Mateusz Dróżdż: nie znoszę dziadostwa. Było różnie na linii klub-piłkarze

- Z tabelkami dopiero się zapoznaję, ale już widzę, że koszty klubu są za duże. Trzeba stworzyć jakieś elementy, które pozwolą na kontrolę budżetu i zatrzymanie kosztów, ale nie chcę być zrozumiany, że obecnie jest tragedia. Sytuacja finansowa Cracovii jest dobra. Wyobrażam sobie, że po pewnym czasie będzie określona analityka budżetowa, czyli co tydzień-dwa ktoś będzie do mnie przychodził i mówił: tyle dany dział wydał, a tyle ma przychodów. To nie będzie na zasadzie "znajdzie się", tylko kontrola i jak budżet będzie przekroczony, to tego nie ma. Jak w normalnym biznesie - mówi Mateusz Dróżdż, nowy prezes Cracovii, w obszernym wywiadzie dla Goal.pl

Mateusz Dróżdż
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Mateusz Dróżdż
  • Mateusz Dróżdż kilka dni po nominacji na stanowisko prezesa Cracovii pojawił się na obozie w Turcji, gdzie – jak zapewnia – sporo udało się już zrobić
  • Z nowym sternikiem Pasów spotkaliśmy się właśnie w Belek. Dróżdż udzielił nam pierwszego dużego wywiadu w polskich mediach
  • Rozmowa była przeprowadzana 25 stycznia

Prezes Cracovii zapowiada koniec dziadostwa

Korespondencja z Turcji

Przemysław Langier, Damian Smyk (Goal.pl): Pan jest prezes-złotówa.

Mateusz Dróżdż (prezes Cracovii): Bo patrzę na koszty w pierwszej kolejności. Jeśli można na czymś oszczędzić, to oszczędzam. Nie znoszę dziadostwa. W życiu nie machnąłem ręką na żadną złotówkę na zasadzie “aaa tam, złotówka w tę czy tamtą to bez znaczenia”. A sam pseudonim dostałem po odejściu z Widzewa. Ale z uśmiechem.

Co to jest dziadostwo?

Oszczędzanie na rzeczach, na których nie można oszczędzać, przy jednoczesnym wydawaniu na takie, na które się nie powinno. Żeby podać przykład: oszczędzamy na tym, że piłkarze chodzą w dziurawych koszulkach. To właśnie jest dziadostwo. Ale zamawianie kolejnych rzeczy, żeby na moment ładnie wyglądać, to też coś, z czym trzeba dać sobie na wstrzymanie.

Co panu w Cracovii wypluł Excel?

Z tabelkami dopiero się zapoznaję, ale już widzę, że koszty klubu są za duże. Trzeba stworzyć jakieś elementy, które pozwolą na kontrolę budżetu i zatrzymanie kosztów, ale nie chcę być zrozumiany, że obecnie jest tragedia. Na obozie z panią prezes udaje się zorganizować rzeczy, które w innych klubach zajmowały dwa miesiące. Coś już się udało zrobić.

Konkretnie co?

Sprawnie uporządkowaliśmy kwestie administracyjne oraz kadrowe. Nigdy wcześniej w żadnym klubie nie szło to tak sprawnie i nie miałem takiego zaufania. Mam na myśli komunikację czy organizację biura zarządu. W Zagłębiu na akceptację tego wszystkiego musiałbym czekać trzy miesiące. W Widzewie byłyby o wiele dłuższe dyskusje z właścicielem.

W jakiej kondycji finansowej jest Cracovia?

W dobrej. Płacimy na czas. Wyobrażam sobie, że po pewnym czasie będzie określona analityka budżetowa, czyli co tydzień-dwa ktoś będzie do mnie przychodził i mówił: tyle dany dział wydał, a tyle ma przychodów. To nie będzie na zasadzie “znajdzie się”, tylko kontrola i jak budżet będzie przekroczony, to tego nie ma. Jak w normalnym biznesie.

