Z 8. ligi do ekstraklasy. Klub, który stał się ojczyzną – Dalkurd FF daje nadzieję

Dalkurd FF
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Dalkurd FF

W niewielkim, 40-tysięcznym miasteczku Borlänge, trzy godziny jazdy na północny zachód od Sztokholmu, w 2004 roku miały początek naprawdę wielkie rzeczy. 18 lat temu powstał tutaj klub, który jest nazywany „drużyną narodową” milionów Kurdów. Dalkurd FF ma za sobą niecałe dwie dekady niezwykle emocjonującej historii, w czasie której zdołał m.in. przebyć drogę z 8. ligi do ekstraklasy i… uniknąć katastrofy lotniczej. Projekt, który miał na celu integrację kurdyjskiej młodzieży, osiągnął ogromny sukces. I dał nadzieję wszystkim, którzy nie mają własnego kraju lub musieli uciekać z ojczyzny.

  • Dalkurd FF to klub, którego historia zasługuje na kinową ekranizację
  • W ciągu niecałych 20 lat projekt, który miał na celu integrację kurdyjskiej młodzieży, wykroczył daleko poza granice 40-tysięcznego Borlänge
  • Kurdyjska “drużyna narodowa” ma za sobą drogę z 8. ligi do szwedzkiej ekstraklasy

“Drugie życie” dzięki piłce

Być może pamiętacie Nadię Nadim, jedną z najważniejszych postaci świata sportu, kojarzonych z inicjatywami kierowanymi do uchodźców. Była reprezentantka Danii jako dziecko uciekła z pogrążonego w wojnie Afganistanu i trafiła na północ Europy, gdzie rozpoczęła “drugie życie”. Jak wspominała legendarna piłkarka PSG, to właśnie w obozie dla emigrantów wojennych rozpoczęła się jej miłość do futbolu. Zafascynowana świetną zabawą innych dzieci, postanowiła przekonać się, czy i jej przyniesie to radość:

Pomyślałam: „Wygląda naprawdę fajnie, chcę robić to samo”. Od tamtej pory nigdy nie opuściłam piłki. Na początku było trochę bardziej nieformalnie. To było tak, jakby wszyscy kopali, wszyscy podążali za sobą, wszyscy byli przeciwko wszystkim. Ale powoli odkrywałam, jak należy grać, ponieważ w pobliżu obozu dla uchodźców był klub piłkarski i mogłam zobaczyć, że w rzeczywistości istnieją konkretne formacje. Powoli to wszystko do mnie docierało – chciałam grać tak, jak grano tam.

Jeszcze w trakcie trwania kariery zaangażowała się w rozmaite projekty związane z losem emigrantów, zwłaszcza tych najmłodszych. Przyświecała jej idea, której niegdyś sama doświadczyła w bezpośredni sposób – integracja i asymilacja przez sport. Kilkanaście lat przed początkiem działania Nadim, podobna inicjatywa stała się udziałem kurdyjskiej diaspory w szwedzkim Borlänge. Jeszcze wtedy nikt nie przypuszczał, że sufit tej akcji znajduje się daleko poza wyobrażeniem jej inicjatorów. Program społeczny, początkowo skierowany do młodszej populacji lokalnej społeczności, w stosunkowo krótkim okresie przeistoczył się w ekstraklasowy klub piłkarski.

Zamiast ulicy jest Dalkurd FF

1,3 miliona osób, które śledzą jedną ze stron na Facebooku poświęconych drużynie, nie może się mylić. Dalkurd FF wykracza daleko poza poziom 40-tysięcznego Borlänge. Jednak zanim klub uzyskał rozgłos poza lokalną społecznością, funkcjonował jako miejsce, którego celem było zapewnienie młodzieży alternatywy dla spędzania czasu. Nikomu nie trzeba przedstawiać zagrożeń, które mogą oddziaływać na niedojrzałe osoby. “Ulica” zwykle nie pyta, skąd jesteś i jakie masz plany na przyszłość. Przyjmuje wszystkich. Jednak rzadko kiedy jej intencje są dobre.

