Fajnie było patrzeć, jak Raków nie pęka

Piłka nożna jest przepełniona paradoksami. Weźmy na przykład mecz w Sosnowcu. Trener Kopenhagi? Zadowolony z gry swojego zespołu. Trener Rakowa? Też. Nawet obaj powód do zadowolenia wskazali mniej więcej ten sam – gra w defensywie. Szkoda tylko, że wygranych nie jest dwóch.

Raków Częstochowa - FC Kopenhaga
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Raków Częstochowa - FC Kopenhaga
  • Raków przegrał z FC Kopenhaga 0:1
  • Taki wynik oznacza, że bez wygranej na Parken, mistrz Polski pożegna się z marzeniami o Lidze Mistrzów
  • Jego sposób gry daje jednak nadzieje, że nie wszystko jest stracone

Porażka o centrymetr

Raków faktycznie zagrał dobry mecz. Przede wszystkim dla oka, bo zwyczajnie miło oglądało się mistrza Polski na tym etapie rozgrywek, który potrafi mieć inicjatywę niemal przez 90 minut i któremu tylko pech przeszkadza w ustrzeleniu choć raz bramkarza rywali. A to spalony na centymetr, a to centymetr brakujący po strzale Sonnego Kittela, a to Łukasz Zwoliński pchający piłkę nogą zamiast uderzający ją soczyście. Jeśli da się przegrać mecz o centymetr, Raków to właśnie zrobił. Nie dziwiło, gdy cały stadion żegnał piłkarzy klaszcząc na stojąco.

A jednak gdzieś trudno było uciec od myśli, że cokolwiek w Sosnowcu wydarzyło się bez zgody gości. Po dwumeczu z Arisem pisałem, że Cypryjczycy mogli posiadać piłkę częściej, ale – zwłaszcza w meczu w Polsce – nic z tego nie wynikało. Poza pierwszą połową rewanżu, robili wyłącznie rzeczy, na które pozwalał im Raków, a gdy trzeba było stawiać barakady – mistrzowie Polski to robili. Teraz sytuacja była podobna, tylko w sposób odwrócony. Raków wyglądał dobrze i dał powody do optymizmu, ale ani razu nie wymusił na gościach desperacji. Ani przez chwilę nie doprowadził do momentu, w którym pomyślelibyśmy, że Duńczycy są już właściwie ugotowani. To nawet żaden zarzut, jedynie fakty, bo trudno od klubu wielkości Rakowa oczekiwać, by realnie dominował klub, dla którego obecne okienko transferowe – z wydatkami na zawodników przychodzących rzędu 8 mln euro – było najuboższe od trzech lat (zdarzało się nawet wydanie 17,5 mln euro).

Kopenhaga była do ugryzienia, ale jeśli ktoś po meczu w Sosnowcu wyciąga wnioski, że była słaba, najwidoczniej nie bierze pod uwagę wszystkich okoliczności. Na czele z podstawową – jedną z największych broni Duńczyków jest ich własny stadion. Mając od 9. minuty korzystny wynik na terenie rywala, goście nie mieli potrzeby robić niczego więcej, niż robili. Nie mieliśmy zatem okazji poznać tego zespołu w roli przypartego do muru, gdy musi atakować. Spodziewam się, że mogłaby to być twarz Kopenhagi, po której prezentacji mało kto mówiłby, że to zespół słabszy od Karabachu – a takie zdanie wymskło się Franowi Tudorowi.

  • Zobacz również: Raków – Kopenhaga | Domówka

Przed losowaniem ostatniej rundy chciałem, by Raków trafił właśnie na mistrzów Danii, bo to rywal – nawet jeśli jest oczywistym faworytem – dający odrobinę więcej szans na awans niż przy innym losowaniu. To się właściwie potwierdza, bo nie da się powiedzieć, iż ten dwumecz jest już zamknięty. Po spotkaniu była taka scena, gdy Dawid Szwarga zwołał swoich piłkarzy i zamknął ich w kole. Padły tam słowa, że wciąż są w grze, a przez 90 minut w Kopenhadze może stać się wszystko. Banał, ale nie mam przekonania, by padł po kompletnie nieudanym meczu. Wmawaiając piłkarzom, że byli lepsi, gdy oni sami by tego nie czuli, naraziłby się na śmieszność. Tymczasem oni sami powtarzali to w kółko w wywiadach pomeczowych – “tu jeszcze wiele się może wydarzyć”. Nie wiem, na ile sam w to wierzę, ale jeśli do czegoś jestem przekonany, to do tego, że oni wierzą.

Zwłaszcza, że i Raków ma wciąż olbrzymie rezerwy. Mówił o nich wprost Dawid Szwarga. Z jednej strony nie krył zadowolenia z gry, z drugiej mówił o co najwyżej poprawnym występie kilku swoich piłkarzy. Dorzucił zdanie, że ci nie zrealizowali jednego istotnego założenia w ofensywie, ale nie chciał zdradzić, którego. “Będzie okazja tym zaskoczyć na ich terenie, więc nie będę nic ujawniać”.

Oby wypaliło. Kopenhaga na pewno nie jest tak słaba, jak chcielibyśmy oceniając jej sposób gry w Polsce (pamiętajcie, jak wiele w grze determinuje aktualny wynik!), ale i Raków pokazał, że nie warto mieć kompleksy.

Komentarze