Co z długiem wewnętrznym?

Jest, zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy po wstępnych rozmowach. Są pewne rozwiązania, ale za wcześnie, by o nich mówić.

Co pan chciał osiągnąć przemówieniem do zespołu?

Wszyscy wiedzą, że było różnie na linii klub-piłkarze. Chciałem wysłać jasny sygnał, że teraz będzie w pełni profesjonalnie.

Cracovia jak korporacja. Prawie

W top 3 rzeczy, które w Cracovii nie działały, umieściłby pan…

Strukturę organizacyjną, komunikację, strategię pionu sportowego z jasno określonymi regułami, których nie będziemy łamać. Decyzyjność będzie głównie na moich barkach, ale ściągamy do klubu specjalistów do różnych działów, by oni też podejmowali decyzje w zakresie swoich obowiązków.

Czyli z jednowładztwa przechodzicie na model korporacyjny.

Z jednej strony tak, ale pamiętajmy, że piłka nożna nigdy nie będzie korporacją. Staramy się stworzyć podobne zarządzanie, jakie jest w Lechu Poznań. To nigdy nie będzie tak, że skopiujemy 1:1, ale inspirację można znaleźć. Generalnie uważam, że ja jako prawnik mam jakieś doświadczenie w zarządzaniu, ale jeśli chodzi o oglądanie piłkarzy, są ludzie mądrzejsi ode mnie. Potrafię coś zaobserwować, ale nie jestem w tym obszarze specjalistą, by wydawać pieniądze w sposób łatwy. I po to właśnie są dyrektorzy, by pilnowali wytycznych, pewnej strategii. Nieco upraszczając – czym się ma różnić dyrektor sportowy od powiedzmy dyrektora marketingu? Oni są fachowcami w swoich dziedzinach i ja, jako prezes, mogę coś zasugerować, ale oni muszą wiedzieć, co robią. W polskim zarządzaniu wytworzyliśmy taki model, że prezes wie wszystko najlepiej. A nie zawsze tak jest.

W Cracovii był na pewno problem z historią sprzedażową. Cracovia jej właściwie nie ma.

To jest główny problem, o którym wczoraj rozmawialiśmy. Cracovia oddała mnóstwo zawodników za darmo, podczas gdy inni na tym zarabiają. Poruszyliśmy kwestię przedłużenia umów i mogę zdradzić, że w trybie natychmiastowym niektórzy otrzymali już od nas oferty. To są decyzje, które trzeba podejmować już tu i teraz.

Dyrektor Majewski mówił nam, że Cracovia miała związane ręce, bo piłkarze nie chcieli tu grać. Ale przecież z czegoś się brało, że nie chcieli.

Przed przyjściem do Cracovii już o tym myślałem. Klub powinien być atrakcyjny dla zawodników nie tylko ze względów finansowych i w teorii jest – infrastruktura jest świetna, Rączna to lepszy ośrodek niż Zagłębie Lubin, brakuje co najwyżej pełnowymiarowego boiska pod balonem i boiska do techniki, poza tym jest kompletny. Mamy duże miasto, które podoba się piłkarzom. Cracovia jest wypłacalna, choć będzie płacić mniej. Zawodnikom trzeba oferować coś więcej. Pokazać jasny pomysł, że jak nam zaufają, to w przyszłości mogą zostać sprzedani do mocniejszej ligi. Zagwarantować im plan osobistego rozwoju.

Gdzie budżetowo jest Cracovia, jeśli chodzi o płace?

To chciałbym jeszcze ustalić. Może to brzmi śmiesznie, ale z tego, co się dowiedziałem, w raporcie Deloitte, do wynagrodzeń są zaliczane pensje hokeistów. Pilnie jest potrzebne jakieś prowizorium budżetowe, abyśmy wiedzieli, na czym bazujemy, a nie działali na zasadzie decyzji spod hasła “jakoś to będzie”.

Tylko u nas

Ile pan sobie daje czasu na wyprostowanie tego wszystkiego?

