Wraca Ekstraklasa. Szybkie testy, wszystkie mecze Lechii transmitowane… w Azji

Marcin Animucki
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Marcin Animucki

– Sytuacja jest jasna. W momencie, gdy Polska wyjdzie ze strefy czarnej i wprowadzi się na nowo czerwone, żółte i zielone, kibice automatycznie wrócą na stadiony. Czekamy tylko aż będzie spokojniej w kraju, choć sygnały z Europy – choćby z Niemiec lub Anglii – nie są najlepsze. My akurat jesteśmy w niezłej sytuacji na tle kontynentu, nasze wskaźniki nie wyglądają aż tak dramatycznie – mówi w rozmowie z Goal.pl Marcin Animucki, prezes PKO BP Ekstraklasy.

  • Już w piątek po ponad miesięcznej przerwie Ekstraklasa wznowi rozgrywki
  • Prezes ligi przekonuje, że nie ma żadnych powodów, by martwić się o przeprowadzenie rozgrywek zgodnie z planem
  • Z Marcinem Animuckim rozmawialiśmy o obostrzeniach, powrocie kibiców na stadiony, widokach na wydostanie ligi z czwartej dziesiątki rankingu UEFA oraz sprzedaży praw telewizyjnych za granicę. Okazuje się, że wszystkie mecze Lechii Gdańsk zostaną pokazane… w Indonezji

Błyskawiczny wynik badań

Liga rusza już w piątek. Jest uczucie ulgi, że mimo koronawirusa wszystko idzie zgodnie z planem?

Przede wszystkim cieszę się, że drużyny, które wróciły z zagranicznych zgrupowań, nie miały żadnych problemów. Zgodnie z zaleceniami Sanepidu przeprowadziły testy antygenowe, dzięki czemu nie musiały trafić na kwarantannę. To ciekawe, że mimo tylu obostrzeń i dość niecodziennej sytuacji, pierwszy raz w historii wystartujemy w styczniu.

Coś się zmienia w przepisach bezpieczeństwa w stosunku do jesieni?

Wszystkie zasady przyjęte wcześniej, czyli strefowanie stadionów 0-1, badania osób, które w tych strefach się znajdują, zostały utrzymane. Ale mamy dużo łatwiejszą rolę niż kiedyś ze względu na testy antygenowe. One w 10-15 minut dają informację o wyniku, co w przypadku testowania 800 osób jest sporą korzyścią. Oczywiście utrzymany jest reżim sanitarny tych osób. Myślę, że w porównaniu do poprzedniej rundy jest coraz łatwiej mieć nad tym wszystkim kontrolę. Wtedy była inna dostępność testów, trudniejsza logistyka. Nie widzę powodów, by się martwić o przeprowadzenie rozgrywek w zaplanowanych terminach.

Czyli nie spadł panu kamień z serca, że uda się rozegrać 15. kolejkę, co zgodnie z regulaminem oznacza, że sezon na pewno będzie już uznany za ważny i na pewno zostanie wyłoniony mistrz, pucharowicze i spadkowicz.

Nie fascynuję się już tym, że dobrniemy do półmetka. Wierzę, że rozegramy cały sezon. Mamy bardzo dobre doświadczenia, systemy bezpieczeństwa działają poprawnie, byliśmy ligą, która z sukcesem wpuściła kibiców na stadiony. Bardziej myślę, kiedy to nastąpi. Mam nadzieję, że po masowych szczepieniach i uspokojeniu sytuacji u naszych sąsiadów, będzie można wrócić do strefowania w Polsce, a co za tym idzie, wpuszczeniu ludzi na mecze.

Macie jakiekolwiek przecieki w tej sprawie, kiedy to będzie możliwe? Dopytujecie “u góry” o szacunki?

Sytuacja jest jasna. W momencie, gdy Polska wyjdzie ze strefy czarnej i wprowadzi się na nowo czerwone, żółte i zielone, kibice automatycznie wrócą na stadiony. Czekamy tylko aż będzie spokojniej w kraju, choć sygnały z Europy – choćby z Niemiec lub Anglii – nie są najlepsze. My akurat jesteśmy w niezłej sytuacji na tle kontynentu, nasze wskaźniki nie wyglądają aż tak dramatycznie. Dokładnych dat nie da się jednak podać, bo wszystko opiera się na liczbach.

Jak wydostać się z zapaści

Porozmawiajmy o sporcie. Dlaczego polska liga spadła do czwartej dziesiątki rankingu UEFA? 

