Teoria strzelania goli według Darwina. Kim jest człowiek, którego chce Juergen Klopp?

Darwin Nunez
Obserwuj nas w
fot. Pressfocus Na zdjęciu: Darwin Nunez

W liczącym niespełna 3,5 miliona mieszkańców Urugwaju co jakiś czas rodzi się piłkarska perełka. By nie sięgać pamięcią w bardzo odległy czas, wymieńmy Diego Forlana, Luisa Suareza czy Edinsona Cavaniego. A z urodzonych w latach 90. na takie miano zasługują przede wszystkim Ronald Araujo i Darwin Nunez. Ten drugi za moment najprawdopodobniej trafi do Liverpoolu i stanie się najdroższym piłkarzem kupionym przez ten klub. Ma kosztować, bagatela, 100 mln euro.

  • – Chodziłem spać z pustym żołądkiem – przyznawał Darwin Nunez, opowiadając o swoim dzieciństwie.
  • Nunez ma za sobą 2 ciężkie kontuzje: zerwanie więzadeł krzyżowych oraz uszkodzenie rzepki.
  • Urugwajski napastnik wziął udział w MŚ U-20 rozgrywanych w Polsce. Strzelił 2 gole – oba na stadionie Widzewa.
  • Benfica, ściągajac Nuneza z Almerii, musiała zapłacić za niego 24 mln euro.

Najdroższy

Portugalska Primeira Liga —> Liverpool FC – tę drogę przebył niedawno Luis Diaz, którego Liverpool sprowadził do siebie zimą. The Reds wyszli na tym bardzo dobrze, bo przez pół roku Kolumbijczyk strzelił dla nich 4 gole w Premier League i 2 w Lidze Mistrzów. Do tego dołożył 4 asysty. Obiektywnie rzecz biorąc, chłopak dał od siebie chyba więcej niż od niego oczekiwano.

Jeśli chodzi o Darwina Nuneza, to oczekiwania wobec niego będą większe niż w przypadku Diaza. Wielkim ciężarem, który spocznie na barwach Urugwajczyka, jest przede wszystkim jego cena. Według Transfermarkt The Reds do tej pory najwięcej zapłacili za Virgila van Dijka, który kosztował 84,65 mln euro. Tego wydatku jednak nikt nikomu na Anfield nie wypomina, ponieważ Holender usadowił się w ścisłej czołówce najlepszych stoperów świata. Idąc tym tokiem myślenia, od Nuneza trzeba wymagać, by regularnie zdobywał bramki dla Liverpoolu.

Strach przed powodzią i głód

Kim jest Urugwajczyk, którego imię słusznie przywołuje na myśl twórcę teorii ewolucji? Świat powitał 24 czerwca 1999 roku w Artigas, 40-tysięcznym miasteczku, położonym w północnej części kraju, przy granicy z Brazylią. Miejsce to zawdzięcza swoją nazwę generałowi Jose Gervasio Artigasowi (1764 – 1850), bohaterowi walk o niepodległość Urugwaju. Ważnymi gałęziami ekonomii całej prowincji są: hodowla owiec i krów, uprawa ryżu oraz tytoniu, a także wydobycie i obróbka przepięknych fiolotowo-purpurowych ametystów, po które chętnie przyjeżdżają turyści z Brazylii.

Niestety, co jakiś czas o Artigas w mediach pisze się w kontekście powodzi. Miasteczko leży bowiem nad rzeką Cuareim, która po intensywnych opadach deszczu wylewa i niszczy domy. Na przykład, jak donosił dziennik El Pais, w kwietniu tego roku 340 mieszkańców Artigas i okolic musiało opuścić swoje domy w obawie o swoje życie.

Strach przed powodzią przewija się we wspomnieniach dziecięcych lat nowego zawodnika Liverpoolu. Ale nadmiar wody nie był jedynym problemem rodziny Nunezów. W ich domu zdecydowanie nie przelewało się. Ojciec zarabiał grosze jako robotnik na budowie, matka zaś wspomagała domowy budżet, zbierając butelki i sprzedając je w punkcie skupu. Tak zarabiali na jedzenie dla swoich synów: starszego Juniora i młodszego Darwina. – Chodziłem spać z pustym żołądkiem. Ale to moja mama częściej kładła się spać głodna, żebyśmy [Junior i Darwin – red.] mogli się najeść – opowiadał Nunez.  

Poświęcenie brata

Darwin Nunez pierwsze piłkarskie kroki stawiał w lokalnym klubie San Miguel de Artigas. Mając 14 lat, został wypatrzony przez Jose Perdomo, czołowego urugwajskiego piłkarza lat 80., triumfatora Copa America 1987. Były piłkarz pracował jako poszukiwacz talentów dla Penarolu, jednego z dwóch największych klubów w Urugwaju.

