Zwycięstwem gospodarzy 2:0 zakończył się mecz między Bayerem Leverkusen i Atletico Madryt. Gospodarze zaprezentowali się na tle podopiecznych Diego Simeone dużo lepiej i zasłużyli na zwycięstwo. Spory niedosyt mogą odczuwać kibice Rojiblancos, którzy we wtorek zobaczyli pozbawiony błysku zespół.
- Pierwsza połowa meczu w Leverkusen była wyjątkowo bezbarwna
- Dopiero pod koniec meczu worek z bramkami się otworzył, a dla Aptekarzy trafili Andrich i Diaby
- Atletico rozegrało bardzo słaby mecz i może mieć do siebie pretensje
Bezbarwne 45 minut w Leverkusen
Po pierwszej połowie meczu w Leverkusen można było odnieść wrażenie, że mierzą się dwie drużyny na podobnym poziomie. Zarówno Bayer jak i Atletico Madryt pozostawiły jednak pewien niedosyt. Mało mieliśmy składanych akcji i groźnych strzałów. Więcej mimo wszystko było walki w środkowej strefie boiska. Dość powiedzieć, że oba zespoły oddały zaledwie po jednym celnym strzale.
Zabójcza końcówka Aptekarzy
Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy przed znakomitą szansą w 49 minucie najpierw stanął Patrick Schick, a chwilę później Hlouzek, ale żadnemu z nich nie udało się znaleźć drogi do siatki. Wreszcie w 68 minucie przed pierwszą naprawdę dobrą szansą stanęło Atletico Madryt, a konkretnie Rodrigo de Paul. Uderzenie Argentyńczyka skutecznie sparował Hradecky. Parę minut później Schick był o włos od zdobycia bramki, ale jego uderzenie z linii bramkowej wybił jeden z obrońców.
Gospodarze próbowali i wreszcie w 84 minucie ich wysiłki przyniosły efekt. Świetnym strzałem zza pola karnego popisał się wówczas Robert Andrich i kibice na BayArena mogli cieszyć się z prowadzenia. Trzy minuty później po kolejnym świetnym podaniu od Frimponga na 2:0 podwyższył Diaby i jasne stało się, że Bayer nie wypuści już tego prowadzenia z rąk.
Komentarze