Czy Polska dużo zyska z Mattym Cashem w składzie?

Matty Cash
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Matty Cash

Matty Cash prawdopodobnie nie będzie zbawcą reprezentacji Polski, bo dla zbawców zazwyczaj zarezerwowane są inne pozycje na boisku. Ale odpowiedź na pytanie, czy takiego piłkarza szukał Paulo Sousa od pierwszego dnia pracy z naszą kadrą, wydaje się zamykać w trzech literach: tak.

Czytaj dalej…

  • Matty Cash debiutuje właśnie na zgrupowaniu reprezentacji Polski
  • Mimo że jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać jego gry w biało-czerwonej koszulce, są powody, dla których możemy uważać go za wielkie wzmocnienie drużyny
  • Trudno wyobrazić sobie piłkarza bardziej skrojonego pod oczekiwania i potrzeby – te dwie rzeczy warto rozdzielić – Paulo Sousy

Jak woda na pustyni

Żeby zrozumieć znaczenie Matty’ego Casha dla naszej drużyny narodowej, trzeba najpierw zrozumieć filozofię Paulo Sousy. Portugalczyk przyszedł do nas z wizją gry w ustawieniu 3-5-2 przekonując, że ono najlepiej uwypukli nasze największe atuty – czyli mówiąc wprost: przełoży się na sytuacje bramkowe, które Robert Lewandowski oraz Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek (po ich kontuzjach inni napastnicy). Ale ta filozofia ma też swoje minusy, bo sprawia, że mniej uwagi przywiązujemy do pozycji, na których występują zawodnicy dający niższą jakość.

W praktyce: Jerzy Brzęczek wolał chować się za podwójnymi zasiekami wzmacniając w ten sposób siłę defensywy (przez co Polska traciła bardzo mało bramek), Paulo Sousa preferuje otwarty futbol, czasem nawet bez stawiania gardy – jak choćby w spotkaniu w Budapeszcie na inaugurację eliminacji. Odbija się to na wyborze podstawowej jedenastki. Są pozycje, na które piłkarzy można wpisać w ciemno, ale i takie, które musi ktoś obsadzić, ale nie bardzo ma kto, więc Portugalczyk decyduje się na zawodnika bez naturalnych zdolności do danej roli. Dotyczy to oczywiście w głównej mierze naszych wahadeł, bo z całego grona reprezentantów tylko jeden – Arkadiusz Reca – jest prawdziwym wahadłowym. Ale i na niego Sousa nie może liczyć, bo właściwie od pół roku dokuczają mu kontuzje.

Właśnie z tego powodu na pierwsze zgrupowanie pod wodzą Portugalczyka przyjechał Sebastian Szymański. Sousa chciał go sprawdzić po prawej stronie wiedząc, że nie dysponuje ani jednym piłkarzem, którego może umieścić tam w ciemno. Pomocnik Dynama Moskwa ten test oblał i nigdy więcej już w reprezentacji nie zagrał. Etatowym prawym wahadłowym stał się Kamil Jóźwiak, choć od pewnego czasu nie generuje już na tej pozycji liczb, a w swoim klubie – wleczącym się w ogonie Championship – odgrywa coraz bardziej epizodyczną rolę. Matty Cash jest od Joźwiaka piłkarzem jakościowo lepszym, w dodatku wręcz uszytym pod filozofię Paulo Sousy.

Zyskał na zmianie taktyki

– Matty zwiększy nam rywalizację nie tylko na prawym wahadła, ale też jego obecność pozwoli na to, aby wypróbować innych piłkarzy, jak Jóźwiak, czy Frankowski również na lewej stronie. Jego styl gry pozwoli nam zwiększyć zagrożenie dla bramki przeciwnika. Cash przy swej intensywności biegania do przodu potrafi dobrze bronić – powiedział w poniedziałek Paulo Sousa. I właściwie już w tym momencie można by skończyć pisać, co zyskujemy z piłkarzem Aston Villi w składzie, bo to kwestie fundamentalne, ale gdy się spojrzy na niego szerzej, dostrzeżemy łatwo kolejne atuty.

Cash w poprzednim sezonie w barwach Aston Villi występował głównie w czteroosobowym bloku (czyli mniej więcej takim, jak w reprezentacji Polski w fazie obronnej), ale po zmianie systemu na 3-5-2 stał się jednym z największych beneficjentów w drużynie pod względem gry ofensywnej. Grafika przygotowana przez The Athletic pokazuje, jak wielki postęp poczynił pod tym względem reprezentant Polski w ostatnich miesiącach. Cash spędza więcej czasu na połowie rywala (w porównaniu z poprzednim sezonem jest aktywniejszy właściwie w każdej strefie tej części boiska), przy okazji mając średnio o dziewięć kontaktów z piłką mniej na własnej.

Źródło: The Athletic

Nie było to oczywiste, bo początkowo po zmianie jakość gry Casha spadła, ale po rozmowie z trenerem Deanem Smithem reakcja była imponująca. Patrząc na jego heat mapę z obecnych rozgrywek, od razu jasne jest, że słowa Sousy, iż liczy na jego grę na dużej intensywności na całej długości prawej strony boiska nie są zaczerpnięte z książki o Narnii.  

Heatmapa Matty’ego Casha (fot. SofaScore)

Słabe liczby, dobra opinia

Liczby Matty’ego Casha nie są w tym sezonie wybitne – ot wszystko zamyka się w jednym golu strzelonym Evertonowi, więc wszelkie porównania do Cafu są mocno na wyrost. Ale mówimy o zaledwie 24-letnim piłkarzu, który wciąż jest w fazie rozkwitu oraz który już dawno na Wyspach przestał być anonimowy. Jego powołanie do reprezentacji Polski odbiło się szerokim echem, komentował je m.in. Gareth Southgate, określając kurtuazyjnie tę informację stratą dla angielskiej piłki. Do Aston Villi trafił u progu poprzedniego sezonu za około 14 mln funtów opuszczając Nottingham Forrest, w którym dorobił się statusu gwiazdy. Był najlepszym piłkarzem ligi jeśli chodzi o odbiory piłki, aktualnie w Premier League pod tym względem znajduje się w czołowej dziesiątce. Zarówno wtedy, jak i teraz jest mocno chwalony za grę do przodu, choć brakuje przełożenia na namacalne efekty. To wszystko jednak składa się na charakterystykę, jakiej poszukiwał Paulo Sousa.

Póki co selekcjoner reprezentacji Polski zachowuje kamienną twarz, gdy mógłby okazać radość z nowego nabytku. Pytany, czy ten zagra w meczach z Andorą i Węgrami, odpowiada, że najpierw musi wywalczyć sobie miejsce na boisku. To zrozumiałe w kontekście zarządzania grupą, bo jasna deklaracja Sousy w tej sprawie byłaby niczym oddanie placu Sebastianowi Boenischowi przez Franciszka Smudę. Z tym, że Paulo Sousa i bez serii treningów Casha z grupą doskonale wie, iż zyskał piłkarza, który na jednej z tych pozycji-dziur w drużynie daje nadzieję, że da „jakość” zamiast „jakoś”.

Komentarze