Dlatego w 2004 roku dziewięciu kurdyjskich migrantów doprowadziło do powstania szczególnego miejsca w hrabstwie Dalarna. Miejsca, które miało przechwycić młodych, zanim zdążyli zostać wciągnięci w wir przestępczego środowiska. Kurdowie mieszkający w Szwecji wierzyli (i nadal wierzą), że jak najszybsza integracja z nową ojczyzną to podstawa efektywnego funkcjonowania w społeczeństwie. A sport doskonale sprawdza się w roli platformy łączącej ludzi. Niezależnie od tego, czy śledzisz losy piłkarzy, czy podziwiasz gwiazdy NBA, w wielu przypadkach to właśnie codzienne treningi i regularna rywalizacja na boisku i parkiecie pozwoliły im na porzucenie “ulicy”. Ktoś dał im szansę. I właśnie tę szansę chcieli dać swoim rodakom założyciele Dalkurd.

“To moja drużyna”

Badanie przeprowadzone w 2014 r. przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wykazało, że osobom noszącym nazwiska z Bliskiego Wschodu jest statystycznie trudniej znaleźć pracę w Szwecji. „Dyskryminacja imienna” najbardziej szkodzi dzieciom imigrantów, ponieważ często mają one ten sam poziom wykształcenia, co rdzenni mieszkańcy poszukujący pracy, i dobrą znajomość języka. Jednak ich imiona wciąż brzmią „obco”. Także z tym problemem musieli się zmierzyć założyciele Dalkurd. Agri Ismail, iracko-kurdyjski autor, który mieszka w Szwecji, w rozmowie z CNN podkreśla znaczenie klubu nie tylko dla młodzieży, ale także dla całego narodu Kurdów:

To bardzo ważne, żeby Dalkurd Fotbollsförening istniał i odnosił tak wielkie sukcesy w szwedzkim futbolu. Jego dzieje pokazują, że możesz robić imponujące rzeczy w Szwecji i możesz to robić, będąc dumnym Kurdem. Młodzi członkowie naszego narodu mogą wspierać Dalkurd FF, jeżeli z jakiegokolwiek powodu, nie potrafią identyfikować się z lokalną drużyną. Dzięki istnieniu i funkcjonowaniu klubu mają także swego rodzaju punkt odniesienia; to historia sukcesu, do którego można dążyć. Zamiast kibicować ekipie ze Sztokholmu, mogę utożsamiać się z Dalkurd, ponieważ to „moja” drużyna, nawet jeśli nigdy nie byłem w Dalarnie. Ta inicjatywa pozwala na stworzenie wspólnej przestrzeni, z dala od tradycyjnych sfer, takich jak polityka czy religia, w których podtrzymywana jest tożsamość mniejszości. To nowy sposób celebrowania kurdyzmu.

Czy ktokolwiek marzył o ekstraklasie?

Aby pomóc klubowi w rozwoju, IK Brage, największy zespół w mieście, zaoferował im dostęp do swojego sprzętu, a także umożliwił korzystanie z obiektów treningów. Początki były skromne i nijak nie zapowiadały tego, co miało wydarzyć się w przyszłości. Jednak nikt nie koncentrował się na ewentualnych sukcesach sportowych. Cel, do którego dążyli założyciele, raczej nie zakładał awansu do Allsvenskan: Dalkurd FF przede wszystkim miał być miejscem, w którym młodzież bezpiecznie spędza czas, a jednocześnie otworzyć jej drzwi do interakcji i rywalizacji z innymi lokalnymi ekipami.

