Gardzi Atalantą, oszukał szefa UEFA. Kim jest współtwórca Superligi?

Andrea Agnelli
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Andrea Agnelli

Jak daleko można się posunąć, by przeprowadzić największą w historii reformę w futbolu? Wygląda na to, że Andrea Agnelli zdecydował się poświęcić swoją przyjaźń z prezydentem UEFA, Aleksandrem Ceferinem. Ten w odwecie nazwał go oszukańczym wężem. Kim jest główny pomysłodawca Superligi, Andrea Agnelli?

Aleksander Ceferin vs Andrea Agnelli

Rzadko się zdarza, by czołowi światowi działacze decydowali się na tak mocne wypowiedzi.

Byłem prawnikiem kryminalnym przez 24 lata, ale nigdy, przenigdy nie widziałem takich ludzi. Andrea Agnelli jest największym rozczarowaniem z nich wszystkich. Nigdy nie widziałem osoby, która kłamałaby tyle razy, tak uparcie jak on. To niewiarygodne. Nie wiedzieliśmy, że mamy w naszym bliskim otoczeniu takie kłamliwe węże. Teraz to wiemy – powiedział sam prezydent UEFA, Aleksander Ceferin.

Od dawna grał na dwa fronty

Wypowiedział ten słowa nie tylko jako szef najważniejszej europejskiej organizacji piłkarskiej, ale i jako przyjaciel (wiele wskazuje, że były) Andrei Agnellego. Ceferin stał od kilku lat na czele UEFA, podczas gdy Włoch pozostawał szefem ECA, Europejskiego Stowarzyszenia Klubów. Ich relacje były na tyle bliskie, że Ceferin został ojcem chrzestnym córki Agnellego. Słoweński prawnik jeszcze do ostatniego weekendu był przekonany, że udobruchał swojego przyjaciela w sprawie reformy Ligi Mistrzów i ramie w ramię będą wdrażać w życie ten projekt.

Jak opisuje The Athletic, Ceferin bardzo się przeliczył. Okazało się, że Agnelli grał na dwa fronty. Z jednej strony rozmawiał z UEFA o planowanej od 2024 roku reformie Ligi Mistrzów, a z drugiej układał się z prezesami jedenastu innych klubów w sprawie powołania Superligi. Nagle, w dniu, gdy w mediach pojawiły się przecieki o powstaniu Superligi, Agnelli miał ani razu nie odebrać telefonu od Ceferina. Uznał najwyraźniej, że rewolucja warta jest poświęceń. Nawet jeśli na szali stawia się przyjaźń, poparcie środowiska piłkarskiego i kibiców.

Agnelli idzie przez życie kierując się maksymą “wprowadzaj zmiany, zanim one dopadną ciebie”. – Musimy już teraz myśleć o tym, jak będzie wyglądać futbol w 2040 roku i reagować – stwierdził przed kilkoma miesiącami. O potrzebie zbudowania Superligi mówił od dawna, na długo przed wybuchem pandemii koronawirusa. Ta ostatecznie przekonała innych właścicieli, takich klubów jak Manchester United, Real Madryt czy Barcelona, które między innymi z powodu COVID-19 też dostały po kieszeni.

Agnelli różni się pod wieloma względami od innych właścicieli czołowych klubów Starego Kontynentu. Przede wszystkim dlatego, że jego rodzina związana jest ze Starą Damą od blisko stu lat. Agnelli dorastał wokół Juventusu, a na meczach tego klubu bywał już w latach 90.

Rodzina z wielkimi tradycjami

Jego wuj, Gianni był prominentnym przemysłowcem i działaczem. Nim stał się na przełomie lat 40. i 50. prezesem Juventusu, został głównym akcjonariuszem firmy Fiat. We Włoszech powszechnie uważa się, że był tym “największym z Agnellich”. Z II Wojny Światowej wrócił z medalami, a na emeryturę przechodził z honorami. W latach 90. wybrano go dożywotnim senatorem. Nie mniejsze kariery robili inni z Agnellich. Ojciec Andrei, Umberto, też był prezesem Juventusu. Przez 40 lat działał poza tym w przedsiębiorstwie Fiata, ostatecznie stając nawet na jego czele. Na kontach bankowych Agnellich i zarządzanych przez nich spółek są miliardy euro. Ogromną karierę zrobił kuzyn prezesa Juventusu, John Elkann, który zarządza spółką holdingową Exor.