Potrzebuję około miesiąca, by znaleźć miejsce wzrostu kosztów, a potem dwa lata, by to wszystko poskładać.

W ciągu kilku miesięcy ma pan ogłosić plan pięcioletni. Gdzie Cracovia ma być za pięć lat?

Chciałbym, by to była stabilna pierwsza szóstka. Cracovia ma wszystko, by się tam znaleźć. Tylko trzeba rozwiązać wiele spraw. Choćby kwestię powrotu kibiców na stadion. Jeśli będzie mi dane, chcę, by w trzecim roku rozpoczęła się walka o pierwszą szóstkę.

Gdzie są transfery?

Co z transferami na już?

Wczoraj o tym rozmawialiśmy. Przedstawiłem swoje wytyczne co do finansów, co może wpłynąć na pewne ruchy. Chcielibyśmy załatwić transfery jak najszybciej, bo trener musi mieć kadrę, ale wszyscy uznaliśmy ze zrozumieniem, że trzeba je przeprowadzić z głową. Interesują nas dwie pozycje i byłoby dobrze, gdybyśmy zatwierdzili je do końca tygodnia.

Lewy wahadłowy i środkowy obrońca?

Może być, kto to wie… Przedstawiono mi kandydatury i ja już je zaopiniowałem. Widać jak na dłoni, który piłkarz ma wyższe predyspozycje do sprzedaży w przyszłości i być może będzie to transfer gotówkowy, na który ja teraz próbuję znaleźć pieniądze. To może być dużo korzystniejsze niż ściąganie wolnego zawodnika i płacenie mu ogromnych pieniędzy w kontrakcie, mimo że jego wiek niemal dyskwalifikuje późniejszą sprzedaż. Cracovia się pod tym kątem zmienia. W gronie czterech-pięciu osób z działu sportowego ustaliliśmy priorytety i ramy, poza które nie będziemy wykraczać, a do konkretyzacji potrzebujemy jeszcze trochę czasu.

Osoby, które mają dołączyć do pionu sportowego też są blisko przyścia do Cracovii?

Wczoraj zaprezentowałem kandydatury trenerowi i dyrektorowi Majewskiemu, zostały zaakceptowane. Została kwestia ściągnięcia tych osób.

Pytanie od kibica z Twittera – jakie koszty ponosi klub na utrzymanie obiektów w Rącznej? Jaka była struktura finansowania budowy i ile pozostało do spłaty?

Nie ma już żadnych zobowiązań, spłata jest zrealizowana. Co do kosztów, nie mam jeszcze pełnego obrazu, ale z tego, co mi wiadomo, to około 5 mln zł. Muszę się temu przyjrzeć, bo może być więcej.

Nie zadamy twitterowego pytania o Bartosza Śpiączkę…

… Ale ja z tym nie mam żadnego problemu, mogę ujawnić. Wiem, że to nawiązanie do filmu Canal Plus i fragmentu, który latał po Internecie. Z mojej strony to było nieprofesjonalne, choć opinie powstały na podstawie właśnie tego fragmentu. Jak ktoś oglądał całość, mógł sobie zobrazować, że to była luźna „gadka” po oficjalnym spotkaniu. Wyszło, jak wyszło.

Serial o Widzewie bardziej panu pomógł, czy zaszkodził?

Pewne rzeczy można było zrobić lepiej, ale nie chcieliśmy zrobić takiego samego serialu, jaki zrobiono w Rakowie. Od samego początku przyjęliśmy założenie, że albo pokażemy, jak jest naprawdę, albo w ogóle. Nikt się też nie spodziewał, że druga runda w Widzewie będzie taka ciężka. Dziś można gdybać, że trzeba się było zabezpieczyć przed tym, ale szczerze – to ma duży walor edukacyjny. Także dla mnie. Wiedziałem, jakie błędy zrobiłem. Niektóre uczelnie zajmujące się zarządzaniem w sporcie były zachwycone, że mają filmy z praktyki.