Perdomo sprawdził umiejętności chłopaka, a potem zaprosił go do Montevideo. I choć Nunezowi trudno mu opuścić rodzinne strony, wsiadł do autobusu jadącego do stolicy. 600-kilometrowa podróż zakończyła się przy Tres Cruces, klubowym internacie. Spotkał tam swojego brata Juniora, który wcześniej trafił do Penarolu.

Aklimatyzacja Darwina przebiegała ciężko. – Proces adaptacji był trudny, co często się zdarza, zwłaszcza w przypadku dzieciaków pochodzących z północy kraju – wspominał w rozmowie z goal.com Roberto Lima, trener drużyny do lat 15 Penarolu.

Mało co, a Urugwajczyk zrezygnowałby z gry dla Carboneros. Najpoważniejszy kryzys pojawił się, gdy jego brat z powodu problemów rodzinnych zdecydował się na powrót do Artigas. – Też chciałem odejść, ale wtedy brat powiedział mi: »Zostań. Tu masz przed sobą przyszłość. Jestem jedynym, który odejdzie« – wspominał Darwin Nunez. Nastolatek zacisnął więc zęby i rozpoczął mozolną wspinaczkę po kolejnych szczeblach drabinki Penarolu.

Dwie kontuzje

Karierę Darwina Nuneza, zanim tak naprawdę się zaczęła, mocno wyhamowała ciężka kontuzja. Napastnik doznał zerwania więzadeł krzyżowych i musiał przejść operację. Wtedy znów pojawiły się myśli o odejściu. Na szczęście wsparcie bliskich, w tym brata, odwiodło go od tego zamiaru.

Chłopak wyleczył kontuzję i stanął przed szansą na debiut w pierwszej drużynie Penarolu. Jak potem przyznał, nie czuł się gotowy do gry. – Bolało mnie kolano, ale musiałem zacisnąć zęby i trenować – mówił. Nie przyznał się klubowym medykom do swojej dolegliwości.  

I właśnie, mimo wielkiego bólu w kolanie, 22 listopada 2017 roku, zadebiutował w oficjalnym meczu Penarolu. Carboneros grali tego dnia z River Plate, innym klubem z Montevideo. Darwin wszedł na boisko w 63. minucie, zastępując Fabiana Estoyanoffa. Gola nie zdobył, a spotkanie zakończyło się porażką jego ekipy 1:2. Co gorsza, Nunez doznał kolejnego urazu. Tym razem nie wytrzymała rzepka. Czekała go kolejna rehabilitacja. Na boisko wrócił 8 miesięcy później, w lipcu 2018 roku.

Gole na Widzewie

Poważne problemy zdrowotne wreszcie przestały nękać napastnika Penarolu. Mógł więc w miarę regularnie grać. Ale nie od razu stał się goleadorem. W 2018 roku strzelił tylko 1 bramkę – w październikowym pojedynku z Fenixem. Nie przeszkodziło mu to jednak w wywalczeniu powołania na Mistrzostwa Ameryki Południowej do lat 20. W turnieju, który został rozegrany w Chile na początku 2019 roku, nie zdołał trafić do siatki ani razu. Ciężar zdobywania goli dla La Celeste przejął Nicolas Schiappacasse. Młodzi Urugwajczycy wrócili z imprezy z brązowymi medalami, a na Nuneza wylała się fala krytyki. – Często wchodziłem do sieci, widziałem komentarze, które mi się nie podobały i od których zrobiło mi się niedobrze. Zaczęło mnie to denerwować, ale psycholog reprezentacji narodowej bardzo mi pomógł – przyznał w rozmowie z El Observador zawodnik.

Już z nieco czystszą głową kilka miesięcy później Nunez przyleciał z kadrą do Polski na Mistrzostwa Świata U-20. Prowadzeni przez Gustavo Ferreyrę Urugwajczycy dotarli w tym turnieju do 1/8 finału, gdzie ulegli Ekwadorowi. Indywidualnie napastnik rodem z Artigas spisał się nieźle – zdobył po 1 golu przeciw Norwegii i Nowej Zelandii. Oba te mecze odbyły się na stadionie Widzewa.

Niedługo potem wziął udział w kolejnym międzynarodowym turnieju, czyli w Igrzyskach Panamerykańskich. Tam Urugwajczycy zajęli 4. lokatę. Swój udział w imprezie Darwin Nunez okrasił golem w meczu z Peru.

2019 roku przyniósł Nunezowi również debiut w dorosłej reprezentacji Urugwaju. Legendarny Oscar Washington Tabarez dał mu zagrać w spotkaniu towarzyskim z Peru. Chłopak przygodę z pierwszą drużyną narodową rozpoczął wybornie – od gola dającego remis.

