Barcelona ma nowy cel numer jeden. Polak może go przekreślić

Piotr Zieliński
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Piotr Zieliński

Mecz FC Barcelona – SSC Napoli jest bez wątpienia największym hitem 1/16 finału Ligi Europy. Często wydaje się, że topowe kluby nie przykładają wielkiej wagi do tych rozgrywek, ale w przypadku Blaugrany w tym sezonie jest zupełnie inaczej. To jedyna szansa, aby trwającą kampanię nie kończyć z pustymi rękami i przy okazji przyklepać miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

  • FC Barcelona postawiła sobie za cel wygranie Ligi Europy. Na drodze staje jednak Piotr Zieliński z kolegami z SSC Napoli
  • Obie drużyny będą osłabione w czwartkowy wieczór. Xavi i Luciano Spalletti nie będą mogli skorzystać ze wszystkich najlepszych piłkarzy
  • Trener Barcelony wie, że sukces w Lidze Europy opłaci się klubowi na wielu poziomach, dlatego ambitnie podchodzi do walki o awans i celuje w finał rozgrywek

FC Barcelona chce wygrać Ligę Europy

FC Barcelona poniosła spore straty finansowe z powodu braku awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów (uciekło jej ponad 20 mln euro, które planowała w budżecie w przypadku awansu do ćwierćfinału Champions League). Katalończycy zajęli dopiero trzecie miejsce w grupie i muszą zadowolić się grą w Lidze Europy. Xavi doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zadaniem jest podnoszenie pieniędzy z boiska za kolejne awanse w Lidze Europy, a najlepiej zgarnięcie pozostałej puli, łącznie z wygraniem finału. Co za tym idzie, także udział w Superpucharze Europy, a najlepiej jego wygranie i wpompowanie kolejnych środków do kasy na Camp Nou, w której aktualnie hula wiatr. Dziennikarze “Mundo Deportivo”, którzy zawsze kręcą się blisko Blaugrany, piszą o 18 maja i finale w Sewilli jak o czymś, co jest na wyciągnięcie ręki.

Jest to plan wybiegający daleko w przyszłość, bardzo optymistyczny i w przypadku obecnej Barcelony wcale nie taki łatwy do zrealizowania. Xavi składa do kupy drużynę po Koemanie, widać gołym okiem zmianę stylu i drogowskaz, w którym kierunku ma podążać zespół. Na razie jednak brakuje mu regularności. Z całym szacunkiem dla La Ligi, ale skoro Barca gubi punkty z drużynami pokroju Espanyolu, Granady czy Osasuny, to dlaczego w Lidze Europy miałaby już myśleć o finale?

Klub postawił sobie wygranie Ligi Europy jako cel numer jeden, ważny z kilku powodów. Po pierwsze, jest to jedna z dróg do Ligi Mistrzów. Katalończycy po zwycięstwie z Atletico Madryt (4:2) wskoczyli do pierwszej czwórki w lidze hiszpańskiej i są na dobrej drodze, aby w ten sposób zameldować się w fazie grupowej Champions League w przyszłym sezonie. Różnice w tabeli między drużynami z miejsc 4-7 są jednak tak niewielkie, że w przypadku Barcy zakładanie utrzymanie pozycji w top 4 jako pewnik jest graniem w rosyjską ruletkę. Joan Laporta wychodzi z założenia, że warto maksymalizować szanse i dopóki będzie to możliwe korzystać z dwóch ścieżek awansu.

Po drugie, Liga Europy jest jedyną szansą Barcelony na jakiekolwiek trofeum w tym sezonie. Real Madryt ma bezpieczną przewagę w lidze, a Athletic Bilbao wyeliminował Dumę Katalonii z Pucharu Króla. Po trzecie i najważniejsze, finanse. Wszyscy wiedzą o problemach Barcelony, o wielkich długach i cięciu płac. Dlatego teraz nie ma olewania Ligi Europy. Każdy milion jest bardzo cenny, każda kolejna faza rozgrywek przyniesie korzyści, a właściwie naprawi częściowo to, co zostało zaprzepaszczone brakiem awansu w LM. 15 milionów euro za zwycięstwo w LE zredukowałoby znacznie straty. “Mundo Deportivo” pisze jeszcze o poprawie morale i wizerunku klubu, który w ostatnich latach jest kojarzony z klęską na arenie międzynarodowej. Ten argument wydaje się jednak średnio ważny, ponieważ przykład Villarrealu, triumfatora z poprzedniego sezonu, pokazuje, że taki “prestiż” niewiele znaczy.

