Raków z nowym stadionem, czy tylko wyborcza gra? “Rząd kłamał ws. 40 mln zł, ale dziś ruszamy z pracą”

Raków Częstochowa będzie miał nowy stadion? Taki przekaz płynął ze środowej konferencji władz miasta i klubu, ale równolegle płynął inny - że to trzeba teraz usiąść i przegadać (znaczy zrobić "studium wykonalności, które określi potrzeby w zakresie stadionu i lokalizację w Częstochowie"). I że najlepiej zapomnieć o błędach popełnianych w przeszłości, bo ich pamiętanie nic nie da. Pewnie zupełnym przypadkiem jest to, że konferencja odbyła się na dwa miesiące przed wyborami samorządowymi.

Stadion Rakowa Częstochowa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Stadion Rakowa Częstochowa
  • Nie ma w Ekstraklasie klubu z większym od Rakowa rozjazdem pomiędzy sukcesami sportowymi, a jakością stadionu, na którym rozgrywa swoje mecze
  • Dlatego ten temat jest zawsze żywy, a teraz będzie jeszcze bardziej, bo z ust włodarzy miasta padło wyraźne: w Częstochowie pojawi się obiekt, który spełni ambicje kibiców
  • Jeśli tak, to prawdopodobnie bez udziału obiecanych przez poprzedni rząd pieniędzy, bo jak usłyszeliśmy – Raków został oszukany, a w kwestii dotacji przekazanej hucznie przez Mateusza Morawieckiego nic się nie dzieje

Nowy stadion dla Rakowa?

Jest taki mem, który przy okazji środowej konferencji przypomniał w serwisie X Michał Banasiak, współprowadzący program “Świat, sport, polityka” w Kanale Sportowym. Obrazujący dziwny wzrost zainteresowania u polityków samorządowych kwestiami inwestowania w infrastrukturę sportową, gdy akurat trwa kampania wyborcza. Najbliższe wybory lokalnych władz czekają nas 7 kwietnia, więc to dobry czas, by przypodobać się kibicom. Oczywiście może to totalny przypadek, może faktycznie ktoś stwierdził, że to po prostu walentynki stanowią idealną okazję, by wlać nieco dobrych emocji w serca kibiców Rakowa, może zwyczajnie tak się wszystko zazębiło w czasie, że nie dało się znaleźć lepszego okresu? Niech każdy rozstrzygnie tę kwestię wewnątrz siebie.

Dla Rakowa – jako klubu, jego władz – rzecz jasna nie ma pewnie większego znaczenia, czy prezydent miasta i jego otoczenie pracują na głosy wyborców, czy po prostu wreszcie udało się z nimi dogadać. Z perspektywy mistrzów Polski najistotniejsze są fakty – deklaracja o zbudowaniu nowego obiektu w Częstochowie, a przy okazji inwestycja 18 mln zł w infrastrukturę treningową (to ostatnie dzielone mniej więcej pół na pół między środkami z ministerstwa sportu, a miastem). Słowa wypowiedziane przez Krzysztofa Matyjaszczyka brzmiały dokładnie w ten sposób:

Postanowiliśmy wspólnie z klubem, że rozpoczniemy starania na rzecz budowy nowego obiektu piłkarskiego, który spełni oczekiwania kibiców. Zaraz po konferencji siądziemy do prac nad wstępnym studium wykonalności, które określi potrzeby w zakresie stadionu i lokalizację w Częstochowie – pomoże wybrać nam i klubowi optymalną ścieżkę – tak, byśmy starania mogli rozpocząć konkretnie. Środki miejskie – w ramach rozwoju infrastruktury sportowej.

I dalej: – Jeżeli mówimy o terminach, kosztach, parametrach, poinformujemy, kiedy będzie gotowe wstępne studium wykonalności. Za trzy-cztery miesiące będziemy mogli powiedzieć więcej. Realny termin realizacji przedsięwzięcia to koniec przyszłej kadencji.

Później co prawda padło uzupełnienie tych słów, że tak naprawdę te trzy-cztery miesiące należy liczyć dopiero od momentu, gdy już dokona się wyboru ekspertów zajmujących się sprawą, więc pierwsze rozliczenia mogą mieć miejsce na początku drugiego półrocza 2024, ale to szczegół. Niżej kilka cytatów z dzisiejszej konferencji bez żadnego komentarza.