Po pierwsze przez trzy-cztery lata nie zdobywaliśmy punktów w rankingu UEFA, tak jak w tym sezonie. Jeżeli byśmy w tych latach bez reprezentanta w fazie grupowej mieli klub grający na takim poziomie, jak w tym roku Lech, zajmowalibyśmy miejsce w okolicach 22. lokaty. Aby piąć się w rankingu, trzeba mieć minimum takiego ubiegłorocznego Lecha, ale żeby naprawdę skoczyć do góry, potrzeba dwóch-trzech takich zespołów. Rzeczywiste benefity daje dopiero miejsce w pierwszej piętnastce i bez kilku punktujących klubów nie będzie ono osiągalne.


Póki co naszym klubom został udział w Lidze Konfederacji, pucharze trzeciego sortu. Reforma UEFA sprawia, że w Lidze Europy zagra co najwyżej mistrz Polski.

Ja bym tego nie nazywał pucharem trzeciego sortu, czy pucharem pocieszenia. Osobiście wiążę z nim duże nadzieje. To rzeczywista szansa, by zacząć w Europie zdobywać punkty rankingowe i przeskakiwać ligi, które mają jednego mocnego reprezentanta. Ligi w Azerbejdżanie i Kazachstanie nie są lepsze od Ekstraklasy, ale dzięki bardzo bogatym właścicielom w jednym klubie, zdobywają więcej punktów w pucharach. Zdaniem ekspertów polska liga jako całość wcale nie jest tak słaba jak jej pozycja w rankingu. Jest silna fizycznie i aby w niej grać, trzeba być naprawdę dobrze przygotowanym. 

Są widoki na lepsze jutro?

Inwestycje pokazują, że mamy szansę się rozwijać. Są bardzo dobre akademie w Lubinie, Białymstoku i Poznaniu, powstał wspaniały obiekt na Legii, jest cały czas rozbudowująca się baza w Szczecinie, niedawno Cracovia „odpaliła” swój projekt. To pokazuje, że skok jakościowy jest raczej kwestią czasu. Nie mówimy o mrzonkach, wystarczy spojrzeć na ostatnie transfery z ligi. Przykłady sprzedaży Karbownika i Modera za wiele milionów euro pokazują, że w mocnych rozgrywkach doceniają nasze talenty. Na bazie tego wszystkiego uważam, że wkrótce zmienimy nasze miejsce w rankingu UEFA.

Rozmawiałem jakiś czas temu na ten temat z kilkoma ludźmi z piłki, m.in. ze Zbigniewem Bońkiem i Bogusławem Leśnodorskim. Obaj twierdzą, że wielkim problemem jest brak rynku wewnętrznego jeśli chodzi o transfery. Jest to pana zdaniem rzecz do rozwiązania?

Regulacjami na pewno nie, więc trudno na ten temat mówić. Niemniej jednak dla rynku transferowego idą trudniejsze czasy, co widzimy na przykładach innych krajów, na czele z Anglią, Hiszpanią i Francją. Kluby nie są w stanie utrzymać przychodów sprzed pandemii, wręcz odwrotnie, więc rynek jest schładzany. Musimy poczekać, by przejść przez okres zarazy. Jeśli we współpracy z naszymi partnerami i za pomocą rządowych tarcz, z których nasze kluby też korzystają, przejdziemy w miarę suchą stopą i utrzymamy poziom budżetów przed pandemią, może wreszcie rynek wewnętrzny się otworzy.

Leśnodorski jest zdania, że prawie każdy klub w Polsce działa na własną rękę, brak jest wypracowania jakiegoś wspólnego modelu – nie tylko w kwestii rynku wewnętrznego.

Dyskutowaliśmy dokładnie na ten temat wewnątrz rady nadzorczej. I wcale nie jest tak, że nie ma żadnej współpracy. Trendy związane z centralizacją praw mediowych i marketingowych, wspólnymi projektami tworzonymi przez kluby na poziomie biznesu pokazują, że nie do końca to działa na zasadzie “każdy sobie”.