SSC Napoli cieszy się na hit

Mecz Barcelona – Napoli to wymarzone spotkanie. Barcelona jest na pewno silniejsza po styczniowym oknie transferowym – mówił na konferencji prasowej przed spotkaniem Luciano Spalletti, trener SSC Napoli. – W takich meczach możemy stawać się jeszcze lepsi, potrzeba do tego jednak serca. Żeby wygrać będziemy musieli cierpieć, ale też pokazywać nasze atuty. Musimy być prawdziwym Napoli. Takie mecze sprawiają, że możesz stać się dzięki nim wielki. Nie ma znaczenia, w jakich rozgrywkach, to ciągle jest mecz marzeń – dodał.

To, że nie ma Hirvinga Lozano wiele nie zmienia. Są inni zawodnicy, którzy mogą go zastąpić. Nieobecność jednego kosztem drugiego nie robi tak wielkiej różnicy. Tylko jeden mógłby zrobić różnicę, ale ten mecz będzie oglądał z nieba. Chodzi o Maradonę, wierzę, że będzie nam kibicował – tłumaczył Spalletti. Odniósł się także do urazu Victora Osimhena, który nie dokończył wtorkowego treningu. – Poczuł ból w kolanie, musiał zejść z zajęć, a w środę go oszczędzałem i nie brał udziału w treningu. W czwartek rano ocenimy, jaki jest jego stan zdrowia – wyjaśnił trener Napoli.

Osłabienia nie dotyczą tylko Napoli, ale jednak po stronie włoskiego zespołu mogą być bardziej widoczne. Wprawdzie Spalletti bagatelizuje nieobecność Lozano, ale w przypadku braku Osimhena problem byłby większy. Nigeryjczyk nawet jeśli zagra to można się spodziewać, że nie w pełnym wymiarze czasowym. Dla Napoli Liga Europy nie jest aż tak ważna jak dla Barcelony. Sytuacja w tabeli Serie A jest bardziej komfortowa dla ekipy Spallettiego, a walka o Scudetto jak najbardziej realna.

Na Camp Nou nie zobaczymy również Stanislava Lobotki i Matteo Politano. Zwłaszcza nieobecność Słowaka jest dotkliwą stratą, ponieważ w ostatnich tygodniach zbierał wiele dobrych not za swoją grę i stał się zawodnikiem pierwszego składu.

W przypadku Barcelony lista nieobecnych jest znacznie dłuższa, ale nie straci ona żadnego z kluczowych piłkarzy. To, że nie zobaczymy Daniego Alvesa było wiadomo już wcześniej, ponieważ nie został zgłoszony przez Barcę do Ligi Europy. Ansu Fati znowu jest kontuzjowany, a urazy wyeliminują z gry także Memphisa Depaya, Ronalda Araujo czy Clementa Lengleta. Z tej grupy w poprzednich tygodniach wyróżniał się tylko Araujo.

FC Barcelona – SSC Napoli: przewidywane składy

Według “La Gazzetta dello Sport” FC Barcelona zagra bardzo ofensywnie, a o sile napadu będzie stanowiło trio pozyskane w zimowym oknie transferowym: Pierre-Emerick Aubameyang, Ferran Torres i Adama Traore. Z kolei w zespole gości pierwsze skrzypce może odegrać Piotr Zieliński, który jest podstawowym ofensywnym pomocnikiem i od jego kreatywności wiele będzie zależało w tym spotkaniu.

FC Barcelona: Ter Stegen – Dest, Pique, Garcia, Alba – Pedri, F. De Jong, Gavi – Traore, Aubameyang, Torres.

SSC Napoli: Meret – Di Lorenzo, Rrahmani, Koulibaly, Ghoulam – Anguissa, Fabian Ruiz – Elmas, Zieliński, Insigne – Mertens.

Komentarze