Szlendak: Biznesowo Legia deklasuje Raków, ale różnica zmniejsza się

W dzisiejszym finale Fortuna Pucharu Polski naprzeciw siebie staną dwie najlepsze drużyny w kraju. W ostatnim meczu między tymi zespołami padł wynik 3:1 dla Legii, co podkreśla to, że pomimo znacznej różnicy punktowej w tabeli ligowej, poziom zespołów jest zbliżony. Jak przeczytacie w tekście, jest tak tylko na boisku, bo biznesowo oba kluby znajdują się na zupełnie innych poziomach (choć różnica maleje).

Bartosz Slisz i Władysław Koczerhin
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Bartosz Slisz i Władysław Koczerhin

O wiele trudniej pokonać Legię na polu biznesowym niż sportowym

Raków zdobył dwa ostatnie puchary, a Legia zwyciężyła poprzednio dopiero w 2018 roku, czyli 5 lat temu. Za triumf legioniści zarobili wtedy niecałe 1.2 mln zł netto, podczas gdy Raków w ostatnich dwóch edycjach zarobił łącznie aż 10 mln zł. Pozyskanie sponsora tytularnego pozwoliło na zwiększenie puli nagród, a najmocniej odczuwają to zwycięzcy – wypłata dla nich wzrosła czterokrotnie, do 5 mln zł. Do przegranego finalisty trafia w ostatnich sezonach 760 tys. zł w porównaniu do 390 tys. zł, które zarobiła Arka Gdynia w edycji zakończonej w 2018 roku. Należy wspomnieć, że PZPN zmienił sposób wypłacania środków klubom – wcześniej odpowiednia kwota trafiała do każdej drużyny grającej na danym etapie, w ostatnich sezonach federacja płaci tak, jak UEFA – odpadającym na danym poziomie, bez dodawania kwot za poprzednie występy.

Największą różnicę między oboma klubami kibice zauważą w zestawieniu obserwujących w social mediach. Legia notuje w nich najlepsze wyniki spośród wszystkich klubów sportowych w naszym kraju. Łącznie na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube’ie i TikToku warszawianie mają ponad 1.8 mln obserwujących (wielu z nich śledzi losy klubu na różnych platformach, ale z powodu braku możliwości ich oddzielenia, przedstawia się je łącznie). Raków pod tym względem zajmuje 15. miejsce, a łączna liczba obserwujących to jedynie 215 tys. osób, prawie 9x mniej.

Kolejną przestrzenią, w której widać znaczną różnicę między oboma klubami jest frekwencja na stadionach. Ten w Częstochowie mieści jedynie 5 tys. osób, czyli 6x mniej niż stadion przy ul. Łazienkowskiej 3 w Warszawie.

Warunkuje to łączną liczbę widzów, która ogląda mecze obu zespołów i znaczną różnicę w przychodach, która z tego wynika. Na stadionie Rakowa w tym sezonie pojawiło się łącznie 78 tys. kibiców, czyli tylu, ilu na meczach Legii było po czterech domowych spotkaniach (na początku września). Różnica między oboma klubami na tym etapie sezonu, czyli po 15 domowych meczach wynosi 235 tys. wejściówek. Oczywiście część widzów kupuje karnety, które obniżają koszt obejrzenia jednego meczu, a ceny biletów w obu miastach są różne, ale zrównując je na potrzebę tego zestawienia na poziomie 50 zł zobaczymy, że Legia zarobiłaby aż o 12 mln zł więcej (droższe bilety w Warszawie dodatkowo zwiększają tę różnicę). Do tego należy doliczyć środki uzyskane z wynajmu biur i innych przestrzeni stadionowych, lóż biznesowych i cateringu.

Zgodnie z raportem Deloitte, Raków osiągnął w poprzednim sezonie jedynie 3.6 mln zł przychodów z dni meczowych, podczas gdy Legia (łącznie z Ligą Europy) wygenerowała ponad 10x więcej, 36.3 mln zł.

Wielką różnicę widzimy także w części przychodowej dwóch dzisiejszych finalistów. Nawet odejmując ok. 60-65 mln zł, które Legia zarobiła w związku z grą w fazie grupowej Ligi Europy 2021/22 widzimy, że Raków został daleko w tyle. Nie da się ukryć, że Medaliki doszły do sufitu w tej kwestii i jedynymi sposobami na poprawienie sytuacji i zmniejszenie przepaści dzielącej oba kluby są kwalifikacje do faz grupowych europejskich pucharów lub działalność na rynku transferowym. Ewentualna rozbudowa stadionu potrwa kilka lat, więc efekt byłby widoczny ze znacznym opóźnieniem. W międzyczasie klub musiałby rywalizować z Legią bez dodatkowych środków.