A nie jest czasem tak, że ten serial pokazał, jak jest naprawdę w klubach?

Oczywiście, że tak. Myślę, że w Widzewie i tak pod tym względem nie było najgorzej. W innych klubach są jeszcze gorsze klimaty.

Oglądał pan “Sunderland till i die”?

Tak. Tam się kończy tym, że prezes chciał się bić z kibicem, o ile dobrze pamiętam. A ja trzasnąłem drzwiami i tyle. Fajnie, że taki serial powstał – nie ważne, czy ktoś to ocenia pozytywnie, czy negatywnie. Kluczowe, że było prawdziwie.

Bycie prezesem. Blaski i cienie

Po co panu ten stres? Życie prezesa klubu Ekstraklasy nie jest łatwe, a przecież pan nie musiał brać tej roboty, bo nie było co do garnka włożyć.

Moje odejścia z poprzednich klubów miały różne przyczyny i okoliczności. Z Zagłębia zostałem zwolniony w dniu własnego ślubu. Przed kościołem dowiedziałem się, że nie jestem prezesem. Było zrobione to celowo właśnie w taki sposób. Nie chciałem podpisywać tam umów PR-owych i innych dziwnych rzeczy. Nie chciałem zatrudnić osoby, która miała mieć osiem miesięcy wypowiedzenia i premię za awans do górnej ósemki w wysokości 200 tysięcy złotych. Ludzie…

Mówimy o wpływach politycznych?

Tak. I to dużych.

Widzew?

Tutaj rozstaliśmy się przez różnice zdań z właścicielem. Nie było ostrych tarć, ale po prostu coraz bardziej zaczęliśmy rozjeżdżać się w swoich zdaniach. Podam przykład. Gdy w Cracovii mówię, że potrzebujemy skautingu w akademii i dyrektora marketingu, to jest całkowite zrozumienie sytuacji i akceptacja planów. W Widzewie byłoby pytanie “a może lepiej te pieniądze ukierunkować na pierwszą drużyną, bo ona jest najważniejsza”. Chciałem trafić do normalnego klubu i wygląda na to, że to się spełniło. Jeśli uda się poukładać Cracovię organizacyjnie i zrobić sukces sportowy, to mógłby być mój ostatni klub w piłce.

Naprawdę?

Tak. Bo byłbym spełniony.

Odpowiedzialność już teraz

Po tym, jak prezes Filipiak odszedł, mówiło się o nowym otwarciu w Cracovii. Jaki był model finansowania klubu i jak będzie ten model wyglądać od teraz?

Będzie się różnił od tego, który istniał do tej pory. Profesor Filipiak był najważniejszą osobą w klubie, przyjął określony model zarządzania i klub realizował te zadania, która dostał od profesora. Ja mam stworzyć strukturę, gdzie każdy z dyrektorów będzie miał określone zadania. Ale nie chcę zrzucać odpowiedzialności na innych – na końcu to ja odpowiadam za ten projekt. Natomiast potrzebujemy specjalistów w swoich dziedzinach, którzy wspólnym wysiłkiem rozwiną ten klub.

W tym sezonie pan już ponosi odpowiedzialność za wynik sportowy?

Tak. Celowo podałem pani Filipiak datę, do której chciałbym usłyszeć odpowiedź przy rekrutacji na stanowisko prezesa. To nie było na zasadzie “dobra, dajcie znać, bo mi się nie chce czekać”. Po prostu uznałem, że jeśli mam mieć wpływ jeszcze na okno transferowe, to muszę przyjść do Cracovii jeszcze przed końcem stycznia. Dlatego ta odpowiedzialność teraz jest też po mojej stronie. W środę rozmawiałem długo z pionem sportowym. Nie wpływam na ich decyzje, nie będę im narzucał piłkarzy, ale wskazałem pewną metodykę pracy nad budową pierwszej drużyny. Ta metodyka została przyjęta. Czasu nie ma dużo, ale choć jest go mało, to przynajmniej jest.

