FC Barcelona ma problem. Dojdzie do nieoczekiwanego powrotu?

Clement Lenglet nie jest zadowolony ze swojej sytuacji w Atletico Madryt i może dążyć do opuszczenia stołecznego klubu już w styczniu - donosi Ekrem Konur. 29-letni obrońca przebywa w zespole Rojiblancos na zasadzie wypożyczenia z Barcelony.

Clement Lenglet
Obserwuj nas w
Associated Press / Alamy Na zdjęciu: Clement Lenglet

Lenglet może wrócić do Barcelony. Nawet nie zadebiutował w Atletico

Podczas ostatniego letniego okienka transferowego Clement Lenglet został wypożyczony z Barcelony do Atletico Madryt. Wydawało się, że ten transfer wyjdzie z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych stron – Barca pozbyła się niechcianego piłkarza, stołeczny klub zwiększył rywalizację na pozycji stopera, a sam piłkarz zaliczył miękkie lądowanie.

*Reklama

Oglądaj ZA DARMO wszystkie mecze La Liga w STS TV

Sprawdź

18+ | Hazard może uzależniać | Graj legalnie

Piętnastokrotny reprezentant Francji nie tak jednak wyobrażał sobie pobyt na Estadio Metropolitano. 29-letni środkowy obrońca nie zdążył jeszcze zadebiutować w drużynie prowadzonej przez Diego Simeone. Mierzący 189 centymetrów defensor jest głębokim rezerwowym, ponieważ argentyński szkoleniowiec bardziej ceni innych zawodników.

Jak donosi Ekrem Konur w mediach społecznościowych, Clement Lenglet najprawdopodobniej będzie dążył do opuszczenia Atletico Madryt już w styczniowym okienku transferowym. Jeżeli jego sytuacja nie ulegnie zmianie, a nic na to nie wskazuje, to piłkarz wróci do Barcelony. Duma Katalonii stanie więc przed wyzwaniem, aby wysłać Francuza na kolejne wypożyczenie lub sprzedać go definitywnie.

POLECAMY TAKŻE

Doświadczony stoper podobno może liczyć na oferty z Serie A, Ligue 1 oraz La Ligi. Clement Lenglet w swoim piłkarskim CV, oprócz Barcelony i Atletico Madryt, posiada również Tottenham Hotspur, Aston Villę, Sevillę oraz AS Nancy, gdzie stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Umowa obrońcy z Blaugraną obowiązuje do 30 czerwca 2026 roku, a serwis “Transfermarkt” wycenia zawodnika na 10 milionów euro.

Komentarze