Krzysztof Matyjaszczyk o głośnym dofinansowaniu inwestycji obiecanym przez Mateusza Morawieckiego w trakcie kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi: – Zapowiedź premiera skończyła się naszym późniejszym zapytaniem, gdzie możemy zgłosić się po te pieniądze i odpowiedzią ówczesnego ministra sportu (Kamila Bortniczuka – przyp. red.): wystartuj sobie w konkursie. Wystartowaliśmy w tym konkursie, ale on rodzi pewne ograniczenia, na co można przeznaczyć pieniądze. W związku z czym nasz wniosek to już nie była kwota 40 mln zł, tylko 35,3 mln, bo tak wychodziło z parametrów konkursu. W międzyczasie była kolejna konferencja, w której było powiedziane: proszę, oto czek na 35 mln zł, tyle że niestety on też okazał się bez pokrycia, bo nasz wniosek ciągle jest w fazie oceny. Czyli dopiero po wyborach nowa ekipa zaczęła nas pytać o szczegóły, żeby ocenić wniosek. Gdy mówiono nam, że jesteśmy na liście do dofinansowania, to nie było prawdą.

Piotr Grzybowski, zastępca prezydenta Częstochowy: – Dwukrotnie przyjeżdżali do nas przedstawiciele rządu, którzy mówili, że mamy 35 mln, ale po tych słowach nie zadziało się nic. Takie zadanie nie pojawiło się w budżecie państwa i takie zadanie nie pojawiło się w budżecie ministerstwa. Czyli to było kłamstwo. Później przed wyborami pojawili się przedstawiciele partii rządzącej i powiedzieli, że środki otrzymaliśmy. My byliśmy już wtedy w trakcie trwania konkursu, na który to złożyliśmy projekt i zabezpieczyliśmy jako miasto wkład własny. Bo my te środki w odróżnieniu od państwa i ministerstwa zabezpieczyliśmy. Ale nasz projekt nie był oceniany do wyborów, a jestem przekonany, że zaczął się dopiero kilka tygodni po wyborach, bo właśnie wtedy zostaliśmy wezwani do uzupełnienia dokumentów. Czyli dopiero wtedy ktoś ten projekt w ogóle otworzył. I tyle, jeśli chodzi o tryb konkursowy, który jest ciągle uruchamiany. Ale z nim jest jeden problem – alokacja zabezpieczona przez ten konkurs jest czterokrotnie niższa niż lista projektów opublikowana przez ministerstwo. Czyli albo trzy z czterech projektów wypadną, albo każdy dostanie jedną czwartą, podczas gdy projekt Chorzowa i nasz zjada praktycznie całą alokację. A projektów jest kilkadziesiąt.

Tylko u nas

Jarosław Marszałek, również zastępca prezydenta Częstochowy: – Tutaj, na Limanowskiego, nowy obiekt na pewno nie powstanie. Wszyscy to zmierzą, zważą, i dojdą do wniosku, że potrzebna jest nowa lokalizacja. W przeszłości nie mogliśmy się zdecydować, czy reanimować stuletni obiekt, czy inwestować w nowy. Ja od początku byłem za tą drugą opcją. Proszę sobie wyobrazić, gdybyśmy zobaczyli, jakie były wtedy ceny i ile wydaliśmy na obecny stadion, gdzie byśmy dziś byli, gdyby od razu iść w koncepcję nowego stadionu. Pewnie na końcu drogi. Infrastruktura na Limanowskiego powinna być bazą szkoleniową dla pierwszego zespołu, dla grup młodzieżowych, ale nie stadionem. Potencjał tego miejsca jest już skończony. Gdybyśmy mieli odwagę podjąć inną decyzję ws. stadionu lata temu, dziś byśmy zebrali tego owoce. Od dziś myślimy już tylko o nowym obiekcie, a nie o kolejnych etapach rozbudowy. Możemy zrobić dziesięć tych etapów, a stadionu i tak nie rozbudujemy. Są inne pytania: gdzie, jak pozyskać teren. Wybranie dobrej lokalizacji, która nie będzie generować dodatkowych kosztów – bo trzeba doprowadzić komunikację, media, stadion nie może być samotną wyspą – to klucz. Ale to moje prywatne zdanie, na to musi być jeszcze zgoda.

I później dodał: – Jakie to ma znaczenie, co było? Zostawmy historie sprzed lat.