Z dyrektorem Majewskim nadaje pan na tych samych falach?

Jeszcze nie wiem, bo pracujemy wspólnie za krótko. Na pewno nadaję na tych samych falach z panią prezes. Dobrze mi się rozmawia z trenerem Zielińskim. Ale wiecie… Wrócę do serialu o Widzewie. Tam też relacje były dobre – do momentu kryzysu.

Układacie też klub na wypadek spadku?

Zawsze trzeba to mieć gdzieś z tyłu. Nigdy nie wiesz, co się zdarzy. Ale nie wyobrażam sobie, by Cracovia spadła. Patrzymy na to z pokorą. Prosta rzecz – widzimy, jak wygląda murawa na naszym stadionie, to nie jest nasz atut. Różnie wyglądają te mecze. Nikt nam nie da utrzymania tylko dlatego, że nazywamy się Cracovia.

Łatwo być dobrym kapitanem na spokojnym morzu.

Dokładnie.

Rada drużyny zgłaszała jakieś zatrzeżenia?

Dziś dopiero się spotykamy, wiec jeszcze nie wiem. Ale myślę, że będzie dobrze. Widzę tutaj zawodników, którzy mogą pociągnąć ten zespół.

“Nigdy nie będę prezesem Wisły”

Brał pan udział w rekrutacji na stanowisko prezesa w innym klubie niż Cracovia?

Nie.

Ale inne propozycje z Polski były.

Tak. Niektórym klubom odmówiłem po pierwszym telefonie. Nie dlatego, że uznałem to za dramatyczny klub, ale dlatego, że jestem z Lubina.

Można sobie dodać dwa do dwóch. Śląsk Wrocław?

Jesteście panowie inteligentni, to możecie się domyślić. To nie tak, że tego klubu nie lubię. Ale skoro jestem w Lubina, to chodzi o pewną lojalność i zasady. Myślę, że to było fair.

Czyli do Wisły lub ŁKS-u też by pan już nie poszedł.

Nie ma szans. I tu nie chodzi o jakąś nienawiść, ale nie wyobrażam sobie tego. Musisz być w tym wszystkim prawdziwy i autentyczny. Skaczę po bramkach naszej drużyny, jestem zaangażowany i tak dalej. Chodzi o pewne relacje, tożsamość. Jako prezes jesteś twarzą klubu, reprezentujesz coś. Więc nie miałbym problemu, by świadczyć usługi prawne Śląskowi czy ŁKS-owi. Ale prezesem na pewno bym już nie został.

Czuję się pan już prezesem klubu z zawodu?

W Lubinie dwa lata, łącznie z radą nadzorczą bodajże pięć. W Widzewie dwa lata, choć myślałem, że będzie więcej. Przyznam się do czegoś – myślałem, że w czerwcu złożę rezygnację. Czułem, że się to rozjeżdża, więc miałem takie myśli, że “może ktoś inny zrobi to lepiej”. Teraz jestem w Cracovii i liczę na dłuższą współpracę. Ale bycie prezesem jest trudne. Naprawdę. Jest to powiedzenie o pracy siedem dni w tygodniu przez 24 godziny i tutaj naprawdę musisz być tak dyspozycyjny. Jeśli ktoś chce być zaangażowany maksymalnie, to jest bardzo wyczerpująca praca.

Czyli wracamy do pytania, które już padło – czy potrzebny panu ten stres?

Chciałbym osiągnąć sukces sportowy. To mnie napędza. W Zagłębiu miałem trzecie miejsce, jako przewodniczący rady nadzorczej, choć tam zatrudniony byłem krótko przed końcem sezonu. Przeżyłem puchary, pamiętny Partizan. Awans z Polkowicami z 2. do 1. ligi, awans z Widzewem z 1. ligi do Ekstraklasy. Mistrzostwo CLJ też. Zostały mi dwie rzeczy – mistrzostwo Polski i awans drugiej drużyny. Dwa razy w Zagłębiu mieliśmy drugie miejsce w III lidze, a Widzewie wyprzedził nas Bełchatów. I jeszcze jedno – nigdy nie przeszedłem drugiej rundy Pucharu Polski. To jest jakieś fatum…

Nowi pracownicy już w najbliższych tygodniach

Czy przeciągnięcie bogatych ludzi do polskiej piłki jest czymś w rodzaju “mission impossible”?

