czyli cel ten sam, ale waga inna

O finałowym meczu play off Championship, który decyduje o awansie do Premier League, mówi się, że to spotkanie warte 170 mln funtów, bo mniej więcej tyle wynosi różnica w przychodach między słabym klubem w elicie, a tym grającym na jej zapleczu. W Polsce tak spektakularnych różnic nie ma, jednak w niektórych przypadkach baraże oznaczają coś więcej niż tylko gra o Ekstraklasę. To gra o lepszą lub gorszą przyszłość.

Wisła - Puszcza
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Wisła - Puszcza
  • We wtorek zaczynają się baraże o awans do Ekstraklasy. Bruk-Bet Termalica Nieciecza podejmie Stal Rzeszów, a Wisła Kraków Puszczę Niepołomice
  • Trudno nie odnieść wrażenia, że przy identycznym celu wszystkich drużyn, dla Wisły ewentualny awans lub jego brak będzie ważyć najwięcej
  • Puszcza i Stal samym awansem są w stanie ponad dwukrotnie zwiększyć obecne budżety

Stawka ta sama, ale… nie do końca

Zacznijmy od banału, który jednak nie może uciec. Awans do Ekstraklasy będzie zasłużony – ktokolwiek go wywalczy. Zrobi to przecież drużyna, która na przestrzeni roku najpierw załapała się do najlepszej szóstki w 18-zespołowej lidze, a później pokonała dwóch rywali w bezpośrednich pojedynkach między czołówką. To wystarczająco dużo, by awansu kogokolwiek nie nazywać przypadkowym. Ale skoro już ten banał mamy za sobą, nie da się też nie zauważyć, że waga tego awansu w zależności od klubu nie jest już taka sama. Wyobraźmy sobie – nic jej nie ujmując – Puszczę Niepołomice bez awansu. Rozczarowanie będzie oczywiście ogromne, bo nikt do gry o Ekstraklasę nie przystępuje bez marzeń o niej, natomiast nie ma powodów, by twierdzić, że porażka w półfinale lub finale barażów cokolwiek w tym klubie zmieni. Budżet to wytrzyma, bo drużyna nie była budowana pod awans, jakby jutra miało nie być, a pewnie bardziej z myślą, by uniknąć sytuacji sprzed roku, gdy w Niepołomicach omal nie pożegnano się z zapleczem Ekstraklasy. Zresztą sam prezes Marek Bartoszek mówi wprost o najniższych lub prawie najniższych kontraktach w I lidze. Kontraktach, które w zdecydowanej większości obowiązują dłużej niż do końca obecnego sezonu.

Brak awansu Puszczy nie każe się zastanowić nad dalszym losem tego klubu, bo te losy generalnie – wyłączając niepoliczalne złamanie marzeń – wcale nie odbiegną od planowanych wcześniej. To samo można powiedzieć o Stali Rzeszów, która większość sezonu spędziła poza czołową szóstką i zakończenie ligi tuż za nią raczej nie byłoby odbierane w kategoriach porażki. Stal ma ekstraklasowe zapędy, ale rozpisane na nieco dłuższy czas niż rok po awansie z II ligi.

Nawet Raków Częstochowa zaliczył na zapleczu Ekstraklasy jeden sezon w środku tabeli i nikt nie czuł tam oporów, by nazywać to częścią dłuższego planu. Awansując rok później, miał zaledwie 10 mln zł budżetu, co na tle I ligi nie wyglądało źle, ale przy porównaniu do obecnych 43 mln pokazuje, że w budowaniu swojej pozycji step by step nie ma niczego dziwnego.

Spadek wielkiej marki, jak w zeszłym roku Wisły Kraków, to już zupełnie inna historia.

Puszcza nie pęka przed Wisłą. Tułacz: bardzo dobrze czujemy się w tej roli
Tomasz Tułacz

Historyczny sezon na stulecie Puszczy Panie Trenerze, w zeszłym roku dwa punkty przewagi nad strefą spadkową, w tym cztery straty do drugiego miejsca i bezpośredniego awansu do Ekstraklasy. Jak to logicznie wytłumaczyć? Bardzo jasno, mieliśmy w tamtym roku określone kłopoty personalne, zdrowotne, na tyle poważne, że został zachwiany kręgosłup zespołu i za to cierpieliśmy. Myślę,

Czytaj dalej…

Ile można zainwestować w awans?

Trudno powiedzieć, czy Wisła postawiła zimą wszystko na jedną kartę, bo też nie wydaje się, by w przypadku braku awansu był chociaż procencik szans na zagrożenie jej dalszej egzystencji. Zimą przy mówieniu o Ekstraklasie było raczej cicho. Jeszcze podczas zgrupowania w Turcji dalszy plan na sezon zależał od – tu cytat z klubu – tego, jak Wisła wystartuje w rundzie wiosennej. Po kilku kolejkach była już w szóstce, więc cel wyklarował się sam, ale w teorii wcale nie musiał.