W ostatnim czasie częstochowianie nie dokonywali dużych transakcji wychodzących, bo koncentrowali się na kwestiach sportowych. W najbliższym okienku transferowym klub będzie chciał pozyskać znaczne środki ze sprzedaży zawodników, wierząc, że następcy będą w stanie ich zastąpić. Ponadto Legia nie występuje w bieżącym sezonie w europejskich pucharach, więc różnica między dwoma klubami będzie mniejsza niż w poprzednich rozgrywkach.

Większość kibiców koncentruje się na przychodach, zupełnie pomijając kwestię kosztów, które wiążą się z ich uzyskaniem. Legia od lat bardzo dobrze wynagradza swoich zawodników, czołowych na swoich pozycjach w kraju. Wysokie wynagrodzenia wynikały także z premii za wyniki sportowe, a poprzednie lata były pełne sukcesów. Nie bez znaczenia jest także o wiele większy stadion, którego utrzymanie i organizacja dni meczowych pochłaniają o większe środki niż w przypadku kameralnego obiektu w Częstochowie. 

Legioniści zatrudniają także o większą liczbę pracowników, prowadzą więcej akcji marketingowych i sprzedają o znacznie więcej gadżetów. W ostatnich latach znacznie je zmniejszono lub są wypłacane w inny sposób (np. wypłacają je zawodnicy ze swoich pensji, które są odpowiednio wyższe, nie widzimy takich kwot w dokumentach publikowanych przez PZPN). W kosztach finansowych, które są ponad 12x wyższe niż Rakowa, widzimy efekt zadłużenia klubu z Łazienkowskiej, które dwukrotnie przewyższa roczne przychody klubu bez gry w pucharach i znacznych sprzedaży zawodników.

Poniższy wykres uwzględnia także środki, które Legia wydała w związku z grą w Europie, czyli na organizację dodatkowych meczów, przeloty i hotele, premie dla zawodników i sztabu oraz pozostałe kwestie. Myślę, że można je oszacować na około 20 mln zł.

Legia przyzwyczaiła nas do tego, że wypłaca najwyższe prowizje w Ekstraklasie. Składają się na to najwyższe kontrakty w lidze, od których każdy dodatkowy procent to duża kwota oraz wysokie kwoty, którymi obraca klub na rynku transferowym. W ostatnich latach znacznie je zmniejszono lub są wypłacane w inny sposób (np. wypłacają je zawodnicy ze swoich pensji, które są odpowiednio wyższe, nie widzimy takich kwot w dokumentach publikowanych przez PZPN). 

Łącznie po dodaniu 4 ostatnich sezonów otrzymujemy różnicę w wysokości 21 mln zł. W sezonie 2019/20, kiedy częstochowianie wrócili do Ekstraklasy różnica była 9-krotna, a w ostatnim sezonie mniejsza niż dwukrotna. Powodem jest to, że Legia zmniejszyła o połowę wykazywane wydatki na prowizje agentów, podczas gdy Raków (wraz z rozwojem sportowym) musiał zwiększyć.

Jak widzimy Legia dominuje finansowo nad Rakowem, ale ma za sobą najlepszą dekadę w historii, a siedziba klubu znajduje się w stolicy i największym polskim mieście. O wiele łatwiej tam o dotarcie do zadeklarowanych i potencjalnych kibiców, a także do biznesu, który chce promować się wzajemnie z Legią. Ogromne znaczenie ma także nieporównywalna historia, tradycja i wkład w polską piłkę obu klubów. Raków gra dopiero czwarty sezon w Ekstraklasie w tym wieku i jest na zupełnie innym etapie rozwoju. Zestawianie go z największą marką na polskim podwórku z góry skazuje go na sromotną porażkę. Kibicom z Częstochowy pozostaje tylko modlitwa o nowy stadion, który pozwoli na zwiększenie przychodów, prestiżu klubu i utrzymanie inwestowania przez Michała Świerczewskiego. W końcu jego majątek jest wyceniany na czterokrotnie wyższą kwotę niż aktywa Dariusza Mioduskiego, właściciela Legii.

Komentarze