Dosyć szybko okazało się, że Dalkurd ma potencjał, który wykracza zdecydowanie poza etykietę “bezpiecznej przystani dla młodych”. Klub rozpoczął błyskawiczny marsz w górę po szczeblach szwedzkich ligowych rozgrywek. W 2005 roku drużyna zanotowała swój pierwszy awans. Pierwszy z pięciu kolejnych z rzędu. W 2010 roku ekipa, która startowała z ósmego poziomu, zameldowała się w 3. lidze. Tutaj już nie było tak łatwo – w Division 1 “nieoficjalna reprezentacja Kurdystanu” spędziła sześć sezonów. W końcu podopieczni Andreasa Brännströma dopięli swego i wkroczyli na zaplecze ekstraklasy. Współpraca Brännströma z kierownictwem klubu nie zawsze przebiegała bezkonfliktowo, co poskutkowało niemal półtoraroczną rozłąką z Domnarvsvallen. Były szkoleniowiec m.in. młodzieżowej kadry Szwecji w styczniu 2017 roku wrócił do Börlange i osiągnął największy sukces w historii Dalkurd FF, wprowadzając drużynę do Allsvenskan. Po 14 latach od powstania ekipa założona w 40-tysięcznym miasteczku znalazła się wśród najlepszych zespołów w kraju.

Integracja i asymilacja przebiegły wzorowo

Dzisiaj Dalkurd FF nie gra już ani w Allsvenskan, ani na Domnarvsvallen w Börlange. Klub w elicie wytrwał zaledwie rok, jednak to absolutnie nie umniejsza jego niesamowitemu sukcesowi, jaki osiągnął w tak krótkim czasie. To właśnie ten niesamowity rozwój sprawił, że miasteczko położone trzy godziny jazdy północny zachód od Sztokholmu, stało się zbyt małe. W 2018 roku przeniesiono siedzibę Dalkurd Fotbollförening do prawie pięciokrotnie większej Uppsali. Teraz domowym stadionem tej inspirującej ekipy, rywalizującej na drugim poziomie rozgrywkowym (Superettan) jest mieszczący 10 000 osób Studenternas IP. Warto wspomnieć także o tym, że szatnia już od dawna nie jest wyłącznie szwedzko-kurdyjska. W obecnej kadrze znajdziemy m.in. Szwajcara, Cypryjczyka czy Kanadyjczyka. To także dowód sukcesu założycieli DFF. Integracja i asymilacja przebiegły wzorowo. Dalkurd FF pozostaje dumą Kurdów rozsianych po całym świecie i jednocześnie jest doskonałym przykładem budującego działania sportu.

Śmierć zajrzała im w oczy

Niewiele brakowało, by piękna historia zakończyła się zdecydowanie wcześniej. I to w tragiczny sposób. W 2015 roku drużyna wybrała się na tygodniowe zgrupowanie do Hiszpanii. Po zakończeniu obozu treningowego zamierzano wrócić do Szwecji przez Barcelonę i Düsseldorf. Ostatecznie kierownictwo klubu postanowiło nieco skrócić drogę powrotną do ojczyzny i zmieniło plan podróży. Samolot linii Germanwings, na którego pokład pierwotnie miało wejść 29 członków zespołu, rozbił się we francuskich Alpach. Za sterami maszyny siedział Andreas Lubitz. Niemiecki pilot postanowił odebrać życie sobie i 149 innych osobom obecnym w Airbusie A320.

Właściwie wszyscy mieliśmy lecieć tym samolotem. Lot był tańszy, a cała drużyna mogła podróżować razem. Biorąc pod uwagę 10-godzinne oczekiwanie na dalsze połączenie, z jakim musieli się zmierzyć w Düsseldorfie, zdecydowaliśmy się rozdzielić i polecieć przez Monachium i Zurych. Mniej więcej w tym samym czasie odleciały cztery samoloty, które obrały kierunek na północ i przeleciały nad Alpami. Cztery samoloty i na trzech z nich znajdowali się nasi gracze. Można powiedzieć, że mieliśmy bardzo, bardzo dużo szczęścia.

Szczęście mieli wszyscy, którzy dzięki istnieniu Dalkurd FF zyskali szansę na nowe życie i uwierzyli, że mimo przeciwności losu, mogą coś osiągnąć. Projekt zapoczątkowany się w 40-tysięcznym miasteczku Borlänge, trzy godziny jazdy na północny zachód od Sztokholmu, to już nie tylko “drużyna narodowa Kurdów”. To klub, który dał nadzieję wszystkim, którzy nie mają własnego kraju lub musieli uciekać z ojczyzny. Nadzieję na to, że marzenia się spełniają.

Komentarze