Oczywiście każdy ma inną ścieżkę rozwoju. Mamy kluby z wielkimi stadionami z dużych miast, z olbrzymią rzeszą kibiców, jak Lech, Legia, Śląsk, Lechia i Wisła, kluby z mniejszymi budżetami, które całkiem nieźle sobie radzą i nawet sięgają po medale, jak Piast i Jagiellonia, ale też i beniaminkowie. Nie jest możliwe, by kluby z tych trzech warstw działały w taki sam sposób. Każdy musi znaleźć swoją ścieżkę. Fajnym przykładem jest Raków Częstochowa, który świetnie rozwija swój projekt sportowy, mam nadzieję, że „dorzuci” do tego wątek biznesowy związany z otwarciem nowego stadionu. Dla mnie istotne jest, że dzięki wspólnym działaniom uniknęliśmy spektakularnych problemów. Bo warto zaznaczyć, że kluby razem z nami wypracowały zasady działania w czasie pandemii.

Kwestia pieniędzy

Jesteśmy pół roku przed powiększeniem ligi. To rodzi niebezpieczeństwo obniżenia jakości ligi, podziału pieniędzy na 18 zamiast 16, itp.

Taka była decyzja akcjonariuszy, choć trendy w Europie są nieco inne i tam dyskutuje się raczej o zmniejszaniu lig. Pieniędzy prawdopodobnie będzie do podziału tyle samo – 225 mln zł. Sposób dystrybucji będzie dyskutowany po sezonie. Moim celem jest to, by budżet Ekstraklasy i Ekstraklasa Live Park pozostał na niezmienionym poziomie. Myślę, że w przyszłym sezonie przekroczymy jako grupa kapitałowa 300 mln zł i będzie co dzielić. Ważne, by nie było tych pieniędzy mniej, co wcale nie jest dziś takie oczywiste. We Francji, Holandii i Belgii dynamiczny rozwój został przez pandemię wstrzymany i zapowiadają się większe kłopoty, jeśli chodzi o scentralizowane przychody. My dzięki partnerstwu z Canal Plus i TVP, którego wartość jest wyceniana na 1 mld zł, mamy więcej pieniędzy niż przed pandemią. 

225 mln zł dzielone na 18 zamiast na 16, daje średnio 1,5 mln zł mniej na klub. Wcale nie mało…

Każdy klub podejmując dyskusję o powiększeniu ligi rok temu, wiedział na czym stoi i jakie założenia powinien przyjąć.

Kluby realnie zyskały na tym, że pokazywane są w TVP? 

To dość innowacyjny pomysł, że obok stacji płatnej, która pokazuje wszystkie spotkania, TVP dysponuje prawem pierwszego lub drugiego wyboru. To daje ogromne wzrosty pod kątem oglądalności. Kolejki z widownią powyżej 1 mln są niemal co tydzień. Trafienie do każdego gospodarstwa w kraju to był moim zdaniem udany koncept, co pokazują zresztą inne liczby. Pamiętam czasy, w których współpracowaliśmy z Totalizatorem Sportowym. Ekwiwalent reklamowy wypracowany przez naszego partnera wraz z ligą wynosił 150-200 mln zł, podczas gdy ostatnio współpraca z PKO Bankiem Polskim wygenerowała 307 mln zł tego ekwiwalentu. Jeżeli to przełożymy na kluby, wynika, że w ich zasobach marketingowych te świadczenia ekwiwalentne wobec partnerów klubowych też wzrosły o około 50 proc. Czy to się przekłada na budżety? Trudno w roku pandemii mówić o wielkich wynikach. Na razie trzeba skupić się na wypłaszczaniu ewentualnych spadków, co się udaje. Jak skończy się ten trudny okres, będzie można mówić o wzrostach.

W połowie 2020 roku cieszył się pan, że sprzedano prawa do pokazywania Ekstraklasy około 20 nadawcom z innych krajów. Jak to wygląda dziś?

Większość kontraktów została utrzymana, choć na przykład na Bałkanach doszło do roszady – mamy tam dziś już dwóch partnerów, którzy podzielili się prawami do Ekstraklasy. Mamy kraje niemieckojęzyczne, czyli Niemcy, Szwajcarię i Austrię, mamy Skandynawię, choć tu z ograniczoną ekspozycją, dalej Wielką Brytanię, Portugalię, Irlandię Płn., Rosję oraz Indonezję i Timor Wschodni. Tam trafiliśmy głównie dzięki Lechii Gdańsk, wszystkie jej mecze będą transmitowane, oprócz tego jedno-dwa spotkania z kolejki. Poza Polską jest obecnie 17 terytoriów z prawami do Ekstraklasy. Poza tym ligę można oglądać na całym świecie dzięki stronie Ekstraklasa.tv. Do dziś wykupiono ok. 14 tys. subskrypcji. 

Komentarze