W przeszłości tak fajnie nie było

Kibice jednak historii sprzed lat zostawić nie chcą, bo czują się przez władze Częstochowy regularnie oszukiwani. Jeszcze w trakcie trwania konferencji kilku z nich odezwało się do mnie, by podsyłać historyczne wypowiedzi osób zarządzających miastem.

Marek Balt, wtedy częstochowski poseł z ramienia SLD, a więc formacji Krzysztofa Matyjasczyka. Źródło: Facebook, rok 2017 (zatem już kadencja Matyjaszczyka):

Inny z polityków formacji rządzącej Częstochową, Łukasz Wabnic z komisji sportu w radzie miasta, mówił kilka lat temu wprost (wypowiedź po awansie Rakowa do 1. ligi): – Od wielu lat zabiegam o lodowisko dla Częstochowy, by można było latem wyjść i pojeździć na łyżwach. Wierzę, że kiedyś będziemy mieć tu drużynę hokejową z najwyższego pułapu. I teraz, za pięć dwunasta, zostaje złożony wniosek, by te pieniądze przeznaczyć na Raków. Gdy dziennikarz dopytał wprost, czy woli, by Raków mógł rozgrywać po awansie mecze w Częstochowie, czy nie, odpowiedział: – Dla mnie lodowisko.

Piotr Grzybowski jesienią 2022 roku udzielił wywiadu, w którym stwierdził: – Myślę, że jak byśmy się spotkali na wiosnę, moglibyśmy już rozmawiać o konkretnych lokalizacjach (dla nowego stadionu – przyp. red.). Dziś termin poznania lokalizacji został określony na mniej więcej połowę 2024 roku.

Na dzisiejszej konferencji wróciły też słowa Jarosława Marszałka o tym, że “studnię trzeba kopać, zanim zacznie się z niej pić”. To nawiązanie do jego własnych słów sprzed lat, które wtedy wlewały nadzieję w serca kibiców Rakowa, bo mowa była o potrzebie wybudowania nowego stadionu. Problem w tym, że miało to miejsce w 2013 roku i prócz zrobienia niezbędnego minimum długo po tej dacie (czyli dopasowania obiektu przy Limanowskiego do wymagań licencyjnych dla Ekstraklasy), nie za wiele się w tym temacie działo. Stąd dziś ograniczenie zaufania ze strony kibiców do władz jest gigantyczne. A ich słowa bezpośrednio kojarzone z kampanią wyborczą, która zawsze stanowi pewnego rodzaju szantaż. Na zasadzie “my wam dajemy gwarancje, ale to nasze gwarancje. Nie wiemy, co się stanie, jak zostaniemy odsunięci od władzy”.

Raków nowego stadionu potrzebuje

Ten tekst zupełnie nie ma poruszać tematyki publicznych pieniędzy na stadion, a zestawić dzisiejsze słowa z tymi wypowiadanymi w przeszłości. Bo sam fakt inwestycji “pieniędzy ludu” zawsze będzie wzbudzał i kontrowersje, i mieszane odczucia. Jedni powiedzą, że zawsze są bardziej pilne potrzeby, inni, że nie ma wzoru idealnego spędzenia czasu dla ludzi, a każdy robi, co mu bardziej pasuje. Dla jednych jest to spacer po odrestaurowanym parku, dla innych wizyta na stadionie. Skoro na pierwsze znajdują się środki miejsce, czemu nie na drugie?

Ale jakkolwiek rozstrzygniemy ten spór, fakt jest taki, że Raków nowego stadionu potrzebuje. Piotr Obidziński określił te potrzeby na 15 tys. krzesełek ze względu na to, że na stadion w Sosnowcu – oddalony jednak od Częstochowy o kilkadziesiąt kilometrów – mistrzowie Polski sprzedawali po 11 tys. biletów. Bez odpowiedniego obiektu zdecydowanie niżej powieszony jest też sufit możliwości dla klubu, jeśli chodzi o możliwości przychodu z dnia meczowego, prestiż, czy być może nawet pozyskiwanie nowych piłkarzy, którzy mając wybór fifty-fifty między Rakowem i innym klubem, mogą z tego powodu przechylić wajchę w drugą stronę. Dziś wyraźnie usłyszeliśmy wolę budowy nowego stadionu, ale już wiele razy można było się w polskiej polityce przekonać, że od deklaracji do realizacji jest kawał drogi.

Oglądaj także: Zakład, że te rzeczy się wydarzą?

Komentarze