Paradoks Paulo Sousy polega na tym, że zbuduje morale kilkunastu polskich piłkarzy, mimo że usunie ich z kadry. Jeśli na konferencji, na której Zbigniew Boniek ogłosił nazwisko Portugalczyka cytując jednocześnie swoje rozmowy ze znajomymi (“Komunikacja? Top”), po jego premierowych powołaniach, możemy dopisać kolejne wersy tej wyliczanki. Socjotechnika? Top. Pompowanie piłkarzy? Top.
Na pierwszy rzut oka jedno jest pozbawione sensu – 15 marca Sousa obetnie liczącą powołaną przez siebie kadrę o kilkanaście nazwisk. Czyli na kilka dni przed rozpoczęciem pierwszego zgrupowania. Do tego momentu piłkarze nie spotkają się razem, Sousa nie zobaczy ich we wspólnym treningu, więc jak obiektywnie ma wybrać tych, którzy się nie nadają?
Naiwne jest myślenie, że Sousa pozwala sobie na irracjonalne ruchy. Na tym poziomie nie robi się nic bez żadnego celu.
Patrząc na kadrę, można ją podzielić na trzy obozy – pewniaków, tych, którzy mają realną szansę załapać się na pierwsze mecze el. MŚ i zdolną młodzież. Oczywiście część tej ostatniej grupy jednocześnie znajduje się w drugiej, ale generalnej zasady przyjętej przes Sousę to nie zmienia. Te dwie grupy piłkarzy dostały wyraźny sygnał, że ich nazwiska wylądowały w notesie selekcjonera, a wysłanie im umownych powołań na 10 dni przed redukacją kadry ma być bodźcem do pokazania, gdzie leżą ich limity.
Łatwo postawić się w miejscu kilku kadrowiczów. Wyobraźcie sobie, że jesteście Bartoszem Sliszem, Rafałem Augustyniakiem, Dawidem Kownackim albo Kacprem Kozłowskim. Za chwilę macie mecze ligowe, a w głowie świadomość, że jesteście blisko reprezentacji. Nawet, jeśli wiecie, że margines na to, że znajdziecie się poza wąską kadrą jest całkiem duży, dostajecie dodatkowego kopa motywacyjnego. A jeśli teraz się nie uda? Są jeszcze kolejne miesiące, nie można odpuścić będąc pod lupą. Niedługo w jakimś wywiadzie opowiecie, jak te dziwne powołania pomogły wam w budowaniu meczowej dyspozycji.
Niewidzialnym beneficjentem zagrania Sousy są więc kluby powołanych “niepewniaków”. Cotygodniowa motywacja na poziomie 10/10 jest bajką dla naiwnych dzieci. Zapewne w wielu przypadkach tym prostym zabiegiem uda się ją uzyskać.
Sousa prawdopodobnie ma wybranych 18-20 zawodników, ale nie zdziwiłbym się, gdyby miał ich nawet 23, a pozostałym powiedział: wskakuj na wyższy poziom, a ja w przyszłości cię nie przegapię. Podobnym zabiegiem dla reprezentacji Leo Beenhakker zbudował kiedyś Grzegorza Bronowickiego i Pawła Golańskiego – piłkarzy, którzy bez kadry nigdy nie wyszliby poza ligową szarzyznę.
Dlatego osobiście unikałbym sformułowań “sensacyjne powołania”, bo wiele z nich tak naprawdę w ogóle powołaniami nie jest. Jeśli szukać sensacji, to wśród tych, których nazwisk zabrakło. To musiał być bardzo smutny dzień dla Damiana Kądziora, który nie załapał się nawet do 35-tki.
Zagra parę meczy …zgarnie grubą kase i go wypierdzielą…bo się nie będzie nadawał. Zanim pozna piłkarzy do będziemy w czarnej d…ie i będzie potrzebny trener. Nie spodziewam się zbyt wiele, a Brzęczkowi nie szło aż tak źle.