Ale brak zagrożenia dla przetrwania nie oznacza, że Wisła w barażach nie gra o przyszłość. Przede wszystkim tli się pytanie, na które odpowiedzią jest niepewność – czy władze klubu, być może nowe, zdecydują się na to, by kolejny sezon bić się o Ekstraklasę mając rozpasane jak na pierwszoligowe warunki kontrakty piłkarzy. Przed rokiem wielkim sukcesem było pozostawienie Luisa Fernandeza, jednak piłkarz ten wciąż zarabia jak w Ekstraklasie. Przy znacznie niższym budżecie, bo jeśli wierzyć szacunkom, ten w przypadku Wisły wyniósł 18 mln zł, co byłoby trzecim najniższym budżetem ligę wyżej, a jednocześnie jest niemal dwukrotnie wyższym niż pozostałe największe w I lidze. To pokazuje, jak duża finansowa przepaść jest pomiędzy awansem z barażów, a jego brakiem.

Wisła faworytem, ale…

Wisła do barażów przystępuje jako ich faworyt, aczkolwiek niemurowany – kursy na Bruk-Bet są tylko odrobinę wyższe. Robi to jako najlepsza drużyna wiosny, która bezpośredni awans przegrała przede wszystkim fatalną jesienią (sześć zwycięstw w 18 meczach, w tym pięć w pierwszych siedmiu), nie zaś pojedynczą porażką z Zagłębiem Sosnowiec. Problemem jest jednak to, że coraz częściej forma zespołu jest losowana w dniu meczu. Igor Sapała mówił ostatnio w Meczykach, że być może nie doceniano wagi remisów, a niepotrzebnie za wszelką cenę Wisła chciała wygrać, bo przecież gdyby to były trzy remisy, sytuacja Wisły byłaby dziś zupełnie inna. Do ostatniej kolejki przystępowałaby z drugiego miejsca. Tylko, że remisu w tych meczach wiślacy mogli pilnować co najwyżej w starciu z ŁKS-em, bo z Puszczą do przerwy było 0:2, a z Ruchem 0:2 na 20 minut przed końcem.

Jeśli coś dzieje się raz, to jest to przypadek, dwa razy – można się zastanawiać, ale trzy razy w bardzo krótkim czasie, plus czwarte Zagłębie grające w osłabieniu i o nic – to już jest częstotliwość każąca zadawać pytanie o szerokość kadry, jakość ławki, rolę trenera, jego decyzje, jego reakcję na wydarzenia na boisku i – już tak generalnie posługując się hasłem-wytrychem – mental tego zespołu. Gdy Wisłę przejmował duet Jerzy Brzęczek – Radosław Sobolewski i wydawało się, że – upraszczając, bo wiadomo, że kompetencje tak się nie dzieliły, a już na pewno nie pół na pół – Brzęczek to będzie ten od trenowania, a Sobolewski od mentalu, że pewnie zarazi swoim podejściem do piłki, do meczów, całą szatnię. W ostatnich tygodniach tego pozytywnego mentalu nie było aż tak mocno widać – może z wyjątkiem tych kilku pierwszych meczów na wiosnę, gdzie pewnie był też budowany przez wyniki, bo jak wygrywasz, to pewność siebie musi rosnąć. Wisła od czasu wyjazdu do Niepołomic przegrała wszystkie mecze, w których jako pierwsza traciła gola, a na dobrą sprawę tylko ŁKS-owi potrafiła odpowiedzieć. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że zbyt mocno przypomina to wiosnę z zeszłego roku, by spać spokojnie. Tam też Wisła też nie potrafiła odwrócić żadnego meczu, gdy rywal trafiał pierwszy.

Dwie grupy drużyn

Pary barażowe można podzielić na dwie grupy drużyn. Te, które budowały swoje zespoły pod awans oraz te, które wystrzeliły dość niespodziewanie. W tej pierwszej – obok Wisły – jest też Bruk-Bet, który trzecie miejsce po sezonie zasadniczym wywalczył niemal ekstraklasowym składem. Jego jakość na tle ligi wyżej raczej się nie obroni, jednak pięterko niżej wygląda imponująco. W spotkaniu z Arką w podstawowej jedenastce wybiegło aż ośmiu piłkarzy, którzy w poprzednim sezonie występowało w Ekstraklasie (plus Taras Zawijski, występujący w ukraińskiej Primjer-Lidze), z których siedmiu grało wtedy w Niecieczy. Jest to nieliczny przykład zespołu, który po spadku nie był budowany od zera lub prawie od zera, a zachował właściwie w całości podobną siłę.

Mecze o kilka milionów zł

Za samą grę w Ekstraklasie w przyszłym sezonie każdy klub dostanie ok. 6 mln zł. Do tego dochodzi premia za zajęte miejsce, która i tak w najgorszym przypadku przekroczy milion. Wisła i Bruk-Bet zyskają więcej od Puszczy i Stali, bo obejmie je do tego ranking historyczny – zatem kolejna siedmiocyfrowa kwota. Już z samego tego tytułu kwoty są wyższe niż całe roczne budżety w Niepołomicach (5 mln) lub Rzeszowie (6 mln) i mniej więcej takie same jak w Niecieczy (9 mln). Poza tym awans ma jedno niebagatelne – zwłaszcza dla Wisły – znaczenie. Zwolni od budowania zespołu na kolejny pierwszoligowy sezon, co przy planach szybkiego powrotu do największych mogłoby odbijać się czkawką przez lata.

Komentarze