Nie, absolutnie. Mówimy o profesjonalizacji i rozwoju, by inwestorzy włożyli pieniądze w Cracovię. Chcę, by zobaczyli, że klub będzie inny i będzie robił kroki naprzód. Zwróćmy uwagę na to, jak zrobił to Raków – da się zarabiać z piłki w Polsce, ale trzeba być w czubie tabeli.

Co z kwestiami marketingowymi? Styczeń był bardzo chaotyczny dla Cracovii pod tym względem. Złe decyzje personalne, wściekłość kibiców.

Dyrektor marketingu dołączy do nas w marcu, jesteśmy na ostatniej prostej w negocjacjach. Dzisiaj są ostatnie rozmowy z obsadą działu marketingu i liczę, że w przyszłym tygodniu to dopniemy. Rzecznik prasowy też będzie niebawem. Na początku lutego zacznie działać dział analiz. Skauting – prawdopodobnie czerwiec. Trener rezerw – raczej kwiecień. Generalnie mówi się, że “dopóki nie jest papier podpisany, to się nie liczy”, ale większość rozmów już kończymy. Potrzebujemy ludzi. Ja sam potrzebuję asystenta/asystentki, bo wczoraj do trzeciej w nocy odpisywałem na maile. Nie chcę robić z siebie męczennika, nie o to chodzi. Ale jeśli chcesz być w tej robocie skuteczny, to musisz być też wypoczęty. Albo przynajmniej nieprzepracowany.

Jak na boisku – zmęczonej nogi piłka gorzej się trzyma.

Otóż to. Dlatego sprawnie tworzę nowe struktury, wdrażamy kolejne osoby w zadania, żeby rozłożyć odpowiedzialność i obowiązki na poszczególne działy.

Prześwietlacie media społecznościowe osób, które zatrudnicie do marketingu? Cracovia i jej kibice pokazali, że to może być dość istotne.

Wiem, do czego pijecie. Ja też już się w tym orientowałem, bo zapytałem np. o to, czy były zawodnik Wisły Kraków może być zatrudniony w Cracovii. I usłyszałem, że to wykluczone. A w Łodzi wyciągnięcie byłego gracza ŁKS do Widzewa byłoby uznawane za sukces. Tutaj się to różni. Rozmawiałem z kibicami na spotkaniu o tej głośnej sprawie z naszego marketingu – bierzemy pod uwagę ich krytykę, ale myślę, że musimy to załatwiać w naszych wewnętrznym gronie.

W akademii będzie pan współpracował z trenerami z Holandii, tak jak w Zagłębiu?

Trener główny będzie z zagranicy. Akademia ma świetną bazę, jest z czym pracować, ale musimy ją rozwinąć pod kątem personalnym. Mamy tu nad czym pracować. Chociażby ten skauting młodzieżowy. Nie ma go, a przecież mamy Małopolskę, Podkarpacie blisko siebie. Trzeba to wykorzystać. Musimy stworzyć sieć klubów partnerskich do akademii. Przyznaję szczerze, że myślałem, że te struktury są lepiej rozwinięte.

W Comarchu usłyszał pan choć raz o walce o mistrzostwo Polski?

W sferze marzeń – tak. Gdyby Cracovia zrobiła sukces sportowy zbyt szybko przy obecnych strukturach, to rozsadziłoby nas. Podam przykład – świetnie, że Widzew awansował, ale moim zdaniem doszło do tego o rok za szybko pod kątem organizacyjnym. Pewnych rzeczy kibic nie widzi, ale tych szczebelków zarządzania nie przeskoczysz w sposób magiczny.

Komentarze