Dźwięk potłuczonych marzeń byłoby słychać w Polsce. Niech to Duńczycy cytują Kazika

Czasem po drużynie widać, że jedzie na ścięcie. Doświadczyliśmy tego także w Kopenhadze, gdy w oczach reprezentacji Polski przed meczem z Danią w 2017 roku na pewno nie było widać pewności siebie. Ale choćbyśmy zajrzeli piłkarzom i sztabowi Rakowa najgłębiej w oczy, jak umiemy, nie zobaczylibyśmy strachu. Mistrzowie kraju kipią chęcią rewanżu, a najlepszym motywatorem są marzenia. Bo o ile dla piłkarzy FC Kopenhagi awans do Ligi Mistrzów byłby piękny, ale niezaskakujący, o tyle dla Rakowa oznaczałby wejście na Mount Everest.

Rakow Czestochowa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Rakow Czestochowa

  • Raków Częstochowa ma w Kopenhadze do odrobienia jedną bramkę straty, ale niemożliwe jest znalezienie osoby, która w klubie w to nie wierzy
  • Konferencja Dawida Szwargi była przepełniona pewnością o własnej sile
  • Początek meczu w środę o godz. 21

Szczęście to nic złego

Korespondencja z Kopenhagi

W jednej ze swoich piosenek Kazik śpiewał: Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka. Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka. Pewnie ten tekst nigdy by nie powstał, gdyby nie historia wszelkich drużyn reprezentujących Polskę oraz nocne Polaków rozmowy po ich meczach. Dlatego tylko maruda mógłby narzekać na to, że w meczach z Karabachem i zwłaszcza Arisem Rakowowi sprzyjało szczęście. Choć raz dobrze było się znaleźć po tej stronie, gdy to rywal mógł cytować Kazika. I dobrze by było, gdyby sytuacja ta powtórzyła się w środę wieczorem.

Bo nawet jeśli Raków jest przekonany o własnej sile, trudno uwierzyć, że w eliminacjach Ligi Mistrzów można postawić decydujący krok bez udziału szczęścia. Aczkolwiek wsłuchując się w głosy jego piłkarzy, trenerów i pracowników – nikt tu nie nastawia się jedynie na to, że rzucona moneta spadnie po właściwej stronie. Z konferencji prasowej Dawida Szwargi biła pewność siebie. Nie pewność awansu, żeby tych kwestii nie mylić, natomiast odpowiedniego przygotowania pod każdym kątem – taktycznym, mentalnym czy na płaszczyźnie rozpoznania rywala już tak. W ostatnich latach dwie wizyty w Kopenhadze kończyły się dla Polaków klęskami po 0:4. Tyle przegrała reprezentacja Polski Adama Nawałki oraz Pogoń Szczecin w ubiegłorocznym starciu z Broendby. Niewiele wskazuje, by podobna historia stała się udziałem Rakowa.

Dawid Szwarga odniósł się do słów Kamila Grabary. “Nie są dla nas motywatorem”
Dawid Szwarga

Dawid Szwarga przed meczem FC Kopenhaga – Raków Częstochowa… o stanie zdrowia Zorana Arsenicia i Johna Yeboaha Liczymy na to, że Zori będzie gotowy do gry. Cały czas walczymy o jego zdrowie, ale czy tak będzie, to na 100 proc. okaże się to dopiero przed meczem. John jest z drużyną, trenował z nami i przyjechał

Czytaj dalej…

– Wiadomo, że gramy o marzenia i o wielkie pieniądze dla klubu. Natomiast nie ma nastawienia, że brak awansu byłby jakąś niewyobrażalną stratą. Choć na pewno byłoby tego szkoda, patrząc jak blisko jesteśmy – mówił na lotnisku przed wylotem Michał Szprendałowicz, rzecznik klubu. To dość wyważona opinia, której trudno wytknąć cokolwiek, jednak gdy sprawa rozgrywa się na poziomie marzeń, myślenie potrafi przekraczać wszelkie granice. Trudno nie odnieść wrażenia, że ci, którym przyjdzie walczyć o awans, dziś tych granic nie widzą. Jeśli ktoś myśli, że wynik z Sosnowca (0:1) zabił entuzjazm tej grupy, bardzo się myli. – Cały czas się nakręcamy. Nie mamy wątpliwości, że w Kopenhadze da się wygrać – przekonywał Gustav Berggren. Dawid Szwarga pytany z kolei o techniki motywacyjne przed środowym starciem, odpowiada krótko: – Jeśli któryś z piłkarzy potrzebuje dodatkowej motywacji od trenera, to znaczy, że nie jest świadomy, po co tu przyjechał.