Andrea Agnelli też zaczynał w biznesie, zanim ostatecznie trafił do Starej Damy. Nie można mu zarzucić, że utrzymał się przez tyle lat na tym stołku tylko z powodu rodzinnych konotacji. Gdy zaczynał pracę w klubie w 2010 roku Juventus wciąż odczuwał skutki afery Calciopoli, która wybuchła cztery lata wcześniej. Boleśnie uderzyło to w finanse i klubową markę. Pomimo spadku w Turynie zostali Gianluigi Buffon, Alessandro Del Piero, Giorgio Chiellini i Pavel Nedved, ale potęgi po ponownym awansie do Serie A nie udało się odbudować od razu. W ciągu sześciu lat Juventus znalazł się czterokrotnie poza Ligą Mistrzów, a w tamtym okresie była ona niemal niezbędna dla płynności finansowej czy w przypadku chęci sprowadzenia największych gwiazd.

Gdy Agnelli przychodził do klubu, Stara Dama kończyła sezon na siódmym miejscu w Serie A. Nie wszystkie jego ruchy, zwłaszcza na początku, były doskonałe. O zatrudnieniu trenera Gigi Delneriego chciałby z pewnością zapomnieć. Podobnie jak o transferach Jorge Martineza czy Milosa Krasicia. Było tak trudno, że Juventusowi odmawiali tacy piłkarzy jak Antonio Di Natale. W niedługim czasie wszystko zaczęło wracać jednak na właściwe tory. Być może momentem przełomowym było pozyskanie bez sumy odstępnego z Milanu Andrei Pirlo. W międzyczasie otworzono nowy stadion Juventusu. Agnelli chciał iść z duchem czasu, stąd też pomysł, by zaprojektować nowe logo klubu. Stara Dama odzyskiwała swoją pozycję. Stała się włoskim hegemonem, który w kolejnych latach na krajowym podwórku nie miał sobie równych.

Atalanta nie zasłużyła na Ligę Mistrzów

Coś zaczęło psuć się trzy lata temu. Jak na ironię losu zbiegło się to z momentem, gdy za wielkie miliony do klubu przybył Cristiano Ronaldo. Upragniony sen o wygraniu Ligi Mistrzów nigdy się nie spełnił. Agnelli musiał przełknąć kilka upokorzeń. Najpierw ze strony Ajaksu Amsterdam, potem Lyonu, a w tym sezonie od FC Porto. Żadnego z tych klubów nie zaproszono do Superligi.

Agnelli przy kilku okazjach udowadniał zresztą, co uważa o mniejszych od siebie. Piłkarski świat spoglądał ze zdumieniem, jak Włoch zaczął sugerować, że takie kluby jak Atalanta nie pasują do Ligi Mistrzów. – Mam wielki szacunek do tego, co robią, ale bez międzynarodowej historii i dzięki tylko jednemu świetnemu sezonowi mają bezpośredni dostęp do głównych europejskich rozgrywek klubowych. Czy nie mam racji? W takich chwilach myślę o Romie, która przyczyniła się w ostatnich latach do tego, aby utrzymać pozycję Włoch w rankingu. Mieli jeden zły sezon i odpadli, ze wszystkimi wynikającymi z tego stratami finansowymi – mówił w marcu 2020 roku.

W tym samym sezonie Juventus odpadł z Ligi Mistrzów już na etapie 1/8 finału, tymczasem Atalanta dotarła do ćwierćfinału, gdzie dopiero w ostatnich minutach rywalizacji musiała uznać wyższość Paris Saint-Germain. Teraz, w kwietniu 2021 roku, klub z Bergamo wyprzedza Juventus w tabeli Serie A, zajmując trzecią pozycję. Agnelli i jego koledzy po fachu ogłosili zbudowanie Superligi w momencie, gdy Juve nie może być pewne awansu do Champions League w kolejnym sezonie. Podobnie jak Chelsea, Arsenal czy Tottenham w angielskiej Premier League.

Nawet w samych Włoszech nie brakuje opinii, że Agnelli działa na szkodę futbolu, myśląc w tym momencie tylko o finansowym interesie Juventusu. – Dobro ligi przestało być dla niego ważne – stwierdzili w artykule po weekendowych rewelacjach dziennikarze La Gazetta dello Sport. Media przypominają, że Agnelli to jedna z osób, które miały wynegocjować ogromne pieniądze związane z powstaniem platformy transmisyjnej przygotowywanej przez Serie A. Prezes Juventusu miał ostatecznie z rozmów się wycofać, gdy okazało się, że w umowie miałby pojawić się zapis zabraniający klubom dołączenia w kolejnej dekadzie do nowych rozgrywek, takich jak Superliga.

Agnelli woli walczyć o pieniądze, które trafią do kieszeni wielkiej trójki – Juventusu, Interu i Milanu. Bo gra w europejskiej elicie, bez względu na wyniki w kraju, im się po prostu należy.

Komentarze