To jak to jest z tym ryzykiem i Dawidem Szwargą?

Gdy Gurban Gurbanow rozpoczynał swoją przygodę z Karabachem Agdam, w miejscu, w którym stoi dziś Stadion Narodowy w Warszawie nawet nie wbito pierwszej łopaty. Najbardziej znienawidzoną osobą w Polsce był Howard Webb, a Dawid Szwarga nie był nawet pełnoletni. Ale chciałoby się powiedzieć: co z tego? Tak kolosalnej różnicy doświadczeń nie było widać, a szkoleniowiec Rakowa póki co wychodzi zwycięsko z rywalizacji z rzeczywistością.

Raków - Karabach
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Raków - Karabach
  • Dawid Szwarga póki co udowadnia, że jego zatrudnienie było mniejszym ryzykiem, niż powszechnie się uznawało
  • Oczywiście to wciąż bardzo wąska ocena bazująca jedynie na początku jego pracy. Do tego trudno się przyczepić
  • Jedną z rzeczy, którą póki co imponuje, jest zarządzanie szatnią

Bez kompleksów

Serial z wyborem nowego trenera Rakowa nieco przypominał ten z reprezentacji Polski – giełda nazwisk, domysłów i plotek. Wszystko po to, by postawić na 32-latka, który nigdy samodzielnie nie prowadził żadnego klubu. To oczywiście zrodziło dziesiątki nagłówków ze słowem “ryzyko” na czele.

Ryzykowny wybór Rakowa. Wielkie ryzyko Michała Świerczewskiego. Raków ryzykuje po odejściu Papszuna.

Wszędzie to samo słowo, które oczywiście w pewnym sensie miało swoje uzasadnienie. Ale jednocześnie nie-ryzykiem Lecha Poznań było zatrudnienie doświadczonego Johna van den Broma, który niemal na wstępie musiał przegryźć pięć bramek straconych w Baku. Albo Czesława Michniewicza przez Legię – uchodzącego w Polsce za zadaniowca idealnego. Który od – nomen omen – Karabachu dostał 0:3 przy Łazienkowskiej, co oznaczało koniec szans na awans do fazy grupowej pucharów. Nie chodzi o to, że Szwarga jest w czymkolwiek lepszy od wyżej wymienionych – prawdopodobnie sam z racji szacunku by się z tym nie zgodził. A o to, że jak widać rzekome ryzyko związane z zatrudnieniem tego szkoleniowca nie wygląda wcale na większe niż przy sięgnięciu po większe nazwiska. Zwłaszcza, że to, co z racji doświadczenia możemy nazwać ryzykiem, bilansuje się, gdy pod uwagę weźmiemy znajomość szatni przez człowieka, który jest w niej od lat, choć wcześniej z rolą – w porównaniu do Marka Papszuna – epizodyczną.

To nie jest też tekst mówiący o tym, że skoro Raków wygrał z Karabachem 3:2, zatrudnienie Dawida Szwargi w roli pierwszego trenera było najlepszym możliwym rozwiązaniem. Tego wciąż nie wiemy, podobnie jak nie znamy dalszych losów dwumeczu z drużyną, która już w przeszłości mogła w Polsce przegrywać, a i tak zawsze sięgała po swoje. Czy Raków może za moment mieć najgorszy sezon od lat? Oczywiście. Czy Szwarga poradzi sobie z pierwszym kryzysem? Być może nie. Natomiast swoim wejściem w buty człowieka, który mógłby mieć w Częstochowie swój pomnik, zasłużył na kredyt zaufania i przekonanie, że nie powinien mieć kompleksów nawet wobec Gurbanowa, który przez więcej lat prowadzi Karabach, niż Szwarga tygodni Raków.

Dbanie o szatnię

Najbardziej zaskakującą decyzją, jaką trener Rakowa podjął przed meczem z Karabachem, było posadzenie na ławce Johna Yeboaha. Spytaliśmy go o to. – Planując mecz musimy brać nie tylko działania w ataku, ale też zachowania w obronie, czy w fazach przejściowych. Pamiętajmy, że na początku takie mecze są zamknięte. Potrzebujemy graczy kompleksowych i John ma potencjał, by takim zawodnikiem być. Będziemy nad tym pracować. I to była jedna z przyczyn, że na dziesiątce zagrali Koczi i Cebul – odpowiedział, dając jasno do zrozumienia, iż 1,5 mln euro wydane na jednego piłkarza nie oznacza, że na tle reszty drużyny ten nowy z miejsca jest lepszy.

