LM: dublet Mahreza zapewnił Obywatelom historyczny finał

Riad Mahrez
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Riad Mahrez

Kilka godzin przed rewanżowym półfinałem Ligi Misztów, w którym Manchester City rywalizował z Paris Saint-Germain zaczął padać śnieg. Na ośnieżonej murawie zdecydowanie lepiej radzili sobie podopieczni Josepa Guardioli. Natomiast paryżanom bez Kyliana Mbappe brakowało jakości w ofensywie. W konsekwencji Manchester City pokonał PSG 2:0 (1:0) i po raz pierwszy w swojej klubowej historii awansował do finału Champions League.

Szybki gol i pełna kontrola do przerwy

W pierwszych momentach spotkania piłkarze Paris Saint-Germain szukali sposobu, aby przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną defensywę Obywateli. Pep Guardiola ustawił swój zespół nieco niżej, ale Manchester City w cale nie zamierzał oddawać inicjatywy rywalom. Były nawet momenty, w których gospodarze prowokowali paryżan, po to aby wytrącić ich z równowagi, a przy okazji zmusić sędziego do pokazania żółtej kartki.

Po 10. minutach Ederson posłał znakomite długie podanie spod własnej bramki, którego adresatem był Zinchenko. Reprezentant Ukrainy dopadł futbolówkę na skraju boiska, kątem oka zobaczył wbiegającego przed pole karne De Bruyne i bez większego namysłu podał do Belga. Początkowo kapitan The Citizens trafił w jednego z obrońców, jednak piłka szczęśliwe wpadła pod nogi Mahreza. Wówczas Algierczyk oddał płaski strzał z ostrego kąta, a źle ustawiony Keylor Navas nie miał większych szans na skuteczną interwencję.

PSG ruszyło do ataku. Od tego momentu podopieczni Mauricio Pochettino postawili wszystko na jedną kartę, próbując doprowadzić do remisu. Paryżanie nie schowali głowy w piasek i z każdą kolejną minutą nabierali coraz większej pewności siebie. Przy padającym deszczu oraz ośnieżonej murawie ciężko było o odpowiednią dynamikę wyprowadzanych akcji ofensywnych.

Goście jedne z lepszych sytuacji do zmniejszenia strat stworzyli sobie zaraz po straconej bramce. Kiedy na zegarze wybił kwadrans, Marquinhos zawisł w powietrzu, aby po chwili trącić futbolówkę głową. Brazylijczyk trafił tylko w porzeczkę, przez co wynik nie uległ zmianie. Później z dystansu próbował wpisać się na listę strzelców Angel di Maria. Skrzydłowy chciał sprytnie wykorzystać błąd Edersona, lecz minimalnie chybił.

Paryżanie nie utrzymali nerwów na wodzy

Po przerwie groźniejsi pod bramką przeciwnika byli gospodarze. Manchester City wciąż prezentował wyższą jakość piłkarską. Co więcej, prowadząc nie musiał konstruować szybkich akcji, w przeciwieństwie do ekipy z Paryża.

PSG wszystkimi siłami ruszyło do przodu. Po kilku próbach drużyna Pochettino nadziała się na zabójczą kontrę, którą bezbłędnie zakończył Mahrez. Algierczyk wyczuł intencję Fodena i wybiegł do centry Anglika, a później bez przyjęcia z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce.

Gol na 2:0 padł po godzinie rywalizacji na Etihad. Paryżanie zdali sobie sprawę, że awans do finału właśnie zapewnili sobie gracze City. Temperatura na murawie sięgnęła zenitu, kiedy nerwów na wodzy nie utrzymał Angel di Maria. Argentyńczyk w nieodpowiedzialny sposób, specjalnie nadepnął na stopę Fernandinho, a wszystko to działo się poza boiskiem. Holenderski arbiter od razu wyciągnął czerwony kartonik i wskazał zawodnikowi drogę do szatni.

Przez kilka kolejnych minut byliśmy świadkami twardej gry. Jedni prowokowali drugich, przez co Kuipers miał ręce pełne roboty. Sędzia pokazał jeszcze trzy żółte kartki, choć nie zdziwiłoby nas, gdyby znów wyciągnął z kieszonki czerwień.

Pierwszy finał Obywateli stał się faktem

Pep Guardiola wraca do finału Ligi Mistrzów po 11 latach przerwy. Z kolei Manchester City po raz pierwszy zaszedł, aż tak daleko. Trzeba przyznać, że w świetle całego dwumeczu gospodarze zasłużyli na swój sukces i teraz czekają na kolejnego rywala w walce o trofeum Champions League.

Komentarze