Wybłagany transfer

Mając na koncie zaledwie 4. gole w urugwajskiej ekstraklasie (z czego 3 strzelił w jednym meczu przeciwko Boston River), Nunez wyjechał do Europy. Skusiła go UD Almeria, mająca już wtedy saudyjskich właścicieli i ambicje powrotu do La Liga. Hiszpania najwyraźniej bardzo mocno wierzyli w Urugwajczyka, skoro zdecydowali się zapłacić za niego 7 mln euro.

Pieniądze, jakie Almeria zaoferowała Penarolowi, były rzeczywiście spore, ale szefowie Carboneros mieli wątpliwości, czy w tamtym momencie powinni sprzedawać swojego zawodnika. Nunez wówczas prosił prezydenta klubu o zgodę na transfer. Mówił, że musi odejść, by zarobić pieniądze, za które kupi rodzicom dom.

Magiczne lekarstwo

Pobyt w Andaluzji okazał się dla niego przełomowy. W barwach Rojiblancos wreszcie pokazał, że może być kimś więcej niż urugwajskim talentem. Zdobył 16 bramek w 31 spotkaniach, co jednak nie zapewniło jego ekipie awansu. Zapewniło mu natomiast transfer do Benfiki za niebagatelną kwotę 24 mln euro. Co więcej, Almeria zapewniła sobie 20% kwoty od następnego transferu. W klubie zapewne już zacierają ręce na myśl o tym, ile Liverpool za niego zapłacił.

W każdym razie w Almerii do dziś są dumni, że to oni wypromowali Nuneza. – Czuję do niego ojcowskie uczucia, ponieważ jest to jedno z moich odkryć. Myślę, że on jest magicznym lekarstwem na atak Barcelony. Może powinni wziąć to pod uwagę – mówił w grudniu 2020 roku Turki Al-Sheik, właściciel Rojiblancos, sugerując, że przyszłością Urugwajczyka jest gra na Camp Nou.

Ludziom z Almerii dał się zresztą poznać jako bardzo spokojny, cichy i skromny człowiek. – Spotkałem go, gdy byłem z żoną w sklepie. Kupowaliśmy telefon. Spodziewałem się, że Darwin kupi topowy model. A on chciał tylko zwykłego, prostego telefonu, żeby móc zadzwonić do matki – opowiadał w rozmowie ze Sky Sports David Badia, asystent trenera Almerii.

„Ten dzieciak będzie najlepszy na świecie”

Pierwszy sezon w Benfice pod względem zdobyczy bramkowych nie był dla Nuneza zbyt udany. W lidze portugalskiej strzelił zaledwie 6 goli, co przy 22 trafieniach przeciętnego napastnika, jakim jest Haris Seferović, wyglądało dość blado. Do tego dorzucił 5 bramek w Lidze Europy, ale tu znów ktoś może zarzucić, że aż 4 z nich zapakował Lechowi Poznań. Średnio, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Urugwajczyk jest najdroższym zawodnikiem kupionym przez Benfikę.

Na szczęście w Lizbonie nikt nie myślał o pozbyciu się Urugwajczyka. Wręcz przeciwnie. Ówczesny szkoleniowiec lizbończyków Jorge Jesus wierzył w Nuneza mocno. – Ten dzieciak będzie najlepszy na świecie i, niestety dla mnie, wkrótce go stracę – twierdził lizbońskiego klubu Jorge Jesus.

Za zaufanie odwdzięczył się w kampanii 2021/22, w której 26-krotnie pokonywał bramkarzy rywali. Dało mu to koronę króla strzelców Primeira Liga. Można oczywiście podważyć to osiągnięcie, wspominając o tym, że aż 6 bramek złowił przeciw ostatniemu w tabeli Beleneses. Ale przecież na koncie ma też 6 bramek w Lidze Mistrzów. A tam już na rozkładzie rywale są poważniejsi: Barcelona, Bayern, Ajax i właśnie Liverpool, któremu dużo krwi napsuł w ćwierćfinale.

Darwin Nunez przed egzaminami

Jeśli ostatecznie dojdzie do transferu do Liverpoolu, Nunez będzie musiał zdać wiele ważnych testów. Pierwszym z nich to oczywiście gra w Premier League i rywalizacja o miejsce w podstawowym składzie The Reds. Kolejnym będą Mistrzostwa Świata w Katarze. La Celeste w fazie grupowej zagrają z Portugalią, Ghaną i Koreą Południową. Zapewne nabytek Liverpoolu marzy o tym, by na mundialu dołożyć kolejne gole do swojego reprezentacyjnego dorobku. Na razie prezentuje się on przeciętnie – 2 gole w 14 spotkaniach.

Komentarze

Na temat “Teoria strzelania goli według Darwina. Kim jest człowiek, którego chce Juergen Klopp?

naprawdę fajna historia, cieszy to że wyszedł z biedy a teraz zarabia wielkie pieniądze i pomaga rodzicom. Liczę tylko na to że Liverpool nie będzie dla niego przystankiem do punktu w którym chce się znaleźć…. było tu kilku takich.