Każdy dopuszcza myśl, że być może trzeba będzie obejść się smakiem, ale rozczarowanie takim scenariuszem będzie gigantyczne. Jednocześnie Szwarga dzień przed meczem zwracał uwagę na to, że to gospodarze są tymi, którzy “muszą”. – To na nich spoczywa dużo większa presja. To oni rok temu grali w Lidze Mistrzów, a w europejskich pucharach ma znacznie bogatszą historię. Nie wiem, jak będzie z ich strony wyglądać początek meczu (czy zaatakują, czy będą bronić zaliczki – przyp. red.), ale jestem przekonany, że to oni muszą sobie poradzić z dużo większym napięciem niż my.

Sufit i podłoga

FC Kopenhaga to faktycznie dużo większy klub od Rakowa. Podczas gdy wielu kibiców w Polsce zachwycało się ruchami transferowymi mistrzów kraju, którzy po wywalczeniu tytułu nie osłabiali się, a pozyskiwali zawodników w ilościach hurtowych, w Kopenhadze wydano na nowe nabytki 8 mln euro. Sezon wcześniej – 17,5 mln. Trzy lata temu – prawie 20 mln. To, co dla polskich drużyn jest tak wysoko zawieszonym sufitem, że go nawet nie widzą, dla Duńczyków jest ledwie podłogą. Do tego najdroższy zakup Rakowa – warty 1,5 mln euro John Yeboah – dużą część eliminacji oglądał z perspektywy kibica, po tym, jak w Baku już w pierwszej połowie doznał kontuzji. Do Kopenhagi przyleciał już w charakterze zawodnika, który ma pomóc w awansie. Na jego występ od początku nie ma co jednak liczyć. Wejdzie na boisko, jeśli będzie wymagać od tego sytuacja. Czyli pragmatycznie byłoby mieć nadzieję, że nie wejdzie wcale. Dzień przed meczem wciąż skarżył się na niewielki ból w nodze.

Trzymać kciuki można natomiast za Zorana Arsenicia, choć w momencie powstawania tego tekstu ocena, czy wybiegnie na Parken, jest niczym innym, jak wróżeniem z fusów. Chorwat, który też przez uraz nie mógł grać w Sosnowcu, wziął udział w ostatnim treningu przed meczem, ale decyzja w sprawie gry zapadnie w ostatniej chwili.

O ile los na boisku potrafi się do Rakowa w tych eliminacjach uśmiechnąć, o tyle kontuzje nie rozpieszczają. W poniedziałek okazało się, że zarówno Stratos Svarnas, jak i Jean Carlos, długo nie pojawią się na murawie. Pierwszego czekają ponad cztery miesiące przerwy, drugiego – ponad dwa.

Raków zaskoczył Duńczyków

Trener Rakowa nie liczy, że FC Kopenhaga zlekceważy jego piłkarzy. – Nawet jeśli wygrali w Polsce, nie sądzę, by twierdzili, że przyszło im to łatwo – mówi. W podobnym tonie publikowane są artykuły w duńskich mediach. Zwraca się w nich uwagę na zaskakująco dobrą grę Rakowa, który z każdym fragmentem meczu w Sosnowcu spychał gości coraz głębiej. “Najlepszy był wynik” – fragment tekstu jednej z gazet sam w sobie stanowi słowa uznania dla częstochowian. Jednak naiwne byłoby twierdzenie, że przed tygodniem widzieliśmy prawdziwą twarz FC Kopenhagi. Tu zgadzają się ze sobą obaj trenerzy – gra gości była oparta o szybko strzelonego gola. Jeśli Raków odrobi w środę straty – trudno liczyć, że obraz meczu będzie podobny. Jednak ta drużyna potrafi cierpieć skutecznie.

Oby miała okazję zrobić to kolejny raz.

Komentarze