Dużo można mówić o Juve, ale tak szybko jeszcze nie spadało

Adrien Rabiot
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Adrien Rabiot

Juventus przegrał z Atalantą, co oznacza, że znów nie uda mu się doskoczyć do czołówki. To jeszcze lepiej pokazuje skalę przeciętności, z jaką ten klub zmaga się w ostatnim czasie. Z turyńskiej twierdzy nie zostało już nic.

  • Juventus przegrał z Atalantą, a to już piąta porażka w sezonie
  • To oznacza, że Bianoneri przegrywają częściej niż raz na trzy mecze. Patrząc z jakim klubem mamy do czynienia, jest to dorobek skandaliczny
  • Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki

Przeciętność sezon po sezonie

Massimiliano Allegri musiał odejść, bo odpadł już w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, w dodatku Ajax w rewanżu wręcz stłamsił jego Juventus. Rok później z pracą pożegnał się Maurizio Sarri, a głównym powodem była klęska z Olympique Lyon już na etapie 1/8 finału. Porażkę Andrei Pirlo z FC Porto w tym samym momencie sezonu już przełknięto, ale obok utraty mistrzostwa Włoch nie dało się przejść obojętnie. Dziś Juventus jest daleko nawet od czwórki (siedem punktów straty), nie mówiąc od szczytu tabeli (minus 14). I to mimo powrotu Allegrego, który jeszcze latem przez tifosich Juve był traktowany niemal jak cudotwórca. Facet, który samym swoim jestestwem przywróci drużynie blask, zwłaszcza gdy potwierdzono transfer jednego z włoskich bohaterów Euro, Manuela Locatellego. Już teraz wiemy, że osiągnięcie miejsca, które doprowadziło do dymisji Pirlo, dziś staje się celem. Nie ma lepszego świadectwa na to, czym obecnie jest Juventus.

Mecz z Atalantą tylko to potwierdził. Allegri mówił po spotkaniu, że jedyne, czego zabrakło, to gole. To sugeruje, że trener Juve był zadowolony z gry, tymczasem w pierwszej połowie Bianconeri stworzyli zaledwie jedną sytuację mogącą skończyć się golem, a zdecydowanie zaatakowali dopiero, gdy to rywale mając satysfakcjonujący rezultat świadomie się wycofali. Juventusowi należał się w doliczonym czasie gry rzut karny za zagranie ręką Joakima Maehle, ale nawet wyszarpany remis nie powinien zaciemniać obrazu przeciętności, w jaki popadła ta drużyna. Tylko w czterech z czternastu meczów (!) ekipa Allegrego zdobyła więcej niż jednego gola. Cały jej bilans bramkowy zamyka się w marnym 18:16 i żeby znaleźć zespół trafiający do siatki rywali rzadziej, trzeba sięgnąć wzrokiem aż do 13. w tabeli Torino.

Całą tę degrengoladę firmują swoimi nazwiskami przeciętni piłkarze. Doprawdy trudno zrozumieć, za co kolejne szanse na występ dostaje Adrien Rabiot, który nie daje nic pozytywnego i występ po występie wygląda na zawodnika, któremu w karierze przeszkadza rozgrywanie meczów. Moise Kean kosztował miliony, a wciąż jest zawodnikiem, którego atuty zamykają się w momentach sprzed kilku lat, gdy w ciągu miesiąca-dwóch nagle eksplodował formą. Matthijs de Ligt z jednej strony utrzymuje poziom (choć z Atalantą był bardzo elektryczny), ale nie przypomina piłkarza wartego 80 mln euro. Podobnie jak Locatelli nie jest podobny do jednego z najlepszych piłkarzy fazy grupowej mistrzostw Europy. Alvaro Morata miał niesamowite wejście do zespołu po powrocie na stare śmieci, ale obecnie jest cieniem zawodnika. Tak można wymieniać bez końca. Gra Juventusu oparta jest na plecach dwóch-trzech piłkarzy, którzy mogą zapewnić kilkanaście zwycięstw w sezonie, ale tyle to ugra nawet Sassuolo. Przy całym szacunku, bo Sassuolo w Turynie oczywiście także sięgnęło po trzy punkty.

Brak awansu do Ligi Mistrzów, o czym w poprzednim sezonie dyskutowało się dopiero w jego schyłkowej fazie, staje się tematem już w listopadzie. “La Gazzetta dello Sport” w poniedziałkowym wydaniu już prognozuje, że miejsce poza czwórką będzie kosztować 80 mln euro i prawdopodobną utratę Federico Chiesy. Juve jedzie windą w dół, ale w perspektywie ma zerwanie wszelkich zabezpieczeń i roztrzaskanie się nią o podłogę.

Zwłaszcza, że nie tylko wyniki Juventusu są obecnie tematem. Przeciwko klubowi prowadzone jest śledztwo w sprawie nieprawidłowości finansowych związanych z transferami. Sprawą zajmuje się prokuratura, więc nie ma mowy o wydmuszce. Śledczy pracują nie tylko nad różnymi operacjami związanymi z transferami piłkarzy, ale także nad „usługami świadczonymi przez niektórych agentów zaangażowanych w pośrednictwo”. Serwis JuvePoland opisuje to w ten sposób: W piątek włoska policja finansowa pojawiła się w biurach Juventusu w Turynie oraz w Mediolanie w celu konfiskaty dokumentów związanych z transferami, które były przeprowadzane w latach 2019-2020, a ich wartość miała wynosić ponad 50 milionów euro. W związku z fałszowaniem księgowości, klub ryzykuje otrzymaniem kary grzywny lub odliczeniem punktów, jeśli okaże się, że faktycznie były jakieś nieprawidłowości. Prokuratura w Turynie otworzyła sprawę po dochodzeniach CONSOB i COVISOC w sprawach, które dotyczą zysków kapitałowych w Serie A.

To nie jest najlepszy czas dla kibiców Juventusu.

Cały tekst na SerieA.pl

Komentarze