Sonny Kittel? – Musi przede wszystkim wygrać rywalizację, a przypominam, że dziś nie grał w ogóle Bartek Nowak. Zawsze jeden z nich będzie niezadowolony, mimo że każdy z wymienionych zawodników prezentuje jakość – mówi Szwarga.

Raków jest królem polowania podczas trwającego wciąż okienka transferowego. Sprowadził jedenastu nowych piłkarzy, z których część ma wystarczająco dużą jakość, by myśleć o podstawowej jedenastce. A mimo to z Karabachem od początku zagrał tylko jeden z nich – Łukasz Zwoliński. Być może taki skład swoim profilem najlepiej pasował pod tego konkretnego przeciwnika, natomiast efektem ubocznym można nazwać dbanie o szatnię. Piłkarze Rakowa wiedzą, że wybory są sprawiedliwe, nie zaś oparte jedynie na głośnych nazwiskach. I Szwarga tej podświadomej presji korzystania z takich piłkarzy nie ulega mimo marnego – wydawałoby się – doświadczenia.

Będzie jeszcze ciężej

Kilka tygodni temu w mocno nieoficjalnej rozmowie z jedną z osób ze sztabu Rakowa usłyszeliśmy, że prawdopodobnie w dziesiątkach lat trzeba liczyć czas, jaki poczekamy, aż polski klub będzie dominował silnego rywala w europejskich pucharach. Z prostej przyczyny, jaką są ograniczenia finansowe. Możemy zachwycać się transferem Yeboaha za 1,5 mln euro, podczas gdy zdaniem tej osoby do dominacji potrzebne są transfery za wielokrotność tej kwoty. Co jest oczywiście niemożliwe.

Ta sama osoba powiedziała wtedy także, że wiele braków da się zastąpić intensywnością niespotykaną w Ekstraklasie. Podczas gdy w polskiej lidze wystarczy często osiem sekund intensywnego wysokiego pressingu, by odebrać piłkę, z rywalem pokroku Karabachu potrzeba nawet pięć razy tyle. To wielkie wyzwanie pod kątem wysiłku, ale gdy teoria miała stać się praktyką, było widać, że ma to szansę powodzenia. Raków zaliczył niespotykany dla tej drużyny blackout, który trwał około pięciu-sześciu minut po stracie pierwszej bramki, ale poza tym fragmentem trudno było dostrzec chwile, w których nie miał czegoś pod kontrolą. Przewaga indywidualnych umiejętności piłkarzy Karabachu była wyraźna, jednak okazje bramkowe stwarzali sobie albo po niechlujnych stratach zawodników Rakowa, albo w czasie wspomnianego odcięcia.

Jednocześnie trudno nie mieć wrażenia, że najtrudniejsze jest wciąż przed Rakowem. Karabach w Częstochowie wyglądał na zespół, który w każdej chwili może zasiać u rywala panikę, nawet jeśli nic na to nie zapowiada. Na zespół, który otrzymując stadion w Baku, własnych kibiców, temperaturę powietrza 35 stopni oraz wielokrotnie wyższą na trybunach, może wsadzić Raków na karuzelę, jak przed rokiem Lecha.

U rywala częstochowian zmieniło się dużo, bo przede wszystkim odeszło dwóch skutecznych napastników. Od pół roku nie ma także Kady’ego – niedoszłego reprezentanta Polski, na myśl o którym obrońcy Kolejorza wciąż ponoć mają drgawki. Nie zmieniła się jednak filozofia, bo elementy wspólne z wszystkimi poprzednimi klęskami naszych drużyn były widoczne. Dlatego test, po którym dowód, że Michał Świerczewski słusznie wybrał trenera znającego szatnię jak żaden szkoleniowiec z zewnątrz, może być nie podważalny, dopiero przed Dawidem Szwargą.

Szalony spektakl w Częstochowie. Sonny Kittel w doliczonym czasie dał wygraną “Medalikom” [WIDEO]
Piłkarze Rakowa Częstochowa

Liga Mistrzów. Raków pokonuje na własnym obiekcie z Karabachem Na papierze minimalnym faworytem pierwszego meczu II rundy kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów byli podopieczni Dawida Szwargi. Jednak wszyscy spodziewali się bardzo wyrównanego meczu Rakowa z Karabachem. Mistrzowie Polski znakomicie weszli w to spotkanie. Tworzyli szybkie i groźne akcje zespołowe, przez co drużyna z Kazachstanu musiała się

Czytaj dalej…

Komentarze